ODPOWIEDZ
30 y/o, 164 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Jestem dla Ciebie wyzwaniem? — spytała, choć znała odpowiedź. Uniosła jeden z kącików ust. Coraz bardziej mężczyzna zaczynał ją fascynować. Trudno jej było znaleźć odpowiednie określenie. Wszystkie wydawały się być nieodpowiednie. Jednak nie był takim dupkiem, za jakiego go miała, a co gorsza... zaczynała coraz bardziej o nim myśleć.
Czy ja wiem Galen — stwierdziła, jakby to była najzwyklejsza rzecz — nie da się być idealnie podobnym. Chmury i niebo są do siebie zbliżone, a jednak gdyby nieodpowiednia gra kolorów nie zwróciłbyś na nie uwagi — bardzo podobne słowa, ale te były autorska Cherry. Podobna sprawa była z niebem. Myślisz o gwiazdach, a jednak bez nocnego nieba nie byłbyś w stanie ich zobaczyć. Może z nimi było podobnie? Byli w stanie ze sobą rywalizować, oboje byli prezesami z mocnymi charakterami, a jednak różnymi. Charity nie pokazywała słabości na ogół, musiała zacząć czuć się przy kimś bardzo komfortowo, by pokazać grymas niezadowolenia. Galen poprzedniego dnia ją rozbroił, kiedy dał jej wybór. Szanował ją jako kobietę.
Spojrzała jeszcze raz na niego. Naprawdę mu to nie przeszkadzało? Albo nie brał jej na poważnie, albo jej narzeczonego. Tylko raczej nie spodziewała się tego, by mogła przekazać mu wieści na temat jej partnera, który pewnie właśnie zaliczał jakiegoś mężczyznę.
Znam — odparła krótko — ale przestałam Cię uważać za wroga, bardziej za niezbyt przyjemną okoliczność — bo lubiła to napięcie między nimi, to delikatne wbijanie szpileczek. Chociaż teraz wydawało się ono zanikać. Ich firmy nawet nie musiały ze sobą konkurować. Zajmowały się dwoma bardzo różnymi działalnościami. Klienci mogli wybierać ich obu na raz. Spojrzała jeszcze raz w jego, przypominały jej toń oceanu.
Albo nieba.
Czuła na sobie jego spojrzenie, kiedy kierowała. Tylko tę wyspę traktowała jako własne miejsce na kuli ziemskiej. Mogłaby cały czas o niej opowiadać. Odwiedzać te specyficzne winiarnie, gdzie rośliny rosły w zagłębieniu wyglądającym jak po uderzeniu meteorytu. Tak jakby faktycznie znaleźli się na innej planecie.
Trawił tę wyspę przez sześć lat erupcji. Nam wystarczył jeden wieczór — rzuciła dość luźno, ale powoli samą siebie musiała przekonywać, że go nie lubi. Mógł być wysoki, dobrze zbudowany, mieć gadane oraz te niebieskie oczy, w których naprawdę chciała zatonąć, ale to się nie liczyło. Musiała pamiętać o jednym. Zranił jej przyjaciółkę. Tylko czy naprawdę chciał to zrobić? Zbyt dużo myśli jak na jedno południe.
Sama się przed nim hamowała. Wolała, gdy mężczyzna zaczynał o nią zabiegać. Tylko czy Galen właśnie tego nie robił? Chodził za nią, tłukąc jej konkretne stwierdzenia, prowokując ją, a ona? Wydawała się nie być dłużna. Tylko diabeł wpadłby na to, by smarować go delikatnie po twarzy, a później by dać mu zrobić to samo. Drażnił ją, a ona doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Znała powoli odpowiedź na jego wcześniejsze pytanie.
Za to Cherry uwielbiała robić za turystkę. Lubiła te przedziwne historie romantyczne. Kiedyś z partnerem miała zamiar wrócić na Korfu, była to grecka wyspa. Właściwie dalej nią jest. Znajduje się tam kanion miłości. Jeśli wejdzie się i wyjdzie z partnerem, trzymając za rękę, miało to oznaczać wieczną miłość. Z Charity momentami wychodziła romantyczna dusza, ale... nigdy nie mogła sobie na to pozwolić. Miała zobowiązania. Ludzie na nią liczyli. Teraz życie wydawało się łatwiejsze, w końcu jednak przestanie. Wróci do Kanady i będzie musiała mierzyć się z własnymi demonami. Może dlatego teraz tak bardzo chciała zapomnieć.
Wiem — wymruczała, kładąc głowę na jego ramieniu — ja po prostu nie lubię niespodziewanych, głośnych dźwięków — miała tak od dziecka, kiedy ojciec postanowił wziąć ją na polowanie. Głośniejsze odgłosy w filmach, a nawet głośne zamknięcie drzwi z hukiem zawsze powodowało to samo. Delikatne wzdrygnięcie, a w przypadku głośniejszych wybuchów, chociażby chwilowy paraliż. Z gejzerów lała się woda, a ona postanowiła trzymać się Galena mocniej. Czuła się przy nim bezpiecznie. W jej oczach mógł zobaczyć odrobinę przerażenia. To nie była kolacja biznesmenów, którą miała skrzętnie zaplanowaną, ani żaden kryzys w firmie.
Daj spokój Galen — wymruczała takim tonem, jakby co najmniej właśnie ją obraził. Dała ponieść się kawałek dalej i przykucnęła na samym szczycie. Zwróciła swoją głowę w jego kierunku — chyba robi się niebezpiecznie, skoro przestaję Cię nie lubić — mruknęła pod nosem, licząc, że tym razem tego nie usłyszy. Chwilę tak stali, wpatrując się w krajobraz. Chociaż mimowolnie spojrzenie raz za razem lądowało na mężczyźnie.
Dopiero w drodze do auta puściła jego rękę. Wtedy zdała sobie sprawę, jak bardzo była wystawiona na jego troskę? Przed wejściem do auta odwróciła jeszcze raz głowę w stronę wulkanów. Za każdym razem jak tu wracała, błagała niebiosa, by mogła tu wrócić. Nigdy nie wiadomo, gdy żywioł ponownie pochłonie Lanzarotę.
To gdzie teraz? — dopytała, unosząc oba kąciki ust do góry. Była jego osobistą nawigacją. W ciszy odjechała. Niby bardzo lubiła to miejsce, ale za każdym razem budziło w niej przedziwny rodzaj strachu, którego nie potrafiła zrozumieć.
No to witamy w winnicy — rzuciła, wychodząc z auta — ale dzisiaj ty się upijasz, bo ja jestem kierowcą — zaraz uśmiechnęła się szeroko. Do hotelu mieli jeszcze dwadzieścia minut jazdy. Więc... tego dnia przynajmniej ona pozostanie trzeźwa.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Była wyzwaniem. Chociaż teraz to większym było chyba to, żeby nie dać tego po sobie poznać. Tego, że ich relacja zmieniała bieg, a Galen Wyatt zamiast wciąż myśleć, że Charity Marshall jest puszczalską prezeską, która załatwia sobie kontrakty przez łóżko, to myślał coś zupełnie innego. Chociaż w tle też było łóżko.
- Jakby nie wyglądało, chmury i niebo to wolność, po prostu przyciągają - powiedział zerkając na nią z ukosa. Tak jak jego po prostu przyciągała Charity Marshall. Nie ważne, czy byli do siebie podobni, czy zupełnie różni. Chociaż pod kilkoma względami jednak na pewno podobni. Już nawet to, że każde z nich rządziło swoimi firmami i to na jakim poziomie. Byli uparci, oboje. To właśnie widział w nich inwestor.
Przez chwilę patrzył w szybę zastanawiając się co może być nie tak z tym jej narzeczonym, mógł go lepiej sprawdzić. Jakoś bardziej zainteresować się ich relacją, a nie samą Cherry.
Jedna jego brew momentalnie uniosła się ku górze, gdy Cherry stwierdziła, że przestała uważać go za wroga. Wywrócił oczami, ale uśmiechnął się przy tym delikatnie.
- Wow, cóż za awans społeczny, czym sobie na to zasłużyłem? - rzucił wbijając w nią spojrzenie niebieskich tęczówek. On też już chyba nie uważał jej za wroga, a raczej na pewno, mimo, że wciąż odrobinę bronił się przed tym stwierdzeniem. Łatwiej gdy byli wrogami, nie było tego napięcia, które nie pozwalało mu spokojnie usiedzieć w fotelu.
Nie mógł się z nią nie zgodzić, wystarczył jeden wieczór, już wtedy, kiedy patrzyli w gwiazdy zmienił do niej nastawienie. A ten wczorajszy, tylko go w tym utwierdził. Dzisiejszy dzień miał być chyba już takim przypieczętowaniem tej zmiany, zwłaszcza, że Galen sam wyszedł z tą propozycją. Tak, to dzisiaj jej udowodni, że nie jest królem dupków, chciałby. Tylko nie do końca jeszcze wiedział jak. Walczyły w nim dwa wilki, jeden chciał Charity Marshall, nawet w tej jednej chwili, chciał z nią spłonąć do cna, drugi wiedział, że nie może, bo tak robią... dupki? Westchnął ciężko na te myśli, to nie były takie proste rzeczy.
Kiedy oparła mu głowę na ramieniu to patrzył na nią kątem oka, taka wystraszona Charity Marshall też mu się podobała.
- Spokojnie, jestem tutaj, obok - powiedział, te słowa jakoś tak same wyszły z jego ust, w jakimś takim przypływie chwili, ale aż sam się sobie zdziwił, że powiedział coś takiego. Do niej. To była wciąż Charity Marshall, a do tego ta kobieta miała narzeczonego, przecież on - Galen Wyatt, nie będzie przy niej, tutaj, obok. To w ogóle nie miało sensu. Zaraz wrócą do Toronto i znowu skoczą sobie do gardeł. Ale skoro teraz byli tutaj, na tej dzikiej, innej planecie, to może mogli sobie pozwolić na jeszcze chwilę zapomnienia?
Słyszał jej słowa, ale pozostawił je bez komentarza, a tylko dlatego, że wciąż sam o tym myślał, o tym, że to co do niej czuł zaczynało się robić jakieś niebezpieczne. Galen mógł się zapierać rękami i nogami, ale miał w sobie też coś z romantyka, niepoprawnego, zapatrzonego w tę kobietę, którą jeszcze przed chwilą trzymał za rękę.
Zamyślił się i wcale nie zastanawiał się gdzie teraz, bo to wiedział. On się głowił nad tym, co on w ogóle robi. Ale z drugiej strony wakacje przecież rządziły się swoimi prawami.
- Winiarnie La Geria - odpowiedział po chwili wsiadając do samochodu. Trochę pożałował, że nie może prowadzić, bo mógłby skupić wtedy myśli na czymś innym, oderwać je od Cherry. A tak to wciąż zerkał w jej kierunku, dobrze, że miał te ciemne okulary.
- Możemy się zamienić - powiedział spokojnie wysiadając z samochodu. Galen nie przepadał za winem, znał się na whisky, ale tutaj efekt robiły te pola winogron w karterach. Ruszyli w ich kierunku, tym razem Wyatt schował ręce do kieszeni. Chociaż po głowie jeszcze mu chodziło to jak z Cherry szli za rękę między tymi gejzerami.
Winiarnia, do której trafili nie była typową turystyczną atrakcją, kamienna piwniczka ukryta wśród czarnych pól wulkanicznych, chłód murów i półmrok, który pachniał dymem, ziemią i winem. Małe, kameralne stoliki sprawiały, że znowu siedzieli blisko siebie. Bardzo blisko. Galen, oczywiście, nie przepuścił okazji, żeby zabłysnąć. Gdy kelner nalał im pierwsze wino do degustacji, białe malvasía volcánica, zakręcił kieliszkiem jak znawca, chociaż to wcale nie było whisky.
- Widzisz ten kolor? Mówią, że to złoto wulkanu - podniósł kieliszek do ust, ale nie spieszył się ani trochę, patrzył na nią. Smakował powoli, jakby znał się na rzeczy, choć pewnie połowę wyczytał z ulotki w hotelu, a jednak mówił to z tą swoją pewnością siebie w głosie, wszystko robił z takim luzem, jakby świat należał do niego. Najpierw cały świat, a potem Charity Marshall. Kolejne przyszło czerwone wino, cięższe, pachnące lawą i dymem. Galen nachylił się ku niej, niby żeby coś skomentować o winie, ale tak naprawdę jego oddech zatańczył tuż przy jej policzku.
- A to… to jest ogień. Naprawdę warte grzechu. Chcesz spróbować? Możesz zamoczyć usta... - podsunął jej kieliszek, w zasadzie bardziej przygotował się na to, że to ona będzie piła, a on będzie jej o tym winie opowiadał, ale nie byłby sobą, gdyby nie odnalazł się w nowej sytuacji.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Wątpię, bym była jednym lub drugim. Nie znam smaku wolności — mruknęła bardziej dla siebie pod nosem. Nawet nie wiedziała, czy Galen ją usłyszy. Była opcja, że nie. Tych słów bała się przed nim wypowiadać. Sama została pozbawiona jakiejkolwiek w momencie przejęcia firmy i zgodzenia się na warunek ojca. Trudno było o znalezienie lepszego prezesa, gdy dwójka z jej braci to czarne owce. Jeden był pracowity, młodszy, ale trafił do więzienia, a Corey... żył własnym życiem w tej swojej czerwonej koszuli. Charity w tym wszystkim wychodziła najgorzej, bo musiała mieć partnera, by spełnić własne ambicje. Przygotowywała się do tego całe życie i teraz nie miała zamiaru ustąpić.
Widocznie Galen musiałby spytać, ale Cherry nic by nie zdradziła na jego temat. Wszystko było z nim w porządku, od dawna się przyjaźnili. Tylko nie dzieliło ich żadne romantyczne uczucie.
Jak chcesz mogę jeszcze raz zmienić moje zdanie — prychnęła Cherry, na moment odrywając rękę od kierownicy, by włożyć niesforny kosmyk włosów za ucho — nie spierdol tego Galen, bo zaczynam Cię lubić, gdy nie wbijasz we mnie szpilek — dodała po chwili, a później zamknęła usta. Wolała nie mówić, co dokładnie działo się w jej głowie. W jednej sekundzie skakali sobie do gardle, by później muskać się wargami na schodach. Albo prowadzili wojnę na kolacji służbowej, by później móc oglądać razem niebo. Gdyby nie te chwile, w której próbuje ją atakować, spróbowałaby go polubić. Powiedziała już mu to głośno... naprawdę go lubiła, gdy przestawał być dupkiem.
Dziękuję — odparła, wzdrygając się przy kolejnym wybuchu i jeszcze mocniej ściskając go za rękę. Kilku rzeczy się bała. Należały do nich huki, lądowania samolotów i wybuchy. Tyle razy oglądała te eksperymenty. Z ciekawością w oku się nim przyglądała z charakterystycznym błyskiem w oku, a jednak... za każdym razem reagowała w ten sam sposób. Tylko pierwszy raz miała przy sobie Galena. Zatraciła się przez moment w bezpieczeństwie, które jej ofiarował. Mogła stać, wpatrują się w laną wodę do rury, trzymając go mocno za rękę. Przy każdym kolejnym wybuchu chwytała go silniej, sprawdzając, czy na pewno się od niej nie odsunie. Zabrał ją na wycieczkę, a po raz drugi zobaczył jej słabość. Raz pijaną, raz z głową wątpliwości, a teraz przestraszoną.
Ja już próbowałam tego wina. Mam kilka w domu, twoja kolej by się w nim zakochać — tylko czy chodziło jej tak naprawdę o wino? Może jednak coś więcej kryło się za tymi słowami. Cherry uwielbiała wędrować między tymi kraterami. Patrzeć, jak w nawet najgorszych warunkach, rośliny potrafią dać sobie radę. Sama się do nich porównywała. Skoro na zastygłej lawie produkowało się najlepsze wino na świecie, to ona była gotowa wziąć ślub, by utrzymać firmę. W trakcie tego jednego wyjazdu mogła ostatni raz się bawić. Niedługo zaczną się przygotowania do wielkiego ślubu. Teraz wolała korzystać z uroków piwniczki i smaków wina. Delikatne zanurzenie ust w kieliszku nic by nie zmieniło.
Więc twierdzisz, że Galen Wyatt oprócz bycia znawcą gwiazd jest jeszcze znawcą wina? — spytała, unosząc do góry jedną ze swoich brwi. Zamoczyła delikatnie usta w kieliszku, biorąc jednego łyka. Od zawsze była fanką białego wina, nie czerwonego. Może też zaczynała być fanką Galena, a nie własnego narzeczonego. Lustrowała go wzrokiem, zastanawiając się, do czego to miało doprowadzić. Dreszcz przeszedł po jej ciele, gdy na nowo się do niej zbliżył. Wzięła głęboki oddech, musiała się opanować.
Mogę... zamoczyć usta — rzuciła, dodając delikatną nutę niecierpliwości. Upiła z niego zaledwie małego łyka, po czym oddała go Galenowi. Chwilę zastanawiała się, co dokładnie powinna mu powiedzieć, ale chyba już wiedziała — Galen, co ty ze mną robisz...
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Usłyszał, ale to tylko dlatego, że jego spojrzenie wciąż zatrzymywało się na Cherry, wciąż wracał do niej wzrokiem. Trochę nie chciało mu się wierzyć, że taka kobieta jak ona, Pani Prezes, Charity Marshall, która wie czego chce nie znała smaku wolności. Przecież mogła mieć wszystko, świat stał przed nią otworem. Galen Wyatt mimo, że był prezesem, też musiał trzymać się pewnych zasad, to tę wolność znał, czerpał z niej całymi garściami. Wykorzystywał swoją pozycję, pieniądze, wygląd. Jednego dnia mógł jeść kolację z kontrahentem, drugiego leciał do Hiszpanii, a trzeciego wyruszał w rejs, czy to nie jest wolność? Dla niego była.
- Sytuacja jest dynamiczna, możesz zmienić je jeszcze nie raz - rzucił spoglądając na nią z ukosa. To były fakty, jeszcze wczoraj kłócili się w lobby hotelu, później całowali na schodach, a teraz on dał jej prowadzić samochód. Sam Wyatt nie wiedział co się może jeszcze wydarzyć. Może dlatego tak go to pociągało? W końcu Galen był odkrywcą, uwielbiał wyruszać na nieznane wody, a Charity Marshall była dla niego jak cały ocean pełen tajemnic.
Nie skomentował tego, żeby tego nie spierdolił, może właśnie się bał, że jeden głupi komentarz, a on odzyska miano króla dupków? Nie chciał tego spierdolić, tylko, że Galen Wyatt miał do tego naturalny dar. Do sabotowania takich relacji, w jednej chwili. To się po prostu działo, kiedy zaczynało być poważniej to on umiał to bardzo łatwo zepsuć. Pewnie dlatego z taką łatwością wchodził w te nic nie znaczące relacje, tam nie było nic poważnego, błahe, krótkie, przelotne. Idealne, tego nie dało się zepsuć.
Każde wydanie Charity Marshall w pewnym stopniu robiło na nim wrażenie, silna, pyskata kobieta sukcesu, taką poznał ją u siebie w biurze, potem ta pijana Cherry, ta która chciała patrzeć z nim w gwiazdy i która chciała jego, ale nie umiała się do tego przyznać. Teraz Cherry wystraszona, Cherry, która może i była lwicą, ale potrzebowała też silnego ramienia swojego lwa. Była zagadkowa, niespodziewana, a najgorzej, że Wyatt chciał odkrywać resztę jej tajemnic. Jedna, po drugiej.
Galen trochę czuł, jakby tracił głowę, trochę się bał, że wino rozwiąże mu język, nie lubił wina. Miało w sobie coś... romantycznego? Nie było jak whisky, które zostawiając na języku gorzki smak przypominało, że życie nie jest takie słodkie. Wino potrafiło być słodkie, prawie tak jak słodka Cherry.
Aż go zemdliło, nie zakochuj się Galen w tym winie, a zwłaszcza w tej dziewczynie, bo ona jest przecież zaręczona. Teraz nagle zaczęło go to gryźć? A może teraz chwycił się tego, jako jedynego powodu do autosabotażu?
Kiedy zaczynało być poważnie, to Wyatt dążył do autodestrukcji, teraz jeszcze powinien powiedzieć coś, co kompletnie nie będzie na miejscu, obrazić ją i po prostu podciąć skrzydła temu, co mogło by między nimi być.
Tylko... po co?
Skoro i tak za kilka dni wrócą do Toronto i to samo z siebie, zdusi się w zarodku, jak nasiono, które nawet nie zdążyło porządnie wykiełkować.
- Odrobinę, wolę whisky, sama wiesz... - powiedział nie spuszczając z niej wzroku, patrzył na jej usta, kiedy uniosła do nich kieliszek - ale lubię też być przygotowany, więc jeśli moja... - zawiesił się, bo teraz co najmniej osiem różnych określeń przeszło mu przez głowę - towarzyszka, partnerka, randka, wybranka, koleżanka, współpracownica, wspólniczka... - kompanka - kompanka? Co to w ogóle za słowo? - Lubi wino i się na nim zna, to nie mógłbym odstawać - to akurat była prawda, że Galen Wyatt lubił być na wszystko przygotowany. Na degustację wina również. Chociaż to go dzisiaj nie zaskoczyło.
- Ale żeby nie było, gwiazdy akurat były spontaniczne, moja matka uwielbiała kiedyś astrologię, no i romantyczne opowieści o gwiazdach - powiedział to spokojnie, a była to szczera prawda, spojrzał na Cherry - teraz jakaś Twoja tajemnica, co odziedziczyłaś po matce? Ale nie mów proszę, że oczy... - w zasadzie to skoro był już kieliszek wina, a nawet dwa, to mogli tez zacząć już swoją grę w szczerość, za szczerość. Galen oparł się o oparcie krzesła patrząc jak Cherry zamoczyła usta w czerwonym winie, jej czerwone słodkie usta, w tym gorącym jak wulkan winie, aż przełknął ślinę, a grdyka mu zadrgała.
Co on robił z nią? A co ta kobieta robiła z nim?
Nie był do końca pewny, podniósł kieliszek i zamieszał szkarłatnym trunkiem, a później wypił go do dna. Do tego przydałaby się podwójna szkocka i może mógłby się skupić na czymś innym niż jej usta.
- Nie wiem Cherry, Ty mi powiedz, czy już wiesz... czego dzisiaj chcesz? - bo on wiedział to już doskonale i właśnie na to patrzył.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Zirytował ją. Chociaż nie mogła pokazać tego całą sobą. Ta cała sceneria oddziaływała na nią. Nie chciała zmienić zdania, nie chciała by on to spierdolił. Zaczynała go lubić. W tych momentach gdy trzymała go za rękę, albo wtedy gdy schowała się przed hukami. W niewielu chwilach pokazywała własną słabość. Za to nuta wakacji potrafiła zdziałać cuda. Dla niej ta wyspa miała w sobie dziwną energię. Tak niedawno rzucała mu się do gardła, a teraz jedyne o czym myślała... to o wspólnym wieczorze oraz tym jak się on potoczy. W głowie układała sobie plan wieczoru. Zmianę stroju, prysznic, poprawienie makijażu. Wszystko tylko po to by nazwał ją piękną.
Musisz próbować czegoś nowego w takim razie — stwierdziła Cherry dosyć miękkim tonem, wpatrując się w jego usta, gdy próbował tych win. Znała je jak własną kieszeń. Naprawdę było w nich coś magicznego, nieodkrytego. Czegoś czego nie dało się w żaden sposób ukryć. Na moment przymknęła oczy, słuchając go. Za bardzo ją czarował. Nawet w tej krótkiej chwili chciała jeszcze bardziej go poznać. Usłyszeć z jego ust coś, co sprowokowałoby uśmiech na jej twarzy. Może dlatego bez żadnego zastanowienia spytała — starasz się dla mnie, Galen? — dopytała, unosząc wysoko jedną ze swoich brwi. Zastanawiała się, co dokładnie chodziło mu po głowie. Czy naprawdę była tylko kompanką? Bardzo neutralne słowo. W ogóle się jej nie podobało. Chciała by nazwał ją inaczej, bardziej wyjątkowo, by jego słowa miały znaczenie. Pokazały coś, o co naprawdę warto byłoby walczyć — może jak wrócimy to ty będziesz mi wybierał, co mam pić, a ja dla Ciebie? — zaproponowała Marshall, uśmiechając się szeroko. Sama chciałaby poznał go bliżej, by mógł oczarować się jej światem. Whiskey to nie wszystko, a wydawała się być najmniej skomplikowanym alkoholem, który istniał. Przynajmniej dla Cherry gorycz to nie wszystko, a najbardziej typowy męski drink — sprawdzimy, jak bardzo umiemy się zaskoczyć — powoli chciała, by ten dzień naprawdę stał się wyjątkowy. Widzieć uśmiech na twarzy Galena i ten wzrok rozbierający ją wzrokiem. Chciała tego wszystkiego skosztować i zapomnieć się chociaż na chwilę.
A ty Galen? Lubisz gwiazdy i romantyczne opowieści? — zagadnęła, spoglądając na niego spod ukosa. Ciekawiło ją, co dokładnie kryła jego głowa. Na kolejne pytanie uniosła delikatnie oba kąciki ust do góry. Wiedziała doskonale co. Dlatego nachyliła się bliżej Galena, by poprawić mu koszulę. To było od niej silniejsze — pedantyzm — odparła, utrzymując z nim spojrzenie. Była zauroczona w tym ich krótkim momencie. Było w nim coś naprawdę magicznego. Przełknęła nerwowo ślinę, zjeżdżając wzrokiem do jego ust. Dopiero po kilku długich sekundach odsunęła się od niego — lubię, jak wszystko jest poukładane i wiem, w jaki sposób działać — odparła, chowając usta w kieliszku. Wzięła naprawdę małego łyka. Czuła, że powoli chciała się za nim odsłonić — za to przez ojca boję się huków. Wziął mnie raz na polowanie, a do teraz słysząc głośniejsze dźwięki, mam widok krwawiącego bażanta przed sobą — stwierdziła finalnie Cherry. Mogła mu się do tego przyznać. Na kolacjach i spotkaniach służbowych nie było tego typu sytuacji. Wszystko miała zaplanowane, a życie po prostu powoli jej płynęło.
Wiem, czego chcę — powiedziała po paru sekundach ciszy. Spuściła na chwilę wzrok, by móc ponownie spojrzeć w niebieskie tęczówki — pytanie co ty chciałbyś, Galen?
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Próbował.
Galen lubił doświadczać nowych rzeczy, lubił to wychodzenie ze swojej strefy komfortu, z jednej strony lubił mieć kontrolę, a z drugiej lubił, gdy coś go zaskakiwało. Nie było do końca oczywiste. Tak jak dzisiejszy dzień. Tak, jak cała Charity Marshall, którą wydawało mu się, że poznał wtedy w biurze, a jednak każde spotkanie z nią tylko zmieniało jego światopogląd na jej temat, sprawiało, że sam już nie wiedział jaka ona jest.
Chciał się dowiedzieć.
Nie puszczał z niej spojrzenia, a kiedy zapytała, czy stara się dla niej to jeden kącik jego usta uniósł się ku górze.
- Są kobiety dla których warto się starać, więc może - odpowiedział. Jak już wspominał jej wcześniej, są też takie, których imiona nie są warte nawet zapamiętania. Wtedy tam nie ma żadnego starania, a tutaj to na pewno było, może nie typowe dla Galena, bo nie zasypywał jej komplementami, a jednak... czy te niedopowiedzenia nie podkręcały atmosfery jeszcze bardziej niż najbardziej wyszukane komplementy?
Wyatt uważał, że tak.
- Czyli dasz mi się dzisiaj zaprosić na kolację? - zapytał, kiedy powiedziała, że gdy wrócą to ona może wybierać drinki dla niego, a on dla niej. Właściwie to taki miał plan, zjeść z nią dzisiaj kolację, ale musiał o to zapytać, bo to potwierdzenie już chyba nie dotyczyło samego posiłku.
- Na pewno coś dla Ciebie wybiorę Cherry - można Wyattowi zarzucić wiele rzeczy, ale... znał się na drinkach i znał się na kobietach i zawsze umiał trafić idealnie w punkt, z jednym, i z drugim. Był ciekawy czy Cherry też trafi. Czy go zaskoczy.
- Lubię, ale rzadko mam okazję w nie patrzeć - powiedział spokojnie, bo to była prawda, gdy żyjesz szybko, gdy czas to pieniądze, to zapominasz o tych drobnych rzeczach, jak zatrzymać się na chwilę i popatrzeć w niebo. Cherry mu o tym przypomniała, wtedy u Winstona, a Galen tylko chwycił jej haczyk i kontynuował. Romantyczne opowieści przyszły same, chociaż fakt faktem, one Wyattowi zdarzały się chyba jeszcze rzadziej. No cóż, w końcu był dupkiem i kobiety traktował dość przedmiotowo. Ale jak widać nie wszystkie.
Kiedy Cherry go dotknęła, żeby poprawić mu koszulę, to spuścił wzrok na jej dłoń. Wystarczyło zacisnąć na niej palce przyciągnąć ją do siebie i...
Nie, nie teraz.
Uniósł wzrok na jej oczy i naprawdę przez chwilę poczuł, że w jej spojrzeniu czai się to samo, co w jego, że chyba oboje tylko czekają na ten odpowiedni moment. Tylko czy ten moment nie sprawi, że znowu będzie królem dupków?
Galen wariował. Nie wiedział jaki powinien wykonać kolejny ruch, żeby ją do siebie przekonać, nie zrazić.
- W zasadzie to dobra cecha, ja wolę zorganizowany chaos - czyli tutaj się różnili. Gdyby nie jego sekretarka, to Galen najprawdopodobniej miałby całe biurko zasypane papierami, ale on się w tym odnajdywał. W raportach, które nie były na swoim miejscu, w mieszkaniu, gdzie nic nie miało swojego miejsca. Lubił swój chaos.
Na jej kolejne słowa zmarszczył na moment brwi, czyli to stąd ten strach.
- Dźwięk broni palnej bywa nieprzyjemny - stwierdził - nigdy nie przepadałem za polowaniami, chociaż mój ojciec też miał do nich słabość, ale mnie jest szkoda zwierząt... Wolę pozostawić to naturze - Galenowi Wyattowi jest szkoda zwierząt? Serio? Naprawdę tak było, bo może i tytuł arcydupka do czegoś zobowiązuje, ale Galen miał też swoje małe słabości. Jak tak dalej pójdzie, to odkryje je wszystkie przed Cherry. Oby nie.
- Cieszę się - zaczął, gdy powiedziała, że wie czego chcę, nawet uśmiechnął się delikatnie, ale później wstał z krzesła i spojrzał na nią z góry - w pierwszej kolejności zjeść z Tobą kolację, a później może, jak już udowodnię Ci, że nie jestem takim dupkiem... - urwał, ale zamiast tego posłał jej tylko delikatny uśmiech i wyciągnął do niej rękę - idziemy? - winnica była całkiem przyjemna, ale Wyatt miał coś jeszcze w zanadrzu. To był właściwie tylko przedsmak tego, co jeszcze zaplanował.
Bo wieczór miał być zwieńczeniem tego wyjątkowego dnia.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Uniosła do góry kąciki ust. Są kobiety, dla których warto. Od razu zdała sobie sprawę, że dla niej się starał. Miała w głowie te wszystkie cizie, ale w tym momencie czuła się wyjątkowa. Najbardziej na całej kuli ziemskiej. Serce biło jej coraz mocniej w jego stronę. Wcześniej wydawał się jej dupkiem, a teraz wydawało się wszystko zmieniać.
Dam się zaprosić, ale tym razem musisz dać mi się przygotować — powiedziała miękkim tonem, zawieszając wzrok na jego ustach. Odrobinę zbyt długo. Cały dzień wydawał się jej magiczny, inny. Nie tego spodziewała się po królu dupków. W tych krótkich wyspiarskich momentach chciała powierzyć mu swoje serce. Dziwnym uczuciem było, gdy finalnie mogła się na kimś oprzeć, nie czując ewentualnego zagrożenia. — a ja wybiorę Tobie coś, co sama bym wypiła. Żebyś poczuł, jak dobrze może smakować kolor — już chciała powiedzieć usta. Tak kpił mocno z jej kolorowych drinków, a dla niej wydawały się najlepszą alternatywą. Mogła spokojnie je wypić, nie martwiąc się o odpowiednie nawodnienie. Zawsze smakowały dobrze, chociaż i sama Cherry znała takie, które zasmakowałyby Galenowi bez mrugnięcia okiem.
Ja też, choć mam w apartamencie piękny widok z okna na panoramę Toronto — i dlatego niecodziennie widziała gwiazdy a uwielbiała — przed przygotowaniami chcę wyjechać jeszcze w jedno miejsce — rzuciła dosyć lakonicznie, przymykając przy tym delikatnie swoje oczy. Nie odwiedziła jak dotąd Alaski, a bardzo chciała zobaczyć tam tańczące światła zorzy polarnej. Pod tym względem była romantyczką. Ukrywała się pod płaszczem poważnej bizneswomen, a tak naprawdę była bardzo wrażliwą kobietą. Chciała odkryć smak prawdziwej miłości, ale rzeczywistość, w której żyła jej na to nie pozwalała.
Uniosła swoje spojrzenie, w których kryło się nieme zaproszenie. Choć był dupkiem, a ona miała narzeczonego, to już teraz... chciała przedłużyć ich wspólne wakacje. Przeżyć je jeszcze raz. Odwiedzać miejsca, w których nie była i mieć osobę, która chwyci ją za dłoń i będzie patrzyła w gwiazdy.
Cherry drażniła źle wyprasowana koszula, bałagan w domu. Wszystko musiała mieć kontrolą. Nawet zamiast buteleczek od kosmetyków, kupiła specjalnie z nalepkami, by wyglądały bardziej estetycznie.
Czyli masz serce po właściwiej stronie — rzuciła, unosząc delikatnie kąciki ust, bo... naprawdę coraz bardziej topiła się w jego oczach i nie chciała wyjść. Są słowa, które potrafiły dopaść ją z jeszcze większą siłą, a te właśnie to zrobiły. Charity uwielbiała zwierzęta. Pewnie zmusiła ojca do utworzenia jakiejś proekologicznej organizacji. Mogłaby je chronić, nieważne co by się działo. Widocznie Galen też... ciekawe, czy jej pudel by go polubił?
Nie musisz mi nic udawadniać, chyba że chcesz to zrobić — powiedziała szybko Cherry, spoglądając na wyciągniętą rękę. Uniosła kąciki swoich ust i ruszyła za nim, mocno trzymając jego dłoń.

W hotelu pożegnali się na jakiś czas ze sobą i umówili się przed wczorajszymi schodami. Marshall miała kilka godzin, by móc się przygotować. Wykorzystała je w stu procentach. Wpierw wzięła zimny prysznic, by podejść do mężczyzny na chłodno. Potem zrobiła sobie makijaż. Odpowiednio długie kreski, ciemne rzęsy i krwista czerwień na jej ustach. Ubrała białą sukienkę odpowiednio podkreślającą jej ciało. Więcej zdradzała niż zakrywała. Tym razem jeszcze bardziej świadomie nic pod nią nie założyła. Nie robiła tego codziennie... ale dzisiaj chciała. Cała gotowa stała pod tymi schodami, czekając na Galena.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

- Wystroisz się dla mnie Cherry? - musiał zadać to pytanie, chociaż przecież znał odpowiedź. On się dla niej starał, a ona dla niego założy jakąś cholernie seksowną sukienkę. A później i tak mu powie, że ubrała ją wyłącznie dla siebie, że lubi być wyzywająca.
Chociaż... może dzisiaj jednak mu się do tego przyzna. Dzisiaj mieli jakiś taki dzień szczerości, dzień rozmów, których Galen Wyatt na co dzień nie prowadził. Mało kto wiedział, że on lubi zwierzęta, chociaż wspierał organizacje, które im pomagały, ale po prostu nigdy się z tym nie obnosił. Może nie był takim dupkiem, jak się wszystkim dookoła wydawało? Miał pieniądze i je wykorzystywał, na podróże, na zachcianki, na swoje widzimisię, ale też wspierał dużo akcji charytatywnych. Tylko on się tym nigdy nie chwalił, a jak kiedyś w jakiejś gazecie wrzucili jego zdjęcia jak w garniturze ściąga kota z drzewa, to też wcale nie był zachwycony, chociaż goście z PR do tej pory mówią mu, że to go pokazało z trochę innej strony.
Tylko, że Galen nie miał na to wcale parcia, żeby pokazywać się ludziom z innej strony. Chociaż... Cherry jednak chciał udowodnić, że nie jest dupkiem. Ale to nie tak, że stanie przed nią i jej powie, że tak naprawdę to całkiem lubi dzieci, zwierzęta, czy w ogóle pomagać. Że jak ma okazję to to robi, bo to by było za proste. Jeśli dokładnie go sprawdziła, to może nawet to wiedziała? Ale nie zrobiła to na niej najwidoczniej wrażenia. Takie rzeczy nie powinny robić wrażenia, powinny być naturalne, tak sobie myślał Galen Wyatt.
Kiedy powiedziała o tych kolorowych drinkach to się zamyślił, bo on naprawdę, szczerze nie lubił jakiś wynalazków, whisky i koniec, ewentualnie jakiś rum, alkohol brunatnej barwy w ciężkiej szklance, tyle mu wystarczyło, ale w zasadzie był ciekawy, co dla niego wymyśli. Żeby tylko nie Sex on the beach… tego by nie przeżył, chociaż poza drinkiem, to może mógłby to jednak przeżyć?
Kiedy Cherry wspomniała o tym, że przed przygotowaniami chce wyjechać w jeszcze jedno miejsce, to chciał od razu zapytać w jakie, a jednak te przygotowania znowu zbiły go z tropu. Przygotowania do ślubu.
No tak, przecież miała narzeczonego, a jednak mówiła mu, że serce ma po właściwej stronie, a jednak powiedziała, że nie musi jej nic udowadniać, a jednak chwyciła jego rękę.
Galen Wyatt już kompletnie tego nie rozumiał.
Ale czy powinien?
Czy jednak powinien dać się ponieść temu, że byli na wakacjach?
Że może będzie jej ostatnią wakacyjną przygodą przed ślubem?

Zimny prysznic to był całkiem dobry pomysł, ale niestety Galen nie zdołał ułożyć sobie w głowie nic, a nic. Cały czas zadawał sobie pytanie czy chce być ostatnią przygodą Charity Marshall przed jej wielkim, hucznym ślubem.
Nie chciał.
A jednak chwilę po niej ruszył w dół schodów. Powoli, mimo, że widział ją z daleka. Rzucała się w oczy od razu, cała w bieli na tle tej czarnej plaży. Robiła wrażenie. Chociaż Galen już od jakiegoś czasu był pod jej urokiem.
Zatrzymał się przed nią i zmierzył ją spojrzeniem, od dołu, do góry, prześlizgując się wzrokiem po jej sylwetce, którą ta sukienka idealnie podkreślała.
Wakacyjną przygodą - od razu o tym pomyślał.
Czy liczył na więcej?
Nie powinien w ogóle na nic liczyć.
Odgonił do siebie te niewygodne myśli zanim się odezwał.
- W tej sukience na tle tej ognistej scenerii wyglądasz jak Persefona, która pomyliła światy - powiedział zatrzymując spojrzenie na jej oczach. Rzeczywiście w tej bieli miała w sobie coś z bogini. Tym razem długo nie czekał, bo objął ją w talii i przyciągnął do siebie, żeby mieć ją blisko, żeby czuć zapach jej perfum, ciepło jej ciała. Jeśli miał być jej ostatnią wakacyjną przygodą i wspomnieniem, to chociaż zrobi to dobrze. Tak, żeby rzeczywiście go zapamiętała.
Galen poprosił, żeby przygotowali im stolik na plaży, tuż przy wodzie, osłonięty białymi kotarami wyglądał jak scena z jakiegoś filmu. Ale przecież Wyatt lubił robić wrażenie, zresztą tak jak Cherry.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Galen... — odparła, mierząc go przed chwilą wzrokiem. Nie powinna mówić tego, co teraz miała w głowie. Westchnęła ciężko, spuszczając oczy. Czy wystroi się dla niego? Zawsze robiła to tylko dla siebie. Dla nikogo innego. Była silną, niezależną kobietą, która starała się iść na przód, a jednak to pytanie ją delikatnie zagięło. Nie spodziewała się go, bo odkrywało jakąś jego słabość. Zawiesiła się na dobrą minutę. Dopiero wtedy wróciła wzrokiem do jego oczu — tak, wystroję się dla Ciebie — w innym świecie, gdzie ambicja nie zjadała jej rozumu, może mogłoby im wyjść? Patrzyła na niego i była pewna jednego. Nie był gotowy, by wziąć z nią ślub. Ten dzień mógł być wyjątkowy, ale po powrocie oboje wrócą do rzeczywistości i zapomną o sobie.

Uśmiechnęła się szczerze, szeroko, kiedy tylko go zobaczyła. Jednak jej wystawił. Nic więcej w tym momencie nie potrzebowała. Serce mimowolnie zabiło szybciej na jego widok. Choć wydawało się to być całkowicie odrealnione. W duchu była zadowolona. Przyszedł. Szedł w jej stronę. W cholerę mogłaby wyrzucić to, co zostaną w Toronto. Dawno tak szybko serce nie drgało jej przy mężczyźnie. Przełknęła nerwowo ślinę, kiedy był już bardzo blisko jej.
Zaraz pomyślę, że pożresz mnie wzrokiem — zaczęła, widząc, jak mierzył ją wzrokiem — nie podobam Ci się? — dopytała, lekko zdenerwowanym głosem. W głowie nie miała teraz nic z wyjątkiem Galena. Firma będzie stała, a ona mogła wpatrywać się w jego niebieskie oczy. Lekko zadrżała, kiedy powiedział jej o Persefonie. Jednak miał coś w sobie z romantyka. A ona? Ona finalnie czuła, że mogłaby się przed kimś otworzyć.
Nie spięła się, gdy przyciągnął ją do siebie. Zamiast tego próbowała poczuć woń jego perfum, spróbować delektować się ciepłem jego ciała. Mimowolnie jej wzrok powędrował od razu do jego oczu.
Jesteś Hadesem? — spytała, unosząc jeden kącik ust zaledwie — będziesz mnie więził w swoich ramionach, jak on Persefonę w królestwie martwych? — w jej głosie dało usłyszeć się stres. Denerwowała się, w jaki sposób ją odbierze, kiedy przyznawała się do tego, że za nim przepadła. Dała ponieść się tej chwili, bo teraz istniał tylko on, a nie  żadne problemy związane z firmą.
Zaskoczyłeś mnie Galen — mówiła o całej scenerii. Dłoń delikatnie ułożyła na jego policzku. Zastanawiała się, czy to ten moment, w którym wrócą do wczorajszej nocy. Chciała tego, ale... jeszcze mieli na to czas. Jej ręka delikatnie zjechała od szyi, aż po jego dłoń. Delikatnie drażniąc go paznokciami.
Chcesz dowiedzieć się co za alkohol dla Ciebie przygotowałam? — spytała, splatając palce ich dłoni ze sobą. Pociągnęła go w stronę stolika i przez moment lustrowała wszystko wzrokiem. Było idealnie. Więcej nie potrzebowali do szczęścia. Naprawdę. — liczę na twoją szczerość, więc whiskey, wermut i dodatki. Mam nadzieję, że będzie Ci smakował — chwilę później usiadła przy stoliku. W głowie huczało jej od myśli, ale teraz skupiała się jedynie na mężczyźnie, który siedział przed nią.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Robił to, pożerał ją wzrokiem, na tle tej czarnej plaży, w tej białej sukience wyglądała zjawiskowo. Nawet jeśli miała tak wyglądać tylko tej nocy, tylko tutaj, jeden jedyny raz dla niego, to Galen postanowił zaryzykować.
- A może już pożarłem? Ale to tylko podsyciło mój apetyt na więcej Cherry - rzucił i na moment pozwolił jej się od siebie odsunąć, trzymając ją za dłoń obrócił ją dookoła własnej osi, żeby obejrzeć ją całą. Żeby nic mu nie umknęło, wyglądała jak Bogini.
- Bardzo mi się podobasz - dodał, gdy znowu trzymał ją w ramionach. Gdy znowu była tak blisko niego. Jeśli ona była Persefoną, to on mógł być nawet Hadesem, porwać ją do swojej krainy śmierci. Żeby tylko mogła tam rządzić przy jego boku. Wbił spojrzenie niebieskich tęczówek w jej ciemne oczy, w tej jednej chwili mógł w nich utonąć, jak w czarnym oceanie, zatracić się i zgubić.
- Taki mam zamiar, dzisiaj Cię nie wypuścić Cherry - powiedział to ciszej zbliżając twarz do jej ucha, jego ciepły oddech omiótł gładką skórę na jej szyi. Pochylił się bliżej i właściwie ledwo powstrzymywał się, żeby jej nie pocałować, ale jednak tego nie zrobił, jeszcze nie w tej chwili.
- Cieszę się, od rana liczyłem, że to mi się uda - znowu spojrzał jej w oczy, znowu z tym delikatnym uśmiechem. Kiedy jej dłoń wylądowała na jego policzku, to po plecach przeszedł mu przyjemny dreszcz. Nie wykonał jednak kolejnego ruchu, tylko pozwolił jej przesunąć dłonią do jego ręki.
Chciał się dowiedzieć jaki alkohol dla niego przygotowała, chociaż chyba bardziej chciał po prostu znowu posmakować jej ust, mimo to złapał ją pewniej za rękę i dał się poprowadzić do stolika. Odsunął jej krzesło i podsunął gdy siadała, pochylił się wtedy do jej szyi, znów zaciągając zapachem jej perfum, opierając delikatnie policzek o jej gładką skórę, tylko na moment, szorstki policzek z tym kilkudniowym zarostem. Chciałby składać na jej szyi pocałunki, jeden za drugim. Musnął opuszkami palców jej nagie ramię zanim na dobre się odsunął, pragnął tej bliskości i fizyczności z nią, ale mimo wszystko usiadł w końcu na swoim miejscu.
- Ciekawe połączenie - powiedział, gdy zaproponowała mu drinka, oczywiście poprosił kelnera o niego, ale również o coś specjalnego dla niej. Galen Wyatt trochę znał się na kobietach, a na pewno znał się na alkoholu, jego wybór też wcale nie był przypadkiem. Najpierw musująca lekkość, która zwodzi, jak uśmiech, za którym się coś kryje, a Ty siedzisz i zastanawiasz się co to takiego. Potem nuta dojrzałych owoców, coś między brzoskwinią a figą, wrażenie jakbyś mógł dotknąć lata końcówką języka. A potem... głębia. Zaskakująca, niemal dymna. Jak spojrzenie, które zostaje z tobą na długo po tym, jak ona już odejdzie.
Benjamin Bridge Brut Reserve. Wybrał go, bo lubił złożone smaki. I kobiety, których się nie zapomina. A Cherry właśnie taka była zapadała w pamięć. Uwodziła uśmiechem, ale kusiła czymś innym, głębią. I Galen chciał ją odkrywać coraz bardziej
- Powiedz czy Ci smakuje - rzucił, gdy kelner nalał jej szampana do wysokiego kieliszka, sam też upił swojego drinka. Był specyficzny, gorzko-ziołowy posmak wermutu dodawał mu jakiejś takiej złożoności, ale wciąż było w nim coś, co Galen lubił, czego smak znał doskonale, whisky. Cherry strzeliła w dziesiątkę.
- To nie smak Twoich ust Cherry, ale jest całkiem dobry - rzucił unosząc ponownie szklankę, upił z niej mały łyk - to teraz kolejne szczere wyznanie? Chcesz dalej grać ze mną w tę grę? - zapytał nie odrywając od niej wzroku nawet na moment.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Świecie”