ODPOWIEDZ
31 y/o, 170 cm
marszand, art dealer w Maison Aurélien
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor

Ten wyjazd był zaplanowany od dawna, chociaż tak naprawdę nikt nie miał stuprocentowej pewności, że się odbędzie. Wpasowanie się w kalendarze grupy dorosłych i pracujących ludzi wcale nie było proste – nawet jeśli starali się to organizować regularnie, żeby utrzymać dawne znajomości i wyrwać się na parę chwil z miasta. Georgina miała nadzieję, że się uda… potrzebowała tego. Potrzebowała znajomych, towarzystwa, lasu, świeżego powietrza, braku zasięgu, dużej ilości czerwonego wina, mniej lub bardziej poważnych rozmów i rozluźnienia, którego dawno nie odczuwała. Potrzebowała tego i zamierzała jechać, nawet jeśli miałaby tam jechać sama. Tak naprawdę do ostatniej chwili nie wiedziała, czy Percy będzie jej towarzyszył, czy jednak przeszkodzi mu w tym jego praca. Nie byłaby zaskoczona – rozczarowana, ale nie zaskoczona.
A jednak póki co wszystko poszło zgodnie z planem.
Wyjechali z Toronto o umówionej godzinie, udało im się nie pokłócić po drodze, a na miejscu nie byli ani pierwsi, ani ostatni. Idealnie i dokładnie tak, jak Gigi tego chciała – żeby uniknąć niezręcznego oczekiwania i darować sobie niewygodne pytania i komentarze. Chciała się dobrze bawić, a nie tłumaczyć dlaczego się spóźnili. No i mieli jeszcze wybór jeśli chodzi o domek, a Gigi nie pogardziła opcją z widokiem na jezioro. Ktokolwiek wybrał tą lokalizację miał nosa – położenie, standard, infrastruktura… nawet najbardziej wymagający klient nie miał na co narzekać.
Towarzystwo też jak zawsze dopisywało. Znali się wiele lat i nawet jeśli aktualnie mieszkali w różnych częściach kraju oraz nie mieli okazji rozmawiać codziennie – teraz dogadywali się doskonale. Było swobodnie, było głośno i wesoło. Było ognisko, bo przecież wszyscy byli okropnymi mieszczuchami, więc to obowiązkowa rozrywka dla kogoś ich pokroju. Był alkohol i była muzyka. Nie miała wielu koleżanek, więc doceniała tę grupę, z którą właśnie bardzo dobrze się bawiła – jakby znowu miały po dwadzieścia lat, tylko zamiast tequili piły wino. I może dobrze, bo wątpiła, czy po tequili tańczyłyby grzecznie w środku lasu…
Obróciła się właśnie dookoła swojej osi prowadzona przez przyjaciółkę, zaśmiewając się z czegoś, co właśnie powiedziała i odwróciła się w stronę grupki mężczyzn stojących obok. Ich mężczyzn.
Nie przypuszczała jednak, że jej wzrok spotka się z tym Percivala.
Uśmiechnęła się, upiła łyk wina ze swojego kieliszka i odstawiła go bezpiecznie na stolik, a sama zrobiła krok w kierunku męża, jednocześnie machając na niego paluszkiem, żeby też do niej podszedł. Oczy jej błyszczały, a kiedy znalazł się wystarczająco blisko zarzuciła mu dłonie na kark.
Zatańcz ze mną. – rzuciła cicho prosto do męskiego ucha, jednocześnie czubkiem nosa trącając jego policzek.


Percival Gardner
40 y/o, 182 cm
adwokat/partner w Philips and Gardner LLP
Awatar użytkownika
— i'm six feet under, like i'm buried alive.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

#5
Do ostatniej chwili nie wiedział czy na pewno pojadą, a przynajmniej – czy on pojedzie. Jak zwykle, praca była ważniejsza. Rzucane bardziej na odczepkę niż szczerze „tak, Gigi, jedziemy” wcale nie dawało gwarancji udanego weekendu, chociaż Percy też liczył na to, że tym razem nic nie zepsuje ich planów. Wspólny wypad ze znajomymi poza miasto brzmiał zbyt dobrze i przyziemnie, żeby wierzył w jego stuprocentowe powodzenie.
A jednak się udało. Georgina wyglądała na podekscytowaną. Pierwszy raz od dawna widział ją przy sobie uśmiechniętą. Tak prawdziwie, nie na firmowy pokaz. Obiecał, że wyciszy telefon i nie będzie na niego zerkał przez calutkie trzy dni, ale nie byłby sobą, gdyby nie zostawił kilku włączonych priorytetów. Tak na wszelki wypadek.

Od ogniska biło ciepłem i zapachem pysznego jedzenia. Trzymał w dłoni butelkę piwa, rozmawiając w grupce znajomych mężczyzn, z którymi nie widział się chyba ze sto lat, takie miał wrażenie. Nie spotykali się zbyt często, z niektórymi praktycznie raz na rok, a takie wypady były idealną okazją do nadrobienia zaległości z każdego możliwego tematu.
Śmiali się akurat z jakiegoś głupiego żartu jednego z nich, kiedy podchwycił spojrzenie swojej żony. Szczęśliwej. Nie mógł oderwać od niej wzroku. I nawet nie protestował, gdy machnęła na niego paluszkiem. Podszedł bliżej z filuternym uśmieszkiem na twarzy. Oplótł swoje ramiona wokół jej talii, czując na policzku dotyk ciepłego czubka nosa. Złapał ją za rękę, wolną od butelki dłonią wprawiając ciało Gigi w obrót, by chwilę później sprawnym ruchem znów przyciągnąć do siebie.
Ślicznie wyglądasz — mruknął przy jej twarzy. — Dobrze się bawisz?
Nie musiał o to pytać, wystarczyło spojrzeć. Nie trzeba było wiele, żeby uszczęśliwić Georginę. Prawie zapomniał, jak bardzo uwielbiał tą dziewczynę w takim wydaniu – lekkim i naturalnym. Bez widocznej otoczki przepychu, którą się na co dzień otaczali. On sam zamienił drogi garnitur na wygodne dresy. Oczy mu błyszczały, a zamiast intensywnych perfum, miał na sobie zapach ogniska i lasu.
Zgarnął palcami rozwiane włosy z jej buzi, kierując ich ciałami w rytmicznie delikatnym kołysaniu.

Georgina Gardner
percy
Nie lubię postów tworzonych przez AI; jednostronnej inicjatywy; brania wszystkiego zbyt personalnie i nieodróżniania postaci od gracza.
31 y/o, 170 cm
marszand, art dealer w Maison Aurélien
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor

Ostatnio po prostu… przestała. Przestała nalegać, przestała oczekiwać, przestała liczyć na to, że jej mąż się zaangażuje w cokolwiek, co nie było związane z jego pracą. Że może liczyć na jego uwagę i zainteresowanie. Nie naciskała na ten wyjazd, jeśli nie chciał lub nie mógł – spokojnie mogła zrobić to sama. Dlatego fakt, że jednak skończyli tu razem i do tej pory ani razu się o to nie posprzeczali był… przyjemnie zaskakujący. I zdecydowanie poprawiał jej nastrój, może nawet robił głupią nadzieję, że może jeszcze jest dla nich szansa, że może jeszcze nie wszystko było stracone.
I to właśnie ta nadzieja odbijała się w jej oczach, gdy patrzyła na męża w momencie, w którym się do siebie zbliżyli, w którym zamknął jej ciało w swoich ramionach po tym obrocie. To było… miłe. Poczuć jego dłonie na swojej talii, ciepło jego skóry, oddech na policzku i zobaczyć ten błysk w oku, którego dawno nie widziała. To był właśnie mężczyzna, za którym tęskniła. Którego poznała lata temu, który owinął ją sobie wokół palca i którego pokochała. Mógł być młodym prawnikiem, mógł być ambitny i chcieć się wspinać po zawodowej drabinie, ale jednocześnie był… jej. I dobrze było zauważyć, że chociaż mała część takiego Percy’ego gdzieś tam jeszcze była.
Jak mogłaby się więc źle bawić?
Więc skinęła, uśmiechając się do niego ładnie. Najładniej. Tak jak kiedyś uśmiechała się tylko do niego – Bardzo. – przyznała – Ale powiem ci w tajemnicy… – i dlatego właśnie jeszcze bardziej zmniejszyła dystans między nimi, żeby faktycznie tylko on mógł usłyszeć jej szept, gdy wychyliła się do jego ucha – Że chyba jestem pijana. – musnęła ciepłym oddechem jego policzek, gdy wyszeptała tą straszną tajemnicę, zaśmiała się w głos a odsuwając się od męża wykonała kolejny obrót, trzymając jego dłoń.
I zaraz po nim wróciła w jego objęcia, znów wbijając w niego uważne spojrzenie.
- Nie jestem tylko pewna, czy to zasługa wina, czy jednak świeżego powietrza. – a może tej specyficznej atmosfery, towarzystwa i dobrej zabawy. Cokolwiek to jednak było… chętnie pozostałaby w tym stanie upojenia najdłużej jak się da.



Percival Gardner
40 y/o, 182 cm
adwokat/partner w Philips and Gardner LLP
Awatar użytkownika
— i'm six feet under, like i'm buried alive.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Uśmiechnął się frywolnie, zupełnie naturalnie w odpowiedzi na jej tajemnicze wyznanie. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie lubił, kiedy była pijana. Owszem, lubił. W odróżnieniu od wiecznie podchmielonego ojca, ona upijała się w piekielnie pociągający sposób. Miły, niegroźny i uroczy.
Widzę właśnie, widzę — mruknął do jej ucha, trzymając Georginę w talii.
Obrzucił wirujące ciało powolnym spojrzeniem, gdy się od niego odsunęła. Za rzadko doceniał wdzięki, które tak blisko jak wtedy mógł mieć przy sobie znacznie częściej, gdyby tylko nie był zapatrzonym w siebie pracoholikiem. I dupkiem.
Przylgnęła na powrót do jego klatki piersiowej, a z ust Gardnera nie schodził delikatny, zadowolony uśmieszek.
Może i jednego, i drugiego. — Sam powoli zaczynał odczuwać działanie mocnego, ciemnego piwa. — Ale wiesz… do twarzy ci z tym. — Z różowymi od emocji policzkami i błyszczącymi, rozszerzonymi źrenicami.
Puścił ją na chwilę, by jedną z dłoni pogładzić po ciepłym policzku.
Kolejny obrót, tym razem szybszy i podwójny. Zrobił to celowo, wprawiając Gigi w lekką chwiejność. Złapał ją mocno, przytulając do swojego ciała.
Uważaj — zażartował.
Kiedy rytm muzyki zmienił się na nieco wolniejszy, wtulił usta w jej włosy, trwając tak przez moment, który przypominał mu, kim dla niego była. Od kilku miesięcy żyli praktycznie osobno. Oddalili się od siebie i można było przypuszczać, że ich relacje raczej się już nie polepszą, że to małżeństwo z dnia na dzień coraz mocniej spisywało się na straty, a tu proszę… Potrafił wyjechać daleko od Toronto, zgiełku miasta i pędzącego czasu, kancelarii, a przede wszystkim pracy. I nawet udawało mu się o niej nie myśleć. Długo miała potrwać ta sielanka?
Baw się. Jak będzie trzeba, zaniosę cię do łóżka. — Oderwał twarz od jej włosów, spoglądając na nią lekko z góry. — Albo do jacuzzi, tak na otrzeźwienie — dodał figlarnie. — Którą opcję wolisz?
Wyjął zza jej pleców dłoń, w której trzymał butelkę piwa i upił łyk, podsuwając zaraz szkło do ust Gigi, w zachęcającym geście.

Georgina Gardner
percy
Nie lubię postów tworzonych przez AI; jednostronnej inicjatywy; brania wszystkiego zbyt personalnie i nieodróżniania postaci od gracza.
31 y/o, 170 cm
marszand, art dealer w Maison Aurélien
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor

Jak długo mogła trwać na sielanka? Aż nie wytrzeźwieją? Aż nie wrócą do miasta? Kolejna sprawa nie spowoduje, że zapomni o całym świecie, a przede wszystkim o swojej żonie? Wiedziała, że ich małżeństwo pozostawiało wiele do życzenia, a w pewnych momentach łapała się na ponurych myślach, czy było jeszcze co ratować? Jednocześnie jednak przypominała sobie człowieka, którego poznała i pokochała… i miała nadzieję, że on tam nadal jest. Nie wiedziała tylko, co zrobić, żeby to wszystko wróciło na dobre tory. Była świadoma, że nad związkiem trzeba pracować, ale jak mieli to zrobić, gdy zwyczajnie się mijali?
Stan upojenia alkoholowego oraz jego bliskość sprawiały, że chwilowo nie potrafiła myśleć o tym, co złe. Nie chciała roztrząsać ich problemów, bo to nie był ten czas i nie to miejsce. Ale przede wszystkim nie ten stan! Uśmiechnęła się do niego pogodnie, gdy stwierdził, że było jej z tym do twarzy. Chciała coś odpowiedzieć, odezwać się, cokolwiek… ale dotknął jej twarzy, a jej ciało przeszedł delikatny dreszcz. Poczuła się jak na pierwszej randce, jakby to nie było dla nich normalne, codzienne…
Nie było.
Wpatrywała się w niego intensywnie zanim świat znowu zawirował w kolejnym obrocie, a ona znowu wpadła w ramiona męża. Zaśmiała się i zarzuciła łapska na jego szyję, lekko i subtelnie wplatając palce w ciemną czuprynę na potylicy albo opuszkami palców drażniła skórę na męskim karku, pozwalając sobie na gesty i czułość, której od pewnego czasu między nimi nie było. Przynajmniej nie na co dzień. Zresztą Percy odwdzięczył się jej tym samym, a kolejny dreszcz przemknął wzdłuż jej kręgosłupa. Wtuliła się w niego mocniej, przymknęła powieki i chciałaby, żeby ta chwila trwała dłużej…
Chciałaby, żeby trwała wiecznie. Niemożliwe.
Pokręciła lekko głową, gdy wyciągnął w jej stronę butelkę z piwem. Nigdy nie była fanką, nigdy nie nauczyła się go pić i nie zamierzała zmieniać swoich przyzwyczajeń. Zresztą chciała zachować przyjemny stan upojenia, w którym cały świat nie był tak wkurwiający, a myśl o jej rozpadającym się małżeństwie nie powodowała, że łzy napływały jej do oczu. Nie chciała się pochorować.
- Jacuzzi wcale nie musi być otrzeźwiające jeśli weźmiemy ze sobą wino… – zaproponowała, zagryzając lekko wargę rozbawiona – Nie jestem tylko pewna, czy wypada się tak wcześnie ewakuować. Wszyscy się chyba całkiem dobrze bawią. – obejrzała się przez ramię na grupę przyjaciół. Może to ich towarzystwo tak dobrze na nich wpływało? Przynajmniej nie byli kolegami z pracy!


Percival Gardner
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Kanadzie”