ODPOWIEDZ
29 y/o
For good luck!
157 cm
Head of Creative & Strategy Department
Awatar użytkownika
W te Święta dostałem Od Was w prezencie
12 robaków
11 dzieciaków
sąsiadów okropnych
9 lat bezrobotnych
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Nie lubiła pożarów w pracy. Znała z biura osoby, które czuły, że żyją, gdy wszystko im się waliło na głowę. April to tylko przytłaczało. Ceniła sobie pracę kreatywną i święty spokój, a nie latanie po mieście jak kot z pęcherzem. Współpraca z Galenem często wywoływała płomienie. Finch mogłaby go sobie już odpuścić. Współpracowali długo, ona w międzyczasie dostała awans i nie musiała być za niego osobiście odpowiedzialna. Czuła jednak, że zrzucenie go na głowę komuś innemu to zły pomysł. Pewnie dłużej zajęłoby jej wdrażanie nowej osoby w tę dziwaczną relację niż ogarnięcie sprawy samodzielnie. Przeglądała skrzynkę mejlową, spodziewając się w niej wiadomości od Wyatta, ale niczego takiego nie znalazła. Pewnie zapomniał odpisać, nie pierwszy przecież raz. Kalendarz jednak był nieubłagany. Dobrze, że przewidziała taką sytuację i miesiąc temu umówiła się z nim na spotkanie. Westchnęła ciężko, zgarnęła swoje rzeczy, oświadczyła wszystkim zainteresowanym, że wychodzi i już dziś nie wraca i po prostu pojechała do jego biura.
Na szczęście nie była tu pierwszy raz. Jego pracownicy ją już znali, nie musiała się od nowa tłumaczyć. Przyjechała na miejsce przed czasem, więc z przyjemnością skorzystała z chwili na oddech w poczekalni. Jeszcze raz przejrzała materiały, którymi musiała się dziś zająć. Cierpliwie czekała na kawę, o którą poprosiła na recepcji i o zaanonsowanie jej u Wayatta. Zbliżający się grudzień był dla niej gorącym okresem. Z jej kalendarza wsypywały się spotkania, na szczęście głównie te kontrolne. To już nie był moment na kreowanie kampanii od zera. W grudniu ruszało wszystko z wielkim hukiem, trzeba było monetyzować święta jak najlepiej się dało. Zima to czas zarabiania wielkich pieniędzy, bicia rekordów zasięgów i wymyślania największych bzdur, by ocieplić wizerunki tych, którzy przez cały rok zdążyli sobie nagrabić.
Weszła w końcu do gabinetu, witając go uśmiechem. Próbowała ocenić, czy w ogóle pamiętał, że się dzisiaj widzą, czy dowiedział się o tym kwadrans wcześniej od swojej sekretarki. Usiadła przy biurku czy innym stoliku, przy którym zazwyczaj rozmawiali. Ułożyła na nim komputer i kawę.
— Cały rok byłeś niegrzeczny i pewnie teraz chcesz, żeby jakoś namówić Mikołaja, by przyniósł ci śliczny prezent, a nie cierniową rózgę i kilo węgla, co? — Rzuciła, spoglądając na niego znad ekranu. Powinna się pewnie na niego wściekać, ale na ten moment nie miała na to energii. Spodziewała się, że mogła zakończyć dzień kłótnią, ale przecież nie musieli tak zaczynać spotkania, prawda? Może wyjdzie z niego coś owocnego.
— Wybrałeś którąś z fundacji, które ci przesyłałam mejlem? Tylko mi nie mów, że chcesz zrezygnować z tej opcji, bo wtedy osobiście cię spakuję i odeślę na Biegun Północny. — Chajzerowanie w okolicach Świąt to klasyk social mediów. Przekazywanie wielkich sum na smutne pieski, dzieci, kobiety lub staruszków było cyniczne, ale Finch zdążyła się do tego przyzwyczaić. Ważne, że potrzebujący otrzymywali zastrzyk gotówki, a część komentujących w social mediach na moment zapominała, że osoba, która klepnęła ten przelew, na co dzień uchodzi za dupka.

Galen L. Wyatt
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Werka
34 y/o
GOLDEN BOY
182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Święta, święta i po świętach...
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane ze słabą komedią.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimki
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

- pięćdziesiąt trzy -




Dla Galena grudzień za to był spokojniejszy, bo zimą nie stawiali tak tych jego stalowych konstrukcji, wiadomo, dużo spraw trzeba było pozamykać. Wysłać ładne świąteczne życzenia stałym kontrahentom, ale nie było tylu nowych zleceń, nowych przetargów, te zaczną spływać dopiero na wiosnę. To była chwila oddechu, chwila na to, żeby zaplanować bajeczną, firmową imprezę świąteczną. Żeby zlecić komuś pakowanie prezentów. A jednak mimo tego, że to był ten leniwszy okres w firmie Wyatta, to nie było tak do końca spokojnie, bo nad nim wciąż wisiało to widmo kontenerów. Wciąż czuł na karku, że przecież jego nazwisko nie zostało oczyszczone, sprawa była w toku. Dlatego zatrudnił do tego zewnętrzna agencję, chociaż... zatrudnił ją już kilka lat temu, kiedy okazało się, że dział jego PR nie wyrabia się. A może oni dbali o dobre imię firmy, a o samego Galena dbała April?
Nieważne. Ważne jednak jest to, że on nie spojrzał nawet na tego maila, którego mu wysłała, kliknął w niego, a potem go zamknął. Miał to zrobić później, jeszcze go przeczytać, ale zapomniał. I dopiero dzisiaj kiedy ta sekretarka przyszła do niego mówiąc, że ma spotkanie z Finch, to Galen szybko zaczął szukać tej jej wiadomości. Znalazł ją w koszu, na szczęście wciąż dało się ją przywrócić. I kiedy ta nierozgarnięta Cindy przyszła znowu do jego gabinetu i oznajmiła, że April już czeka, to Galen jeszcze wodził tym swoim niebieskim spojrzeniem po tej wiadomości od niej.
- To ją poproś Cindy, zaproponowałaś kawę? - rzucił do blondynki, która stanęła przy drzwiach. Ta kawa to była pięta Achillesowa Cindy, bo ona wcale, a wcale nie umiała jej parzyć. A jak już to zrobiła, to zawsze nie taką jak Galen chciał. A on pił zwykłą, czarną. Czyli wystarczyło nacisnąć jeden przycisk, a ją to wciąż przerastało. I teraz chyba też ją przerastało to, co Wyatt do niej powiedział, bo patrzyła na niego z otwartymi ustami, wielkimi oczami.
Galen westchnął ciężko i wstał, bo chciał, czy nie, musiał sam zaprosić April do gabinetu, a Cindy za to wygonił.
- A może mogłabyś mi też znaleźć lepszą sekretarkę, skoro z czyszczeniem mojego nazwiska idzie Ci tak dobrze? - zapytał i przywitał ją przy drzwiach, ściskając jej rękę. Jeszcze zanim pokazał April miejsce, na tym fotelu z włoskiej skóry licowej, zdjął ze swojej bajecznie drogiej marynarki blond włos Cindy, te jej włosy były wszędzie, a Galen nie wiedział jak ona to robiła, bo przecież nawet do niego nie podeszła.
- Kawa? - zapytał i zatrzymał się przy tym swoim fikuśnym ekspresie, żeby postawić na kratce ładną filiżankę, pewnie jakąś z chińskiej porcelany, bo Galen uwielbiał wszystko co piękne, filiżaneczki też. Z racji tego, że April miała swoją kawkę, to Galen zrobił tylko dla siebie, a w końcu usiadł na przeciwko niej w fotelu. W tych fotelach przyjmował swoich kontrahentów, więc były naprawdę wygodne. Odłożył filiżankę na stolik i założył nogę na nogę.
- Akurat Mikołaj to zawsze przynosi mi udane prezenty, w tym roku ptaszki ćwierkają, że nowe auto, od narzeczonej - no tak, co sobie mogą dawać pod choinkę tak paskudnie bogaci ludzie jak Galen Wyatt i Charity Marshall? A no, nowe samochody na przykład.
- Ale dobrze by było, jakby ludzie z tego zdjęcia, które wysyłam im co roku nie robili sobie jakiejś tarczy do darta - bo Galen co roku wysyłał swoje zdjęcia w świątecznym sweterku z życzeniami, tylko w tym roku to może jeszcze na kopercie powinien pisać na czerwono "Galen Wyatt - kryminalista", a jednak tego nie chciał.
- Zrobimy coś z tym? - zapytał i podniósł filiżankę, żeby upić z niej nieco kawy. A na jej pytanie o te fundacje niebieskie tęczówki spoczęły na jej oczach.
- Wybrałem trzy - powiedział poważnie, bo Galen może był dupkiem, ale jednak akcje charytatywne wspierał bardzo chętnie - ale powiedz mi czy gdzieś mam jechać osobiście? Bo chciałem się spotkać z jakimiś dzieciakami. W zeszłym roku byli bezdomni, wiec może teraz coś innego - głośno się zastanowił. Nie to, że Galen robił to na pokaz, czy pod publikę, ale przecież wiedział, że takie rzeczy dobrze o nim świadczą. A teraz to on przecież potrzebował trochę ocieplić swój wizerunek handlarza ludźmi jednak.

April Finch
zgrozo
stania w miejscu; nudnego, miłego życia
29 y/o
For good luck!
157 cm
Head of Creative & Strategy Department
Awatar użytkownika
W te Święta dostałem Od Was w prezencie
12 robaków
11 dzieciaków
sąsiadów okropnych
9 lat bezrobotnych
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Przestraszone spojrzenie sekretarki jej nie zraziło. Zdawała sobie sprawę, że Galen to trudny przypadek i praca z nim na co dzień musiała być specyficznym wyzwaniem. Na pewno nie dla każdego Dbała o własny dobrostan psychiczny i dziękowała losowi, że nie musi męczyć się w pracy, która ją wykańcza. Mogła mieć tylko nadzieję, że to dziewczę po wyjściu z biura zapomina o wszystkich krzywdach. Albo chociaż ceni przede wszystkim pieniądze.
— Bez problemu, ale czy wiesz chociaż, co z tą konkretną jest nie w porządku? Czy narzekasz dla zasady? — Uśmiechnęła się, odruchowo tasując w głowie wszystkie możliwości na zdobycie dla niego nowej pracownicy. Na pewno poleciłaby kogoś wartościowego, ale czy powinna? Sama przecież jeszcze kilka godzin temu zastanawiała się, czy nie porzucić Wyatta w cholerę, więc wrzucanie na tę minę kogoś nowego byłoby wyjątkowo nieuprzejme.
— Po nowym roku chyba powinniśmy przedyskutować zmiany warunków kontraktu. — Pokręciła głową z niedowierzaniem, gdy usłyszała o samochodzie. Nie pochodziła z biednej rodziny, właściwie to zawsze powodziło im się naprawdę dobrze. Rodzice prawnicy zapewnili trójce córek życie bez materialnych zmartwień, za co April była naprawdę wdzięczna. Wiedziała, że była uprzywilejowana. Kontakty z takimi osobami jak Galen udowadniały jej jednak, że nadal była bardzo daleko w łańcuchu pokarmowym kapitalizmu. Poprawiła się w fotelu, by było jej wygodnie i zaczęła się zastanawiać, czy mebel był droższy od jej telefonu albo laptopa. Całkiem możliwe, a przecież nie zaopatrywała się w tani szmelc.
— A myślałeś o tym, by zamienić swoją twarz na, no nie wiem, choinkę? — Zaśmiała się, sięgając po swoją kawę. W ogóle nie zdziwiło jej to, że Galen miał takie pomysły. Mogła być tylko zaskoczona, że jeszcze szkoda mu pieniędzy na wysyłanie figurki samego siebie w formie świątecznego dziadka do orzechów. Tego wolała nie mówić na głos, bo obawiała się, że w jakiś pokrętny sposób faktycznie mógłby to uznać za całkiem niezły pomysł. Firmowe święta zawsze były dziwacznym i niezręcznym tematem. Nawet tak wielkie i prestiżowe firmy jak ta nie były od tego wyjątkiem.
— Jesteśmy w stanie to jeszcze załatwić. Nie byłam pewna, czy będziesz miał na to ochotę. — Odłożyła kawę i nachyliła się nad komputerem. Od razu zaczęła pisać, klikać, scrollować i w ogóle robić wszystko, co wyglądało na poważną pracę i delegowanie obowiązków. Spotkanie przy średnio smacznej kawie w bardzo wygodnych fotelach było wprawdzie miłe, ale nie zapominała, że spotkali się tu w celach czysto zawodowych.
— Sugerowałam jeden dom dziecka poza Toronto, więc możemy tam podjechać. Do pomocy w mieście rzucają się wszyscy, a tutaj każdy radzi sobie i tak całkiem nieźle. Nie trzeba jechać daleko, by znaleźć miejsca dużo bardziej potrzebujące. — Obróciła na moment komputer w jego stronę, by pokazać mu trasę z dojazdem do jakiejś mniejszej miejscowości w okolicach Toronto. Po chwili znów skierowała laptopa w swoją stronę, napisała jeszcze kilka zdań.
— Dzieciakom fajnie byłoby zaoferować coś poza prezentami czy czekiem. No wiesz, jakąś atrakcję. Jest szansa, że opowieść o stalowych konstrukcjach i perspektywach zawodowych będzie dla nich trochę zbyt nudna. — Spojrzała na niego znad laptopa, próbując ocenić, na jakie zabawy faktycznie mogłaby go namówić. Przebranie się za Mikołaja było zbyt proste, szkoda marnować taką okazję.

Galen L. Wyatt
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Werka
34 y/o
GOLDEN BOY
182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Święta, święta i po świętach...
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane ze słabą komedią.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimki
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Galen na prawdę nie był takim złym szefem, tylko on już od jakiegoś czasu wcale nie mógł trafić na dobrą sekretarkę, w ogóle nie mógł trafić na dobrych pracowników, bo kiedy on chciał kawę, to albo mu pyskowali, albo nie umieli jej zrobić. Jak Cindy właśnie, więc on na to pytanie April, co z nią jest nie tak, to aż strzelił tymi niebieskimi ślepiami.
- Po pierwsze nie umie obsługiwać ekspresu do kawy, tego tutaj - aż jej pokazał ten wypasiony ekspres, wypasiony, ale jednak prosty w obsłudze, żeby nie było - po drugie nie umie prowadzić mojego kalendarza, mało brakło, a leżałbym teraz w SPA na masażu z moją terapeutką - pokręcił głową - no i się leni - tym razem strzelił oczami i znowu ściągnął z klapy marynarki blond włos. To już pudel jego byłej gubił mniej włosów niż Cindy.
- A co Ci w nim nie pasuje? W naszym kontrakcie? - zapytał, bo jednak dla Galena kwestia pieniędzy to była jakaś drugorzędna i on nigdy ich nie żałował. Zwłaszcza jeśli chodziło o niego samego, o jego drogie, nowe zabawki. Samochody, zegarki, czy nikomu nie potrzebne nowinki technologiczne, jak ta robotyczna ręka, która miała mu podawać kawę, a kurzyła się obok jego nowoczesnej lodówki. Ale może jakby ją wstawił tutaj koło ekspresu, to byłaby sprawniejsza niż Cindy? Było to możliwe, chociaż ta ręka dwa razy wylała mu kawę na drogie buty, tak drogie, że pewnie kosztowały więcej niż miesięczna pensja niektórych jego pracowników. Ale wiedziała jednak która kawa to czarna, wiec to już daje jej przewagę nad sekretarką Wyatta.
- Tą twarz? - wskazał palcem swój podbródek - oszalałaś April - aż wywrócił oczami. Bo Galen to pewnie u siebie to zdjęcie później przez dwa miesiące trzymał na lodówce, żeby sobie oglądać. No i uważał, że jego inwestorzy robią to samo, a na pewno żony inwestorów, bo od jednej dostał nawet taki list z podziękowaniem za zdjęcie i numerem prywatnym telefonu.
Oczywiście, że zadzwonił.
- To tak jakbyś tego Mikołaja usunęło z Coca Coli, Galena Wyatta ze świątecznych pocztówek Northexu - musiał jej to jeszcze lepiej zobrazować. A kiedy powiedziała, że da się coś z tym zrobić, to wypuścił powietrze z płuc z jakąś ulgą, bo jednak na to liczył.
Przez chwilę te jego intensywnie niebieskie tęczówki wpatrzone były w jej twarz, kiedy coś klikała i notowała na komputerze, Galen w tym czasie pociągnął dwa łyki kawy ze swojej fikuśnej filiżanki.
- Świetnie, to możemy tam jechać moim nowym Lambo, które kupiłem ostatnio - tak, Galen Wyatt ostatnio kupił Lamborghini Urus Performante, a na święta miał dostać kolejne auto, cóż, realia ludzi obrzydliwie bogatych. Zerknął na trasę dojazdu, którą pokazała mu April.
- Chyba byłem ostatnio tam w okolicach - rzucił, może wtedy, gdy pogonił go niedźwiedź? To było poza miastem.
Uniósł jedną brew słuchając słów Finch.
- No to co... mam wynająć kucyka? - zaczął, ale zaraz oczy aż mu zaświeciły, bo w głowie już zrodził się cały wielki plan i Galen aż wstał z fotela - albo przebiorę się za Mikołaja, wynajmę takie wielkie sanie, dwa renifery i każdemu dzieciakowi dam PS5 - dla Wyatta to był świetny pomysł, ale kiedy spojrzał na minę April, to usiadł z powrotem na swoim miejscu - no... Ty mogłabyś się przebrać za skrzata na przykład - bo była malutka, akurat by pasowała - no chyba, że masz jakieś inne propozycje? - zapytał, bo ta Wyatta była trochę słaba. Przecież jak każdemu dzieciakowi da PS5 to jak oni będą wszyscy grać, jak tam pewnie w sierocińcu jest może jeden telewizor. Może powinien im też dać telewizory?
Zamyślił się nad tym ściągając brwi i czekając na jakąś propozycję Finch. Ciekawe czy przebije jego pomysł.

April Finch
zgrozo
stania w miejscu; nudnego, miłego życia
29 y/o
For good luck!
157 cm
Head of Creative & Strategy Department
Awatar użytkownika
W te Święta dostałem Od Was w prezencie
12 robaków
11 dzieciaków
sąsiadów okropnych
9 lat bezrobotnych
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Wysłuchała jego zarzutów wobec sekretarki. Właściwie spodziewała się dużo gorszych argumentów. Może jego ekipa kadrowców czepiałaby się sposobu doboru słownictwa, ale raczej nikt nie kłóciłby się z powodami potencjalnego zwolnienia. Asystentka, którą przerastało ogarnięcie kalendarza, to raczej kiepska pracowniczka. No, ale z jakiegoś powodu nadal była tutaj na umowie.
— Chodzisz na masaże ze swoją terapeutką? Czy masujecie się nawzajem? O takim nurcie nie słyszałam. Może powinnam też sobie taką znaleźć. — Pokręciła głową z rozbawieniem. Zawsze wydawało jej się, że terapeuci powinni zachowywać dystans wobec pacjentów i nie relaksować się z nimi w czasie wolnym. Z drugiej jednak strony, to on sprawiał wrażenie zadowolonego z życia i miał na koncie liczby, które April nawet nie przychodziły do głowy. No i to niby ona miała rację? Cóż.
— Wszystko mi pasuje, spokojnie, tylko żartowałam. Ale uważam, że po tej całej akcji zasługuję na noworoczną premię. — Z jednej strony nie chciała robić niepotrzebnych kłopotów i wmawiać mu jakiś głupot, ale z drugiej zdawała sobie sprawę, że siedzenie cicho jak myszka też nie jest zbyt mądre. Do Galena trzeba było mówić wprost. Przynajmniej w pracy. Najgorsze, co mogło się stać, to odmowa. Ale jak dostanie prosty komunikat, to nie będzie żadnych niedomówień. A to jej zdecydowanie pasowało.
Uniosła brew, gdy porównał się do Mikołaja z Coca Coli. Takiej pewności siebie można tylko zazdrościć. Poziom delulu Galena w kontaktach na co dzień mógł być dla niektórych pracowników przytłaczający. Na szczęście April miała z nim do czynienia tylko od czasu do czasu i uznawała to za co najmniej fascynujące. Często po spotkaniach z nim powtarzała sobie, że czegoś się od Galena nauczy i teraz też będzie taka pewna siebie, bo to na bank przyniesie jej świetliste pasmo sukcesów. Oczywiście ostatecznie zawsze kończyło się tak samo. Nawet jeśli się na moment rozkręcała, to szybko wracała do standardowej siebie. Może kiedyś będzie inaczej.
— Myślę, że zobaczenie takiego samochodu akurat może być niezłą atrakcja dla wielu z nich. — Pokiwała głową, nawet nie dopytując o konkretny model. Nic by jej to nie powiedziało. Przez sekundę zastanawiała się, czy Lambo to ci od konia czy byka w logo. Chyba byka? Cóż, akurat ta Finch miała zerowe pojęcie na temat motoryzacji i uważała ten temat za niezwykle nudny. Nie trudno było jednak zgadnąć, że znajdą się dzieciaki, które będą oglądać samochód z rozdziawionymi gębami.
Milczała przez moment, zastanawiając się, ile z tych propozycji przedstawiał na poważnie. Obserwowała go, wierząc, że odpowiedzi pojawią się same. Wszystko wskazywało jednak na to, że wszystkie były na serio. Trzeba było zrobić z tym porządek. Na szczęście dość lekki.
— Pomysł z Mikołajem ma potencjał. Klasyk, ale dzieciaki w każdym wieku to lubią, choć pewnie niektóre się nie przyznają. — Zawiesiła na moment głos, by zanotować znów kilka słów na laptopie. Sięgnęła po kawę, upiła kilka łyków i znów skupiła całą uwagę na pracodawcy.
— Taka liczba konsol to raczej durny pomysł. Ale kupienie jednej czy dwóch jest super. A sanie... no nie wiem. Może zorganizujemy im kulig? Głosuję, żeby sanie ciągnęły skutery śnieżne, a nie zwierzęta, ale to ty za to płacisz, ty decydujesz. — Uśmiechnęła się, zadowolona, że faktycznie nie musi wszystkiego wymyślać sama od zera. Miał przecież naprawdę dobre chęci i był na ten moment wyraźnie zadowolony z całego przedsięwzięcia. To jej wystarczy, kwestie techniczne dopracuje sama i wszyscy będą zadowoleni.
— Po kuligu jakaś super kolacja i wręczenie prezentów. Przed wyjazdem zakręcisz parę kółek tym swoim Lambo po podwórku i wszyscy będą zadowoleni. Dokumentację na sociale zostaw mi. Pasuje? — Coś w kościach podpowiadało jej, że planowanie poszło zdecydowanie zbyt łatwo i szybko. Być może zaraz się coś wysypie. Ale trudno, na ten moment była zadowolona.

Galen L. Wyatt
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Werka
ODPOWIEDZ

Wróć do „Northex Industries”