29 y/o, 169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

005
To dobry pomysł, Pilar.
To zdanie powtarzała sobie chyba dwadzieścia razy na dzień, codziennie, podczas ostatnich czterech dni. Tylko czy na pewno był on dobry? Prawda była taka, że w tym jej planie było więcej dziur niż jebanym ementalerze i wysypać mogło się dosłownie wszystko. Najgorszym z nich oczywiście był scenariusz w którym okazuje się, że to jednak Galen Wyatt stał za tymi wszystkimi porwaniami, a ona zbratała się z wrogiem, wpuściła go do środka i dała się pławić w stu procentowej świadomości każdego kroku policji. Pomimo absurdu tej tezy, gdyby okazało się to być prawdziwe, Pilar chyba osobiście oddałaby odznakę policyjną i nigdy nie wybaczyła sobie tak złego osądu. Nie. Nie mogła się mylić. Jej intuicja jeszcze nigdy jej nie oszukała. Tylko co jeśli Galen był aż tak dobrym kłamcą, a ona zbyt naiwna i zdesperowana?
To dobry pomysł, Pilar.
Potrząsnęła energicznie głową, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. Nie pamiętała kiedy ostatnio tak bardzo się wystroiła. Włosy miała starannie upięte w zaciśniętego wysoko kucyka, chociaż kilka kosmyków z przodu bezwiednie opadało na jej zamalowaną makijażem twarz, a do ciała przylegała czarna sukienka odsłaniająca plecy. Wyglądała ładnie. I zarazem tak bardzo niepodobnie do swojej codziennej wersji, szczególnie tej, która po przekroczeniu progu mieszkania wciskała się w wygodne dresy i kapcie z podobizną świnki peppy. Westchnęła.
To dobry pomysł, Pilar.
Ostatni raz przejechała czerwoną szminką po ustach, sprawdziła, czy broń dalej była w torebce, a następnie nasunęła na nogi szpilki i wyszła z mieszkania.
Zaylee jeszcze tego samego dnia dowiedziała się od swojego kontaktu, że burdel znajduje w dzielnicy Plateau na obrzeżach Quebec. Niecałe trzynaście kilometrów od oddziału Nothex. Był to pięciogwiazdkowy hotel Le Bonne Entente. Na codzień funkcjonował jako normalne miejsce ze świetną restauracją i pozłacanymi łóżkami, jednak wystarczyło przy rezerwacji poprosić o odpowiedni pokój z widokiem na Les Arts De Lucie, by zarejestrować się do burdelu. Kobieta po drugiej stronie słuchawki umówiła ich na odpowiednią godzinę meldunku, gwarantując, że będą państwo zadowoleni.
Czekała ich godzina drogi, dlatego kazała być Galenowi pod jej mieszkaniem półtorej godziny wcześniej. Była perfekcjonistką, nie mogła pozwolić przecież na to, że cały plan się wypierdoli tylko dlatego, że utkną w korkach lub pan prezes zaśpi na spotkanie. Tylko kiedy wyszła z budynku bardzo szybko przekonała się, że pan prezes już grzecznie czekał na nią przy drodze w kurewsko dobrze wyglądającym garniaku i kurewsko mocno ociekającym hajsem samochodem, o który się opierał. Smiała stwierdzić w głowie, że cały obrazek wyglądał wręcz idealnie.
Powolnym krokiem podeszła w jego kierunku, wciąż lustrując go wzrokiem.
Widzę, że Pan prezes się postarał — niewielki uśmiech malował się na ustach, a spojrzenie zalawirowało w okolice jego twarzy. Oczy wciąż były równie niebieskie, jednak włosy miał starannie ułożone, a zapach perfum, jaki na siebie wylał, wdarł się do nozdrzy Pilar z taką silą, że aż prawie się zachwiała.
Galen ruszył się z miejsca, by zapewne otworzyć jej drzwi (a może i z innego powodu), jednak Pilar zaszła mu drogę i wbiła palec wskazujący w jego klatkę piersiową.
Jeszcze jedno zanim ruszymy — wykonała pół kroku do przodu, by móc obniżyć nieco ton głosu. Znajdowali się przecież przy jednej z głównych ulic na West End i chociaż był już wieczór, dookoła wciąż kręciło się pare osób. Uniosła na niego poważne spojrzenie. — Jeśli na którymkolwiek etapie spróbujesz mnie wykiwać, Wyatt, przysięgam, nie ręczę za siebie. A wierz mi, nie chcesz mieć we mnie wroga.

Galen L. Wyatt
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

- 28 -





Galen wcale nie był pewny, czy to jest dobry pomysł.
Pieniądze nie stanowiły problemu, mógł sypnąć groszem, żeby tylko oczyścić swoje nazwisko. Problemem też nie była wizyta w burdelu, bo to nie była jego pierwsza, zwłaszcza w takim ekskluzywnym. Tu nawet nie chodziło o to, że miał udawać jej partnera, odrobinę go kręciła, więc to akurat było chyba najłatwiejsze. Wyatt zastanawiał się nad czymś innym, czy ten ktoś, kto działał pod jego nosem, kiedy tylko go pozna, to nie odstrzeli mu tam łba.
Mimo to założył jeden z lepszych garniaków, w czarnym klasycznym kolorze, do tego czarna koszula z guzikiem nonszalancko odpiętym pod szyją, buty z włoskiej skóry i ten bajecznie drogi zegarek, najdroższy z całej kolekcji, który sugerował tylko jedno... że ten facet wrzuca sobie do wanny studolarówki i się w nich kąpie co piątek, a potem wyrzuca je do rynsztoka, jakby były brudną wodą. Czyli chyba właśnie tego chciała Pilar, miał nadzieję, że nie przegiął. Z samochodem też zaszalał, bo jego czarne Porsche było jednak zbyt mało... ekskluzywne, a to złote Lamborghini Huracán EVO, aż krzyczało, że musi je prowadzić ktoś, kto ma na to pieniądze. Ryk silnika przeciął ciszę przed budynkiem, Lambo nie mruczała jak Porsche, Lambo rozrywało ciszę, brutalnie i dosadnie. Galenowi nawet się podobało, bo kiedy z niego wysiadł, to obejrzał sobie samochód ze wszystkich stron, taka jego mała słabość. Auta, i piękne kobiety. Ciekawe które wcześniej go dojedzie?
Oparł się luzacko o samochód i spojrzał na zegarek, zaraz powinna zejść. Ale on wciąż nie był pewny, wyjął z kieszeni marynarki okulary w ciemnej oprawce, które w sumie nosił, kiedy nie zakładał soczewek, dzisiaj ich nie założył, może zadziała jak u Clarka Kenta i teraz będzie inkognito? Oby.
Kiedy Pilar się wreszcie pojawiła, to Galen Wyatt przełknął głośno ślinę, wszystkie jego ogniste romanse zaczynały się od skandaliczne seksownej sukienki. A taką właśnie na sobie dzisiaj miała detektyw Stewart. Przymknął powieki - skup się Galen to jest... wyjazd służbowy. Jego wyjazdy służbowe też kończyły się różnie. Jedziesz tam, żeby oczyścić swoje nazwisko - na tym powinien się skupić.
Jego spojrzenie prześlizgnęło się odruchowo po jej sylwetce, od dołu do góry, wolniej niż powinno? Nie, dzisiaj w całkiem normalnym tempie, no i przede wszystkim nie uśmiechnął się na jej widok jakoś tak dwuznacznie, starał się tego nie zrobić... udało się. Odepchnął się nogą od samochodu i rozłożył ręce obracając się wokół swojej osi, żeby się jej lepiej zaprezentować.
- Myślę, że to wygląda jakbym spał na forsie, a auto jeszcze to podkreśla - poklepał ręką po złotej karoserii - no i piękna kobieta przy boku... - tego miał jej nie mówić. A może właśnie powinien, przecież miał udawać jej gacha, ale to tam gdzieś w tym burdelu. Chciał iść jej otworzyć drzwi, bo Galen zawsze to robi, te sportowe wózki mają takie niskie podwozie, że ciężko do nich wsiąść w szpilkach, to o to chodziło, nie o to, że Galen Wyatt lubił być czarujący. Ale wtedy poczuł jak jej palec wbija mu się w klatkę piersiową. Spuścił na niego wzrok, ale po chwili już jego niebieskie tęczówki utkwione były w jej oczach.
- Nie chcę... Wolę jednak, żebyś nie pozwoliła mi odstrzelić tam łba - powiedział unosząc jedną brew - masz broń? Gdzie ją schował? - jego spojrzenie opadło bezczelnie na jej dekolt, a potem to on zrobił krok w przód, a ten palec wbił mu się jeszcze bardziej - mamy wspólny interes, tylko Ty tutaj jesteś trochę bardziej zorientowana - bo Wyatt to właściwie nie wiedział co tutaj robi. Ma udawać i ma wywalić hajs, oby tylko nie służył jako jakaś przynęta, która pierwsza idzie do odstrzału. Trochę się obawiał, ale w zasadzie Galen Wyatt lubił strach, a adrenalina działa na niego jak pierdolone paliwo, które dolewał do ognia.

Wyminął ją, a potem otworzył przed nią drzwi pasażera, wyciągnął do niej rękę.
- Jeśli nie chcesz, żebym od razu zobaczył Twoje majtki, to radzę się przytrzymać - rzucił, bo widział, że się zawahała. Niskie podwozie, głębokie fotele i brak pomocnej dłoni naprawdę mogły się równać widokiem, za który niejeden Paparazzi sporo by zapłacił.


Pilar Stewart
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
29 y/o, 169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Miał rację. Wyglądał, jakby spał na forsie. W każdym tego słowa znaczeniu. Wyglądał jak facet, który zawsze dostaje to, czego chce. Wyglądał jak ktoś komu się nie odmawia i podkłada pod nos wszystkie cuda tego zasranego świata. Kurwa, przez moment Pilar miała wrażenie, że powietrze, którym oddychał Galen było na tyle premium, że gdyby złapała je do słoika i wystawiła na ebeyu, zarobiłaby w chuj kasy. I skąd on w ogóle wytrzasnął ten samochód?
Wzięła głęboki oddech.
Czasami zapominała, że niektórzy ludzie żyli w kompletnie innych klasach społecznych. Na całe szczęście obecność Galena namiętnie jej o tym w ostatnim czasie przypominała. I jak na codzień cholernie ją to irytowało, tak w tamtej chwili, gdy tak stała z nim twarzą w twarz, w jego pełnej okazałości, zaglądając mu w niebieskie oczy, była zadowolona. Zadowolona tym, co widziała, bo było to dokładnie to, o co go poprosiła. A może nawet i dziesięć procent więcej. Szczególnie kiedy z powagą potwierdził, że wcale nie chciał mieć w niej wroga.
Dobra odpowiedź — mruknęła, czując jak jego klatka piersiowa unosi się i opada pod palcem, który coraz mocniej miała wbity w jego ciało. — Obiecuję… — zaczęła ostrożnie, lecz na moment musiała przestać, bo ktoś wybiegł z budynku i przeszedł tuż obok nich. Dopiero kiedy kroki ucichły, Pilar mogła kontynuować. — …że nikt nie odstrzeli ci łba. Chyba, że sobie na to zasłużysz — dokończyła, przyglądając mu się uważnie. Mógł to sobie interpretować jak tylko chciał i jeśli odebrał to jako groźbę, to miał rację.
Akcja na którą właśnie mieli jechać była absolutnie najwyższego stopnia ryzyka. Dosłownie za godzinę znajdą się w paszczy lwa i chociaż Wyatt zapewne kompletnie nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji i potencjalnego zagrożenia, Pilar wiedziała o wszystkich aż za bardzo. Setki razy zanalizowała scenariusze, w których coś się wysypuje. Musiała brać pod uwagę to, że tamci również byli uzbrojeni oraz że gdyby cokolwiek wyszło na jaw, nie będą już tak mili jak Valentina w Trzech Świnkach.
Oczywiście, że mam broń — prychnęła delikatnie i na krótką chwilą spojrzała w niebo, jednak szybko wróciła ciemnymi oczami do tych Galena. Chociaż one już lawirowały w okolicy jej biustu. — Tam jej nie ma — przechyla głowę, unosząc kącik ust do góry, a następnie przysunęła się jeszcze minimalnie bliżej. — Musiałbyś poszukać trochę niżej — cmoknęła, po czym naprężając palec, odbiła się od jego klatki i odsunęła, przy okazji przewracając oczami. Oczywiście miała na myśli to, że broń znajdowała się w TOREBCE. Ale on akurat nie musiał o tym wiedzieć. Pozwoliła mu myśleć, co tam sobie chciał i grzecznie poczekała, aż otworzy przed nią drzwi pasażera.
Lambo faktycznie było niskie. Pilar uświadomiła sobie to dopiero, kiedy osobiście stanęła obok. Wcześniej kiedy to Wyatt oddzielał ją od auta, miała wrażenie, że to mężczyzna po prostu był taki wysoki. Westchnęła w duchu. Czemu sportowe auta musiały być tak zajebiste, a zarazem tak problematyczne?
Po uwadze o majtkach uniosła spojrzenie pierwsze na Galana, a następnie na jego wyciągniętą dłoń. Patrzyła na nią jeszcze przez moment, a potem podeszła do drzwi.
A skąd pomysł, że w ogóle jakieś na sobie mam? — rzuciła niskim tonem, łypiąc na niego z dolu, po czym kompletnie zignorowała jego ofertę. Lewą dłoń umieściła na desce rozdzielczej dla stabilizacji, a następnie wcisnęła tyłek do środka, powoli opadając na siedzenie, które swoją drogą okazało się o wiele NIŻEJ, niż Pilar się spodziewała. Całe szczęście gibka była z niej dziewczyna i udało jej się to zrobić nawet z gracją. Następnie nie zdejmując wzroku z Wyatta, przełożyła złączone nogi do środka pojazdu. Sama trochę zdziwiona, że to faktycznie się udało, rozsiadła się wygodnie. Oczywiście, że miała na sobie majtki. Kurwa, jechała przecież na misje, a nie nocną schadzkę.
Ulica Ch St Foy. Dzielnica Plateau — ponownie odezwała się dopiero, gdy Galen już znalazł się w samochodzie. Z uwagą przyglądała się jak zapina pasy i odpala samochód. I dobrze, że to zrobił, bo jeszcze musiałaby mu wlepić mandat. I tyle by było z wielkiego dogadywani się. — Wiesz jak jechać, czy wbić ci to do GPSa? — zaproponowała. Skoro już siedziała i pachniała, mogła się tez przecież na coś przydać, czyż nie?

Galen L. Wyatt
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Bo w zasadzie Galen spał na forsie... Mógłby, ale nie robił tego chyba tylko dlatego, że miał zajebiście wygodny materac, a on jednak lubił wygody. Ale akurat na brak gotówki nie narzekał, a dzisiaj to miał w kieszeni takie zawiniątko, że może mógłby sobie za to kupić jakąś małą kamienicę, no ale przecież kazała mu wziąć ze sobą gotówkę. A Galen Wyatt miał właśnie taki problem, chociaż... może to nawet była zaleta? Że jak coś robił, to na sto procent, sto dziesięć nawet? Dla niego nie było jakiś półśrodków, daj z siebie ile możesz i będzie okej, dajesz z siebie WSZYSTKO albo NIC.
On zazwyczaj dawał wszystko.

Jego oddech wraz z którym unosił się jej palec był spokojny, a spojrzenie wciąż intensywnie niebieskie, poprawił na nosie te swoje okulary, w których wyglądał inaczej, ale wciąż dobrze. Spuścił z niej wzrok tylko na moment zerkając za tą postacią, która koło nich przeszła.
- Dzisiaj postaram się być grzeczny, a nawet zrobię wyjątek i uznam to, że dzisiaj Ty tu rządzisz Stewart - powiedział powoli, z tym swoim bezczelnym uśmiechem. Ale prawda była taka, że Galen Wyatt wcale nie znał się na policyjnych akcjach, mógł jej zrobić raport, mógł powiedzieć jej w co zainwestować na giełdzie, albo wyliczyć w pamięci ile stali potrzebuje do postawienia dwunastopiętrowego budynku, ze wzmocnieniami. Ale na policyjnych zasadzkach nie znał się wcale, musiał... jej zaufać.
Czym go kupiła, że się na to zgodził? A może to nie ona, a jednak to oczyszczenie nazwiska?

Oczywiście na jej słowa, że musiałby szukać niżej, jego spojrzenie spadło na jej odkryte uda wystające spod materiału sukienki, tam też na pewno jej nie miała.
- A ja też dostanę? - zapytał z jakimś takim chłopięcym błyskiem w oku, bo z Galena to trochę dało się czytać jak z otwartej księgi, emocje wychodziły z niego zawsze w tym intensywnie niebieskim spojrzeniu, czasem mającym w sobie więcej z oceanu, a czasem z lodowej pustyni. Spodziewał się odpowiedzi, ale nadzieja zawsze umiera ostatnia.

Uśmiechnął się, kiedy powiedziała, że nie ma na sobie bielizny, bo już wiedział, że kłamie, akurat takie rzeczy Galen Wyatt wyłapywał wyjątkowo szybko, czasem szybciej niż ironię. Wystarczyło jedno spojrzenie, gdy odwróciła się do niego tyłem, na jej pośladki, na których odznaczała się delikatna linia bielizny, ale chyba dość wyciętej. Chociaż nie gapił się na nią długo, odruchowo zerknął, po prostu.
Kiedy nie ujęła jego dłoni, to wsunął je do kieszeni spodni, ale nie ruszył się z miejsca, patrzył na nią z góry, jak wsiadała, jeden kącik jego ust uniósł się ku górze. Właściwie zrobiła to z pełną klasą. Zamknął jej drzwi i przeszedł dookoła auta, odpiął marynarkę i wsiadł za kierownicę. Oczywiście zapiął pas, bo... Galen miał w życiu tyle jakiś wypadków, że jednak wolał to robić, a policja to pewnie miała na jego wybryki osobną szufladę, ostatnio na przykład odholowali mu Porsche za parkowanie na miejscu dla inwalidów.

Kiedy usłyszał adres uniósł jedną brew.
- Kojarzę tą dzielnicę, jest tam taki pięciogwiazdkowy hotel... Ale za każdym razem gdy chciałem tam nocować, to był maksymalnie obstawiony - rzucił zerkając na nią z ukosa. Aż go dziwiło, że na hasło Galen Wyatt nie znaleźli mu nigdy pokoju, ale w zasadzie w Quebec jego firma działała od niedawna, a on jeszcze nie zdążył tam się pokazać, ze swojej gorszej strony. Odpalił samochód, a ryk silnika przerwał ciszę, aż kilka osób odwróciło się w ich kierunku.
- To jest moc - rzucił Wyatt, bo on się wciąż nie mógł jeszcze nadziwić nad tym Lambo, jak ono brzmiało. Wyjechał z piskiem opon i dał trochę więcej gazu niż powinien, ale finalnie, to zerknął kątem oka na Pilar, i zwolnił.
- Opowiedz mi wszystko co powinienem wiedzieć, jak to ma wyglądać, co chcesz zyskać? Jaka jest moja rola? Na ile mogę sobie pozwolić? I dlaczego nie jedzie z Tobą Twój partner? - miał więcej pytań, ale po kolei. Najpierw te najważniejsze.


Pilar Stewart
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
29 y/o, 169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Nie było nawet takiej opcji, żeby Galen dostał swoją broń. Po pierwsze nie miał na nią zezwolenia, a nawet gdyby posiadał licencje, Pilar zdecydowanie nie byłaby tą, która by go zaopatrzyła w pistolet. Nie ufała mu aż na tyle. Kurwa, tak naprawdę to wcale mu nie ufała. Bo na zaufanie trzeba było sobie zasłużyć czynami, a nie ładną buzią. Czy uważała, że miał ładną buzie? Być może.
Na uwagę o hotelu, uśmiechnęła się pod nosem i pokręciła głową.
Spostrzegawczości widzę nie można ci odjąć — zaczęła zadowolona, przy okazji otwierając torebkę i sprawdzając, czy nic przypadkiem jej z niej nie wyleciało. Pilar nienawidziała jeździć na jakiekolwiek misje bez swojego gearu policyjnego, a tym bardziej bez kabury, z której w ułamku sekundy można było sięgnąć po broń. Czuła się wtedy za bardzo bezbronna, szczególnie, kiedy miała jeszcze dodatkowy tyłek do ochronienia oprócz swojego. — Właśnie tam jedziemy — złapała za broń i odblokowała zatrzask magazynku, by sprawdzić czy wszystkie naboje były na miejscu. Przez moment czuła na sobie wzrok Galena i sama nie wiedziała, czy był on spowodowany zainteresowaniem pistoletem, czy może jednak chodziło o hotel. Obstawiła jednak to drugie. — Okazuje się, że właśnie w Le Bonne Entente, na najwyższym piętrze znajduje się nasz docelowy burdel. I istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że większość zaopatrzenia biorą właśnie z twoich kontenerów — mimowolnie się skrzywiła. Działo się tak za każdym razem, gdy wspominała o tych biednych kobietach.
Samochód zaryczał, nabierając prędkości w tak zastraszającym tempie, że Pilar mimowolnie ułożyła dłonie na siedzeniu, opierając głowę na oparciu, a na jej twarzy wymalował się uśmiech. Wyatt nie znał jej na tyle, by wiedzieć, że Stewart kochała prędkość. Kiedy człowiek codziennie żył na wysokiej adrenalinie, bardzo łatwo było się od niej uzależnić. Rzeczy które mogły stresować innych w Pilar wywoływały przyjemne dreszcze. Dlatego kiedy przyśpieszył, ona wcale nie zwróciła mu uwagi by zwolnił. Zamiast tego wpatrywała się przez moment przed siebie, podziwiając jak inne auta zostawały w tyle, światła latarni jedynie migały po bokach. Tyle że Galen chyba szybko znudził się nową zabawką, bo po chwili zwolnił do normalnej prędkości. Już chciała mu powiedzieć, że nie musiał się martwić o mandacik, kiedy ten wyprzedził ją i zapytał o szczegóły planu. Fakt, była mu winna nieco więcej wyjaśnień.
To nie jest zwykły burdel, do którego każdy może wejść i wynająć sobie laseczkę. Cały ten hotel podobno jest jedną, wielką przykrywką i żeby móc skorzystać z usług, trzeba zostać zaproszonym lub mieć kontakty — poprawiła się na siedzeniu, wpatrując w autostradę i zastanawiając, ile tak naprawdę mogła mu powiedzieć. — Celem naszej małej wycieczki jest zdobycie informacji. Szansa, by porozmawiać z jedną z tych kobiet, która została uprowadzona, byłaby dla nas kurewsko pomocna w sprawie, no i też dla ciebie — zawahała się na moment, ale finalnie sięgnęła do torebki i wyciągnęła z bocznej przegrody plik zdjeć. — Tutaj są wszyscy twoi pracownicy, którzy zazwyczaj pracują nocne zmiany w porcie Gijon, a tutaj… ci którzy przeważnie odbierają te transporty w Chandler i załadowują dalej — mówiła spokojnie, co jakiś czas zerkając na Galena. Nie była pewna co właśnie czuł, ale gdyby jej pracownicy mogli być zamieszkani w tak obrzydliwe przęstepstwo, czułaby niesmak i też strach, że mogła im jeszcze w pełnej nieświadomości płacić za tą pracę z własnej kieszeni. Aż przez krótką chwile zrobiło jej się żal tego dupka. Ale tylko przez chwilę. — Oczy na drogę, Wyatt. Chowam to, bo za bardzo się rozpraszasz — tak jak zapowiedziała, tak też zrobiła i w ułamku sekundy wszystkie zdjęcia zniknęły ponownie w torebce, a ona mówiła dalej, próbując odpowiedzieć na wszystkie jego pytania.
Twoja rola jest bardzo prosta. Wchodzisz tam ze mną, jako mój partner i sponsor tej erotycznej przygody. Gdyby sama kobieta się tam pojawiła, mogłoby to zwrócić ich uwagę i podejrzliwość, dlatego idziemy tam jako parka, której wiecznie brakuje wrażeń i której marzy się trójkąt w smakach Europy. Gdyby ktoś się pytał, chociaż wątpię, mamy namiary od zaufanego znajomego, który jest częstym bywalcem. W momencie gdy znajdziemy się już w pokoju, możesz robić co chcesz, nawet kurwa popracować, gdybyś miał taką potrzebę. Ja w tym czasie spróbuje się dogadać z dziewczyną, którą dostaniemy. Chciałabym pogadać jej zdjęcia, podpytać o szczegóły… cokolwiek. Cokolwiek, co zbliży nad do prawdy — starała się być najbardziej szczegółowa, jak tylko mogła, by Wyatt czuł się wystarczająco doinformowany. — A pozwolić możesz sobie na wszystko, co pomoże zrealizować ten plan — dodała ostrożnie, zaglądając na niego przelotnie. Musiała dać mu zielone światło, bo przecież bez udawanej bliskości jak chociażby złapanie za rękę czy objęcie nie było nawet takiej opcji, żeby ktokolwiek im uwierzył. — Ma być wiarygodnie. Mają uwierzyć, że przyszedłeś się tam pieprzyć, a nie przesłuchać jedną z ich kobiet — to chyba wyjaśniało to wystarczająco dokładnie. — A mój partner nie jedzie ze mną, bo jest pizdą i nie potrafi oddzielić życia prywatnego od misji. Dlatego odezwałam się do ciebie — miała tego nie mówić. Ale skoro Galen oczekiwał szczerości, to proszę bardzo,

Galen L. Wyatt
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Wiedział, że nie dostanie broni, ale skoro Pilar była szalona do tego stopnia, żeby brać go na taką misję, to mogła też dać mu broń, a on jako dzieciak zawsze lubił się bawić w Jamesa Bonda.
To już wiadomo czemu w tym hotelu go spławiali, bo Galen nawet nie zdając sobie z tego sprawy był tam głównym dostawcą "żywego towaru", a on tylko chciał się przespać w tym pozłacanym łóżku. Kątem oka obserwował ją, kiedy odblokowała pistolet, miał nadzieję, że nie będzie musiała go wyciągać z torebki podczas tej ich misji. Jedna myśl przeszła mu przez głowę, bo pewna osoba z jego firmy czasem się tam zatrzymywała, dostawał rachunki za służbowe noclegi, właściwie wszystkim zajmował się dział księgowości, ale kiedyś dostał rachunek za służbowy wyjazd na niebotyczną kwotę i wtedy musiał z tą osobą przeprowadzić rozmowę. Wbił wzrok w drogę uciekającą pod kołami w znacznie szybszym tempie niż powinna, prędkość mimo, że nie sięgała nawet do górnej granicy Lambo i tak była sporo przekroczona, ale Galen nigdy za specjalnie nie zwracał uwagi na znaki z ograniczeniami. Otworzył usta, żeby powiedzieć o tym pracowniku Pilar, ale je zamknął, może niech najpierw to sprawdzą. W sumie to mógł być przypadek, Galenowi wydawało się, że zna tego gościa, lubił zaszaleć, a czasami nawet zdarzyło im się razem imprezować, Le Bonne Entente mogło być zbiegiem okoliczności. Zacisnął palce mocniej na kierownicy i chyba nawet nie zauważył spojrzenia Pilara utkwionego w przedniej panoramicznej szybie.
Kiedy Stewart tłumaczyła mu zadanie zerkał na nią kątem oka, starał się to wszystko jakoś poukładać.
- Mam rozumieć, że dostałaś zaproszenie? Zarezerwowałaś pokój? - zapytał, a gdy pokazała mu te zdjęcia rzeczywiście jego spojrzenie z drogi padło na te twarze. Może to wstyd, ale Galen w ogóle ich nie kojarzył. Ludzie którzy nie pracowali w biurze byli mu kompletnie obcy, czasami nawet ci, których mijał na korytarzach tacy byli. Z jego płuc wyrwało się jakieś ciężkie westchnienie, może lepiej powinien sprawdzać pracowników, a może lepiej im płacić? Czuł się winny, ale tak naprawdę czy to jego wina, że ludzie są źli? Nie, a mimo to odwrócił spojrzenie wbijając je w szybę.
- Dobrze oboje wiemy, że jeśli stoi za tym ktoś z Northex, to to nie jest jakiś facet, który robi załadunek w porcie - jemu tylko płacą za milczenie. A jakby Galen mu więcej płacił, to może by się nie dał przekupić? Znowu westchnął, a później starał się skupić na jej słowach.

Ściągnął usta w wąską linię, proste Galen, nad czym ty się zastanawiasz? Znowu jego spojrzenie z drogi przeniosło się na Pilar.
- Jeśli będziesz miała okazję to zapytaj jej o takie nazwisko Seeley - rzucił tylko, ale chyba postanowił jej na razie nie tłumaczyć dlaczego, bo kontynuował - myślisz, że tam dowiesz się kto za tym stoi? - to by był postęp, chociaż już samo to, że ten cały burdel działał w Quebec, gdzie została otwarta nowa filia Northexu było podejrzane - albo Goodlin, prowadzi oddział w Quebec, ale nie jest głupi - powiedział stukając długimi palcami o kierownicę. Seeley też nie wydawał mu się głupi, można nawet pokusić się o stwierdzenie, że się przyjaźnili, na tyle, na ile Galen mógł przyjaźnić się z kimś z firmy.

Na jej kolejne słowa wywrócił oczami.
- Bez kolacji, a już możesz sobie pozwolić na wszystko, szybka jesteś Pilar - rzucił, bo Galen Wyatt właściwie często maskował stres tymi swoimi żartami, a trzeba wspomnieć, że ta sytuacja go odrobinę emocjonowała, ale z drugiej strony lubił kiedy adrenalina buzuje w żyłach, może dlatego jego noga znowu opadła ciężej na pedał gazu. Skinął głową.
- Rozumiem - jeszcze musiał to wszystko zakodować, poukładać w głowie, bo myśli Wyatta w tej chwili stanowiły jeden wielki chaos, dużo informacji, dużo wątpliwości, dużo pytań, ale jeszcze więcej jakiejś takiej motywacji, bo może rzeczywiście ten plan wypali? Pilar wyglądała na zdeterminowaną, co sugerował sam fakt, że go o to poprosiła. Na te słowa o partnerze parsknął śmiechem.
- Od razu to wiedziałem, wali jak pizda, nie ma już śladu... - przejechał palcami po policzku, z tym idealnie przyciętym zarostem, rzeczywiście po siniaku nie było śladu, ale na skroni została mała blizna - w sumie to też jest moja sprawa... - dodał, chociaż jego głos nie był typowo pewny siebie. Prywatne życie Galena Wyatta w tej chwili było też trochę skomplikowane, tylko, że on właściwie nigdy nie łączył go z pracą. A to miał być wyjazd służbowy, praca i tyle.
- A dostanę jakiś szpiegowski sprzęt? - zapytał, bo może nie broń, ale chociaż jakiś podsłuch, albo jakiś zegarek z laserem? Ten jego kosztował tyle, że powinien mieć ich dziesięć.


Pilar Stewart
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
29 y/o, 169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Oczywiście, że dostałam zaproszenie, Galen — prychnęła i nawet śmiała przewrócić oczami, czego on (niestety) nie mógł zobaczyć, bo mknął szybko skupiony na drodze. — Nie jechalibyśmy tam przecież w ciemno, żeby zostać odprawionym z kwitkiem — czy to nie było oczywiste, że wszystko załatwiła? Chociaż, może dla niego i owszem, bo Wyatt nie znał Pilar za dobrze. Widzieli się dwa razy w życiu i chociaż nie były to przelotne spotkania, a raczej bardziej intensywne, to i tak nie mial okazji naprawdę jej poznać. I pewnie nawet nie chciał. Bo po co? On miał swój świat wielkich luksusów, szybkich samochodów i drogich zegarków, a ona ten pełen adrenaliny, trupów i niepewności jutra. Nie było w tym nic ciekawego.
— To nie jest istotne, czy ludzie z portu stoją za tym bezpośrednio czy nie — przerwała mu, ponownie walcząc z chęcią wrócenia oczami. Zamiast tego przechyliła głowę na bok, wbijając wzrok w panoramę za oknem. — Skoro przyczyniają się do transportu tych kobiet są równie winni, co ten kto to wymyślił. Trzeba do tego podejść po kolei. Wiadomo, że żadna z tych dziewczyn nie będzie wiedziała, kto odpowiadał za cały ten burdel, ale jeśli wskaże nam chociaż jedną osobę z tych zdjęć, będzie nam o wiele łatwiej połączyć kropki i… — zawahała się. Z jakiegoś powodu miała wrażenie, że Wyatt wciąż trwał w tej swojej strefie wyparcia, w której wmawiał podświadomie, że ta cała akcja z ciałami była jednorazową sprawą. I szczerze? Pilar nie była pewna, czy był gotowy uświadomić sobie, że to działo się już od dobrych miesięcy. I będzie działo, jeśli nie położą temu kres. Odwróciła się tym razem z kierunku Galena. — …i przyłapać ich podczas kolejnej takiej transakcji — dokończyła pewnym tonem. Bo chociaż dowodów wciąż było za mało, Stewart była przekona, że to wydarzy się ponownie. A oni musieli być gotowi.
Z uwagą wysłuchała nazwisk, które jej podał, a następnie zapisała je w telefonie.
Okej, a masz może jakieś ich zdjęcia? Mają media społecznościowe? — dopytała, sama zabierając się za sprawdzenie. — Żadna z tych kobiet nie będzie znała ich nazwisk. Jedyne co, to mogą kojarzyć twarze. I to jeszcze w tym najbardziej optymistycznym scenariuszu — bo przecież mogli zasłaniać im oczy, czy też stosować inne sposoby zatajania swojej tożsamości. Trzeba było jednak wierzyć, że z tego wszystko wyjdą z jakimiś informacjami. — Dobra, mam — odezwała się po chwili. Goodlina dość szybko znalazła na Linkedinie, a Seeleya z jakiegoś powodu mieli już w swojej bazie policyjnej. — Seeley widzę nawet był kiedyś zatrzymany za… akt przemocy wobec członka rodziny — zmarszczyła czoło, czytając raporty. Policja kilka razy interweniowała w jego mieszkaniu, chociaż jego żona namiętnie wycofywała wszystkie zarzuty. Kurwa, krew się jej gotowała w żyłach, gdy czytała o przemocy wobec kobiet, a pistolet który miała w torebce aż sam się odbezpieczał.
Uniosła wysoko brew na komentarz Galena w sprawie braku granic.
Powiedziałam wszystko, co będzie koniecznie — nachyliła się nieznacznie w jego kierunku, jednak wciąż zachowując dystans na tyle, by nie przeszkadzać mu w prowadzeniu. — A nie na wszystko, na co miałbyś ochotę — wycedziła te słowa powoli, z delikatnym uśmiechem na twarzy. Szczerze mówiąc nie miała pojęcia, co tam siedziało w tej zafiksowanej na swoim punkcie głowie, jednak biorąc pod uwagę ilość padających aluzji oraz słownych gier podczas ich rozmów, coś musiało tam z pewnością być.
Nic nie dostaniesz, Wyatt — prychnęła głośno i wróciła na swoje miejsce, kiedy spytał o szpiegowski sprzęcik. — Mogę ci co najwyżej pożyczyć kajdanki, jakbyś chciał przykuć którąś ze swoich kochanek do łóżka lub innego mebla — zaproponowała, chociaż kajdanki akurat nie były niczym fikuśnym w tym przypadku. Aktualnie dało się je kupić nawet na najzwyklejszym amazonie i do tego jakieś puchate lub z innymi dodatkami, a cóż, na tamte moment to jedyne, czym Pilar mogła się z nim podzielić. No chyba, że chłopaczyna lubił BDSM, to zawsze mogła mu jeszcze załatwić paralizator na ładne oczy.

Galen L. Wyatt
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

- Czyli... od razu tam wchodzimy? - zapytał i odwrócił twarz w jej kierunku, ale to zaowocowało tylko tym, że musiał przyhamować, bo jakiś rodzinny Ford wyrąbał mu się na pas chcąc wyminąć ciężarówkę - kurwa... - syknął, gdy nimi szarpnęło. Trzeba wspomnieć, że Galen wyjątkowo rzadko przeklinał, bo w jego domu po prostu takich słów nie używali, no chyba, że jego matka za bardzo się uniosła, ale wtedy klęła po francusku i Wyatt też to czasem robił. Dzisiaj jednak postanowił zrezygnować z niektórych ograniczeń, na przykład z tych związanych z jego... językiem.
- Niekoniecznie... Nie wiem, ale wyobraź sobie sytuacje, w której masz na utrzymaniu rodzinę i przychodzi do ciebie jakiś dziany dupek z twojej firmy i każe ci coś zrobić, a w zamian za to daje ci jeszcze gotówkę. Nie chcesz stracić roboty, a on daje ci łatwy hajs… Ja sobie to wyobrażam i to patowa sytuacja - czyżby Galen Wyatt był trochę empatyczny? Był. Wiadomo, że to ciężki temat, bo skoro się do tego przyczyniali, to byli winni, ale są też pewne sytuacje łagodzące, Wyatt o tym wiedział. Właściwie sąd też brał je pod uwagę. Zdążył się o tym przekonać, bo przecież dwa lata studiował prawo zanim wywalili go z hukiem.
- Ile ten burdel działa? Filia stoi od sześciu tygodni, wiesz ile ciężarówek tam wysłałem w tym czasie? - zerknął na nią z ukosa, czyli Galen chyba zdawał sobie sprawę z tego, że przez te sześć tygodni zapełnił ten lokal i to na wielu dyspozycjach składając swój podpis. Kiedy zapytała o te zdjęcia, to podrapał się po skroni.
- Pewnie mają, ale ich zdjęcia są też na stronie Northexu, wejdź w zarząd, Seeley to Dyrektor Logistyczny, a Goodlin zarządza filią w Quebec, jest osobna zakładka - powiedział, a kiedy zdradziła, że Seeley był zatrzymany za akt przemocy wobec członka rodziny, Wyatt od razu pomyślał o jego żonie, znał ją, ale wydawała mu się dziwnie wycofana, a kiedy rzucił komplement na temat jej sukienki, wręcz wystraszona. A Galen zapraszał go często na whisky, zrobiło mu się niedobrze, sam nie wiedział jakich ludzi zatrudnia. Zmarszczył brwi i westchnął ciężko. Powinien lepiej ich sprawdzać, albo kurwa zatrudnić detektywa, który będzie robił to za niego.
Kiedy powiedziała, że wszystko co będzie konieczne, to strzelił tymi niebieskimi ślepiami, poczuł zapach jej perfum, który mieszał się z wonią nowego auta, zapach naprawdę drażniący zmysły, ale w tym najlepszym sensie.
- A skąd wiesz na co mam ochotę Pilar? - zapytał i odwrócił się do niej na moment, a nawet też pochylił lekko w jej kierunkuj. Czasem lepiej nie pytać co siedzi w głowie Galena Wyatta, bo można by się zdziwić. Najczęściej to on sam tego nie ogarniał do końca, tylko lądował na kozetce u swojego terapeuty i razem nad tym debatowali. Ale teraz gość jest na zasłużonych wakacjach na Bali, które sponsoruje Wyatt, no i dobrze, niech sobie odpocznie, bo jak wróci, to będzie miał pełne ręce roboty.
- Mam swoje, nawet kilka par - rzucił w odpowiedzi na te kajdanki, ale się uśmiechnął. Może żartował? Ale niekoniecznie.
DOBRZE, że Lambo jednak jechało z prędkością prawie trzystu kilometrów na godzinę, tak zaleca producent, to nie są jakieś wyimaginowane liczby, Galen to sprawdził w instrukcji. Na osiągnięcie stu kilometrów na godzinę potrzebuje 2,9 sekundy, do dwustu rozpędza się w 9 sekund, a prędkość maksymalna to trzysta dwadzieścia pięć kilometrów na godzinę. Galen trzymał się tej górnej granicy. I tym sposobem z siedmiu godzin zrobiły się dwie. Ale może to było półtorej godziny? Nieważne, ważne są te liczby, żeby sobie zobrazować jak Lamborghini Huracan EVO pędzi, no i ważne, że już dotarli.
Galen zaparkował przed wejściem, a pomruk silnika odbił się od ścian budynku.
- Teraz, jak wyjdziemy to już wszystko będzie gra, więc nie napalaj się za bardzo Stewart - rzucił, a później spojrzał w stronę wejścia - nie wiem czy często bywasz w takich miejscach, ale teraz podejdzie boj, weźmie kluczyki i będzie wszystko robił za nas, a Ty tylko musisz udawać najbardziej rozpieszczoną i napaloną księżniczkę jak potrafisz, nie rusz nawet palcem, bo będą wiedzieli, że ściemniasz. Czyli jak on Ci podaje rękę, to ją chwytasz o to mi chodzi, albo gdy ja Ci ją podaję... - wyjaśnił i sięgnął jeszcze do schowka pochylając się nisko nad jej kolanami, wyjął z niego zwitek banknotów i wcisnął go jej w rękę - to na drobne wydatki skarbie - rzucił zerkając przelotnie w jej oczy. W końcu przekręcił kluczyk i zgasił silnik, a boj, który miał zaparkować samochód wyglądał jakby zbierał się do startu.
- Coś jeszcze? - zapytał i odwrócił się w jej kierunku - jak się do Ciebie zwracać? - nagle wpadło mu to do głowy, bo przecież nie Pilar, a może właśnie tak?

Pilar Stewart
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
29 y/o, 169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Sporo — westchnęła. Nie podała mu dokładnego numeru ciężarówek, które dziennie przejeżdżały z portu do Quebec. Była to na tyle duża suma, że Galen nie powinien zaprzątać sobie tym głowy. Poza tym, byli na takim etapie śledztwa, że mogli jedynie spekulować. Dalej przecież nie wiedzieli żadnych konkretów jak; z jaką częstotliwością kobiety znajdowały się kontenerach, czy były tylko w tych, które płynęły bezpośrednio z Europy oraz jak wiele jeszcze było takich hoteli, które powstały dzięki nieświadomej pomocy Wyatta. Wierzyła mocno, że wszystkie te odpowiedzi przyjdą z czasem. Jak narazie robili progress, śledztwo nie stało w miejscu i dopóki nie wpadną do jakiegoś pustego zaułka, Pilar zrobi wszystko, co w jej mocy, by doprowadzić tą sprawę do końca.
Lambo ponownie zabuczało, gdy Galen przycisnął mocniej pedał gazu. Stewart miała wrażenie, jakby czuła każde pojedyncze przyśpieszenie, zostając coraz mocniej wciskana w skórzany fotel. Jechał o wiele szybciej niż pozwalało na to prawo, jednak nic nie mówiła. Zależało jej by znaleźć się na miejscu jak najszybciej i dopóki tylko nie złapie ich jakaś miejscowa policja, Pilar nie miała zamiaru czegokolwiek z tym robić.
Z uwagą obserwowała mijany przez nich wielki znak przy drodze Witamy w Quebec, a chwile później Wyatt już wytracał prędkość i podjeżdżał pod oświetlony hotel. Budynek miał z dobre osiem pięter (tak na oko) i ciągnął się wzdłuż ulicy przez dobre kilkanaście jak nie kilkaset metrów. Pilar westchnęła głośno, czując jak serce powoli zaczyna przyśpieszać, a adrenalina rozlewać się po ciele. Było to uczucie tak znajome, że niekiedy nawet już go nie zauważała, jednak tym razem było inaczej. Tym razem nie dość, że nie miała żadnego policyjnego partnera ze soba, to jeszcze odpowiadała za tyłek wysoko szanowanego prezesa. Czym tu się stresować?
Przekręciła głowę, spoglądając na Galena, gdy z jego ust padła bardzo słuszna uwaga.
No właśnie miałam ci powiedzieć to samo — przysunęła się nieco bliżej i dokładnie zmierzyła jego twarz wzrokiem. To co właśnie mieli zrobić wymagało ponadprzeciętnej gry aktorskiej. Za kilkanaście sekund mieli znaleźć się w paszczy lwa, wypełnionej udawanymi pracownikami, najprawdopodobniej zaopatrzonym w broń i Bóg jeden wiedział, co jeszcze. Jeden niewłaściwy ruch i mogli mieć przejebane. Tego wolała mu jednak nie wspominać.
Podążyła za wzrokiem Galena. Boj faktycznie stał przed wejściem z dłońmi założonymi za plecami. Tuż obok niego stał pierwszy ochroniarz. Drugi znajdował się przy samych drzwiach. Przez oszklone drzwi dało się zauważyć, że i w środku znajdowało się kilku napakowanych facetów w czerni. Pilar uniosła brew. Trochę dużo jak na zwykły hotel.
Dobrze — skinęła głową na jego słowa, wciąż analizując to co działo się przed i dookoła budynku. — Nie będę samodzielną dziewczynką — miała ochotę przewrócić oczami. Nie zdążyła jednak zrobić czegokolwiek, bo głowa Galena zanurkowała między jej nogami, a Pilar zupełnie odruchowo umieściła dłoń na torebce, jakby była gotowa odstrzelić mu łeb, gdyby teraz okazał się zrobić coś, co wywaliłoby całą misje. Całe szczęście chodziło tylko o plik gotówki.
Drobne wydatki? — uniosła wysoko brew, ciągnąć w górę również i kąciki ust. — Za to mogłabym sobie kupić pieprzony jacht — wykalkulowała, chociaż tak naprawdę nie miała pojęcia ile dokładnie pieniędzy Galen umieścił w jej dłoni. Nie było jednak czasu na takie szczegóły. — Dziękuję — mruknęła z udawanym przesłodzeniem i umieściła banknoty w torebce zaraz obok zdjęć pracownikow Northex. Przy okazji zauważyła, że jeszcze nie dała Galenowi jego nowej tożsamości.
Trzymaj — umieściła w jego dłoni plastikowy dokument, na którym widniała jego fotografia oraz nowe imię. Frank N. Stein. Czyż nie piękne? — Sama wybierałam — szepnęła mu gdzieś przy uchu, obserwując reakcje. Sprawa może i była najwyższej wagi, ale przecież Pilar mogła się chociaż pobawić imionami. Chociaż dla siebie nie wybrała aż tak ciekawej kombinacji. — Gina — zdążyła jeszcze rzucić, nim Galen wyszedł z samochodu. Kątem oka obserwowała jak zapina marynarkę i okrąża samochód. Przyjechali we wschodu, wiec to strona pasażera frontowała bezpośrednio z wejściem do Hotelu. Drzwi zgrabnie się otworzyły, a jej twarz uderzył przyjemny powiew wiatru.
Tak jak obiecała — zachowywała się jak dama. Uśmiechnęła się zalotnie do Wyatta, a następnie ujęła jego dłoń. Podczas gdy szpilki znajdowały swoja drogę na chodnik, Pilar mogla w końcu spokojnie i dokładniej przyjrzeć się sytuacji przed wejściem.
Coś było nie tak.
Boj wcale nie ruszył jeszcze w ich stronę, a ochroniarze wyprostowali się nieznacznie, wbijając w nich spojrzenie. Jeden z nich mówił cos pod nosem i dopiero po chwili Stewart zauważyła cieniutką słuchawkę w jego uchu i dłoń na ramieniu boja. Oczywiście, kurwa.
Z uśmiechem na ustach posłużyła się dłonią Galena, by wstać, a kiedy ich ciała znalazły się przy sobie, umieściła usta tuż przy jego uchu.
Sprawdzają nas — szepnęła, by tylko on mógł usłyszeć, katem oka obserwując jak nabity facet wciąż z kimś dyskutuje, intensywnie w nich wpatrzony. — Złap mnie za tyłek — dodała szybko, podczas gdy sama wyrzuciła ręce wysoko w powietrze i pozwoliła im opaść na ramiona pana prezesa. Uśmiech miała wręcz nienaganny, kiedy zajrzała mu w oczy, a dłonią odszukała drogi do starannie ściętych włosów.
Zwinnie odbiła ich od drzwi, sprawiając, że wyglądało to tak, jakby to Galen przyparł ją do boku samochodu, podczas gdy z jej gardła wydał się udawany ale za to zajebiście naturalny chichot. Dłonią, która wciąż była w jego włosach, nakierowała go w okolice swojej szyi, a sama ukradkiem spojrzała przed wejście do hotelu. Dłoń ochroniarza w końcu osunęła się z ramienia boja, a ten ruszył w ich kierunku.
Dobra, idzie — wyszeptała, przejeżdżając końcówkami paznokci tuż za uchem Galena, ignorując przyjemny prąd, który przelotnie przebiegł wzdłuż jej kręgosłupa.
Dzień dobry — męski głos odchrząknął delikatnie. — Witamy w Le Bonne Entente. Pozwoli Pan, że zajmę się samochodem.

Galen L. Wyatt
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

W zasadzie Lamborghini Huracan EVO było nie do dogonienia przez policyjnego Chevroleta Impala, więc nawet jeśli po drodze trafili by na patrol, to pewnie by ich olał. Złote Lambo, czyli ktoś tu rzeczywiście używa studolarówek jako podkładki pod kubek i to pewnie jest filiżanka z chińskiej porcelany z dynastii Ming, to było po prostu nieopłacalne.
Kiedy podjechali pod budynek, to Galen zmierzył go spojrzeniem, imponujący, ale widział lepsze. Uśmiechnął się delikatnie słysząc słowa Pilar i już miał pytać czy chciała mu powiedzieć, żeby się nie napalał, czy pouczyć, że ma być napaloną księżniczką?
- W collegu byłem w sekcji teatralnej, więc myślę, że Cię nie zawiodę - rzucił, ale prawda jest taka, że Galen zaraz wysiądzie i będzie się czuł jak ryba w wodzie, bo on zawsze był tym specjalnym klientem, który zachowywał się jak rozpieszczone dziecko, płacił, więc wymagał. No i trzeba też wspomnieć, że nie miał jakiegoś problemu z przekraczaniem granic, a nawet całkowitym ich zacieraniem, jeśli chodzi o piękne kobiety. Pewnie dlatego bez żadnego skrępowania pochylił się nad Pilar, a zresztą czy w ogóle były jakieś rzeczy, które zawstydzały Galena Wyatta? Ciężko stwierdzić.
- Jeśli chciałabyś zaszaleć, to wydałabyś to tutaj w jeden wieczór, ale nie wiem czy tak poszalejemy... - wyprostował się, a kiedy podała mu dokument to zerknął na nazwisko i uniósł jedną brew - czyli jednak masz mnie za potwora? - zapytał i schował dokument do kieszeni. Na to Gina - skinął głową, żeby tylko zapamiętał, ale to w sumie proste. Wysiadł z samochodu powoli, zapiął guziki marynarki, poprawił mankiety koszuli, okrążył samochód i stanął przy drzwiach pasażera. W normalnych warunkach otworzył by je ten chłopaczek, czekał już na klucz, czyli coś było nie tak. Dopiero teraz spojrzenie Wyatta padło na tych ochroniarzy, skąd oni brali takie szerokie marynarki? Na pewno szyli je na zamówienie. Tak jak jego, tylko, że jego była bajeczna, wyglądała jakby się w niej urodził. Schylił się, żeby otworzyć Pilar… Ginie drzwi. Podał jej rękę, kiedy wysiadła to pociągnął ją delikatnie w swoim kierunku, tak, że rzeczywiście znalazła się blisko niego, ciało przy ciele. Na jej słowa nie odpowiedział nic, nie skinął głową, że rozumie, tylko jeden kącik jego ust uniósł się ku górze, a ręka wylądowała na jej pośladku, przesunęła się niżej po udzie zahaczając czubkami palców o materiał jej krótkie sukienki. Kiedy oparła się o samochód i go naprowadziła, że rzeczywiście odrobinę mocniej na nią naparł, a jego ciepły oddech omiótł jej nagą szyję.
- Jesteś tak gorąca, mi amore, że już nie mogę... - urwał w tym samym momencie, w którym boj się do nich zbliżył, a kiedy się odezwał to westchnął poirytowany, tym, że przerywa w takim momencie. Leniwie odsunął się od Pilar i zerknął na chłopaka z ukosa, a później rzucił mu kluczyki.
- Tylko uważaj, wczoraj odebrałem go z detailingu - no tak Lambo błyszczało jak nówka, ale prawda jest taka, że było z wypożyczalni, chociaż Wyatt poprosił, żeby odpowiednio je przygotowali, miało wyglądać jakby wyjechało z salonu, albo właśnie nałożyli na nie dwie warstwy wosku i starannie wypolerowali. Pociągnął Pilar za dłoń, oparł najpierw rękę na jej biodrze prowadząc ją do schodów, a później objął ramieniem, jakby zaznaczając swoją własność.
- Na co masz ochotę skarbie? Bo ja chyba na drinka... - zapytał, kiedy mijali ochroniarzy. Przeszli przez te bajeczne szklane drzwi i znaleźli się w holu, imponującym, nad ich głowami kryształowy żyrandol, pod stopami prawdziwy marmur, a kontuar pod ścianą na pewno miał złote wstawki. Galen nawet na moment nie puścił Pilar, ale kiedy znaleźli się przed ladą zadzwonił jego telefon, najpierw się zdziwił, miał dzisiaj być offline, ale później sięgnął do kieszeni. Zerknął na wyświetlacza.
- To z firmy... - rzucił wywracając oczami - to idź nas zamelduj cariño, a ja wracam za dwie minut - kiedy się odwróciła to jeszcze klepnął ją w tyłek z zalotnym uśmiechem, a później sam się odwrócił i odebrał telefon. Z jednej strony może to dobrze, bo Wyatt nie wiedział czy ma prosić o specjalny pokój z widokiem na burdel, czy wystarczy, że poda nazwisko. To był krótka rozmowa.
- Tak... Nie ma mnie... Poza miastem, z Giną... W poniedziałek - rozłączył się i tym razem wyciszył dźwięki. Po chwili stanął za Pilar opierając dłoń na tej złotej ladzie, otaczając ręką plecy kobiety.
- Czasami mam wrażenie, że zatrudniam samych idiotów... - mruknął, do swojej partnerki, udawanej, ale dziewczyna za ladą troszkę się spięła i podniosła na niego wzrok - przepraszam. Mam nadzieję, że wszystko jest w porządku? - zapytał i posłał jej czarujący uśmiech, taki w stylu dzianego dupka prezesa, z którym lepiej się nie kłócić.

Pilar Stewart
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Kanadzie”