27 y/o, 164 cm
primabalerina | The National Ballet of Canada
Awatar użytkownika
part me from my heart, my fate is sealed. offering my soul for something real
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

o u t f i t
the pattern of the lonely people
Lubiła Rayę, choć nie miała pojęcia kiedy zdegradowała się do korzystania z aplikacji randkowych. Niezależnie od miasta, w którym aktualnie przebywała, przeklikiwanie kolejnych profili stało się dla niej wypełniaczem czasu przełamującym nudę.
Jej obecny styl życia wymagał wielu kompromisów. Na przykład, nie mogła pozwolić sobie na stawanie w blasku fleszy czy wydawanie pieniędzy, z których posiadania nie mogłaby się wytłumaczyć. Każdy jej dzień przekształcał się w rutynę porannej pobudki, rollowania, rozciągania, zajęć, prób, powrotu do domu, położenia się spać. Jej ciasne, niewłasne ale przynajmniej istniejące mieszkanie szybko przekształciło się w szare ściany i te same, trzy dziury na suficie w które wpatrywała się każdej nocy usiłując zasnąć.
Za to Raya obiecywała rozrywkę.
Nie była aż tak głupia. Po każdej randce usuwała profil, tworzyła nowy - dbając o to, by zapewnić zupełnie nowy zestaw zdjęć, odrobinę zmienić wiek, opis, zainteresowania i oczywiście imię. Było w tym coś uzależniającego - przymierzanie nowych osobowości jak ubrań, na które niejednokrotnie naciągała wyhaczonych przez siebie mężczyzn. Potrafiła rozpoznać gust tak, jak sokolim wzrokiem dostrzegała drogie zegarki na nadgarstku.
I tak tego wieczora Marie - fanatyczka łyżwiarstwa, najmłodsza z czwórki rodzeństwa pracowniczka nudnej korpo przygotowywała się do wyjścia. Nie wiedziała zbyt wiele o osobie, która wpadła jej w oko, ale wystarczyło zdjęcie z jachtu, nonszalancko ustawione jako trzecie, by uznała, że warto jest spróbować na jeden wieczór.
I tak równo o dwudziestej zero zero spoglądała w lustro zadowolona z efektu końcowego. Czasem miała wrażenie, że to przygotowania lubiła bardziej niż randki. W doborze ubioru czy biżuterii tkwiła odrobina wchodzenia w rolę. W dodatku miała tego wieczoru ochotę na kraba, a Elena Santorini niekoniecznie mogła sobie na niego pozwolić.
Dwudziesta piętnaście jedynym dreszczykiem emocji pozostałym w jej ciele była irytacja. Nie znosiła spóźniania. Zawsze była punktualnie, był to minimum okazania drugiej osobie szacunku. Toteż gdy wreszcie usłyszała warkot silnika pod swoim blokiem, zasiadła na fotelu i odczekała całe trzy minuty nim ruszyła do wyjścia.
- Wybacz za spóźnienie - rzuciła na samym wyjściu z klatki schodowej, roztargniona, jak gdyby nie tkwiła gotowa do wyjścia równo na czas.

Bowie Vance
meow
nuda
23 y/o, 183 cm
You make me money I'll make you laugh
Awatar użytkownika
Too cool to hustle, too wild to give a damn.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona, jej
postać
autor

I’m not one to lie — usually
but boredom makes me bend the rules.
outfit

   Wpatrywał się w telefon spod półprzymkniętych powiek, śledząc jasnymi oczami ekran, po którym leniwie przesuwał palcem. Wyglądał na znudzonego, jakby wyczerpany czynnością miał lada chwila zasnąć albo po prostu umrzeć z nudów. To byłoby naprawdę niefortunne, tym bardziej, że posiadał odpowiednie zasoby i bogatą wyobraźnię, dzięki której mógł rozerwać się lepiej, niż większość szczurów biegających po ulicach Toronto.
   Podniósł się z pozycji półleżącej i zmarszczył brwi, kiedy trafił na profil Marie 一 niezła figura i chociaż ani jej zainteresowania, ani zawód nie wydały mu się ciekawe, to zgrabne ciało i ładna buźka zdecydowanie wystarczyły.
   Bowie niby nie ściemniał, ale w profilu wpisał ksywkę, zamiast nazwiska, za to luksusowego jachtu i drogiego zegarka na przegubie już się nie wstydził. Niby nie potrzebował nikogo do szczęścia, a jednak ściany apartamentu czasami zbliżały się za bardzo, przytłaczając go pustką między nimi. Niby wybrał Marie przypadkowo, ale jednak coś w niej było.
   Dlatego ogarnął się przed randką, przy okazji tracąc poczucie czasu, bo był jebanym rozwydrzonym bogolem z plątaniną pięciolinii, nut i strun zamiast mózgu i jak włączył swoją ulubioną playlistę, to musiał przesłuchać wszystko przed wyjściem. Mógł pojechać Maserati, ale uznał, że bardziej ma ochotę na motor i jeżeli ktokolwiek mógłby pomyśleć, że nie wziął pod uwagę wygody swojej dzisiejszej randki, to niech wie, że wziął ze sobą drugi kask.
   Podjechał pod odpowiedni adres, po drodze przekraczając wskazaną szybkość jazdy i łamiąc kilka dodatkowych przepisów drogowych, bo chyba czasami uważał, że go nie obejmują. Oparł czarny, lekko błyszczący but na chodniku i zdjął kask, gdy dziewczyna wyszła. Przesunął wzrokiem po jej ciele, oceniając strój i lekko uniesiony kącik ust mógł świadczyć o tym, że może naprawdę wybaczy jej to spóźnienie.
   一 Spoko, wskakuj 一 rzucił, wyciągając do niej kask. Niesamowity dżentelmen, tym bardziej że trzymał wyciągniętą w jej stronę rękę, dopóki nie podeszła i nie obsłużyła się. Poczekał chwilę, jedynie kątem oka zerkając w bok, by upewnić się, że w ostatniej chwili się nie rozmyśli. Zanim ruszył, sięgnął do jej dłoni i zdecydowanym gestem pociągnął je na swój brzuch, sugerując by mocno się trzymała. W drodze do knajpy, słynącej z dobrego piwa i smażonej ryby, wcale nie starał się jechać wolniej i ostrożniej.
   Kiedy zaparkowali przed lokalem, mogli poczuć silną woń smażeniny wymieszaną z dymem tytoniowym i usłyszeć gwar głosnych rozmów i śmiechów, bo miejsce było wypełnione grupkami ludzi w średnim wieku, głównie motocyklistami. Bowie zdjął kask, przeczesał ciemne loki palcami i z zainteresowaniem zerknął na dziewczynę w eleganckiej, dopasowanej sukience.
   一 Zmarzłaś? Marie, tak? Zaraz się rozgrzejesz 一 mruknął z lekkim uśmiechem i puścił jej oczko, schodząc z motoru i odkładając kask na siedzenie. Powiódł wzrokiem po tarasie, na którym było jeszcze kilka wolnych stolików. Zbliżył się powolnym krokiem do kobiety i bez skrępowania wsunął dłoń na jej plecy, aby przyciągnąć ją do swojego boku. 一 Wolisz w środku czy na zewnątrz, ślicznotko?

Elena Santorini
Myre
w rozgrywkach nie lubię ai, braku interpunkcji i inicjatywy
27 y/o, 164 cm
primabalerina | The National Ballet of Canada
Awatar użytkownika
part me from my heart, my fate is sealed. offering my soul for something real
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Warkot silnika mógł mieć bardzo różnorodne brzmienie.
Być może gdyby skupiła się na jego brzmieniu nieco bardziej wtedy, gdy dobiegł jej zza zamkniętego okna o starych ramach, dostrzegłaby pewną nieprawidłowość - ale stała się zbyt poirytowana spóźnieniem wybranego przez siebie mężczyzny by jej umysł skierował się na inne tory. Na aplikacjach nie szukała głębokich więzi ani potencjałów na przyszłość, a chwilowej rozrywki zwykle na jeden wieczór. Jej pragmatyzm z biegiem tygodni przesączył się nawet do tego jednego miejsca, w którym powinna królować pasja i namiętność - automatyzując proces tak, jak tylko było możliwe. Wybrany przez nią nieszczęśnik szczęśliwiec w ułożonym w jej głowie planie powinien tkwić już pod drzwiami do klatki jej bloku, a nie dopiero parkować na dole.
Stając naprzeciw lśniącej maszyny zagłady i tkwiącego w siedzeniu chłopaka na ułamek sekundy zatrzymała się, prześlizgując spojrzeniem po obrazie przed sobą. Nie wiedziała nawet od czego zacząć i choć jej twarz przykryła maska pewności siebie, w głębi ducha zwyczajnie ją zatkało.
- Czekamy na twojego starszego brata? - spytała, pół żartem, całkiem pół serio, podchodząc powoli do motocyklu. Ani jej sukienka, ani szpilki nie nadawały się do takiej jazdy. Temperatura w tym przeklętym, Kanadyjskim mieście wreszcie była znośna - ale nie była przygotowana na pęd wiatru na ulicy, nie zabrała ze sobą żadnej skórzanej kurtki, która mogła ją przed tym ochronić. W dodatku mężczyzna - nie, chłopak stojący przed nią wyglądał tak o kilka lat młodziej niż wiek, który podał na aplikacji, a tak w ogóle to...
Dostrzegła jego wzrok - wtedy, gdy pęd myśli przemykał jej przez głowę. Jakby spodziewał się, że odmówi, rozmyśli się i cofnie do tyłu. W tej chwili, Marie Elena czuła się absolutnie oszukana - i to przez byle bogatego gówniarza, który dorwał się do aplikacji randkowej i uznał ją za fajną dupę. Gdy wyznaczył przed nią granicę, stawiając się na miejsce z tym swoim durnym motorem, ona zdecydowała się ją przekroczyć - z uśmiechem i wdziękiem siadając za nim chyba tylko po to, by wyznaczyć własną.
Nie musiał namawiać jej by otoczyła go ramieniem. Gdy tylko piekielna machina ruszyła do przodu, zapragnęła pisnąć - ale wiatr odebrał jej dech, a adrenalina buchnęła w jej żyłach, mocniej zaciskając uścisk. Gdyby była bogatsza o życiowe doświadczenia, może mogłaby porównać to uczucie do skakania z klifów w Grecji czy jazdy skuterem wodnym na Karaibach - ale nie miała tych doświadczeń. Nie widziała świata gdy mogła jeszcze korzystać z jego uroków. Teraz, mknąc ulicami z zawrotną prędkością i łzami w oczach przez myśl przeszło jej, że chciałaby ten świat zobaczyć.
I ogólnie przeżyć.
Gdy ten pieprzony dupek wreszcie postanowił się zatrzymać, siłą zmusiła swoje zastygłe od napięcia kończyny do rozluźnienia się. Wstała z siedzenia, poprawiając jedwabny materiał czarnej sukienki - zbyt, kurwa, drogiej by zakładać ją do miejsca takiego jak to.
- Uwielbiam nocne powietrze - odrzuciła lekko, przeczesując skostniałymi z zimna palcami włosy i doprowadzając je do porządku. Miejsce, które jej wskazał, wyglądało absurdalnie - ale pomimo jego motocyklu, pomimo kasku i tych durnych loków wystających spod niego, coś jej nie pasowało. Lena wychowała się w bogactwie, potrafiła wyczuć pieniądz nosem jak pies na lotnisku wyczuwał gram zielska i pomimo tej katastrofalnej smażalni, postawiłaby prawą nerkę na to, że Bowie był przy kasie.
A to oznacza, że grał w jakąś gierkę, a ona była zbyt kompetytywna by nie sprostać wyzwaniu. Było już zbyt późno na to, by znalazła sobie kogoś innego na ten wieczór nie wyglądając przy tym na zdesperowaną.
- Na zewnątrz- dodała, licząc, że wiatr rozgoni mieszankę zapachu smażonego mięsa, potu motocyklistów i tanich papierosów. - Wziąłeś ze sobą dowód? - dodała mimochodem, gdy, z dłonią, którą czuła bardzo dobrze na odkrytych plecach, prowadził ją do stolika.

Bowie Vance
meow
nuda
23 y/o, 183 cm
You make me money I'll make you laugh
Awatar użytkownika
Too cool to hustle, too wild to give a damn.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona, jej
postać
autor

   Właściwie nie tylko swojego imienia nie podał w profilu, ale pominął również prawdziwy wiek. Podobno ten jest tylko liczbą, ale nie każdy ma takie podejście, a Bowie nie chciał się specjalnie ograniczać i jak widać wyszło mu to na dobre. Ani trochę się nie przejmował reakcją dziewczyny, bo przede wszystkim chciał się zabawić i z ciekawości zobaczyć co będzie dalej. Również dlatego wybrał obskurny bar dla motocyklistów, chociaż na zdjęciach prezentował jacht 一 jego jacht, warto podkreślić.
   Zaśmiał się krótko na jej uwagę, po czym pokręcił głową, układając dłonie na rączkach kierownicy i z satysfakcją przyjmując fakt, że Marie się nie wycofała i ani nie marudziła, ani nie zadawała zbędnych pytań. Po prostu zrobiła to, czego od niej oczekiwał, a to niezwykle go zaciekawiło.
   一 Jestem jedynakiem 一 rzucił, aby nie było wątpliwości i ruszył gwałtownie, uśmiechem kwitując mocniejszy uścisk szczupłych ramion wokół swojego pasa. Lubił ryzykowną jazdę motorem, jak widać igrał nie tylko z ludźmi, ale i losem. Mimo młodego wieku przeżył zdecydowanie więcej, niż większość młodych osób. Czasami był tym wręcz zmęczony, chociaż zawsze znajdował energię, żeby łapać się nowych rzeczy, byle się nie nudzić, bo nienawidził siedzieć w miejscu, przyzwyczajony do ciągłego zmieniania miejsca, zainteresowań i ludzi. Nie był stały w zasadzie w niczym i nie oszukujmy się 一 nawet się nie starał.
   一 Świetnie. Podobno jest zdrowe 一 odparł, słysząc jej słowa. Uniósł kącik ust w powściągliwym uśmiechu, analizując jej zachowanie z ciekawością godną naukowca, dziennikarza, badacza zjawisk paranormalnych. Był coraz bardziej zainteresowany powodem, dla którego dziewczyna dzielnie znosiła te wszystkie niedogodności. Przecież doskonale wiedział, że nie ubrała się tak, aby skończyć w smażalni ryb. Postanowił więc ciągnąć farsę i dalej badać jej granice.
   Przesunął kciukiem po jej talii, prowadząc do jednego ze stolików na tarasie, tak jak sobie zażyczyła. Nie był dzikusem przez cały czas, w końcu bywał nie tylko na punkowych koncertach w podziemiach, nie tylko na ogromnych festiwalach muzycznych pod gołym niebem, ale i na eleganckich bankietach dla śmietanki towarzyskiej, z którą jednak głównie łączyła go kasa. Potrafił się jednak zachować, więc odsunął krzesło dla Marie, zaraz jednak zwalając się na swoje ciężko i wzdychając powoli, jeden z łokci zakładając za drewniane oparcie, drugi układając na blacie stołu.
   一 Z taką ślicznotką u boku nawet nie pomyślą, żeby zapytać mnie o dowód 一 odparł nonszalancko, kierując na nią spojrzenie spod lekko przymkniętych powiek, rozciągając wargi w taki sposób, jakby był rozmarzony. 一 To czego się napijesz? A może jesteś głodna? Pewnie usmażą ci tu wszystko 一 rzucił, powolnym ruchem sięgając do wewnętrznej kieszeni skórzanej kurtki, w której spoczywała paczka papierosów. Wysunął ją, razem z białą zapalniczką w czarne kotki i rzucił na stół, obok popielniczki.
   一 Palisz? 一 zapytał, ruchem głowy wskazując na czerwone Marlboro, sugerując, że może się poczęstować. Nie krył się z tym, że chętnie na nią patrzy, nie unikał też kontaktu wzrokowego, co wyraźnie wskazywało na to, że jest dosyć otwarty i czuje się w tej sytuacji komfortowo. Z wnętrza lokalu dobiegły pierwsze dźwięki gitary, nie idealne, bo gitarzysta zdawał się dopiero dostrajać instrument.
   一 Lubisz muzykę na żywo? Dzisiaj grają Dead Signal i Outrage, hard rock i grunge 一 wyjaśnił, przekręcając się nagle i podpierając głowę na rękach, czekał na decyzję w sprawie drinka i ewentualnie posiłku, chociaż wątpił, że taka dziewczyna chciałaby tu jeść.

Elena Santorini
Myre
w rozgrywkach nie lubię ai, braku interpunkcji i inicjatywy
27 y/o, 164 cm
primabalerina | The National Ballet of Canada
Awatar użytkownika
part me from my heart, my fate is sealed. offering my soul for something real
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Pod tym gęstym kożuchem fałszu otaczającego ich spotkanie, dostrzegała pewną nić porozumienia między nimi. Zachowanie mężczyzny wskazywało na to, że jest mało inteligentnym bucem niepotrafiącym dostrzec żadnych, towarzyskich niuansów. Pomimo tego, jak elegancko się ubrała, zabrał ją na ten cholerny motocykl - a przecież nie wszystkie kobiety wsiadłyby na maszynę zagłady, w dodatku prowadzoną w ten sposób. Widząc jej drogie buty (na które naciągnęła przemiłego Erica, z którym spotykała się całe trzy tygodnie) na niewysokim obcasie, wciągnął ją na ogródek zadymionej, śmierdzącej smażalni. Ignorując zaczepki o wiek, wskazujące na to, że ewidentnie przyłapała go na kłamstwie, wsparł dłoń na jej talii jakby rościł sobie do niej niepisane prawa.
W każdym innym wypadku nie wsiadłaby na skórzane siedzenie morderczej maszyny i umknęła pod dotykiem osoby, która zdecydowanie sobie na ten dotyk nie zasługiwała. Nie lubiła marnowania czasu, nie należała też do ludzi skromnych i zwyczajnie wierzyła, że jest zbyt dobrą partią na ludzi takich jak on. Ale pod fasadą jego burackiego zachowania chowało się coś więcej - bystry wzrok, spoglądający na nią nie tylko w sposób, w jaki patrzyło się na coś miłego do oka. Wyczekujący, oceniający jej zachowanie z ciekawością.
Nie wiedziała co chciał przez to osiągnąć. Ale nawet do tej pieprzonej smażalni Vice wkroczył krokiem osoby, która nie przywykła do mówienia mu "nie" i choć poprzeczka utknęła w samym piekle, wydawał się do tego stanu rzeczy przyzwyczajony. Nie mógł być kolejnym, burackim rockmanem buntującym się przeciw społeczeństwu wyłącznie do momentu natrafienia na jakąś barierę. Wyglądał na osobę, która tych barier nie dostrzegała w ogóle.
Odnotowała jego maniery, zajmując miejsce przy stoliku. Starała się przy tym ignorować spojrzenia mijanych przez nich ludzi, którzy odprowadzali ją na miejsce w, jej zdaniem, oceniający sposób. Wyróżniała się w miejscu takim jak to, ubrana tak, jak była ubrana - a choć jak każda kobieta lubiła ubrać się ładnie, nie lubiła odstawać od tłumu jak błyszcząca bombka na choince. Gdyby wiedziała, że zaciągnie ją do smażalni ryb, nie stroiłaby się tak bardzo.
Chociaż z drugiej strony, gdyby wiedziała gdzie wyląduje, przesunęłaby jego profil w drugą stronę.
- Wina - odparła, ignorując jego wyszukany komplement i sięgając po kartę napojów - by zaraz zorientować się, że nie istnieje tutaj nic takiego i wszystkie opcje dostępne w tym lokalu, jedzenie bądź nie, znajdowały się wydrukowane na poplamionej tłuszczem, dwustronnej karcie menu. Karcie, na której wina nie było. - Vodka soda - poprawiła się taktownie, ignorując dziesięć rodzajów piw na rzecz całych trzech koktajli, o ile wódkę z wodą gazowaną można było nazwać koktajlem.
Coś jej podpowiadało, że Vice będzie znacznie znośniejszym partnerem do dyskusji po takich trzech.
- Nie jestem zbyt głodna - odrzuciła uprzejmie, ignorując drżenie żołądka dopatrującego się w karcie homara. - Wybierzesz coś dla nas? - dodała, podsuwając mu kartę menu.
Jej wzrok zatrzymał się na paczce rzuconej na stół. Marlboro czerwone - chyba najbardziej obrzydliwe papierosy, jakie niestety dotknęły jej ust.
- Nie - skłamała, opadając na oparcie krzesła i podnosząc na niego swój wzrok. Dysonans między stworzonymi przez nich profilami a tym, kim byli w rzeczywistości zawisnął między nimi jak gęsty, tytoniowy dym, ale nie widziała powodu w rozdmuchiwaniu go już tu, teraz. - Lubię. Ale takiej jeszcze nie słyszałam - odrzuciła, taktownie ignorując fakt, że to, co wydobywało się z wnętrza lokalu nie przypominało w ogóle muzyki, a jazgot piłujący jej duszę. - Za to lubisz to miejsce, Vice? - dodała, przekrzywiając głowę. - Muzykę na żywo? A może kuchnię?
Dlaczego tu jesteśmy?

Bowie Vance
meow
nuda
23 y/o, 183 cm
You make me money I'll make you laugh
Awatar użytkownika
Too cool to hustle, too wild to give a damn.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona, jej
postać
autor

  Elena zachowywała się w sposób nielogiczny i im dłużej z nią przebywał, oceniając jej zachowanie, tym większą miał pewność, że ona również nie była szczera, wypełniając rubryczki profilu na portalu randkowym. Bowie otrzymał od rodziców nie tylko talent muzyczny i kupę kasy, ale i bystre oko, które jego starym pozwoliło stać się lepszymi od swoich rywali i wybić w branży, do której należeli, a jemu przydawało się do wnikliwej analizy schematów, w których poruszali się różni ludzie. Od najmłodszych lat patrzył na tłumy zarówno na imprezach masowych, wielkich galach i eleganckich przyjęciach, jak i mniejszych spotkaniach samej śmietanki, tych nieoficjalnych, gdzie chętnie zdejmowano maski.
  Kobieta zdawała się nosić ich wiele, głównie planując wcześniej którą założyć na jakie spotkanie. Bowie, biorąc ją z zaskoczenia, sprawił że maska, którą dzisiaj wybrała, nie do końca pasowała, więc elegancka Marie musiała trochę improwizować. Było po niej widać, że zdecydowanie oczekiwała czegoś innego, chociaż gdyby lepiej przyjrzała się zdjęciom jego twarzy, w co był ubrany, jakie miał tatuaże, zamiast przyglądania się drogiemu zegarkowi, jachtowi i innym luksusowym rzeczom, to zachowałaby większą ostrożność. Chyba, że uznała, że warto zaryzykować i liczyła na trochę szczęścia.
  Przy pobliskich stolikach siedzieli mężczyźni ubrani w skórzane kurtki albo koszule w kratę, a gdzieniegdzie wychylały się kobiety w ciemnych lub kolorowych włosach i wszystkie nosiły spodnie. Spojrzenia rzucanie Elenie były albo krytyczne i pobłażliwe albo trochę zaciekawione, jakby gapie nie mogli się zdecydować czy ten widok się im podoba, czy jednak lepiej skupić się na tym, że do nich nie pasuje.
  Przyglądał się jej, cały czas zaciekawiony, ale i z cieniem rozbawienia na twarzy. Podrapał się w policzek, ozdobiony piegami, po czy zaczął bawić się zapalniczką, zerkając krótko na kartę, wiedząc że wina tam nie znajdzie, ale nie mówiąc jej o tym.
  一 Na pewno nie piwo? Mają kilka całkiem niezłych 一 rzucił, chociaż trudno powiedzieć czy faktycznie tak uważał, po prostu dalej odrobinę się droczył. Musiał przyznać, że Marie, kimkolwiek była, wykazywała się ogromną cierpliwością. Co ciekawe, mógł ją sprawdzić i to całkiem łatwo. Nie zrobił tego jednak, bo co to by była za frajda, gdyby odebrał sobie możliwość powolnego odkrywania tego, kim była jego randka i czego tak naprawdę chciała.
  一 A kto powiedział, że je lubię? 一 odparł pytaniem na pytanie, stukając palcami o kartę, którą mu podsunęła. Uśmiechnął się szerzej, słuchając jak zwinnie radzi sobie z odpowiadaniem na jego teksty. Nie chciał tutaj nic jeść, ale nie dlatego, że żarcie na pewno zdrowe nie było, ale dlatego, że skoro i tak nie była głodna, to nie warto było tracić na to czasu. 一 Niedawno ktoś mi powiedział, że wódka, w odróżnieniu od wina, jest dla prawdziwych mężczyzn. Nie twierdzę, że miał rację. A ty co o tym myślisz? 一 rzucił, przypominając sobie opryskliwego kelnera z muzycznej gali z zeszłego tygodnia.
  一 Skinny Bitch 一 rzucił w pewnym momencie, przez chwilę patrząc prosto na Elenę, ale ostatecznie znowu się uśmiechnął i przeniósł wzrok na barmana, który właśnie postawił kilka kufli z piwem na stoliku obok. 一 Dwa razy 一 dodał i podał mężczyźnie banknot, który zawierał spory napiwek. Niech nie marudzi, że powinni zamawiać przy barze. Faktycznie się udało, bo mężczyzna, na około pięćdziesiąt lat, skinął tylko głową bez uśmiechu, zgarnął pieniądze i wrócił do środka lokalu.
  一 Nie pracujesz w korpo, prawda Marie? 一 zapytał, sięgając po papierosy. Wysunął jednego z nich, obejmując filter wargami i odpaliła płomykiem, który pojawił się po charakterystycznym pstryknięciu. Dym powoli wypełnił jego płuca i uszedł z nich przez nos chłopaka, gdy ten zmrużył lekko oczy, przyglądając się ciekawsko Santorini.

Elena Santorini
Myre
w rozgrywkach nie lubię ai, braku interpunkcji i inicjatywy
27 y/o, 164 cm
primabalerina | The National Ballet of Canada
Awatar użytkownika
part me from my heart, my fate is sealed. offering my soul for something real
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Santorini nic nie robiła sobie ze spojrzeń osób, które mijali. Mogły być zszokowane, pobłażliwe bądź ironiczne, ale posiadała zbyt głęboko zakorzenione w sobie przekonanie o tym, że wyglądała świetnie, by móc się tym przejmować. Być może nie pasowała do swojego otoczenia, ale nie przeszkadzało jej to trzymać podbródka zadartego lekko w górę - nawet wtedy, gdy oparła się o - z pewnością - brudne oparcie krzesła, chłonąc świeży powiew wiatru rozganiający mieszankę zapachów unoszących się w smażalni.
Coś zaczynało jej podpowiadać, że nie była jedyną osobą nie na miejscu.
Z pozoru, oczywiście, Vice pasował do tej smażalni - ze swoją skórzaną kurtką, antyspołecznym podejściem i obrzydliwymi papierosami w kartoniku. Ale gdy wybierała jego profil i nie przyjrzała się wystarczająco zdjęciom, nie dostrzegając tatuaży czy innych wskazówek co do jego prawdziwej natury, teraz usiłowała naprawić swój błąd. I tak, jak wcześniej w fasadzie klasycznego bogola chowała się rockowa persona, tak teraz dostrzegała to samo w odwrotnej proporcji. Mimo skórzanej kurtki i rozwalonych od wiatru, kręconych włosów posiadał pewną manierę, której na próżno było szukać u innych, podobnych do niego osób. Jego paznokcie były zadbane, zęby śnieżnobiałe i idealnie proste. Zamiast ruszyć do baru - jak każdy inny zamawiając dla siebie posiłek - machnął ręką na kelnera, łamiąc niepisaną zasadę lokalu z łatwością i pewnością siebie.
Spoglądając na niego spod lekko przymrużonych brwi, pozwoliła by i jej kącik ust uniósł się lekko wyżej w dyskretnym uśmiechu. Nagle stało się dla niej jasnym to, co podejrzewała wcześniej - nie trafiła na metalowego oszusta, któremu udało się wyrwać ją na portalu randkowym wyłącznie przez fałszywy swój obraz.
Vice również nie pasował do tego miejsca.
- Czy masz teraz kompleks na tym punkcie? - odparowała beztrosko, nie odpowiadając na jego pytanie bezpośrednio. Pochyliła się naprzód, opierając łokcie o ten prawie czysty blat, i wsparła na dłoni podbródek. - Mogę zapewnić cię, że jesteś bardzo męski, jeśli tego potrzebujesz.
Choć jej twarz pozostała neutralna, rozbawienie wtargnęło do jej głosu podstępem sprawiając, że odchrząknęła. Na szczęście chmura gryzącego dymu wypuszczona przez Vice'a została pochwycona przez wiatr i uderzyła ją prosto w twarz, skutecznie maskując jakąkolwiek mimikę.
A także odbierając jej co najmniej jeden procent pojemności płuc.
Przemilczała nazwę drinka, zamiast tego przyglądając się siedzącemu naprzeciw mężczyźnie. Jego pytanie było z natury tych, które zapraszają niezręczność do konwersacji, ale jeśli kłamstwo było sztuką, to Elena była doskonałym artystą - nawet, gdy sytuacja tego nie wymagała. Różnice między ich profilami były niczym słoń stojący w rogu pomieszczenia, niemożliwy do zignorowania.
- Dlaczego miałabym kłamać na portalu randkowym, Vice? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, spoglądając na kelnera, który ruszył do ich stolika z niebezpiecznie wyglądającymi drinkami. - Skoro nie lubisz takich miejsc - dodała, głośno i ostentacyjnie by dotarło to do wszystkich, nieprzychylnie wyglądających osób. - Dlaczego mnie tutaj zabrałeś?

Bowie Vance
meow
nuda
23 y/o, 183 cm
You make me money I'll make you laugh
Awatar użytkownika
Too cool to hustle, too wild to give a damn.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona, jej
postać
autor

   Bowie był osobą, której szufladkowanie było wręcz niemożliwe, a jeżeli ktoś nawet próbował, to ostatecznie musiał liczyć się z porażką. Chłopaka wychowywała gwiazda rocka i matka modelka, po drodze zamieniająca się w jakiegoś guru dziwnej religijnej ideologii oraz wszyscy ich znajomi którzy przewijali się przez dom na licznych imprezach. W jednej chwili miał do czynienia z poprawną elegancją, towarzystwem, z którego wylewała się elokwencja, smak i styl, a w drugiej ci sami ludzie zamieniali się pod wpływem alkoholu i prochów w zwierzęta, żeby następnego dnia ostentacyjnie manifestować patologię na kacu.
   Przesiąknął światem, który miał nie tylko zalety, nie tylko grube portfele, markowe ciuchy, przywileje i wszelkie wygody, ale i był niezwykle wątpliwy moralnie, a większość przekraczała granice, aby urozmaicać sobie życie, ukrywać problemy emocjonalne i czuć coś więcej, bo jak powszechnie wiadomo, pieniądze wcale szczęścia nie dawały. Bowie więc i pasował i nie pasował do tego miejsca. To też nie tak, że wybrał je przez przypadek… może właśnie to był główny powód, może jedyny, dla którego jednak trochę pasował. Przynajmniej przez chwilę, bo nie planował tu na pewno zostać całą noc.
   Uśmiechnął się szerzej na jej odpowiedź, a po chwili nawet krótko się zaśmiał, przyglądając się wyrazowi jej twarzy.
   一 Właściwie nie mam. Lubię wino 一 przyznał bez skrępowania. Jakoś nigdy nie podważał swojej męskości, zawsze czując się swobodnie we własnym ciele. A jeżeli ktoś miał z tym problem… No to jego sprawa. Nie miał kompleksów i nie zależało mu na akceptacji nieznajomych, podchodził do tematu bardzo swobodnie. Zapewnienie Eleny było dodatkowym zabawnym elementem, ale z drugiej strony podobało mu się, że była inteligentna i zabawna. Chyba zbyt często obracał się wśród średnio mądrych lasek i trochę go to już nużyło.
   一 Też nie jestem głodny. Zjemy później 一 zdecydował w pewnym momencie, wracając do tematu posiłku. Tak naprawdę wcale nie chciał tutaj nic jeść. To nie tak, że nie lubił fast foodów, ale unikał jadania w miejscach, które nie były sprawdzone. Kiedyś się zatruł i wolał tego nie powtarzać. Chociaż kiedy był naprawdę pijany, to i środki ostrożności miał w dupie.
   Nachylił się do niej powoli, gasząc niedbale papierosa w popielniczce, chociaż dopalił go zaledwie do połowy. Nie spojrzał nawet na barmana, który z kwaśną miną przyniósł im te drinki i nawet wyglądały całkiem znośnie, wódka z wodą gazowaną i plasterkami limonki. Ciekawe co skłoniło mężczyznę do obsłużenia ich w wyjątkowo sposób. Może ktoś szepnął mu słowo? Nic to jednak nie zmieniało.
   一 Bo każdy kłamie 一 odparł w bardzo prosty sposób na jej pytanie. Wyraz twarzy miał poważny, chociaż nagle lekko się uśmiechnął. 一 Bo masz za drogie buty, a i tak wsiadłaś na motor. Bo nie zrobiłaś sobie nic z tego, że ja skłamałem, chociaż doskonale o tym wiesz. Bo jesteś za bystra i pewnie domyślasz się czemu tu jesteśmy 一 dokończył, odchylając się powoli, plecami opadając na oparcie fotela w wygodnej pozycji, mając gdzieś, że coraz więcej oczu się ku nim zwróciło. Ludzie mogli sobie myśleć co chcieli. Dla niego liczyła się w tym momencie tylko Elena. Dzisiejszego wieczoru była jego gwiazdą.
   一 I chętnie posłucham twoich teorii 一 dodał, posyłając jej zachęcający uśmiech, zanim nie sięgnął po swojego drinka i nie upił łyka, mocząc usta w rozcieńczonej wódce, która spłynęła po jego gardle, pozostawiając uczucie ciepła.

Elena Santorini
Myre
w rozgrywkach nie lubię ai, braku interpunkcji i inicjatywy
27 y/o, 164 cm
primabalerina | The National Ballet of Canada
Awatar użytkownika
part me from my heart, my fate is sealed. offering my soul for something real
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Jej zdanie na temat Vice'a - jakkolwiek nazywał się naprawdę, bowiem w tej chwili Elena wątpiła by było to choćby odrobinę zbieżne z realiami - było jak sinusoida. Jego profil randkowy uplasował go dość wysoko tylko po to, by spaść na łeb na szyję gdy tylko stanął przed jej blokiem z tym nieznośnym choć drogim motorem i zabrał ją do smażalni. Teraz, gdy wśród unoszących się wokół obłoków dymu i wzajemnej konsternacji, zawiązała się między nimi rozmowa, z powrotem dostrzegała w nim pewne zalety - choć zupełnie inne od tych, których oczekiwała z początku. W zaciągnięciu jej do smażalni ryb dostrzegła pewien plan, którego stała się częścią - może nawet sprawdzian, choćby nie stworzony w pełni świadomie. Patrząc na niego nie spodziewała się też nagłej szczerości w kwestii wina pomimo tego, że było rzekomo niemęskie. Vice z pierwszego wrażenia zdawał się kimś, kto czuję ogromną potrzebę udowadniania czegoś światu, choć to wrażenie powoli się rozmywało - jak jej zmysł węchu w tym miejscu.
- Znasz się na butach - odrzuciła niedbale, nie czując potrzeby dalszego zaprzeczania teraz, gdy mężczyzna rzucił wszystkie karty na stół. W ich gierce kłamstwa nie były wypowiadane wprost - pozostały na profilach randkowych i ciągnęły się za nimi jak aura, którą Vice postanowił jako pierwszy rozgonić.
Sięgnęła po wysoką szklankę z drinkiem, który, pomimo limonki, wyglądał zdradliwie jak sama woda. Upiła małego łyka - napój drażnił ją w gardło, smakując ni to alkoholem, ni to wodą. Lód nie rozpuścił się jeszcze wystarczająco i woda wydawała jej się zbyt ciepła, a wódka zbyt mocna i zbyt rozcieńczona jednocześnie. Pomimo tego, upiła jeszcze trochę, doceniając potencjał znieczulenia się - szczególnie gdy skakało jej ciśnienie na myśl o tym, że jej buty przejdą zapachem smażonej ryby. Typ, którego na nie naciągnęła był zbyt nudny, a jej poświęcenie zbyt znaczące by miała pozwolić się im zmarnować.
- Myślę, że jesteś zbyt młody na taki drogi zegarek i odstrzelony motor - rozpoczęła, odstawiając szklankę na bok. - Chyba, że dorobiłeś się chorych pieniędzy na czymś dziwnym. Z twoją czarującą, energiczną osobowością może jesteś... youtuberem, którego nie nauczono jak inwestować pieniądze i szuka sposobu, jak roztrwonić fortunę w możliwie najkrótszym czasie. Grasz w te swoje dziwne gry, a jeszcze dziwniejsi ludzie pakują pieniądze na twoje konto z braku lepszych rozrywek w swoim życiu - przekrzywiła głowę, przyglądając mu się jak gdyby w nowym świetle.
Pochyliła się naprzód, w odbiciu lustrzanym jego własnej pozycji. Jej łokcie - nieelegancko - znalazły się na blacie, jedna dłoń podparła podbródek gdy przyglądała się chłopakowi z bliska.
- Ale myślę, że jesteś rozpuszczonym dzieciakiem jakiegoś bogatego snoba, któremu znudziły się łatwe laski lgnące do portfela twojego ojca - zadecydowała, szukając w jego oczach potwierdzenia. - Szukasz odskoczni i unikasz nudy. Nie przeszkadza ci, że odstraszysz innych od siebie przy okazji.

Bowie Vance
meow
nuda
23 y/o, 183 cm
You make me money I'll make you laugh
Awatar użytkownika
Too cool to hustle, too wild to give a damn.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona, jej
postać
autor

   Jako, że sam ściemniał na portalu, co miał raczej w zwyczaju, nie spodziewał się po Elenie stuprocentowej prawdomówności, chociaż też tego nie wykluczał, bo zawsze dopuszczał element zaskoczenia, i takie rzeczy się na świecie jeszcze działy. Wiedział, że dowie się czegoś ze spotkania w cztery oczy, bo wtedy kłamstwa nie przychodziły wcale łatwo, chyba że ktoś był w tym naprawdę biegły, ale czy wtedy chodziłby na tego typu randki? Ktoś z takim talentem raczej mierzył wyżej. Oni za to zdawali się iść po dosyć małej linii oporu, ale Bowie nie widział w tym akurat niczego złego.
   Fuknął, unosząc kącik ust w słabym uśmiechem i wzniósł oczy ku niebu, palcami przesuwając po swojej dłoni, jakby coś go tam zaczęło uwierać albo swędzieć. Miał nadzieję, że to nie jakieś robactwo, które zalęgło się w brudnych kątach podwórza przy pubie.
   一 Powiedzmy, że znam kogoś, kto ma na tym punkcie obsesje 一 odparł niskim tonem, leniwie wracając na nią spojrzeniem. Mówił prawdę, a chodziło o jego matkę, która posiadała liczne garderoby specjalnie na same buty. Potrafiła rzucać workami ciuchów (nawet jeszcze z metką) w punkty zbiórek dla potrzebujących, ale jeżeli chodziło o buty nigdy nie oddała, ani nie wyrzuciła, ani jednej pary. Jak Bowie był jeszcze dzieckiem, może już nastolatkiem, to czasami zabierała go na zakupy, co miało być jej formą spędzania czasu z synem, czego on nienawidził. Ale co się nasłuchał o butach, to jego.
   Ze swojego rodzaju komfortową przyjemnością słuchał gdybania Eleny, wygodnie (o ile to było w ogóle możliwe) rozpostarty na krześle, przyglądając się jej twarzy zza kilku loków, spod długich rzęs. Na jego twarzy cały czas błąkał się cień uśmiechu, chociaż mina nie zdradzała czy dziewczyna miała rację, czy jednak się myliła. Przesunął dłonią po stole i objął palcami szklankę. Nie zawahał się, po prostu upił kilka łyków i chociaż spodziewał się gorszego smaku, to przełknął bez skrzywienia się, tylko mlasnął cicho i przesunął językiem po wargach. Nie planował go kończyć ani tym bardziej zamawiać więcej, bo miał w planach się stąd zaraz zwijać. Nie to, że nie jeździł po pijaku, ale ostatnio wyjebał się na autostradzie i wleciał pod tira, z czego wyszedł z kilkoma zadrapaniami, co było chyba szczęściem głupiego i najebanego naraz. Tak czy siak wolał trochę zwolnić.
   一 Całkiem nieźle, Marie 一 przyznał, przekrzywiając lekko głowę. Odepchnął tułów od oparcia krzesła i pochylił się w jej kierunku, opierając dłonie na swoich kolanach. 一 I myślisz, że spotkałem się z tobą, bo nie uważam cię za łatwą? 一 zapytał, uważnie śledząc każdy, nawet najmniejszy, grymas na jej twarzy. 一 Jeżeli tak, to się mylisz. Wychodzę z założenia, że każdy jest łatwy, szczególnie w internecie 一 oznajmił i znowu się uśmiechnął, po czym podniósł się i wyciągnął do niej dłoń.
   一 Odwieźć cię do domu, czy masz ochotę na jeszcze jedną wycieczkę? Kto nie ryzykuje, ten nie ma, co nie? 一 rzucił, niezmiernie ciekawy co wybierze. Nie miał zamiaru naciskać, ale dziewczyna nawet mu się spodobała, chociaż jeżeli wybierze drugą opcję, to miał nadzieję, że dowie się o niej czegoś więcej i że będzie bardziej otwarta i chętna, żeby faktycznie się rozerwać, a nie przeprowadzać kolejną analizę psychologiczną.

Elena Santorini
Myre
w rozgrywkach nie lubię ai, braku interpunkcji i inicjatywy
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ W czasie”