40 y/o, 182 cm
adwokat/partner w Philips and Gardner LLP
Awatar użytkownika
— i'm six feet under, like i'm buried alive.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Jej impulsywna reakcja sprawiła, że i on zadrżał, choć był to w rzeczywistości krótki, ledwie odczuwalny wzdryg – nie przypuszczał, że Georgina pocałuje go pierwsza. Szybciej spodziewałby się siarczystego liścia za wszystko to, co w ciągu kilkunastu minut zdążył z siebie wyrzucić, dając następny dowód temu, jak bardzo dbał głównie o swoje potrzeby.
Drobne palce ściskały jego koszulę, za to on wsunął swoje w miękkie, ciemne włosy, przyciągając ją jeszcze bliżej siebie. Zsunął dłoń z policzka, przez szyję, w kierunku piersi, podkreślonych wieczorową sukienką. Kiedyś poznałby te kształty po omacku, ale wtedy… Miał lekkie wrażenie, że dotyka ciała, którego nie pamiętał. Oddając mokry pocałunek wargom, które równie dobrze mógłby tamtej nocy całować po raz pierwszy. Smakowała jak słodki żal i dobre, białe wino.
Kilka kolejnych, zachłannych ruchów i nagle przestał. Bliskość ukoiła nerwy, odrywając go od myśli skupionych na powodzie jego wściekłości, lecz tylko chwilowo. Później znowu pomyślał o tym, co zrobiła, a raczej czego nie zrobiła. Odsunął jej wargi od swoich, trwając przez moment w bezruchu, mąconym jedynie przyspieszonym oddechem. Kąciki jego ust zadrgały, jakby chciał się uśmiechnąć, ale im dłużej na nią patrzył, tym bardziej czuł zawód. Jeżeli w taki sposób chciał ją ukarać…
Wezmę prysznic… — rzucił cicho i odrobinę sucho, przejeżdżając kciukiem po jej dolnej wardze.
Odsunął już od siebie nie tylko kobiecą buzię, ale i ciało; jego myląco delikatne ruchy niemalże krzyczały: dość. Mimo, że sam tego chciał, myśli były silniejsze. Wygrała urażona duma i coroczna, adwokacka konferencja. Powinien zedrzeć z niej tą cholerną sukienkę, razem z niedopowiedzeniami i gorzkimi wyrzutami, którymi zdążyli się obrzucić. Gdyby tylko pomyślał też o Gigi, zamieniłby zepsuty wieczór w miłą odmianę ostatnich miesięcy.

Georgina Gardner
percy
Nie lubię postów tworzonych przez AI; jednostronnej inicjatywy; brania wszystkiego zbyt personalnie i nieodróżniania postaci od gracza.
31 y/o, 170 cm
marszand, art dealer w Maison Aurélien
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor

Nie chciała dłużej rozmawiać. Nie chciała się kłócić. Myśleć, roztrząsać i denerwować się. Nie chciała ciągnąć tematu, w którym prawdopodobnie nigdy nie dojdą do porozumienia, bo każde miało swoją rację i swoją prawdę. Była tym zmęczona…
Chciała coś poczuć.
Dlatego go pocałowała. I gdy tylko odwzajemnił jej pocałunek – mocniej się w tym zatopiła. Przylgnęła do niego ciaśniej, jęknęła cicho prosto w męskie wargi, bo kłamstwem byłoby stwierdzenie, że za tym nie tęskniła. Że za nim nie tęskniła. Za jego miękkimi wargami, ciepłem jego skóry, dłońmi sunącymi po jej ciele i mocniej zaciskającymi się na skórze.
Chciała go. Potrzebowała go.
Naiwna. Sparaliżowało ją, gdy ją od siebie odsunął. Poczuła się jak skończona idiotka, a policzki zapłonęły jej czerwienią… nie była jednak zła na niego. Była zła na siebie, że wykonała jakikolwiek ruch, że się przed nim odsłoniła i pokazała zdecydowanie więcej niż powinna. Żałosna… Skarciła się w myślach, nie odrywając od niego roziskrzonego spojrzenia czekoladowych tęczówek, ale to był jedyny jakikolwiek objaw emocji. Twarz Gigi pozostała niewzruszona. Chłodna. Obojętna. Jakby wcale nie pchała się właśnie w jego ramiona, żeby odreagować złość prawdopodobnie w najgorszy możliwy sposób.
Chciał iść pod prysznic, a ona nie zamierzała go przed tym powstrzymywać. Uniosła lekko dłonie, poddając się i robiąc krok lub dwa do tyłu, ciągle patrząc mu prosto w oczy.
Jak chcesz, Gardner, jak chcesz… Mowa jej ciała była bardziej niż wymowna.
Odeszła, wyminęła kuchenną wyspę i wróciła do salonu, gdzie na stole została resztka jej wina. Przelała zawartość butelki do eleganckiego pękatego kieliszka i po prostu ją dopiła, znacząco zwiększając poziom alkoholu we krwi. Chociaż może wchłonęła go jej złość, bo ani trochę nie czuła się pijana. Niestety.
Wtedy łatwiej mogłaby wyjaśnić dlaczego po powrocie do kuchni, gdy chciała włożyć kieliszek do zlewu ten wypadł jej z dłoni i roztrzaskał się na drobne kawałki… dużo łatwiej byłoby to zrzucić na alkohol niż na własne emocje. Przeklęła nieelegancko pod nosem i kolejny raz, gdy skaleczyła się zbierając się delikatne i ostre fragmenty naczynia.



Percival Gardner
40 y/o, 182 cm
adwokat/partner w Philips and Gardner LLP
Awatar użytkownika
— i'm six feet under, like i'm buried alive.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Patrzył na nią spod lekko przymrużonych powiek, obserwując jej reakcję, ciche poddanie, które malowało się w uniesionych dłoniach i chłodnym, obojętnym wyrazie twarzy; wargach, które jeszcze przed chwilką miał przy swoich. Na własność, zupełnie jak kiedyś codziennie. Zabawne, zawsze był przekonany, że nic nie mogło zmienić tego, co do niej czuł. Co ona czuła do niego, bo tylko ślepiec nie dostrzegłby jak bardzo była w Percy'ego wpatrzona.
Kiedyś…
Poczuł specyficzne ukłucie na samą myśl, że mógłby ją stracić całkowicie poważnie. Oddychał głośniej, próbując przywrócić normalny oddech i rytm serca, które biło zbyt szybko.
Ona odeszła w stronę salonu, on ruszył ku schodom. Bez żadnego już słowa, jedynie z jeszcze większym żalem, który z każdym krokiem potęgował rosnącą frustrację. Ich sypialnia znajdowała się na piętrze, niezbyt duża, za to przytulna i ciepła. Urządzona w taki sposób, że dawniej najchętniej by z niej nie wychodzili. Pokój miał swoją prywatną łazienkę – gdy tylko się w niej znalazł, przymknął drzwi i zrzucił z ramion delikatnie przepoconą koszulę, później spodnie, bieliznę, skarpetki. Pod prysznicem puścił na siebie strumień ciepłej wody, który stopniowo stawał się coraz chłodniejszy. Potrzebował ocucić umysł, uspokoić myśli i zrzucić narastające napięcie, skoro własnym życzeniem pozbawił się na dole czystej przyjemności.

Czy czuł się lepiej? Z pewnością bardziej świeżo. Zszedł na dół od razu po tym jak założył pidżamowe spodnie i basicowy t-shirt. Z wilgotnymi jeszcze włosami i mokrym karkiem, który przecierał miękkim ręcznikiem.
Chciał schować alkohol, który zostawił w kuchni, ale zauważył, że Gigi stoi przy umywalce. Kiedy podszedł bliżej spostrzegł też kawałki potłuczonego szkła na blacie.
Co się stało?
Chrząknął, zatrzymując się tuż za nią. Zobaczył skaleczenie na jej dłoni.
Daj… — odparł z cichym cmoknięciem i sięgnął do górnej szafki, w której znajdowała się apteczka. Wziął z niej listek plasterków oraz wodę utlenioną, a potem wyciągnął rękę do Georginy z niemym „mogę?” na twarzy.

Georgina Gardner
percy
Nie lubię postów tworzonych przez AI; jednostronnej inicjatywy; brania wszystkiego zbyt personalnie i nieodróżniania postaci od gracza.
31 y/o, 170 cm
marszand, art dealer w Maison Aurélien
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor

Wpatrywała się w płynącą wodę i krew płynącą z jej dłoni. Rany nie były duże, ale nie skończyło się na jednej. Zbyt zawzięta, zbyt uparta i zbyt w tym momencie rozgoryczona nie zamierzała się poddać, gdy skaleczyła się pierwszym kawałkiem szkła. Potrzebowała to posprzątać, potrzebowała ogarnąć chociaż ten bałagan. Nad czymś kontrolę mieć musiała, nawet jeśli było to tylko roztrzaskany kieliszek od wina. Widok krwi jej nie ruszył, właściwie… było to aż niepokojące, bo całkowicie się na tym zawiesiła. Wpatrywała się w tą różową mieszankę tak skupiona, że nawet nie odnotowała powrotu Percy’ego. Właściwie… nie spodziewała się, że w ogóle wróci na dół, a że raczej po prysznicu zostanie w sypialni. Miała zamiar poczekać jeszcze trochę, zaczekać aż zaśnie albo będzie mógł udawać, że zasnął – i dopiero wtedy zamierzała sama przenieść się na górę. Gdyby tylko nie ten nieszczęsny kieliszek…
Spojrzała na niego lekko zdezorientowana. Jakby nie wiedziała skąd się obok niej wziął, że do niej mówił i czegoś od niej chciał. Patrzyła na własną dłoń i zaraz na wyciągniętą w jej kierunku dłoń męża, który chciał jej pomóc.
Chciał jej pomóc…
Cichy głosik z tyłu jej głowy zaczął wykrzykiwać, że przecież nie potrzebuje jego pomocy, że doskonale da sobie radę sama, że nic się nie stało i nie chciała jego łaski. Złość i rozżalenie brały górę, ale wyjątkowo zostawiła to dla siebie. Nie powiedziała nic, ale wyłączyła strumień wody w kuchennym zlewie i odwróciła się do Gardnera i wyciągnęła tą pochlastaną dłoń w jego stronę. Zbieranie odłamków takiego rodzaju szkła gołą dłonią zapewne nie było najlepszym pomysłem…
Obserwowała go. Zacisnęła mocniej zęby, gdy przemył skaleczenie wodą utlenioną i to zabolało, zdecydowanie zabolało… ale nawet nie pisnęła. Zaciśnięcie szczęki było jej jedyną reakcją, wyłączyła emocje. Sunęła spojrzeniem po jego twarzy, gdy się skupiał, lawirowała spojrzeniem od jego oczu do ust i z powrotem.
- Dziękuję – przerwała ciszę, gdy skończył ją opatrywać. Poruszyła dłonią i palcami, żeby sprawdzić, czy wszystko się trzyma – Narobiłam bałaganu, ale od rana przychodzi Maria. Powinna poradzić sobie z tym lepiej niż ja. – rzuciła chłodno, rozglądając się po kuchni. No cóż… perfekcyjną panią domu nigdy nie była i być nie zamierzała. A starsza kobieta, która u nich sprzątała prawdopodobnie była cudotwórczynią – a przynajmniej Gigi uważała ją za cudotwórczynię – Pójdę się położyć… czy chcesz jeszcze wrócić do wcześniejszego tematu? Coś masz jeszcze do powiedzenia? Omówienia? Coś jeszcze nie daje ci spokoju? – bo przecież przerwała w momencie, gdy zamknęła mu usta pocałunkiem. Może mieli jeszcze temat lub dwa, o który powinni się pokłócić?
Było jej w tym momencie już wszystko obojętne… mogła się kłócić jeśli tego właśnie chciał.
Przecież i tak zawsze chodziło o to, czego on chciał.


Percival Gardner
40 y/o, 182 cm
adwokat/partner w Philips and Gardner LLP
Awatar użytkownika
— i'm six feet under, like i'm buried alive.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Ze spokojem ocenił skaleczenie na jej dłoni, stwierdzając po chwili, że jeden plasterek nic nie zdziała. Wyciągnął z apteczki również bandaż i zajął się przemywaniem ran wodą utlenioną. Nie zerkał, czy przypadkiem jej nie bolało – trzeba to było przemyć i już. Gdy skończył, zakleił dwoma plastrami największe rozcięcia i owinął skórę opatrunkiem. Kiedyś robił to niemalże regularnie, bo mając pod opieką czwórkę młodszego rodzeństwa można się było spodziewać wszystkiego. Raz za razem któreś z dzieciaków coś sobie skaleczyło lub obtłukło.
„Dziękuję”.
Kiwnął głową, puszczając jej dłoń. Pani Maria pracowała u nich od lat, a Percy’emu było właściwie wszystko jedno, dopóki w domu panował porządek i pachniało czystością. Zwykle mijał ją w drzwiach, kiedy wychodził rano do pracy, albo w ogóle nie widywał. Ufał wyborom żony… w większości.
Nie spodziewał się, że znowu poruszy przerwany temat. Miał raczej nadzieję, że uda mu się o tym wszystkim nie myśleć, choć podświadomie szykował się na lekko zarwaną noc. Gorący prysznic otrzeźwił myśli, a jednak nadal był zdenerwowany. Spojrzał na nią spod ściągniętych brwi.
Miał ochotę powiedzieć, że…
Wiele rzeczy nie daje mi spokoju, Gigi. Dziwi cię to? — odparł cierpko.
Słowa same cisnęły się na usta, mimo to odpuścił. Chyba oboje mieli dość wrażeń jak na pierwszą od dawna szczerą sprzeczkę.
Westchnął cicho i uniósł w górę dłoń jakby znowu chciał dotknąć jej twarzy, ale… nie dotknął. Zamiast tego opuścił ją z powrotem i złapał za mokry ręcznik, który wcześniej położył na blacie.
Kładź się spać.
Odwrócił się, zostawiając Georginę przy zlewie. Sam zgarnął z kuchennej wysepki butelkę whisky i wrócił z nią do barku w salonie. Też powinien spróbować zasnąć.

/zt

Georgina Gardner
percy
Nie lubię postów tworzonych przez AI; jednostronnej inicjatywy; brania wszystkiego zbyt personalnie i nieodróżniania postaci od gracza.
ODPOWIEDZ

Wróć do „#103”