ODPOWIEDZ
30 y/o, 164 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Dała mu się obrócić. Tego wieczoru przygotowała się dla niego. Chciała wyglądać jak prawdziwa gwiazda na niebie w tej sukience na czarnej plaży. W Lanzarote było coś, co ich nawzajem pociągało. Tajemnica, niebezpieczeństwo, a przede wszystkim przygoda, która biła we wspólny rytm ich serc.
Uważaj, bo będę musiała się głowić, by ubrać jutro coś, co spodoba Ci się równie bardzo — rzuciła miękkim tonem, ale uśmiechnęła się szerzej, słysząc jego kolejne słowa — ty też mi się podobasz Galen — bo coś w trakcie tej podróży między nimi pękło. Kolacja wśród gwiazd, niezręczność na schodach, a później ta całodniowa wycieczka. Nie potrzebowała więcej, by móc stwierdzić, że go chciała. Ten król dupków rzucił na nią jakąś klątwę, przez którą jedyne o czym myślała, to skosztowanie jego ust. Przy jego boku czuła się finalnie wolna.
W ogóle mnie nie wypuszczaj — powiedziała miękkim tonem. Choć na co dzień była silną kobietą, to coś w niej łamał. Mogło wydawać się to banalne, pewnie też takie było, ale ta chwila, kiedy tkwiła w jego ramionach mogłaby trwać dla niej całą wieczność. Nie było w niej dziwnych podtekstów, tylko prosta chęć bycia przy drugiej osobie. Cherry dawno nie miała podobnych uczuć. Nigdy nie chciała po prostu być.
Cały dzień mnie zaskakiwałeś — odparła bez zastanowienia, próbując nie utonąć w niebieskiej toni jego tęczówek. W całym dniu było wiele niedopowiedzeń. Były już od wczorajszego wieczoru, a teraz wydawały się jedynie pogłębiać. Ten dzień mógłby się nie kończyć. Kiedyś nazwałaby go swoim wrogiem, a w tej chwili przepadła dla niego jak Eveline dla Richarda.
Przymknęła oczy, czując jego dotyk. Odliczała każdą sekundę, próbując powstrzymać się przed własnymi myślami. Chciała go mieć przy sobie. Czuć ten kilkudniowy zarost na swoim policzku, te zbyt mocne perfumy, a na pewno jego oddech na własnej skórze. Serce zwolniło jej na moment, próbowała opanować się przed rzuceniem się dla niego. Mogli być tu sami, słuchając szumu oceanu, obserwując zachodzące słońce za horyzontem i czekać, aż gwiazdy pojawią się na niebie.
Jak ja — zaśmiała się pod nosem, czekając na jego werdykt. Mimowolnie spięła się, licząc na pozytywną ocenę. Czekała też na jego wybór. Upiła łyk, przymykając oczy. Musiała przez moment skupić się na smaku, który jej oferował. Dopiero gdy dopięła własny osąd w głowie, była gotowa, by wypowiedzieć go na głos.
Dobry, teraz możesz mnie nim upić — dała mu jasne pozwolenie. Tą noc chciała zapamiętać, bo podjęła już własną decyzję. Odliczała czas jedynie do rozmów, które ich czekają. Była tego pewna, że zada konkretne pytanie. Wcale mu się nie dziwiła. — zacznę. — odparła, unosząc delikatnie kąciki ust — bardzo znielubiłam zawód asystenta, odkąd mój własny brat nim został. Mógł mieć dobrą pozycję w firmie, nawet być prezesem, ale trafił do więzienia przez wypadek samochodowy. Dlatego całymi siłami walczę, by objąć tę funkcję, spełniając nieludzkie wymagania ojca. Co zabawne, tylko ja spośród jego synów się do tego nadaję, ale jestem kobietą... — czuła, że zdradza mu za dużo. Teraz czekała na wyzwanie Wyatt'a. Sama zakryła swoje usta za kieliszkiem, upijając z niego spory łyk. Potrzebowała poczuć lekkość procentów.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Cherry wyglądała jak gwiazda w tej jasnej sukience, na tej plaży. Wyglądała jak spełnienie marzeń, a może gwiazda, która te marzenia spełnia?
- W zasadzie... - zaczął z delikatnym uśmiechem wymalowanym na ustach - myślę, że najbardziej spodoba mi się, jeśli nie ubierzesz nic - musiał to powiedzieć, bo chociaż jej sukienka była piękna, podkreślała jej kształty, odpowiednio wiele też zakrywała resztę pozostawiając wyobraźni, to Galen wciąż zastanawiał się, jak szybko się jej z niej pozbyć. Uśmiechnął się znowu, kiedy powiedziała, że on jej się też podoba. Chociaż przez myśl przeszło mu to, co mówiła jeszcze wczoraj, za milion dolarów Galen, nie dotknę Cię, może jej to jeszcze kiedyś wypomni, ale nie dzisiaj. Dzisiaj chciał, żeby go dotykała, całego.
- Pozwolę Ci jeszcze zjeść kolację, tyle, a później... będziesz cała moja - powiedział na te jej słowa, żeby jej nie wypuszczał z objęć. Nie chciał i rzeczywiście tylko czekał, aż to się stanie, aż będzie cała jego, ale właśnie... przecież obiecał jej kolację, więc zamierzał dotrzymać słowa.
- Właśnie o to mi chodziło, żeby odrobinę Cię zaskoczyć, żebyś mogła zobaczyć Lanzarote, miejsce które znasz doskonale, z trochę innej strony, i mnie również - no chciał jej udowodnić, że nie jest tym dupkiem. Liczył, że mu się udało. Chociaż w tej chwili to wcale nie było już takie ważne. Ważniejsze było to, że siedzieli tutaj razem. Że uwieńczeniem tego dnia była ta kolacja, po której Galen jednak spodziewał się czegoś jeszcze.
- Cieszę się, że Ci smakuje, to szampan dla niezwykłej kobiety Cherry - odpowiedział na jej słowa, że może ją nim upić. Kiedy Cherry powiedziała, że zacznie tę ich grę, to skinął głową, oparł się o oparcie swojego krzesła wbijając w nią spojrzenie. Sączył tego drinka, bo całkiem mu smakował. Słuchał jej słów ze spokojem, ale na koniec uniósł jedną brew.
- Co z tego, że jesteś kobietą, kiedy radzisz sobie lepiej niż niejeden mężczyzna? Dlaczego ojciec tego nie zauważa? - zapytał z poważną miną, bo Galen mógł na początku wcale nie dać tego po sobie poznać, zresztą... Miał na jej temat nieco inną opinię, ale przecież byłby głupi, gdyby w końcu tego nie dostrzegł. Cherry była odpowiednią osobą na odpowiednim stanowisku. Zastanowił się chwilę, co on ma jej powiedzieć.
- Moja siostra mnie nienawidzi, bo kiedy była nastolatką chciałem sterować jej życiem, doprowadziłem do jej rozstania z chłopakiem, którego kochała, myślałem, że robię to dla jej dobra, a ona do tej pory ma mi to za złe - powiedział powoli, jakby myśląc nad każdym słowem. Właściwie Galen Wyatt z nikim nie rozmawiał na temat Yvonne. A bardzo mu to ciążyło. Trochę poczuł, jakby spadł mu z barków jakiś ciężki ciężar.
- Chyba jestem beznadziejnym bratem - dodał i westchnął ciężko.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

W zasadzie to może jutro ubiorę golf — zaśmiała się Cherry, słysząc całą jego wypowiedź — albo będę jeszcze gorsza i założę bieliznę — jej kąciki ust unosiły się. Chciała nazwać go znowu dupkiem, ale czy byłby w stanie powiedzieć tak do innej kobiety? Nie miała zielonego pojęcia. Wpatrywała się w niego z zaciekawieniem. Mimowolnie zastanawiając się, czy z innymi kobietami też rozmawia w ten sposób, czy nie ma w niej nic wyjątkowego. W końcu to był Galen Wyatt, tylko ona dała mu się zakręcić wokół jego palca.
Pozwolisz? — prychnęła, unosząc do góry jedną ze swoich brwi — może powiem Ci tak, pozwolę Ci na to, żebyś mnie miał — nie byłaby sobą, gdyby tak łatwo dałaby się zawładnąć facetowi. Na każdym kroku musiała podkreślać swoją niezależność. Nawet teraz. Nie miała zamiaru tak łatwo zdominować się Galenowi. Jeszcze nie. Musiał sobie na to zasłużyć, a jeden dzień na księżycowej wyspie wcale tak wiele nie zmieniał. Chociaż tak, bardzo dużo zmieniał. Przestała myśleć o nim w kategorii dupka, a jedyne o czym myślała, siedząc przy stole, to ten piekielny król dupków przed nią. Może powinna go tak nazywać?
Przyznaj Galen. Nie chodziło Ci o pokazanie mi Lanzarote, tylko o pokazanie samego siebie — odparła, przyglądając mu się ze spokojem. Nie byłoby na tej wyspie, co mogłoby ją zaskoczyć. Choć mogliby popłynąć na jej sąsiadkę, Fuertaventurę. Na niej istniały specjalne punkty astronomiczne, z których można było zobaczyć całe niebo. Sama Galenowi chciała zaproponować jeszcze jeden wyjazd. Barraquito. Tradycyjna kawa z mlekiem i likierem. Smakowała tak samo jak usta Galena. Pełna komplikacji i dziwnego uzależniającego smaku. Tak, Galen Wyatt smakował dla niej jak dobre uzależnienie. Powoli przestawała to ukrywać nawet przed samą sobą. Pan Prezes stał dla niej nowym uzależnieniem.
Ciekawe tylko, czy z niego wyjdzie?
Na pewno nie, bo kiedy zaczął ją wypytywać, to wypiła zawartość swojego kieliszka. Denerwowała ją ta rozmowa. Bała się mówić na temat ojca w zły sposób. Na jego własne myślenie robił jej całkiem porządną podstawę do rządzenia firmą. Mogła się z nim nie zgadzać, ale słyszała te pogłoski, że wszystko załatwia, klękając przed kimś, albo rozkładając nogi. Jeśli to miałoby załatwić, choć część tych plotek była gotowa na to rozwiązanie. Miłość przecież nie puka do niej drzwiami i oknami.
Żartujesz sobie, prawda? — spytała, parskając krótko. Utkwiła w nim dość mocne spojrzenie — a w jaki sposób o mnie myślałeś na samym początku, Galen? — wiedziała, że to nie była dobra opcja, by pokazać mu zło tego świata. Przymknęła na moment oczy, zastanawiając się, co powinna mu powiedzieć. Ślub choć częściowo byłby w stanie zamknąć innym usta. Chociaż znając męski świat i tak będzie podejrzewana o zdrady.
Wzięła głęboki oddech, wpatrując się w ocean.
Singielka wygląda niewiarygodnie na fotelu prezesa, a by wizerunek firmy był stabilny, potrzebuje stałego partnera — wymruczała niezbyt zadowolona, bo czuła jak coraz bardziej się przed nim odsłania — musisz mieć męża u boku, by partnerzy biznesowi traktowali Cię poważnie — wręcz zacytowała swojego ojca. Ta myśl długo siedziała w jej głowie. Nie zmuszał jej do małżeństwa, ale bez obiecanego spełnienia warunku nie dostałaby stołka. Była trójka ich rodzeństwa. Nawet jeśli Corey i Cyrus odpadali, to był jeden, o którego sama się martwiła. Czuła jak ślina stoi jej w przełyku, bo rozmowa ta coraz bardziej powodowała u niej ból głowy.
Westchnęła, przenosząc wzrok na Galena. Przechyliła delikatnie głowę, marszcząc przy tym brwi z troski. Choć miała go za idiotę, to teraz pokazywał jej swoją najbardziej skrytą wersję. Przesunęła się na krześle, by móc chwycić go za rękę.
Dlaczego to zrobiłeś Galen? Był kryminalistą? — bo próbowała znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie. Jeśli poznałaby szybciej Tiffany, zrobiłaby pewnie to samo. Ścisnęła wargi, badawczo spoglądając na Galena. Był naprawdę innym człowiekiem, a ona chciała go poznać. W tej chwili to nawet mu pomóc — jeśli zdajesz sobie sprawę z własnego błędu, to nie jesteś najgorszy — powiedziała miękkim tonem, patrząc mu prosto w oczy. Chciała by to wybrzmiało. Sama nie miała najlepszych relacji z rodzeństwem, no może poza Cordianem — ważne, żebyś próbował to naprawić. Na pewno zrobiłeś to z troski a nie złośliwości, to też dużo znaczy — na miano najgorszego brata zasłużyłby, gdyby chciał przejąć jej firmę. Za to Galen wydawał się mówić z troską. Widziała, że zależy mu na siostrze i teraz mogła go po prostu wesprzeć.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Wiadomo było, że kiedy to powiedziała, o tej bieliźnie, to Galen odruchowo zerknął czy dzisiaj ją założyła, wydawało mu się, że nie. Miał nadzieję, że w ogóle będzie mu dane to dzisiaj sprawdzić, chociaż Charity Marshall była nieodgadniona. Dzisiaj zakłada dla niego tę cholernie seksowną sukienkę, a jutro golf?
- Bielizna i golf? Czy insynuujesz coś, że dzisiaj cofniemy się do punktu wyjścia, albo nawet wcześniej, Cherry? Nawet do mojego biura nie przyszłaś w golfie - zapytał i uniósł jedną brew, ale uśmiechnął się przy tym delikatnie. Właściwie Galen Wyatt rozmawiał tak z kobietami, ale nie ze wszystkimi. Z niektórymi nie rozmawiał wcale, a już na pewno nie mówił im, że chętnie oglądałby je nago.
Mimowolnie kąciki jego ust uniosły się wyżej ku górze, gdy to powiedziała - pozwolę Ci na to, żebyś mnie miał, w zasadzie to nawet mu się to podobało, że Cherry nie była taka uległa, kręciło go to, a najbardziej to to, że jednak mu na to pozwoli. Galen Wyatt raczej lubił dominować, ale w sumie Charity Marshall go dzisiaj cały dzień zaskakiwała, liczył, że może później też tak trochę będzie.
- Tu mnie masz - powiedział powoli, bo w zasadzie tak było, wyspa i wycieczka to był tylko pretekst, żeby coś jej udowodnić. Rzuciła mu rękawicę, a Galen ją podjął, chociaż może na początku się do tego nie przyznawał. Ale fakty były takie, że chciał pokazać się Cherry z tej mniej dupkowatej strony. Z tej lepszej, z tej zarezerwowanej dla wyjątkowej kobiety, a nie dla pierwszej lepszej, jak na przykład jej przyjaciółka.
Liczył, że mu się udało, widział to w jej spojrzeniu, że zrobił wrażenie, teraz tylko musiał wytrzymać, żeby tego nie zepsuć, a u niego to też było piekielnie trudne, zawsze w takich momentach odstawiał jakiś autosabotaż.
Zmarszczył brwi przyglądając się Cherry, kiedy zapytała czy żartuje, akurat w tym momencie był śmiertelnie poważny. Ale ją rozumiał.
- A Ty o mnie? - odparował od razu jej słowa. No właśnie, nie ukrywali jakie mieli zdanie na swój temat, wiele słów wybrzmiało w jego gabinecie, nawet później na Lanzarote wciąż jeszcze patrzyli na siebie z podejrzliwością. Puszczalska Charity Marshall i król dupków Galen Wyatt.
A jednak teraz siedzieli na przeciwko siebie, może już z trochę innym spojrzeniem na tę drugą osobę. Wyatt na pewno już patrzył na nią zdecydowanie inaczej. Napił się ze swojej szklanki, opróżnił ją i zamówił drugiego takiego samego drinka. Oczywiście pilnował też, żeby jej kieliszek nie był pusty. Jej kolejne słowa sprawiły, że się zawiesił. Próbował łączyć kropki, ale łatwiej by było, gdyby nie miała na sobie tak cholernie gorącej sukienki, a jej usta nie wyglądałyby w tym świetle świec tak zachęcająco.
Zmrużył powieki.
- Czyli Twoje małżeństwo to transakcja Cherry? - zapytał, bo Galen nie był głupi, a w czytaniem pomiędzy wierszami był prawdziwym mistrzem, bo sam przecież to często praktykował. Utkwił w niej spojrzenie tych niebieskich ślepi czekając na odpowiedź, bo to pytanie gryzło go od kiedy tylko przypomniała mu o tym jej narzeczonym. Co z nim było nie tak? A może jednak to w ogóle był pic na wodę?
Kiedy powiedział jej o swojej siostrze, to poczuł jakby kamień spadł mu z serca, bo Galen o tym rozmawiał tylko ze swoim terapeutą, ale tamten na pewno nie miał w spojrzeniu tyle troski co Cherry. Mimowolnie się uśmiechnął, ujął w dłoń jej rękę, kciukiem przesuwając powoli po jej gładkiej skórze, jakby upewniał się, że naprawdę tam jest, że go słucha. Słuchała. Był to prosty gest, a jednocześnie intymny, bo on nigdy z nikim nie poruszał takich tematów. Przed nikim nie otwierał się do tego stopnia, mówiąc o swojej rodzinie. Z jednej strony czuł się z tym dobrze, czuł, jakby zrzucał z ramion ciężar, ale z drugiej czuł, jakby zaraz miał stanąć przed nią nagi. Bardziej niż kiedykolwiek w życiu, przed kimkolwiek.
- Nie wiem kim był... - zaczął powoli, patrząc jej w oczy - ale wydawało mi się, że był dla niej nieodpowiedni. Matka też tak uważała - westchnął na samo wspomnienie swojej matki. Wyattowie, oboje, wiele jej zawdzięczali, ale też wiele przez nią stracili. Siebie nawzajem, jakieś normalne dzieciństwo, pewnie Galen traciłby do tej pory, gdyby nie próbował ze sobą skończyć. To był jakiś taki przełom, który mimo, że mógł pogrzebać jego karierę, to sprawił zupełnie inaczej. Jakby ojciec rzucił mu te prezesurę, jako koło ratunkowe, którego mógł się chwycić. Może tak naprawdę było?
Dobrze na tym wyszli, wszyscy.
- Na pewno o nią zawalczę, o moją siostrę - podsumował jej słowa, a później nachylił się lekko nad stołem i delikatnie musnął wargami jej dłoń. To nie był podryw, to nie była gra, a raczej gest wdzięczności i ulgi. Przez dłuższą chwilę patrzył jej w oczy. W ciszy.
Co z nim zrobiła, że potrafił się przed nią otworzyć?
Sam nie był pewny.
- To teraz moje pytanie. Jakie miałaś dzieciństwo Cherry? - zapytał. Galen Wyatt uważał, że dzieciństwo kształtuje człowieka, jego w pewnym sensie ukształtowało. Był ciekawy jaka była Charity Marshall jako mała dziewczynka, czy bawiła się lalkami, czy nie miała na to czasu? A może rozstawiała braci po kątach, bo od dzieciaka wiedziała, że będzie prezeską?

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Wszystko zależy od tego, jak się potoczy ten wieczór — zaśmiała się uroczo pod nosem. Trudno było odnieść się do tego, jak będzie wyglądał. Mógł ją jeszcze zrazić do siebie. Powiedzieć jedno nieodpowiednie słowo, przez które Cherry postanowiłaby się wycofać. Chociaż szczerze? Bardziej się z nim droczyła, niż mówiła prawdę.
Mimowolnie uniosła kąciki ust w górę. Czyli jednak Galen Wyatt nie był tak skomplikowanym człowiekiem, na jakiego się kreował. Nawet zaimponował jej tym, że chciał zmienić zdanie na jego temat. Na co dzień widziała w nim dupka, od którego trzymałaby się z daleka. A teraz? Wszystko wydawało się powoli zmieniać. Nie był tym samym człowiekiem, którego poznała w biurze. Tamten Galen był bardziej bezradny, a teraz ich kroki szły we wspólnym rytmie, nie zastanawiając się, co będzie dalej. Tak jakby nigdy nie mieli zamiaru wyjechać z tej przepięknej wyspy.
Ja nie podważałam twoich kompetencji jako prezesa — odparła bez zawahania, wpatrując się w niego poważnym wzrokiem — a muszę to znosić za każdym razem jako prezeska. Faceci jak widzą kobietę, to srają w majtki, bo może okazać się lepsza. Za to i tak jedynym ich wytłumaczeniem będzie jej sprzedawanie się — to była ta różnica między nimi, której nie dało się zauważyć. Jej głos delikatnie drżał, gdy o tym mówiła. Na co dzień nie przeszkadzało jej to tak mocno, a teraz czuła, jakby się łamała. Wątpliwości jej ojca miały rację bytu. Mogłaby przenieść świat do innej galaktyki na własnych barkach, a i tak ludzie powiedzą, że rozłożyła nogi. Nie miała siebie za jakiejś puszczalskiej. Owszem, lubiła przygodny seks. Lubiła też czuć adrenalinę. Za to w pracy zachowywała stu procentowy profesjonalizm. Inwestorów miały przekonać jej słowa, a nie ciało. Z jakiegoś niezrozumiałego powodu nie była w stanie powiedzieć, dlaczego zabolało ją teraz przekonanie Galena. Ciekawiło ją, czy dalej w ten sposób o niej myślał. Mimowolnie w jej oczach pojawiła się wątpliwość, ale szybko uniosła bródkę do góry. To zawsze dodawało jej odrobinę pewności siebie, której potrzebowała.
Zamilknęła. Spuściła wzrok i zaczęła bawić się swoimi rękoma. Czy powinna mu to powiedzieć? Mieli swój własny moment szczerości, ale nie była pewna, czy powinna zdradzać mu całe kulisy. Mógłby je wykorzystać, gdy wrócą do Toronto. Zbyt wiele myśli się jej pojawiło. Do oczu mimowolnie napłynęły łzy. Firma była rzeczą, którą kochała najbardziej na świecie, a jednak... bolał ją warunek postawiony. Przez ojca. Zmrużyła oczy, powstrzymując się finalnie od płaczu. Nie mogła pęknąć.
Warunek zostania prezesem — powiedziała w końcu, biorąc kieliszek szampana do ust. Znowu cały wypiła. Był to dla niej wrażliwy temat. Wolałaby stanąć przed nim nago, przed nim i jego kumplami, niż zdradzać takie tajemnice. One jeszcze mocniej ciążyły jej na sercu. W końcu wiedziała, że nie spełni marzeń, jeśli inne pragnienia nie znikną. Wzięła głęboki oddech, próbując wszystko uporządkować. Tego było zbyt wiele w jej głowie. Za bardzo się poświęcała i sama doskonale o tym wiedziała.
Chyba oboje byli nadzy emocjonalnie przed sobą nawzajem. Doceniała jego dotyk i tego wieczoru chciała być wsparciem. Nie rzuciłaby w jego stronę amunicją związaną z siostrą. Od czegoś miał swoją asystentkę.
A jaki był tego powód, skoro nawet go nie znałeś? — nie brzmiała oceniająco, w jej głosie było więcej troski i współczucia. Chciała móc zrozumieć mężczyznę, który siedział przed nią. Trzymali się za ręce i chyba nigdy nie miała aż tak intymnego momentu z żadnym facetem. Galen Wyatt był po prostu inny. Cenniejszy. — będę Ci w tym kibicować — bo naprawdę chciała. Zapomniała przez moment, że wielkimi krokami zbliżał się jej ślub i poza firmą nie będzie miała żadnych innych spraw na głowie. Głupio liczyła, że po tej wyspie zostaną przyjaciółmi. Nawet jakby chciała więcej.
Dobre — stwierdziła krótko, wzdychając ciężko — bardziej związałam się z nianiami niż z rodzicami. Ich widziałam od święta, ale zawsze miałam braci... Jednego całe życie musiałam pouczać — parsknęła krótko pod nosem — ostatnio założył marynarkę i krawat, tak jak mu kazałam, ale za to krwiście czerwoną koszulę. To mój brat bliźniak, zero podobieństw. Z Cyrusem i tym ostatnim całe życie rywalizowaliśmy i dalej to robimy — zawahała się przez moment — także dzieciństwo pełne niań, przepychanek z młodymi, a przede wszystkim prywatnych lekcji. A twoje?
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

- Wydaje mi się, że na razie idzie w dobrym kierunku? - zapytał i przechylił na bok głowę. Galen naprawdę nie chciał tego dzisiaj zepsuć, ale... przecież wiedział jaki jest. Wiedział jak działa jego pokręcony mózg, że czasami chlapnie coś zanim się zastanowi i wtedy jest już za późno. Dzisiaj się pilnował. Słuchał jej słów, a swoje ważył dwa razy, zanim coś powiedział.
Cherry miała rację, zarzucała mu, że jest dupkiem, kobieciarzem, że ma romans z sekretarką, ale nie powiedziała mu, że jest złym prezesem. A on jej tak, kilka razy. Podrapał się po skroni, wcale tak o niej nie uważał, chociaż wtedy może tak? Ale w tej chwili dotarło do niego, że to nie może być prawda, że taka silna, piękna kobieta, nie mogłaby działać w ten sposób. Zrobiło mu się głupio, chociaż Galen nigdy nie potrafił się do czegoś takiego przyznać. Przełknął ślinę i nabrał powietrza w płuca.
- Przepraszam Cię za to Cherry - powiedział to w końcu, na wydechu i na moment spuszczając wzrok. To nie były dla Wyatta proste rzeczy przyznać się do błędu, a później jeszcze za to przeprosić. Charity Marshall jakby otwierała w nim jakieś drzwi, które do tej pory były zamknięte, jakby przy niej uczył się czegoś nowego... Cholera. On przy niej próbował nowych rzeczy, i wcale nie miał tego dość!
- W męskim świecie kobiety zawsze będą budzić emocje -powiedział w końcu, a naprawdę chwilę nad tym myślał, jak to ubrać w słowa, żeby nie zabrzmiało źle. Chociaż i tak nie był do końca pewny, czy ten męski świat był tutaj na miejscu, ale tak było, kobiety na takich stanowiskach zdarzały się rzadko. A do tego tak piękne kobiety. To było nieuniknione, że ktoś zawistny rozpuszczał takie plotki. O Wyacie też mówili różnie, czasami wymijając się z prawdą, ale jemu to nie przeszkadzało. On jakby przez swoją płeć był tutaj na trochę lepszej pozycji.
Patrzył na nią kiedy milczała, wciąż było mu głupio, że tak ją ocenił, że wszyscy tak ją oceniali. Przez moment zrobiło mu się jej nawet szkoda, tak po ludzku, ale w końcu odchrząknął.
- Myślę, że to dlatego, że po prostu jesteś w tym świetna - musiał to powiedzieć, bo chciał ją trochę podnieść na duchu, trochę podbudować. Zanim te łzy, które zebrały się w jej pięknych oczach popłyną, a on pożałuje, że w ogóle zaczął ten temat.
To co powiedziała później sprawiło, że jedna jego brew uniosła się ku górze, a zaraz dołączyła do niej druga. Czyli to jednak była fikcja? Tego się nie spodziewał, chociaż może odrobinę...
Uniósł szklankę do ust, ale w zasadzie to nawet nie upił łyka, dał sobie chwilę do namysłu, do zastanowienia się, na poukładanie myśli, które w tej jednej chwili straciły cały swój bieg. Czyli ten cały jej narzeczony był tylko schodkiem do jej prezesury.
- Musisz wyjść za mąż, żeby dostać posadę? - zapytał, żeby się upewnić, bo to wydawało mu się dopiero irracjonalne. Chociaż... Jeśli będzie mężatką to postrzeganie jej na pewno odrobinę się zmieni, przecież to wszystko do siebie idealnie pasowało, tylko...
- Czyj to jest warunek? - zapytał, chociaż chyba znał odpowiedź. Nie spuszczał z niej wzroku, ale teraz jego spojrzenie, które wcześniej było pełne tego pożądania, było jakieś chłodne. Zamyślone. Jakby na głowę zawalił mu się właśnie cały świat, a on trochę nie potrafił się z tego wygrzebać, ze zgliszczy, które po sobie zostawiła ta historia Charity Marshall.
Milczał dłuższą chwilę starając się jakoś to ułożyć, trzymał po prostu jej dłoń, przyłożył ją sobie do policzkach, muskając jej gładką skórę tym kilkudniowym zarostem. Jakby chciał jej powiedzieć, że w tej chwili jest przy niej, jakby chciał poczuć, że ona była przy nim.
- Matka, nasza matka zawsze była zaborcza, a Galen Wyatt do pewnego momentu swojego życia nie potrafił się jej nigdy postawić - odpowiedział powoli na jej pytanie. Kompletnie szczerze, tak jak ona jemu. Nigdy tego nikomu nie powiedział, nie przypuszczał, że by potrafił, a jednak Cherry tak na niego działała, że kompletnie się otworzył. Patrzył jej w oczy, a to, że powiedziała, że będzie mu kibicować naprawdę było dla niego czymś ważnym. Bo widział w jej spojrzeniu, że było to szczere.
Słuchał jej słów, gdy opowiadała o dzieciństwie. Czy wszystkie bogate dzieci miały podobne przeżycia? Pewnie w większości tak, chociaż Galen miał troszeczkę inne.
Uśmiechnął się delikatnie, gdy mówiła o braciach, bo może i te opiekunki brzmiały niekoniecznie dobrze, to jednak to jaki miała kontakt z braćmi było w porządku, zazdrościł jej nawet jeśli to były przepychanki.
- Dobrze jest kogoś mieć - powiedział patrząc jej w oczy - mnie Yvonne zostawiła - urwał, bo nie za bardzo umiał nawet to ubrać w słowa, nie umiał o tym mówić, że siostra zostawiła go w najgorszym momencie jego życia. Nie zastanawiał się czy Cherry mogłaby to wyciągnąć, bo gdyby to zrobiła, to mogłaby go zniszczyć w jednej sekundzie. Ale on może nawet dałby się jej zniszczyć, bez mrugnięcia okiem.
Zacisnął palce mocniej na jej dłoni, jakby chciał sobie dodać trochę otuchy, niebieskie tęczówki spoczęły gdzieś na stoliku.
- Kiedy przedawkowałem i wylądowałem na odwyku, to powiedziała mi, że to zrobiłem, żeby zwrócić na siebie uwagę, jak zwykle... - powiedział to w końcu, wolną dłonią potarł się po czole, bo to brzmiało bardzo melodramatycznie, może za bardzo jak na niego? - wiesz Cherry, ona wciąż ma mi za złe to, że zawsze byłem jakimś takim pierdolonym złotym dzieckiem naszej matki, jej wytrenowaną cyrkową małpką, którą mogła się chwalić w towarzystwie. Ja jej nawet nie mam tego za złe - wzruszył ramionami, bo naprawdę nie miał. Matce też już chyba nie. Zadbała o jego edukację, miewali czasem dobre momenty, jak te opowieści o gwiazdach na przykład. Ale chyba przez gardło by mu nie przeszło, że miał dobre dzieciństwo. Brakowało w nim czegoś ważnego i Galen doskonale o tym wiedział. Wiedziała to też Yvonne.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Nie będę zdradzała Ci wszystkich tajemnic — odparła, zostawiając nutę ciekawości między nimi. Wszystko szło w stronę lepszą niż każde z ich dwójki, by mogło przypuszczać. Jeszcze kilka godzin temu działało u nich napięcie seksualne, które było wyczuwane przez ich dwójkę. Teraz dzielili się największymi sekretami, pokazując swoje słabości. Tak jakby ich dusze miały się połączyć. Jakkolwiek banalnie to nie brzmiało, Cherry wolała tę wersję Galena. Obnażoną i wrażliwą bez płaszcza oraz korony bycia palantem. Może właśnie teraz zobaczyła w nim prawdziwego człowieka z krwi i kości? Ten moment był magiczny, bo to co wcześniej im przeszkadzało względem siebie, zaczęło znikać.
Otworzyła szerzej buzie, słysząc przeprosiny. Nie tego się po nim spodziewała. Może naprawdę był dobrym facetem? Gdzieś w głębi serca. Chciała w to wierzyć, ba w tej chwili wierzyła. Widziała jego piękne oczy, w których widziała jedynie szczerość. Mogłaby powiedzieć coś więcej, ale ciepły uśmiech, gdy to powiedział był czymś więcej. Jakby zakopał topór wojenny, który był między nimi. Zdecydowanie przestał być tym dupkiem, za którego jeszcze niedawno go miała. Zamiast tego powoli rosła w niej ochota, by wstać i się do niego przytulić. Przy niewielu osobach Marshall mogła pokazać słabość, a Galen wydawał się jedną z tych osób.
Tylko kobiety zawsze były i będą w męskim świecie. Czasem z boku kierują firmą. Są dobrymi organizatorami, ale wszystkie oklaski zdobywają mężczyźni. Przecież historia zna królowe, które kierowały swoimi mężczyznami. Jeśli nie wychodziło to na światło dzienne, każdy mógł czuć się zadowolony. Zresztą Cherry działała podobnie, zdobywała kontrakty, gdy jeszcze ojciec zarządzał firmą. Mogła być w tym świetna. Przyjęła słowa Galena. Mogła mieć smykałkę biznesową, ale łatwiej funkcjonowałoby się jej jako mężczyzna z krwi i kości. Wtedy nikt nie byłby w stanie podważyć jej umiejętności. Nikt nie mówiłby, że robi loda, by coś zdobyć.
Tylko te łzy wyrażały coś więcej niż niechęć samców alfa w jej stronę. Mówiły o jej najskrytszych pragnieniach, o których mogłaby zapomnieć. W końcu każda kobieta pragnie mieć mężczyznę u swojego boku. Takiego, z którym będzie mogła dzielić wspólne słabości i razem będą szli do przodu. Nie zważaliby na nic, tylko spletli dłonie w wspólnym uścisku, idąc przed siebie. Jej zostanie to zabrane, wyłącznie przez ambicje, które miała. Wcześniej na to nie narzekała. Była w stanie pójść do przodu, nie zważając na nic. Jednak ten wyjazd uświadomił jej coś innego...
Każdy człowiek nieważne jak durny potrzebuje miłości.
T-tak — jej głos zadrżał. Rodzina doskonale zdawała sobie z tego sprawę. W tym jej bracia. Poza nimi nikomu o tym nie mówiła. Choć jej narzeczony był jej przyjacielem, to nie miała szansy, by się w nim zakochać. Pewnie dlatego go wybrała. Dla niej mógłby robić wszystko, a ona zanurzyłaby się w swoim pracoholizmie. Teraz nie wiedziała, czego chce. Chciała poczuć smak prawdziwej miłości, ale też za nic nie oddałaby firmy.
Z jej oczu wypłynęła pierwsza łza, która spłynęła po policzku. Finalnie spadając na sukienkę.
Ojciec — zamknęła oczy, próbując powstrzymać się od płaczu. Dopiero gdy wszystkie słowa wypowiedziała głośno, poczuła jak bardzo ją to bolało. Zakuło ją serce, a sama cała zaczęła drżeć. To miała być kolacja pełna seksu. Za to ona czuła się przed nim naga. Ona, Charity Marshall, by zostać prezesem rodzinnej firmy musiała sprzedać serce. Mogła wybrać narzeczonego, stąd wybrała przyjaciela. Tylko nie było tu żadnego dobrego rozwiązania. Musiała iść dalej z uniesioną głową. Jeśli tylko spuściłaby wzrok, upadłaby i nie wstała.
Zabrała mu rękę z policzka, a parę sekund później siedziała na jego kolanach, próbując się uspokoić. Słabszej wersji Cherry nie mógł widzieć. Płakała. Chociaż samo ciepła Galena koiło jej nerwy, na tym postanowiła się skupić, zaciskając dłonie na jego koszuli.
Ważne, że teraz już potrafi i chce naprawić błędy — odpowiedziała, patrząc mu prosto w oczy. Z tej odległości, jego kolan, wydawały się jeszcze piękniejsze. Jakby było w nich skryte coś naprawdę ważnego. Każdy człowiek czasami płacze. Ważne jednak, by móc przyznać się do błędu i go naprawić. Przede wszystkim starać się to zrobić.
Możesz... — głos znowu jej zadrżał. To co chciała powiedzieć, było niewykonalne. Jednak chciała powiedzieć to głośno — możesz mieć mnie, wtedy nie będziesz sam — sama siebie będzie za to przeklinać, ale nie wyobrażała sobie go zostawić. Teraz gdy dowiedzieli się o sobie tyle. Zawsze mogli zostać przyjaciółmi, prawda? Tylko czy jej byłoby to w stanie wystarczyć? Nie zastanawiała się nad tym teraz. Chciała za to widzieć na jego twarzy szeroki uśmiech i błysk w oczach. W jakimś świecie będzie w stanie mu to dać. Na pewno tej nocy.
Jezu, Galen, przykro mi — odpowiedziała, a w jej oczach pojawiło się mnóstwo pytań. Chciała najzwyczajniej w świecie sprawić, że wszystkie jego troski znikną. Takie słowa od najbliższych potrafiły naprawdę zniszczyć, a ona? — to dlatego teraz zostałeś skandalistą? Galen, nie musisz nic nikomu udowadniać. Jesteś świetnym facetem o dobrym sercu — jeszcze parę dni temu nie przeszłoby jej to przez gardło, a teraz patrzyła mu w oczy i naprawdę wierzyła we wypowiedziane przez nią słowa.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Galen chyba nawet by nie chciał, żeby zdradzała mu wszystkie sekrety, podobała mu się ta nuta tajemnicy, była dobra. Lepsza niż to co działo się między nimi później. Bo to było cholernie trudne. Mówienie o uczuciach, które siedziały gdzieś na samym dnie duszy, które może nawet nigdy nie ujrzałyby światła dziennego, które paliły od środka. Niszczyły ich oboje.
Może właśnie przeżyli pewnego rodzaju Katharsis, kiedy mogli zrzucić ten ciężar ze swoich barków? Podzielić się nim.
Nie tego spodziewali się po tym wieczorze, ani ona, ani on.
Zaskoczyła go tak, że nie potrafił pozbierać myśli. Zaskakiwała go cały czas, ale ta kolacja wywracała wszystko do góry nogami, jakby nagle znaleźli się w alternatywnym świecie, w którym panował Demogorgon, świecie pełnym potworów, które czekały aż zostaną wywleczone na wierzch. Zostały, tylko, że w tym samym momencie, jakby Galen przestał się ich bać. Jakby walka z nimi stała się prostsza, bo Cherry była obok.
No właśnie, w tej chwili była obok, ale jej przeznaczenie pchało ją w ramiona innego mężczyzny. Nawet to jeśli miała być tylko transakcja biznesowa. Nawet jeśli nie miało w tym być ani grama prawdy. Galen czuł, że w tym, co między nimi było, była sama prawda. Teraz każde spojrzenie, każdy dotyk były tak prawdziwe, że aż na swój sposób bolesne. Bolesne i przyjemne zarazem. Jak spacer po rozżarzonych węglach, satysfakcjonujący, ale zostawiający po sobie ślady, może nawet takie ślady na całe życie?
Zamyślił się, gdy dała mu odpowiedź na jego pytanie. Jaki ojciec zmuszał swoją córkę do czegoś takiego? Taki jak jego. Identyczny. Jego ojciec też wiele od niego wymagał zanim zdecydował się, że odda mu firmę. Tylko w jego ojcu coś w pewnym momencie pękło, może to był ten moment, w którym dotarło do niego, że tak mało brakowało, a straciłby syna? Gdyby znaleźli go później, to ta firma, którą budował przez lata teraz byłaby niczym. Dotarło to do niego w odpowiednim momencie.
Może ojciec Charity Marshall też kiedyś to pojmie? Kiedy łza spłynęła jej po policzku, to Galen sięgnął do niej, żeby delikatnie przejechać po nim kciukiem, wytrzeć tę łzę. Słodko-gorzką, która była zarówno pewnego rodzaju ulgą, ale i cholernym bólem. Galen Wyatt też to w tym momencie czuł.
Chciał zapytać dlaczego ojciec jej to robi, ale może już dość na dzisiaj było tego bólu? Zresztą czy nie znał odpowiedzi? Czy kiedy myślał o jej ojcu, to nie miał on w sobie czegoś podobnego do jego własnego? Miał.
Kiedy usiadła u niego na kolanach, to objął ja ramionami, przytulił do siebie. To był gest, który wiele dla niego znaczył, w normalnych warunkach zapewne woń jej perfum, ciepło jej ciała drażniłoby zmysły. Tylko, że... to wcale nie były normalne warunki. Spuścił głowę i oparł twarz na jej piersi, słuchał bicia jej serca, może nie do końca spokojnego i opanowanego, ale dającego jakąś taka ulgę. Dopiero kiedy powiedziała, że może mieć ją, żeby nie być sam, to podniósł głowę. Spojrzał jej w oczy. Brzmiało to pięknie. Może gdyby mógł ją porwać sprzed ołtarza jak Hades Persefonę prosto do swojej Krainy Cieni. Ale chyba nie w tym świecie.
- To w zasadzie nic takiego Cherry - rzucił, bo teraz kiedy to wszystko jej powiedział, to czuł, jakby to nie były wielkie dramaty, jakby to było proste, gdy ona była obok.
Tylko, że nie zawsze będzie, niestety. Uśmiechnął się trochę blado, gdy mu powiedziała, że jest dobrym facetem, bo nim nie był. Nawet nie chciał być, w jego świecie bycie dobrym facetem, o dobrym sercu oznaczało słabość. A Galen nie chciał być słaby, chociaż teraz był chyba najbardziej w życiu. A to wszystko za sprawą tej właśnie Charity Marshall, którą jeszcze kilka dni temu szczerze nienawidził. A teraz sam nie wiedział co właściwie czuję. Względem niej, ale nie tylko. W ogóle.
Serce waliło mu tak mocno, że miał wrażenie, że Cherry też je słyszy, siedząc na jego kolanach. Kiedy patrzył w jej oczy, miał ochotę powiedzieć coś więcej, coś, co zabrzmiałoby jak wyznanie. Ale język ugrzązł mu w gardle, jakby słowa były zbyt ciężkie, by je unieść. Więc tylko pogładził ją po włosach, jakby tym gestem chciał powiedzieć: - zostań jeszcze chwilę, nawet jeśli to wszystko i tak jest skazane na porażkę.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Charity nigdy nie uważała się za dobrą osobę. Myślała zbyt analitycznym okiem, za bardzo głos grzązł jej w gardle, kiedy zaczynała mówić. Zdecydowanie chciała podnieść głos, zacząć działać, pozwolić mężczyźnie finalnie się zrelaksować. Ich życie wielu uważało za bajkę, ale zdecydowanie nią nie było. Ludzie wymagali od nich najbardziej niemożliwych rzeczy, a oni jedynie chcieli dla siebie nawzajem szczęścia.
Siostra.
Rodzice.
Firma.
Żadne słowo nie wydawało się mieć odpowiedniej mocy, tak jak oni byli bezbronni tego wieczoru względem siebie nawzajem. Możesz mieć najlepszą sukienkę, najbardziej seksowną figurę, a tak naprawdę nie liczysz się, jeśli nie masz obok siebie bliskich. Tym sposobem kierowała się Cherry, gdy tylko przymykała oczy. Nie liczyła się dla braci, no może z wyjątkiem jednego. Była dla nich zbyt oschła, zbyt obca, by miało to jakikolwiek sens. Nigdy nie chciała niczego poza firmą, a tego wieczoru zdała sobie sprawę z jednego. Chciała Galena. Tylko nigdy nie wypowiedziałaby tego na głos. Nie kiedy jeszcze tak niedawno krzyczała mu w twarz, że za milion dolarów jej nie dotknie. Teraz nie chciała seksu, alkoholu, brylantów, tylko czegoś prostszego. Dużo łatwiejszego. Jego obecności obok. Nic więcej nie potrzebowała. Wystarczyło, że siedziała na jego kolanach, wtulona w niego, a jej serce pędziło, jakby znalazło się na wyścigu. Jednak potrafił ją uspokoić. Nie potrzebowała więcej w tym momencie. Uniosła głowę z zapłakanymi oczami, tylko po to by spojrzeć mu prosto w oczy.
To jest zdecydowanie zbyt dużo jak na jednego człowieka — wydukała z siebie drżącym głosem. Tyle była w stanie mu powiedzieć. Teraz mogli jeszcze korzystać z chwili, gdy byli razem bez większych trosk. Bez pędu życia, wymagań i obowiązków, które narzucały im rodziny. Cherry chciała mieć go po prosto przy sobie. Tak prosty warunek, a tak bardzo niemożliwy do spełnienia w momencie powrotu. Pewnie tkwiliby w tym uścisku godzinami, gdyby nie przyszedł kelner z ich daniem. Paella marinera. Danie podawane na patelni, która znalazła się na środku stołu. Mogli najeść się z niego tyle, ile tylko żołądek zapragnął. Kelner coś tam wymamrotał, a Cherry wcale go nie słuchała. Schowała się jeszcze mocniej w ramionach Galena.
Dopiero kiedy wyszedł, jej serce finalnie się uspokoiło. Odchrząknęła. Tak jakby właśnie miała stać się nową osobą, nową Cherry. Tą bardziej powściągliwą. Mogła obnażyć się przed nim psychicznie, ale... finalnie chciała skosztować jego ust jeszcze bardziej. Poprawiła swoją sukienkę i wróciła na miejsce. Nałożyła swoją porcję, powoli zaczęła znikać. Dalej panowała cisza...
Chciałam się dowiedzieć jeszcze jednego... — głos jej na chwilę zamarł. Wbiła w niego spojrzenie. To pytanie już padło, ale teraz gdy atmosfera się lekko rozrzedziła, tym bardziej chciała znać odpowiedź — jaką decyzję podjąłeś Galen?
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Ale może właśnie to też ich kształtowało, te niestworzone wymagania, wysoko postawione poprzeczki. Może właśnie to sprawiało, że nie potrafili się poddać, że walczyli o to co ważne. A tym razem zawalczyli po prostu o siebie? O siebie z osobna, i o siebie nawzajem.
Tej nocy wiele słów zostało już wypowiedzianych, z głębi serca, z głębi duszy, z najczarniejszych jej zakamarków. Te słowa nie wisiały w powietrzu, nie tworzyły niedopowiedzeń, padły i utkwiły w głowie, w sercu, tam gdzie było ich właściwie miejsce. Jeszcze tylko może trzeba było je odpowiednio ułożyć, w tej dobrej kolejności. Bo teraz w głowie Galena był chaos, nie ten jego zorganizowany, który całkiem lubił, tylko zupełnie inny.
Chociaż jedno wiedział, wiedział, że obecność Charity Marshall działała na niego kojąco i wiedział, że teraz oprócz tej bliskości z jej duszą, którą czuł jak nigdy w życiu, z nikim innym. To chciał bliskości jej ciała. Jej oddechu na swoim torsie, gdy będzie pochylał się nad nią. Składał pocałunki na jej ciele. Delikatnym, a zarazem tak silnym.
Oparł rękę na jej krągłym udzie, wsunął ją pod gładki materiał jej sukienki.
- To jest życie na szczycie Cherry, i Ty doskonale o tym wiesz - powiedział wtulając twarz w jej włosy. Ich zapach znowu zaczynał tworzyć w głowie scenariusze, które prowadziły nie tylko do jej serca, ale może gdzieś pomiędzy te krągłe uda, na których opierał właśnie rękę. Już właściwie wyczuł pod opuszkami palców brak koronkowej bielizny, ale wtedy właśnie przyszedł kelner. Obsługa zawsze działała, jakby miała jakiś radar. Kiedy zaczynało się robić gorąco robili wjazd z gorącą patelnią.
Galen westchnął ciężko, mocniej zacisnął palce na jej udzie, gdy się w niego wtuliła, ale tylko na moment, nosem zahaczył o jej szyję, a później pozwolił jej wstać, ale jeszcze pozwolił żeby materiał jej cienkiej, cholernie seksownej sukienki spłynął mu przez palce, kiedy się od niego odsuwała. Jeszcze chwila, a będzie mógł w końcu ją z niej zdjąć.
Popatrzył za nią gdy wracała na miejsce z jakimś takim wyrzutem. Poczuł się jak chłopiec, któremu właśnie zabrali ulubioną zabawkę. Najlepszą na świecie, spełnienie marzeń, na które tak czekał. Galen nawet nie ruszył jedzenia, nie był głodny, chociaż... był, ale nie tej paelli, tylko Charity Marshall. Podniósł za to do ust szklankę ze swoim drinkiem. Utkwił w niej spojrzenie, a kiedy przez chwilę milczeli, to zerknął na zegarek.
Dał jej już wystarczająco dużo czasu? Przestrzeni? Oddechu...?
Bo za chwilę zamierzał go jej pozbawić.
Na jej pytanie, odstawił szklankę na stolik.
Kąciki jego ust delikatnie uniosły się ku górze.
Wbił w nią spojrzenie tych swoich niebieskich oczu.
- Ja już dawno ją podjąłem Cherry… nie pytaj, czy Cię chcę, zapytaj tylko jak bardzo - powiedział powoli - a najlepiej sama sprawdź - wzruszył ramionami, czekał na jej ruch. Na pozwolenie, które byłoby też przypieczętowaniem decyzji, którą ona podjęła.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Świecie”