Drobne palce ściskały jego koszulę, za to on wsunął swoje w miękkie, ciemne włosy, przyciągając ją jeszcze bliżej siebie. Zsunął dłoń z policzka, przez szyję, w kierunku piersi, podkreślonych wieczorową sukienką. Kiedyś poznałby te kształty po omacku, ale wtedy… Miał lekkie wrażenie, że dotyka ciała, którego nie pamiętał. Oddając mokry pocałunek wargom, które równie dobrze mógłby tamtej nocy całować po raz pierwszy. Smakowała jak słodki żal i dobre, białe wino.
Kilka kolejnych, zachłannych ruchów i nagle przestał. Bliskość ukoiła nerwy, odrywając go od myśli skupionych na powodzie jego wściekłości, lecz tylko chwilowo. Później znowu pomyślał o tym, co zrobiła, a raczej czego nie zrobiła. Odsunął jej wargi od swoich, trwając przez moment w bezruchu, mąconym jedynie przyspieszonym oddechem. Kąciki jego ust zadrgały, jakby chciał się uśmiechnąć, ale im dłużej na nią patrzył, tym bardziej czuł zawód. Jeżeli w taki sposób chciał ją ukarać…
— Wezmę prysznic… — rzucił cicho i odrobinę sucho, przejeżdżając kciukiem po jej dolnej wardze.
Odsunął już od siebie nie tylko kobiecą buzię, ale i ciało; jego myląco delikatne ruchy niemalże krzyczały: dość. Mimo, że sam tego chciał, myśli były silniejsze. Wygrała urażona duma i coroczna, adwokacka konferencja. Powinien zedrzeć z niej tą cholerną sukienkę, razem z niedopowiedzeniami i gorzkimi wyrzutami, którymi zdążyli się obrzucić. Gdyby tylko pomyślał też o Gigi, zamieniłby zepsuty wieczór w miłą odmianę ostatnich miesięcy.

 
				
 
									 
				
