ODPOWIEDZ
31 y/o, 170 cm
Piszę dla The Globe and The Mail
Awatar użytkownika
I’ve got 99 problems and some wine to ignore them all
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

#2

Mabel już od jakiegoś czasu tkwiła przy kuchennym stole, gapiąc się tępo w ekran laptopa. To niezdrowe co robiła. Rzuciła się w wir pracy, unikała ludzi i próbowała odwlec w czasie moment ponownego spotkania z rodziną i przyjaciółmi. Nie miała siły udawać przed nimi, że wszystko jest świetnie. Potrzebowała jeszcze chociaż kilku dni, aby się otrząsnąć i uwierzyć, że jest w domu. W bezpiecznym Toronto, gdzie żaden pocisk nie spadnie jej na głowę.
Do Kanady wróciła ledwie tydzień temu, a już zdążyła, wziąć na siebie pierdyliard tematów do przeredagowania, zepsuć ekspres do kawy, wylądować w szpitalu i spotkać tam swojego byłego. I nie, wcale nie wyglądało to jak w filmach. Była rozczochrana, blada, z wbitym wenflonem i w pieprzonej, szpitalnej piżamie w kratkę. Zdecydowanie nie tak chciała się zaprezentować na „spotkaniu po latach”. Miała wyglądać obłędnie i rzucić mu pewny siebie uśmieszek mówiący: „Zobacz, radzę sobie bez ciebie świetnie”!
A co zobaczył? Że prawie umarła, bo utknęła w ciemnej windzie.
Jęknęła i schowała twarz w dłoniach. Co za żałosna scena. Wszystko przez pieprzoną awarię prądu. Gdyby wtedy nie zgasło światło, nie dostałaby ataku paniki. Zawsze była twardzielką, ale od czasu gdy redakcja wysłała ją w sam środek wojny, nawet taka błahostka jak ciemność wprawiała ją w przerażenie. Instynktownie spojrzała na żarówkę nad głową, a potem przez okno. Nawet nie zauważyła, kiedy nastał wieczór. Chłodny i… czarny. Przeszedł ją dreszcz. Jeśli ta dyndająca żarówka się przepali i pochłonie ją mrok, znów może jej coś odbić. Kolejny raz wyląduje w szpitalu, dysząc, jak jej stare BMW na trzecim biegu pod górkę, robiąc przy tym piorunujące wrażenie na Romainie w swoich kapciach z króliczymi uszami, rozciągniętej koszulce z napisem „good girls want bad guys” i nieświeżymi włosami.
Zatrzasnęła laptopa.
Zeskoczyła z wysokiego krzesełka i zapaliła światło w pokoju dziennym. Oraz na korytarzu. I na schodach. Tak na wszelki wypadek. Po czym weszła pod prysznic, żeby zmyć z siebie kurz całego dnia… i wszystkie głupie myśli.

teddy darling
P.
Pustych zdań, które nic nie wnoszą i dziwnych metafor O.o
30 y/o, 167 cm
strażaczka toronto fire station 132
Awatar użytkownika
hold me like a fire
hold me like a river
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

004.
Był późny wieczór, kiedy kończyła właśnie dwudziestoczterogodzinną zmianę w remizie strażackiej. Wracała do domu okrężną drogą, bo obiecała koledze z pracy, że podrzuci go do domu, a z racji, że była słowna, to nie zamierzała się z tego wykręcać. Kiedy wysadziła Jetta Donovana we wskazanym miejscu, ruszyła w przeciwną stronę. Właśnie przejeżdżała obok domu Mabel, z którą znała się jeszcze z dziecięcych lat i z której rodzicami państwo Darling przyjaźnili się chyba od zawsze. Odkąd Ellery wyjechała z Toronto, jej mieszkanie przy The Beaches stało puste. Tylko teraz puste wcale nie było, bo w każdym oknie widać było zapalone światło.
Teddy gwałtownie wcisnęła hamulec, nie zważając na to, że ktoś mógł za nią jechać i zatrzymała samochód na środku ulicy. Ktoś wkradł się do domu Mabel. Nie było innego wyjaśnienia. Ktoś włamał się tam i właśnie plądrował jej dobytek. Podjechała bliżej krawężnika, parkując srebrną Toyotę bliżej prawie na chodniku, bo kompletnie nie umiała obchodzić się z mniejszymi pojazdami. Z wozem strażackim jak najbardziej, ale osobówki stanowiły dla niej prawdziwe wzywanie. Ale kto przejąłby się czymś tak nieistotnym, kiedy w pobliżu grasował włamywacz? Na pewno nie Darling.
W pierwszym momencie wpadła na pomysł, żeby po prostu wezwać policję, ale wtedy włamywacz mógłby się zorientować, że coś było nie tak i zdążyłby uciec, dlatego zadecydowała, że zrobi to po swojemu.
Wyciągnęła ze schowka gaz łzawiący i wysiadła z samochodu, przemieszczając się w stronę budynku niczym zawodowy ninja. Chwilę później stała już przed drzwiami, jednak wchodzenie od frontu było zbyt ryzykowne. Teddy zrobiła szybkie rozeznanie. Uchylone okno! W kuckach przemieściła się pod parapet, sprawnie podciągnęła na rękach i zaraz była już w środku. A dokładniej w sypialni. Zacisnęła mocniej palce na pojemniku z gazem i zrobiła kilka kroków, żeby zajrzeć przez uchylone drzwi do wnętrza domu. Pusto. Złodziej musiał być w innym pomieszczeniu. Najpewniej w salonie. Albo gdzieś na piętrze. Ostrożnie pchnęła drzwi, ale te zaskrzypiały złowieszczo, co sprawiło, że Darling skrzywiła się ostentacyjnie, wydając z siebie cichy pomruk niezadowolenia.

Mabel Ellery
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym i jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
31 y/o, 170 cm
Piszę dla The Globe and The Mail
Awatar użytkownika
I’ve got 99 problems and some wine to ignore them all
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Po prysznicu poczuła się o niebo lepiej. Narzuciła na siebie szlafrok, owinęła włosy ręcznikiem, nałożyła na twarz jakiś krem ze śluzem ślimaka i zaczęła energicznie szorować zęby. Właśnie nachylała się nad umywalką, by wypluć resztki pasty, gdy usłyszała skrzypiące drzwi z dołu. Zastygła, zaciskając palce na krawędzi umywalki. Chciała się uspokoić, mówiąc, że to tylko kot, ale był niewielki problem. Nie miała kota.
Nie miała też telefonu by wezwać pomoc. Podbiegła do okna. Może gdyby związała wszystkie ręczniki, udałoby się jej stworzyć linę, po której mogłaby spuścić się na dół? Taa… i złamać kark. Nie, to zdecydowanie głupi pomysł.
Przebiegła od okna do drzwi i przekręciła zamek. Po prostu poczeka tu, aż włamywacz wyjdzie. I opędzluje całe mieszkanie.
Jezus Maria! Laptop! – wyrwało jej się w myślach.
Na nim było wszystko, jej całe życie zawodowe, wywiady, artykuły, tysiące zdjęć. I oczywiście, że nie miała kopii zapasowych. W końcu Mabel i rozsądek rzadko chodzili w parze.
Nie odda laptopa! Będzie go bronić do ostatniej kropli krwi! Złodziej będzie mógł wyrwać go jedynie z jej martwych rąk, bo wtedy i tak już nie będzie jej do niczego potrzebny.
Spojrzała jeszcze raz w lustro, kiwnęła głową, dodając sobie odwagi, i otarła wierzchem dłoni resztki pasty. Zaczęła się rozglądać za czymś, co mogłoby jej posłużyć za broń, ale nic się nie nadawało. Kosmetyki, beżowy dywanik, pałeczki o zapachu magnolii, które miały działać relaksująco. No, była zrelaksowana jak cholera!
Myszkowała po szafkach i szufladach, aż wreszcie trafiła na coś, co miało potencjał.
No proszę… – szepnęła. – W końcu się na coś przydałeś, Sinclair… – dodała i wyciągnęła z szuflady zapalniczkę. Zawsze je gubił. Pewnie miała ich kilkanaście pochowanych w szufladach w całym domu.
Zerknęła na szafkę i chwyciła lakier do włosów. Ha! Domowy miotacz ognia!
Tak uzbrojona była gotowa na spotkanie ze złodziejem. Odrzuciła ręcznik z głowy, pozwalając, by mokre włosy opadły jej na ramiona i przekręciła zamek w drzwiach. Po cichu wyszła na korytarz i skradała się w stronę schodów. Krzywiła się, gdy stare drewno zdradzało niemal każdy jej krok. Przystawała wtedy i, z głośnym biciem serca, nasłuchiwała odgłosów z dołu.


teddy darling
P.
Pustych zdań, które nic nie wnoszą i dziwnych metafor O.o
ODPOWIEDZ

Wróć do „#13”