30 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Madox A. Noriega

Uwielbiała nosić czerwień. Czerwone usta, czerwona sukienka, czerwone szpilki. Dekolt zdecydowanie zbyt wielki, prawie widoczne były jej charakterystyczne koronki. Wszystko dla niego. Mężczyznę, którego przez przypadek poznała przy barze, a spowodował u niej dreszcze na ciele. Może dlatego wyjątkowo założyła bieliznę? Nie lubiła jej, czuła się wręcz przez nią więziona. Prawie tak samo jak przez wieczne oczekiwania na decyzję ojca na prezesurę. Żaden z jej braci nie miał tylu jaj, by móc prowadzić firmę. To doprowadzało ją do istnego szału. Odwlekanie decyzji ojca chciała móc sobie zrekompensować. Tyle że ona nigdy nie szła z pierwszym, lepszym do łóżka. Lubiła odrobinę dreszczyku, której nikt nie był w stanie jej zapewnić. Rzadko który mężczyzna był w stanie zrównać się z nią krokiem. Była kobietą sukcesu, czerpała z niego największymi garściami, a jednak ten wytatuowany osiłek coś w sobie miał. Na tyle że znowu znalazła się w jego klubie. Tylko tym razem gdy tu weszła, zaczęła poszukiwać go wzrokiem. Jedna rozmowa przy barze była dla niej wystarczająca.
W końcu znalazła go przy barze, uśmiechnęła się pewnie, idąc w jego kierunku. Jej stukot obcasów został całkowicie zagłuszony przez głośną muzykę dudniącą z głośników. Kolorowe światła momentami ją za bardzo oświetlały. Kilka razy skrzywiła się.
Uroczy jesteś, skoro myślisz, że polecę na twój klub — zaczęła, przybliżając się niemalże od razu do jego ucha. Uniosła delikatnie oba kąciki swoich ust do góry. Skoro nie firma, to przynajmniej znajdzie rozrywkę w klubie, ale Noriega musiałby ją zainteresować, czymś skusić jej oczy i uszy. Czuła się, jakby właśnie rozpoczynała grę w kotka i myszkę — nie ubrałam się dla Ciebie zbyt tanio, Madox? — spytała jeszcze z zagryzioną dolną wargą. Uwielbiała pochwały. Zwłaszcza takie wypowiedziane w odpowiednim momencie. Ta sukienka wcale nie była najtańsza. Mogła wyglądać w niej jak latawica, ale znaleźli się na jego terenie. Ostatnio zdążyła zauważyć, jakie sukienki ubierały tu dziewczyny. Od razu zauważyła, że nie pasowała tu ostatnio, teraz postawiła na frywolność. Chciała móc czuć te latynoskie rytmy na parkiecie.
Jeszcze uznam, że poza klubem nie widzisz świata — nie widział. Ona poza firmą rodziny też nie widziała. Dlatego tak bardzo ją zainteresował. Rozwikłanie jego tajemnicy.
34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

- siedem -



Akurat to był dzień muzyki latynoskiej, która leciała z głośników, tak się złożyło, albo może Madox tak zarządził, żeby zobaczyć dzisiaj Cherry na parkiecie? Mógł sobie tutaj rządzić i mógł siedzieć przy barze popijając drinka. Mógł też opierdalać barmana, że dał złe proporcje i ten drink wcale mu nie smakował, był u siebie, mógł wszystko.
- Ile jeszcze razy kurwa mam to powtarzać? - rzucił i nawet miał sam wstać, żeby sobie znowu wymieszać to cuba libre, albo chociaż dolać whisky do tego, które przed nim stało, żeby nie było w nim tak czuć coli.
- Ja pierdole, no przecież jak ktoś zamawia cuba libre, to nie po to, żeby się napić coca coli, tylko rumu... - sam pochylił się po butelkę i nalał sobie tego rumu do swojej szklanki ze złotym bykiem, a nawet włożył sobie do niej plasterek limonki, bo barman to już pobladł i patrzył na niego wielkimi oczami. Tylko, że Madox się tym wcale nie przejął. Chociaż z drugiej strony jeśli ten barman się mu tutaj zaraz rozpłacze, to będzie musiał szukać Maddie, żeby go zwolniła, a przecież był umówiony.
- Wypierdalaj na zaplecze, przypilnuję baru - rzucił i miał iść nawet za ten bar, żeby rzeczywiście się tym zająć, i zrobić to dobrze, ale wtedy pojawiła się Cherry.
A na nią przecież czekał. Drgnął delikatnie, kiedy poczuł na uchu jej ciepły oddech, a zaraz odwrócił się w jej kierunku i oparł plecami o kontuar. Zmierzył ją spojrzeniem, od dołu do góry, powoli prześlizgując się po jej sylwetce. Lubił kolor czerwony, kolor odwagi, ciekawe czy Cherry dzisiaj będzie taka odważna? On też dzisiaj miał na sobie czarną koszulę w czerwone kwiaty, rozpiętą do połowy, po jego wytatuowanym torsie spływało kilka złotych łańcuszków, które chowały się pod materiałem.
Uniósł jedną brew i jakoś się skrzywił.
- Uroczy? Co to kurwa znaczy uroczy Cherry? Urocze to są małe pieski, albo dzieci, a jakim cudem dorosły facet może być uroczy? - zapytał i te ciemne tęczówki utkwił w jej twarzy - laski lecą na ten klub, nie czujesz się tutaj dobrze? - przyglądał się jej ustom, czerwonym, pełnym, a kiedy tak zagryzła dolną wargę, to on swoje oblizał. Przesunął się, żeby zrobić jej miejsce obok siebie koło baru.
- A ile kosztowała ta sukienka? - kiedy obok niego stanęła, to oczywiście, że jego spojrzenie zjechało na ten jej dekolt, na te koronki, do których zaraz sięgnął palcem, żeby po nich przejechać kciukiem - coś ci tutaj wystaje, nie wiem czy tak miało być - na pewno nie wiedział. Przecież Madox nie był taki głupi, doskonale wiedział dlaczego kobieta zakłada na siebie taką sukienkę, spod której wystaje jej bielizna. Wrócił wzrokiem do jej twarzy dopiero kiedy powiedziała, że uzna, że poza klubem nie widział świata. Nie widział, chociaż teraz widział te jej duże, brązowe oczy, w których odbijały się te klubowe światła.
- Widzę... Ciebie Cherry - mruknął prosto do jej ucha, bo tym razem to on pochylał się w jej kierunku, jego ciepły oddech omiótł jej szyję, ale za chwilę Madox wyprostował się i oparł o bar - na co masz ochotę Charity? - zapytał i przysunął do siebie swoją szklankę, żeby podnieść ją do ust, żeby wypić z niej dwa spore łyki. Wciąż mu nie smakowało, ale i tak już nie miał o to na kogo krzyczeć, bo barman wciąż nie wrócił.
- Może zaczniemy od drinka? - zapytał, a tę zimną szklankę odstawił tuż obok jej dłoni opartej na ladzie, tak żeby ją poczuła na ciepłej skórze.
Madox chciał, czy nie, to musiał jednak przejść za bar, żeby tego drinka Cherry przygotować. Chociaż prawda jest taka, że wolał to nawet zrobić sam, niż zlecać temu nieudolnemu barmanowi.
- Co pijesz? - zapytał i tym razem pochylił się w jej kierunku przez ladę, tak że te łańcuszki z jego szyi opadły na jej ręce oparte na kontuarze, mogła to poczuć.

Cherry Marshall
zgrozo
stania w miejscu
30 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Madox A. Noriega

Przechyliła głowę, słysząc jego oburzenie. Teraz to dopiero był uroczy. Prawdziwy mężczyzna nie denerwowałby się na takie słowa, znałby własną wartość. Oczy się jej zaświeciły. Jakby łowca złapał swoją ofiarę. Znalazła pierwszą jego słabość, rzecz która doprowadzała go do nerwów. Uśmiechnęła się szeroko.
Uroczy to jesteś, jak się denerwujesz — poprawiła go, wkładając sobie kosmyk niesfornych kosmyków za ucho z pewnym namaszczeniem. Nawet odrobinę ją to bawiło, to jego zdenerwowanie, które jej prezentował. Wtedy naprawdę był uroczy. Nie miała zamiaru ukrywać się przed tym słowem, chociaż może powinna? Chciała móc dowiedzieć się, co skrywał pod swoją koszulą. Jakie tatuaże na sobie nosił, z czym były związane — czuję, ale mógłbyś się bardziej postarać — wywróciła oczyma i zaczęła się rozglądać po klubie — gdzie najczęściej trafiają twoje ofiary na jedną noc? Do toalety? Na górę do biura? Czy do twojego łóżka? — spytała dosyć niewinnie. Madox był... gorący. Czuła to na swojej skórze, mogłaby już go kosztować. Tylko tacy mężczyźni zawsze wzbudzali w jej głowie alarm — pytam dla koleżanki — dodała uroczym tonem. Do kabiny toaletowej w życiu, by jej nie zaciągnął. Na górę może za drugim razem. Miała swoje standardy, od których nie odstępowała. Na pewno nie na pierwszej randce. Łóżko to luksus, od którego nie uciekała.
Nie pamiętam — odpowiedziała natychmiast — pierwsza, lepsza z szafy. Zapomniałam, że w ogóle ją mam — kupiła ją kilka godzin temu i kosztowała kilka tysięcy. Tylko w życiu by się do tego nie przyznała. Starała się na tyle, by go kusić wzrokiem, wystroić się dla niego, umalować. Nie na tyle by zdradzać, ile ta sukienka kosztowała. Jej wzrok spadł wraz z jego dłonią na te koronki — miało tak być — bo Charity doskonale wiedziała, czego chce. Go. Tylko czas odgrywał tutaj bardzo ważną rolę. Nie dałaby się od tak zaciągnąć do łóżka, potrzebowała zabawy, pewnego rodzaju adrenaliny, który poznaje się tylko na pierwszych randkach, takich jak ta — lubię prowokować, jak mam kogo — dodała po chwili Marshall, zawieszając wzrok na jego koszuli. Mogłaby być odpięta o jeszcze kilka guzików, trochę jej przeszkadzała. Pod koniec wieczoru jej nie będzie.
Mam nadzieję — że faktycznie ją widział, ale sama jedną nogą była dalej w pracy. Cały czas zastanawiając się, dlaczego ojciec nie mógł wybrać jej — chociaż bardziej doceniam pracoholizm, niż myślisz — jej wzrok utkwił w jego oczach. Lubiła pracę. Kochała też, gdy faceci potrafili zajmować się sami sobą. Miała z tym spory problem, bo choć była ładna, trudno było zrównać się z nią krokiem. Potrafiła wystraszyć standardowego wyjadacza chleba — na adrenalinę. Potrafisz ją zapewnić? — spytała, unosząc jedną ze swoich brwi. Rzucała mu wyzwanie. Doskonale o tym wiedziała. Potrzebowała zabawy, przygody, by coś w jej życiu się zadziało.
Dobrze, ale chyba... — samo picie dawno ją zraziło. Nudny wieczór, nudne rozmowy, a w klubie dudniła muzyka, prosząc aż, by działo się coś więcej — nie będziemy tylko pić, co Madox? — spytała, unosząc finalnie na niego wzrok i przechylając głowę — lubisz grać? Bo ja lubię wygrywać — i rzadko kiedy przegrywała. Była jak ta zimna szklanka obok jej dłoni. Napełniona, tylko po to by zaraz zniknęła z niej zawartość. W podobny sposób działała Charity. Czekała na okazję, by zgarnąć słodki smak wygranej.
Cuba libre — bo co innego dało się pić na latynoskim wieczorze? Aż taką ignorantką nie była — chciałabym się napić porządnego rumu — dodała jeszcze, spoglądając na te łańcuchy na jej dłoni. Zajrzała mu jeszcze raz w oczy, ale odwróciła głowę w stronę parkietu. Wpierw niech do niej wróci.
34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Od razu sobie pomyślał, czy urocze jest jego przeklinanie, opierdalanie barmanów, czy może kurwa ta twarz bandziora? Albo może te dziary? Gdzieś tam mogła być jakaś urocza.
Wypuścił z płuc powietrzę ze świstem i stwierdził, że Cherry jednak musi być trochę jebnięta, skoro uważa go za uroczego. Mają chyba bardzo rozbieżne postrzeganie tego bycia uroczym.
Gorzej, że Madox miał jaką dziwną słabość do wariatek. Im kobieta była gorzej szurnięta, to tym bardziej go do niej ciągnęło.
- Powinienem rozwinąć przed księżniczką czerwony dywan, czy poustawiać na barze świeże kwiaty? - zapytał, kiedy powiedziała, że mógłby się bardziej postarać. Madox mógłby się bardziej postarać? On się nigdy nie starał, idą do łóżka, albo nie... Zazwyczaj jednak jego towarzyszki były na tak, a wystarczył jeden ten uśmiech, który sprawiał, że uginały się pod nimi kolana i kilka gestów. Ale te gesty to nie było jakieś staranie, one wychodziły z niego same. Gorąca krew po prostu.
Tak gorąca, że Cherry mogła to poczuć, kiedy wypuścił powietrze z płuc przez nos, mogła to poczuć na szyi, do której jeszcze się pochylał, zanim się wyprostował i przewrócił oczami.
- Och Charity, to już teraz chcesz mieć wszystko zaplanowane? A może zrobimy to na zapleczu, bo nie będziemy mogli dłużej wytrzymać? Albo w jakiejś zacisznej loży? - powiedział z tym swoim hiszpańskim akcentem, trochę śmiesznie, wyjątkowo, wypowiadając jej imię. Bo Madox taki był, nie starał się, ale jednym słowem potrafił sprawić, że kobieta czuła się przy nim wyjątkowa...
I tym jednym gestem, kiedy przejechał palcami po jej odkrytym ramieniu, żeby zatrzymać je na ramieniu, na ramiączku tej cholernie seksownej sukienki, cienkim ramiączku, które mógł ściągnąć jednym ruchem.
- Podoba mi się - mruknął na temat tej sukienki, a na te koronki podniósł spojrzenie na jej twarz, uniósł jedną brew - chica traviesa - niegrzeczna dziewczynka, bo Cherry była niegrzeczna. Ale może przy Madoxie trudno było być grzeczną? Ciekawe jakby się zachował, jakby trafił mu się jakiś aniołek, prawdziwie dobra dziewczyna...
- No i do czego Ty mnie chcesz dzisiaj sprowokować Cherry? - wiedział do czego, teraz tylko czekał, aż ona mu to powie. Bo jednak Madox też trochę lubił prowokować. A przede wszystkim to lubił ciągnąć za język, w tym był specjalistą. Oparł się o ladę krzyżując ręce, tak, że te jego tatuaże wystające spod koszuli i mięśnia rysujące się pod materiałem były jeszcze lepiej widoczne. Nie skomentował tego pracoholizmu, chociaż sam też praktycznie mieszkał w klubie, żył tą pracą, teraz też stał za barem. Stał, ale jakoś wcale nie zwracał uwagi na to, że barmanka obok niego dwoiła się i troiła, żeby wszystkich obsłużyć, bo on był zajęty Cherry.
- Adrenalinę? - powtórzył po niej i on też uniósł jedną brew. Akurat była w takim miejscu, że tutaj było ją po prostu czuć w powietrzu i jeszcze pytała Madoxa, czy on potrafi ją zapewnić?
- No nie wiem, sprawdź to Cherry - on się nie starał, ale ona troszeczkę mogła. Troszeczkę się postarać, żeby sprawdzić, czy w Emptiness rzeczywiście potrafią się bawić, tak, jak mówią. A potrafili, parkiet kurwa płonął od tej gorącej muzyki, od par, które czuły muzykę całym ciałem. W lożach kwitło nocne życie Toronto, z tancerkami, z koksem i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami. To wszystko sprawiało, że Madox już czuł tę adrenalinę buzującą w żyłach, a teraz tylko musiał pomóc Cherry… ją poczuć. I chyba podjął rękawicę.
- Nie. Będziemy się też pieprzyć, a jak chcesz to nawet potańczymy - rzucił bez ogródek, no bo jednak ona tu po to przyszła, nie na drinka, nawet nie po to, żeby z nim porozmawiać, czy go poznać, tylko po to, żeby ją pieprzył, ściągnął z niej tę czerwoną sukienkę i zobaczył bieliznę, którą dla niego założyła. Nie przeszkadzało mu to, nie zamierzał tego ukrywać.
Kiedy powiedziała o tej grze, to przechylił na bok głowę.
- I w co chcesz grać? W chińczyka? - prawda jest taka, że Madox lubił gierki, ale nie lubił przeciągania, był niecierpliwy i teraz też spojrzał jej w oczy z jakąś taką niecierpliwością. A kiedy powiedziała, że będzie piła cuba libre, to od razu postawił na blacie szklankę, jedną z tych swoich, sygnowanych złotym bykiem pod spodem. Rumu z Madellin akurat tutaj nie miał, miał u siebie w biurze, ostatnią butelkę, na specjalną okazję, bo czekał na dostawę. Ale nie będzie po nią zapierdalał, chociaż jak Cherry się trochę postara, to może jednak spróbuje tego porządnego rumu?
Wziął ten, który mieli na barze, sam też go pił. Nasypał do szklanki lód, a potem wymieszał ten rum i colę, w odpowiednich proporcjach. Wycisnął jeszcze sok z limonki, zamieszał wprawiając w ruch kostki lodu i sprawiając tym samym, żeby Cherry się znowu na niego obejrzała.
- Spróbuj tylko, a przepadniesz - powiedział i jeszcze zaczepił na szklance plasterek limonki. Podsunął do niej szkło, tak, żeby znowu dotknęło jej ciepłej skóry. Zanim wyszedł zza tego baru, to jeszcze zaczepił jakąś kelnerkę i kazał jej wołać tego barmana - to jest właśnie Madox zajmujący się barem.
Powiedzmy sobie szczerze, że teraz to on zajmował się Cherry, bo już znowu obok niej stał, bardzo blisko.
- No i jak wrażenia? - zapytał kiedy już się napiła, bo tego to akurat Madox był pewny, że robił zajebiste drinki. Na oko i na wyczucie. Czuł te drinki i czuł muzykę latynoską, a teraz czuł też bajeczne perfumy Cherry, kiedy się tak znowu nad nią pochylał.

Cherry Marshall
zgrozo
stania w miejscu
30 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Madox A. Noriega

Parsknęła śmiechem, słysząc o czerwonym dywanie. Cóż, należał się jej. Za przyjście po raz drugi do tego... klubu. Zdecydowanie gustowała w bardziej luksusowych rzeczach. Chociaż jego właściciel taki się jej wydawał. Miał w sobie coś, co sprawiało, że zawieszała na nim oko. Zastanawiała się, jakby wyglądał bez tej koszuli, bez spodni, a najlepiej, jakby wyglądał w niej. Aż uniosła prowokująco kąciki swoich ust, wyglądając jak aniołek. Chociaż miała w sobie coś bardziej z diablicy.
Mógłbyś po prostu na mnie czekać, a nie spędzać czas w pracy — odparła finalnie, zawieszając na nim wzrok. Wyjść, spytać, kiedy będzie. Co by nie powiedzieć o Marshall, nie była łatwa. Mogła mieć chęć już usiąść na jego kutasie, a jednak wstrzymywała się. Lubiła gierki, lubiła być adorowana. Była atencyjna i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Nawet teraz mogła odrzucić własną chcicę w imię dobrego imienia.
Co by nie powiedzieć o Cherry, nie pierdoliła się z byle kim.

Jakbym miała zaplanowane, to bylibyśmy już w moim łóżku — przyznała całkiem szczerze. Nie zapraszała byle, kogo do własnego łóżka. Bałaby się wszawicy, czy innych pluskiew. — nie lubię być jedną z wielu, wiesz? — odpowiedziała całkiem szczerze, przechylając delikatnie swoją głowę. Miała tak teraz, ale też później gdy poznawała Galena. Cherry lubiła czuć się wyjątkowa i gdy mężczyzna sprawiał, że taka się czuła. Mogła nie oddawać mu kontroli, a jednak chciała czuć się królową, wygraną całego zdarzenia. Madoxa poznała przy barze, a nawet czując jego oddech, miała jedną zasadę.
Mieli się, kurwa, postarać.
Tak, wiem, dziwne.
Cherry się szanuje.
Kto by się spodziewał?

Chociaż gdy tylko dotknął jej ramienia, chciała zostać łatwą cizią. Mógłby ją wziąć, nawet na tym barze. Wstrzymała oddech, wpatrując się w niego wielkimi, brązowymi oczami. Uśmiechnęła się krótko. Oczywiście, że mu się podoba. Wystroiła się specjalnie dla niego. Zastanawiała się, co powinna mieć na sobie, by nie wyglądać za bardzo szmaciursko, a jednak na tyle by kusić go samym wzrokiem. Uwielbiała czuć wzrok mężczyzn, kiedy oczami ją rozbierali.
Chico malo — odparła z przegryzioną dolną wargą, patrząc mu głęboko w oczy. Też był niegrzeczny. Oboje potrafili mówić po hiszpańsku, a Cherry już nie raz próbowała latynoskiej krwi i uwielbiała ją całą sobą. Latynosi mieli w sobie sam seks. Chodzące ideały, przy których jedyne co się czuło, to niebezpieczeństwo.

Lubiła prowokować. Uśmiechnęła się i przysunęła się bliżej Madoxa. Tylko po to by położyć mu dłoń na policzku, by móc delikatnie kciukiem zahaczyć za kącik jego ust.
Za informacje się płaci — odpowiedziała wpatrzona w jego oczy, choć jej wzrok mimowolnie spadł na jego tors. Chwilę później odsunęła własną dłoń. Jeśli myślał, że tak łatwo wydobędzie z niej prawdziwe motywy tego spotkania, to się mylił. Marshall uwielbiała zabawę w kotka i myszkę. Uwielbiała być na górze i kierować rozmową. Choć mogłaby mu się przyznać.... gdyby bardziej się postarał. Mógł być chodzącym bogiem seksu, ale coś więcej się dla niej liczyło.

Kiwnęła głową, bo ona uwielbiała czuć w sobie adrenalinę. Było w niej coś, co pozwalało jej czuć życie. Gdy serce przyśpiesza, oddechy stają się głębsze, a ciało wydaje się odczuwać coraz więcej i mocniej. Włożyła sobie za ucho niesforny kosmyk włosów.
To mi w tym pomóż — no własnie Madox, postaraj się. Cherry nie znała tego miejsca, tych ludzi. Wpatrzona była w jego właściciela. Gdzieś w głębi słyszała rytm muzyki, który sprawiał, że sama chciała zacząć się ruszać. W ten sposób działała latynoska muzyka. Człowiek, aż chciał tańczyć częściej, bardziej, mocniej. Poczuć to pożądanie, które czuło się, gdy tylko zaczynała lecieć. Ona je miała, ale chciała sprawdzić, czy to ona będzie władała tym spotkaniem.
Nie skomentowała pieprzenia się. Zaledwie wywróciła oczami. Po to tutaj przyszła, choć... na parkiet też by poszła. Tylko daleko temu było do sta-ra-nia się o jej względy. W pewnym siebie miała w sobie coś z tradycjonalistki. Lubiła czuć się zdobywana.

W ja nigdy — odpowiedziała miękkim tonem — znasz? — spytała, unosząc jedną ze swoich brwi dość wysoko. Każdy znał tę grę. Jedna z tych przyjemniejszych do poznania się i szybkiego upicia, by niepotrzebne myśli opuściły głowę. W chińczyka nigdy by nie zagrała na randce. Było to zbyt... proste? Nudne? Byli w klubie pełnym dudniącej muzyki, rozświetlonych, kolorowych świateł. Oczywiście, że chcieli więcej od życia. Ona chciała. Przyszła z jasnym zamiarem, ale pójście z typowym jaskiniowcem do łóżka nie wchodziło w grę.
Uwierzę, jak wypiję — skwitowała krótko, przesuwając szklankę w swoją stronę. Chwyciła szkło dłonią i wypiła kilka łyków. Faktycznie przepadła. Tylko czy to dla alkoholu, czy dla barmana, który go przygotował? Spojrzała jeszcze raz wielkimi oczami na niego.
Przepadłam — ale bardziej dla niego, niż dla alkoholu. Chociaż może dla obu. Codziennie mógłby jej robić takie drinki. Poczuła w nim adrenalinę, chociaż do tego mu się nie przyznała. Za to miała zamiar zrobić odrobinę mocniejszy krok i się z nim zabawić.
Nigdy nie uprawiałam seksu z osobą homoseksualną — i Cherry wypiła. Elliott był jej najlepszym przyjacielem, a kiedyś myślał, że jest hetero. Tak, wyszło, u p s. Musiała przełamać lody mocną bronią, by zabawa wydała się interesująca, a ona przy tym żałosna.
34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Uniósł jedną brew na jej słowa, to jak on miał na nią czekać bardziej? Przecież czekał, przy barze, w swojej pracy, no bo pracował w tym właśnie klubie. A może miał co chwilę zerkać na zegarek i trzymać w zębach czerwoną różę, bo właśnie czekał na Charity Marshall? Uśmiechnął się delikatnie bo Cherry trochę go bawiła z tym swoim wysoko podniesionym podbródkiem, z tym zadartym nosem, jak u prawdziwej księżniczki. Madox tylko nie mógł się zdecydować czy on lubi takie królewny, czy raczej nieszczególnie.
- W łóżku? - powtórzył po niej - nuda - rzucił zaraz, patrząc w jej oczy. Bo jednak Madox znał trochę ciekawszych miejsc niż łóżko. A zresztą legenda głosi, że on nawet tego łóżka nie miał, bo przecież on praktycznie mieszkał w klubie (i spał na gazecie).
Na te jej kolejne słowa, że Cherry nie lubiła być jedną z wielu zmrużył powieki, było to po niej widać, że Charity Marshall chciała być gwiazdą tego wieczoru, a może nie tylko tego?
- No i nie jesteś, jesteś wyjątkowa - powiedział powoli. Czy Madox właśnie powiedział to co chciała usłyszeć? Oczywiście, bo on często to robił. Prawdę chował pod takimi słowami, które po prostu miały miło połechtać ego jego rozmówcy. A dzisiaj Cherry.
Ale czy te oczy mogą w ogóle kłamać?
Te jego ciemne tęczówki, które znowu przesunęły się po jej sylwetce, by zatrzymać na twarzy, kiedy go tak nazwała złym chłopcem, by spocząć na jej wargach, kiedy przygryzała jedną z nich.
- Lo admito y puedes hacer lo que quieras con ello - przyznaje się i możesz z tym zrobić co chcesz, rzucił i posłał jej kolejny zaczepny uśmiech. No i zrobiła, bo dotknęła zaraz jego policzka, i kącika jego ust, który uniósł się pod jej dotykiem do góry. Przez jakieś trzy dzikie uderzenia serca walczył ze sobą, żeby nie chwycić tej jej ręki i żeby jej do siebie nie przyciągnąć, bo Madox nie lubił takiego kuszenia, takiego przeciągania. A jednak coś go tknęło, żeby może jednak pograł z nią w jej grę, gdy użyła tych słów, za informacje się płaci - jakby słyszał siebie. Nie ma nic za darmo, za informacje się płaci. A może Cherry nie była jednak taką płytką lalką jaką się wydawała? Na pierwszy rzut oka.
Znowu mogła poczuć ten jego ciepły oddech na nagim ramieniu, kiedy wypuścił powietrze z płuc przez nos, na te jej kolejne słowa to mi w tym pomóż, bo Madox chyba jednak wolał zdecydowane kobiety, a nie księżniczki, które trzeba prowadzić za rączkę. Przechylił na bok głowę i przez chwilę zastanawiał się, czy chce mu się marnować energię na to, żeby jej pokazać, ale jednak kiedy jego spojrzenie zatrzymało się na jej kształtnej pupie, którą podkreślała ta opięta sukienka, to stwierdził, że może jeszcze troszeczkę. Odrobinę.
Więc kiedy Cherry zaproponowała grę, to nawet się uśmiechnął, bo może to troszkę popchnie akcję do przodu?
- Znam - rzucił tylko, bo on chyba znał wszystkie pijackie gry, łącznie z alkochińczykiem i beer pongiem.
Zmrużył powieki czekając na werdykt odnośnie tego drinka, a kiedy Cherry tak ładnie powiedziała, że przepadła, to Madox już nie czekał, przesunął się tak, że znalazł się przed nią i trochę przyparł ją do tego baru swoim ciężarem, jedną rękę oparł na ladzie, a drugą przesunął po jej udzie chowając ją pod materiałem jej sukienki. Pochylił głowę nad jej ramieniem, ale zanim zdążył zrobić coś więcej, to Cherry jednak zaczęła grę zaglądając mu przy tym głęboko w oczy. Jakoś tak wyzywająco. A Madox przecież lubił wyzwania. Odchylił do tyłu głowę, chociaż kiedy usłyszał jej wyznanie, to trochę go to zaciekawiło. Sam się nie napił, bo nie uprawiał, na tym to chyba polegało? Ale na nią patrzył z zainteresowaniem.
- Z kim? Nie powiem, że mnie to nie zaciekawiło, ale to wciąż mało... - rzucił i pochylił się tak, żeby zamoczyć usta w tym jej drinku zanim jeszcze go odstawiła. Znowu spojrzał jej w oczy, a później tę dłonią z jej uda sięgnął do jej ręki i założył ją sobie na kark.
- Zmieniamy zasady... - mruknął i puścił do niej oczko, a później sięgnął jeszcze po swoją szklankę, żeby ją opróżnić, a później odstawić na ladę przyciskając Cherry jeszcze bardziej do tego baru, ale tylko przez moment, bo finalnie się odsunął, złapał jej dłoń i pociągnął ją na parkiet.
- Nigdy nie... pływałem nago w oceanie - powiedział, kiedy przyciągnął ją do siebie, kiedy jej biodra uderzyły o te jego - teraz Ty zgadujesz, czy to prawda, czy fałsz Cherry - znowu się nad nią pochylił, tak, żeby poczuła na ramieniu jego ciepły oddech, zaciągnął się zapachem jej perfum, a jego dłonie sunęły już po jej obłędnym, gorącym ciele. Czuł rytm tej latynoskiej muzyki w każdej komórce swojego ciała, więc już po chwili go jej narzucił. Ten sensualny, latynoski rytm.

Cherry Marshall
zgrozo
stania w miejscu
30 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Madox A. Noriega

Pokręciła głową. Łóżko nie było nudne, wszystko zależało od... osób, które się w nim znajdowały. Wiele rzeczy można było w nim zrobić, choć teraz uniosła zaledwie kąciki ust. Może właśnie to powinna mu pokazać? Swoje wielkie łóżko z tym pięknym widokiem na całe Toronto, gdzie miałby u stóp całe miasto. Nie tylko swój klub, każdy budynek. Znowu uniosła kąciki ust, gdy nazwał ją wyjątkową. Tego własnie potrzebowała, chociaż chciała to poczuć. Nie tylko w jego słowach, ale też w jego czynach. Wtedy gdy w końcu pozna smak jego ust. Kolejne sekundy tylko utwierdzały ją w fakcie, że to będzie wieczór pełen adrenaliny. Im dłużej wpatrywała sie w jego oczy, słyszała hiszpański, tym serce bardziej podpowiadało jej, czego dokładnie chce.
A chciała jego.
Może dlatego zaproponowała grę? Chciała móc dowiedzieć się czegoś więcej niż te tatuaże, które były skrywane przez jego koszulę, a pozna je na pewno. Oboje byli tego zbyt pewnie, by odpuścić. Charakterami się nie zgrywali już to zdążyła poczuć, ale pożądanie robiło swoje. Jej oczy błyszczały na jego widok, bo widziała już, co zrobią do miejsca, do którego trafią.
Oddech się jej zatrzymał, gdy się do niej przysunął. Przez moment przechodziły przez jej ciało delikatne dreszcze, aż nie uniosła głowy, by spojrzeć w jego oczy. Zdążyła opanować własną reakcję, choć ciało już go chciało, to chciała jeszcze, pociągnąć tę grę dalej. Czuła na sobie jego dotyk i choć chciała stanąć na palcach, by zasmakować jego warg, to powstrzymała się. Napięcie budowało się powoli, aby później było w stanie eksplodować. Tego właśnie teraz potrzebowała.
Z facetem, moim przyjacielem — odpowiedziała, wiedząc, że rujnuje cały nastrój, który wcześniej budowali. Byli młodzi, a on jeszcze wmawiał sobie, że był hetero. Za to ona była zdecydowanie zbyt pijana, by oponować, kiedy wpadli na ten głupi pomysł. Potem dopiero Cherry odkryła, że seks nie miał w sobie niezręczności, a coś znacznie więcej. To czego teraz chciała zasmakować, kiedy wpatrywała się w Madoxa — ale z kobietą też. Wiedzą, jak doprowadzić do szału — dodała po chwili, przechylając głowę. Widziała coś w jego oczach. Pewną dzikość, której nie chciała gasić jak ostatniego peta w paczce papierosów.
Na jakie? — spytała, a tym razem ciało jej nie drżało. Wyszła mu naprzeciw, próbując nie dotknąć baru. Czekała na jakiekolwiek słowa z jego strony, a zamiast tego dała pociągnąć się w stronę parkietu. Delikatnie zmrużyła oczy, gdy pierwsze światło pojawiło się na jej oczach.
Szybko skupiła się na tańcu, na rytmie. Wcale nie odbiegając od innych tańczących. Chwyciła go mocniej, a w jej wzroku dało się zobaczyć iskrę. Zaśmiała się cicho pod nosem, słysząc to zdanie. Mimowolnie wyobraziła sobie nagiego Madoxa i najchętniej zaczęłaby go rozbierać już w tym momencie.
Nie działaj na moją wyobraźnią słowem, wystarczy twój dotyk — odparła, wczuwając się w sensualną muzykę. Jej biodra wędrowały wraz z rytmem muzyki. Powoli zapominała, że nie byli jedynymi osobami na parkiecie — fałsz. Kto tego nie robił? — tego była pewna. Muzyka, rytm, a także taniec ciał, który narzucał jej Madox. Zaczynała czuć go całą sobą, wyginając się jak kotka, gdy prowadził ją na parkiecie.
Nigdy przenigdy — zaczęła Charity, gdy muzyka na sekundę się zatrzymała. Kiedy poleciała nowa piosenka, stanęła na palcach, trącając jego skórę nosem — nie pozwoliłam przejąć facetowi nade mną pełnej kontroli — prawda, czy fałsz? Marshall mogła wyglądać na księżniczkę, to były kwestie, w których nie dała by się powierzyć mężczyźnie. Ta była jedną z nich. W tańcu oddawała mu się całkowicie, ale... na nim ich znajomość dopiero będzie rozkwitała.
34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Wyobraźnia Madoxa działała na najwyższych obrotach, do momentu, w którym Cherry powiedziała, że spała z jakimś tam facetem, jej przyjacielem. Nie chciał sobie jej wyobrażać z innym facetem, więc momentalnie zaczął myśleć o tym, co działo się po drugiej stronie baru, a coś ewidentnie się działo, bo Maddie stała wściekła za ladą i rzucała jakąś szmatą w barmankę, która zasłoniła się rękami. Może Madox powinien to sprawdzić?
Spojrzał w twarz Cherry, i przemknęła mu przez głowę taka myśl, że teraz ją ładnie przeprosi, pośle jej ten firmowy uśmiech i pójdzie to sprawdzić, a potem może jeszcze tutaj wrócić...
Tylko, że ona wtedy powiedziała, że z kobietą też spała i to już trochę inaczej zadziałało na wyobraźnię, a jeszcze to wiedzą jak doprowadzić do szału, z jej pełnych, karminowych ust, sprawiło, że on trochę też chciał doprowadzić ją do szału. A jednak gdy Cherry zapytała o te zasady to wywrócił oczami. Ona lubiła wszystko od razu wiedzieć, a Madox nie lubił tak od razu grać w otwarte karty.
Przecież na pewno jej je nakreśli, ale chciał to już zrobić na parkiecie, kiedy jego palce sunęły po jej ciepłej skórze, a spojrzenie utkwione było w jej twarzy, widział jak się zmieniła, kiedy rzucił jej tę zagadkę. Oczywiście, że zrobił to specjalnie, niech jej wyobraźnia też popracuje, tak jak ona będzie pracowała później...
Na jej kolejne słowa, jak na zawołanie przesunął dłonią po jej brzuchu, między piersiami, po dekolcie, który dla niego założyła, na szyję, na której zacisnął palce.
- Ale czasami trzeba grę trochę podkręcić słowem - powiedział znowu pochylając jej się do ucha, ale zanim jego usta musnęły jego płatek, chociaż były tak blisko, to odchylił ją do tyłu, żeby jej ciało wygięło się w łuk, drugą ręką przytrzymując ją w talii.
A kiedy w końcu ją postawił i kiedy patrząc mu w oczy stwierdziła, że to fałsz, bo kto tego nie robił, to parsknął śmiechem.
- Zgadza się - rzucił, chociaż prawda jest taka, że nie przypominał sobie takiej sytuacji, chociaż może kiedyś się wybrali z Medellin nad ocean? Nie zastanawiał się nad tym za bardzo, bo jeśli o Madoxa chodziło, to on po prostu mówił to, co Cherry chciała usłyszeć i chciała usłyszeć, że to robił i chciała go sobie znowu wyobrazić nago.
Na tę jej zagadkę zajrzał jej znowu głęboko w oczy.
- Fałsz - odpowiedział od razu. Bo chociaż Cherry może chciała sprawiać pozory wielkiej Pani prezes z ręką na pulsie, to Madox widział ją w łóżku jako bardzo uległą. Nawet na potwierdzenie swoich słów, jego kolano wdarło się między jej uda, kiedy on znowu ją od siebie odchylił, a później przycisnął ją do siebie mocno, tak, że mogła poczuć... tą dużą... metalową sprzączkę jego paska.
- Nigdy przenigdy nie robiłem tego... w loży na piętrze - powiedział powoli, znowu, żeby zadziałać na jej wyobraźnię, musiała spojrzeć na te loże na piętrze, takie zaciszne, gdzie gangsterzy robili swoje interesy. I tam sypały się też te góry koksu, aż Madox pociągnął nosem, kiedy sobie to wyobraził. A potem sobie wyobraził Cherry w tej loży, tylko zanim ona się zdążyła zdecydować, to podeszła do nich Maddie.
- Madox kurwa... - zaczęła i Noriega naprawdę przez chwilę chciał ją ignorować, ale pierwsza obejrzała się Charity - musisz to zobaczyć, bo mnie pojebie - kontynuowała blondynka.
- No to niech cię pojebie - prosta, szybka odpowiedź. Tylko, że Maddie nie dała się tak łatwo spławić.
- Możesz wziąć swoją bebé, ale musisz to zobaczyć - i wtedy Madox znowu parsknął śmiechem, bo Maddie powiedziała to bebé tak śmiesznie, tak jak zawsze mówił to on. Ale Cherry jeszcze wcale nie nazwał swoją bebé.
- No dobra... - mruknął i przejechał palcami po przedramieniu Cherry, żeby w końcu chwycić ją mocno i pewnie za dłoń, pociągnął ją za sobą na to zaplecze.
A kiedy już tam weszli, to ich oczom ukazało się jakieś pobojowisko, na ziemi siedział jakiś chłopak, na podłodze było trochę krwi, a on przykładał sobie do krocza worek z lodem owinięty w fartuch, nad nim stała jakaś młoda barmanka, której Madox imienia nie pamiętał.
- Co tutaj się kurwa stało?! - warknął Madox, no bo wyglądało to kiepsko.
- Mandy go ugryzła - odpowiedziała spokojnie Maddie - wiedziałam, że będziesz chciał to zobaczyć.
- Ale co ja mam kurwa zrobić? - zapytał wbijając spojrzenie w blondynkę, a ona wzruszyła ramionami - wezwijcie pogotowie - powiedział Madox, ale Maddie podeszła do chłopaka i złapała go za policzki, żeby podnieść do góry jego twarz.
- Zobacz jaki jest naćpany, zły pomysł - rzuciła Maddie. I Madox musiał jej przyznać rację, ale się wkurzył, aż złapał szmatę, którą trzymała Maddie i rzucił nią w tę barmankę. Cherry chciała adrenaliny? To właśnie jej ją serwowali, na zapleczu klubu. Była krew, był seks i prochy. Czego chcieć więcej?
- Ja pierdolę, to wrzućcie go do taryfy niech go zawiezie do szpitala - stwierdził, ale Maddie zmarszczyła brwi.
- A jak się wykrwawi?
- A jak to wygląda? - i Maddie już chciała podejść do chłopaka, żeby im pokazać, ale Madox cofnął się do tyłu, aż wpadł na Cherry - nie chcę tego oglądać - no nie, on na dzisiejszy wieczór miał jeszcze zupełnie inne zamiary, a tak to może by mu się już wszystkiego odechciało, kto wie.

Cherry Marshall
zgrozo
stania w miejscu
30 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Madox A. Noriega

Wstrzymała oddech, czując na sobie jego dłoń. Nie spojrzała na nią, cały czas wpatrzona była w niego i chciała coraz więcej. Chciała coś powiedzieć. Już otwierała usta. Może zdążyłaby mu coś odpowiedzieć, gdyby jej nie odchylił. Jej ciało mimowolnie wygięło się w łuk, a ona wyobrażała sobie znacznie więcej. Ich we dwoje razem będących w sensualnym uniesieniu. Przerwane jęki, głęboki oddechy i to charakterystyczne drżenie ciał. W tej chwili wiedziała już, że chciała wylądować na jego penisie, patrząc na niego z góry.
Zdążyła przymknąć przez moment oczy, ściskając mocniej jego ramię. Jakby próbowała pozostać w tym miejscu, na tym parkiecie. Jednak była w totalnie innym miejscu. Na wyspie, którą okalały wody oceanu. Ona na gorącej plaży i Madox zanurzający się właśnie w toni wodnej. Może byłaby w stanie odpłynąć, ale wtedy odpowiedział na jej słowa.
Przegrałeś Madox — odpowiedziała, przesuwając się jeszcze bliżej niego, by musnąć płatek jego ucha wargami. Nigdy, przenigdy nie oddałaby nikomu nad sobą kontroli. Kiedy widziała Noriega, zastanawiała się, czy jest dobry w łóżku, ale... poza gorącym uniesieniem nie byłby w stanie dostarczyć jej rozrywki. Mogła się mylić, chociaż nie znalazł się jeszcze taki, który byłby w stanie to zrobić. Rozpalić w niej taki płomień, do którego mogłaby wpaść i przepaść bez reszty. O ile chciałaby móc uległa, to nigdy na to sobie nie pozwoliła z jednej dość prostej przyczyny, nie potrafiła ufać. Własny rodzony brat chciał skraść jej fotel prezesa, a nie pozwoliłaby przejąć kontroli nad sobą pierwszemu, lepszemu przystojniakowi, nawet jeśli niesamowicie działał na niej zmysły.
Jej wzrok od razu powędrował w stronę loży. Ekscytujące miejsce. Mogliby tam... zaczerpnąć odrobiny powiewu  świeżości i odkryć to, co ich najbardziej interesowało. Chcieli swoich ciał, byli na to zdecydowani, a ona wręcz nie chciała już tego ukrywać. Praktycznie otworzyła usta, podjęła decyzję, kiedy im przerwano. Obrzuciła obcą dla siebie kobietę ciut groźnym wzrokiem. Nie lubiła, gdy ktoś zabierał jej zabawki.
W ciszy nie przerywała pierwszej wymiany zdań. Nie chciała tego robić. Sama też nie chciałaby tego. Widocznie coś musiało się zadziać. Zmierzyła jedynie blondynkę chłodnym wzrokiem, a Madoxowi jeszcze mocniej wbiła swoje długie, czerwone paznokcie. Chciała tu zostać, albo pójść tylko z nim w inne miejsce. Tylko wtedy pociągnął ją za rękę, a ona jęknęła z niezadowolenia. Nawet randka musiała zostać przerwana.
W normalnych warunkach wróciłaby do domu, ale widok, który zobaczyła zmroził jej krew w żyłach. Cofnęła się o krok, a ciało zaczęło jej drżeć. Nie na taką adrenalinę liczyła. Zamrugała jeszcze kilka razy oczami, próbując odnaleźć się w tej sytuacji. Cały wcześniejszy zapał niemalże wyparował. Zmarszczyła brwi, słysząc, że ktoś go ugryzł. Zagryzła wewnętrzną część policzka, by móc zachować jakąkolwiek świadomość.
Dlaczego niby to kiepski pomysł? On się wykrwawi — powiedziała finalnie Charity. Dla niej sprawy związane z narkotykami były obce. Bywały momenty, w których je kosztowała, ale były to zawsze jedno wyskokowe zabawy. Mógł być naćpany, ale... i wtedy zdała sobie sprawę, że policja mogłaby przetrząsnąć cały klub. Nie wiedziała o nim dużo, za to coraz bardziej spodziewała się w Emptiness, prawdziwego imperium rozpusty i nielegalnych interesów.
Nie bądź taki miękki — rzuciła Marshall, bo choć z niej samej była miękka pała — sprawdź go, a ty najwyżej wyjdź. Nie możesz mieć trupa w klubie, zamkną Ci go — wzięła głęboki oddech. Jej znajomość pierwszej pomocy zatrzymała się na tej, która była uczona w szkole, później na szkoleniach BHP w firmie, ale nigdy... kurwa... nie myślałaby, że będzie ratowała czyjegoś fiuta. To było gorsze niż publiczne kible.
34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Nie chciało mu się wierzyć, że przegrał i nawet chciał jej rzucić jeszcze jakieś zobaczymy, wyszeptać je do jej ucha jak obietnicę, albo groźbę, sama musiałaby to zinterpretować, przetworzyć w swojej ślicznej główce, a jednak nie było mu to wcale dane. Nie dane też było im odwiedzić tej zacisznej loży, wyjebać z niej ludzi, żeby mogli być sami, bo Madox na pewno by to zrobił.
Zamiast tego stali na zapleczu, a on rzucał szmatą w barmankę, już chciał rzucić w nią dodatkowo kuflem, albo czymkolwiek co było pod ręką, ale były tylko butelki z alkoholem, a tego to akurat było mu szkoda.
Szkoda mu też było tego, że ten klimat, który tak pięknie sobie z Charity budowali, który tak mało brakowało, żeby wreszcie eksplodował w pełnym uniesieniu, nagle zupełnie się zmienił. I dopiero kiedy Cherry się odezwała, to Madox spojrzał na nią z jakimś takim politowaniem. Taka ładna, a taka nieżyciowa - pomyślał sobie od razu. No ale nadrabiała śliczną buzią, tymi pełnymi ustami, idealnie zaokrąglonymi pośladkami i głęboki dekoltem, który teraz ukazywał koronkę jej biustonosza. Tak się na nią zapatrzył intensywnie, że na moment zapomniał o tym, co się działo obok. Kolejne słowa Charity sprawiły jednak, że wrócił myślami do tego cholernego klubu. Uniósł jedną brew. Nie bądź taki miękki.
Przecież Madox nigdy nie był miękki. No i Cherry mimo tego, że Madox miał ją tylko za ślicznotkę, to jednak trafiła w punkt, nie mógł mieć trupa w klubie, bo nie mógł pozwolić, żeby mu go zamknęli. Przez chwilę patrzył na tego chłopaka z myślą, że może lepiej się go od razu pozbyć, ale jego spojrzenie spoczęło na jego butach, za drogie. Takie kurwa buty nie należały do kogoś, kogo tak łatwo można wymazać. Zapomnieć.
- Kto to jest? - zapytał tej barmanki, ale ona wzruszyła ramionami, za to Maddie już trzymała w dłoniach portfel szczeniaka.
- Jest prawo jazdy, jakaś legitymacja studencka, gumki i trochę kasy - no tak, jakiś zwykły dzieciak, któremu się po prostu nie poszczęściło. Na pewno ma rodzinę, przyjaciół, uczelnia, szukaliby go. Znowu spojrzenie Madoxa zatrzymało się na tej barmance.
- Czemu ty go kurwa ugryzłaś? - zapytał.
- Bo Maddie mnie wystraszyła - odpowiedziała od razu, a Maddie pisnęła, że to nie ona, ale Madox widział po jej minie, że jednak ona. Zacisnął zęby, aż szczęka poruszyła mu się niespokojnie.
- No to to jest kurwa nie moja sprawa, same to ogarnijcie - warknął, ale wtedy ta barmanka się poryczała i schowała twarz w rękach, a Maddie stęknęła Madox. No i co on kurwa miał zrobić? Chociaż ten płacz i szloch oczywiście już go zirytowały, aż zacisnął dłoń w pięść.
- Ja pierdole... - odchylił głowę do tyłu, a potem podszedł do tego chłopaka i zerknął na Maddie - pokaż to - i kiedy to powiedział to Maddie zabrała chłopakowi tę szmatę, a Madox przez chwilę przyglądał się jego penisowi z dziwną miną. W końcu się wyprostował.
- Kurwa... Nie jestem lekarzem, ale jak dla mnie to on jest wyćpany jak sto pięćdziesiąt - nawet sięgnął ręką do blond włosów chłopaka, żeby za nie szarpnąć, ale ten nic sobie z tego nie zrobił - po prostu go drasnęłaś, teraz nawet nie ma już dużo krwi - wzruszył ramionami, chociaż prawda jest taka, że Madox się na tym zupełnie nie znał. Chociaż mieli tu różne przypadki, to taki pierwszy raz. Włożył ręce do kieszeni i westchnął ciężko.
- Dobra to robimy tak, Maddie przynieś czystą szmatę i lód, Mandy oddaj fartuch. Jedziecie z nim na pogotowie, obie i kurwa modlicie się, żeby nie wspomniał o Emptiness, bo was obu tutaj dzisiaj nie było, nie wiem kurwa, zabawiałyście się z nim za śmietnikiem i doszło do wypadku. Przykładacie mu lód zwęża naczynia krwionośne i nie wykrwawi się, a jak zacznie wam odlatywać, to dzwonicie po pogotowie, ale tutaj was nie było, jasne? - innych pomysłów nie miał. Chociaż Maddie chciała jeszcze coś powiedzieć, otworzyła usta, ale Madox posłał jej groźne spojrzenie i nawet zrobił krok w jej stronę, więc szybko zatkała te usta i poleciała po lód. Mandy za to oddała fartuszek, a potem wytarła nos w rękaw. Kiedy Maddie wróciła to szło za nią dwóch goryli Madoxa.
- Chociaż nam pomogą go wywlec - stwierdziła, a Madox aż się uśmiechnął.
- Zuch dziewczyna, to jeszcze dopilnuj, żeby dzieciak się nie wygadał, gdzie to się stało - Maddie wywróciła oczami, ale akurat w takich rzeczach to ona była dobra, we wciskaniu kitu i opowiadaniu bajek. Madox jej ufał. Tych dwóch goryli popatrzyło po sobie i coś zaczęli gadać, że Maddie to jest jednak wariatka, a ona zaczęła im się tłumaczyć, że to Mandy. Wzięli chłopaka za fraki i ruszyli do tylnego wyjścia z zaplecza, a Mandy szła za nimi jak na skazanie. Maddie z przodu.
Madox za to wreszcie odwrócił się do Cherry.
- Czy u ciebie też jest tak trudno o dobrych pracowników Charity? - zapytał, a potem podszedł do jakiegoś regału, żeby wziąć z niego pogniecioną paczkę fajek, jakiś cienkich i typowo babskich. Pewnie Maddie, albo Mandy. Wyciągnął jednego i włożył go sobie między wargi, a paczkę wyciągnął w kierunku Cherry. Nie wiedział czy paliła, czy nie, nie widział jej z papierosem. Sam Madox palił rzadko, ale bywały sytuacje, kiedy tego papierosa potrzebował, jak teraz. Znalazł też zapalniczkę i odpalił najpierw jej, a potem sobie, żeby w końcu zaciągnąć się dymem, wypuścić go nosem. Przysunął sobie jakieś krzesło i usiadł na nim. Ale drugiego dla Cherry nie było, więc Madox poklepał swoje kolano i posłał jej wyzywający uśmiech. Jeśli chciała sobie klapnąć, no to innej opcji nie miała. Chyba.

Cherry Marshall
zgrozo
stania w miejscu
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ W czasie”