30 y/o
REKORD SKOCZNI
167 cm
strażaczka toronto fire station 132
Awatar użytkownika
i powiedz czemu cię szukam w niej? inną ma buzię i inne ma oczy; o tobie śnię, kiedy z inną śpię, chcę wracać po kilometrach warkoczy
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

020.
Wyjechały jeszcze przed korkami. Miasto było ciche — jak zawsze w przerwie między świętami a Nowym Rokiem i jak zawsze w środku zimy, gdy noc już zaczynała odpuszczać, a dzień nie zdążył się jeszcze dobrze wtrącić. Teddy prowadziła jedną ręką, drugą opierając się o drzwi. Od czasu do czasu sięgała po puszkę energetyka z uchwytu i brała kilka łyków. To była jej jedyna używka, jeśli w ogóle można to tak nazwać. Jeszcze zanim wyjechały na autostradę April mianowała się samozwańczą nawigatorką. Nawet obliczyła, że przy tej pogodzie podróż z Toronto do Mont-Tremblant ponad sześć godzin, bo śnieg leżał wszędzie — na chodnikach, dachach, znakach drogowych. A im dalej jechały, tym droga robiła się bielsza i bardziej kręta. Wycieraczki zbierały drobny puch z szyby, a z radia leciało coś, czego żadna z nich normalnie by nie włączyła. Lasy po obu stronach były ciężkie od śniegu, gałęzie uginały się nisko, jakby chciały zajrzeć do środka samochodu.
Podróż mijała im wyjątkowo szybko, bez żadnych zdarzeń losowych. Żadna z nich nie poruszała tematu tamtej nocy po jarmarku świąteczny. Może to nie był odpowiedni moment, a może po prostu nie było o czym gadać? Ze strony Darling na pewno nie było żadnego dyskomfortu, chociaż kilkakrotnie złapała się na tym, że zamiast na ułożyć rękę na drążku zmiany biegów, prawie położyła go na kolanie przyjaciółki. Na szczęście za każdym razem w porę zdążyła skarcić się w myślach za ten głupi odruch.
Kiedy dojechały na miejsce, Teddy musiała przyznać, że zima w Mont-Tremblant miała w sobie coś hipnotyzującego. Stoki świeciły bielą tak jasną, że aż trudno było patrzeć bez zmrużenia oczu, a powietrze było rześkie i przesycone zapachem igliwia. Na górze w pobliżu kurortu unosił się świst nart desek snowboardowych oraz śmiechy tych, którzy przyjechali, żeby poczuć mroźny wiatr na twarzy i śnieg pod stopami. Wioska u stóp stoków pulsowała życiem — domy w alpejskim stylu rozświetlały kolorowe światełka, a ludzie w grubych kurtkach wchodzili i wychodzili z kawiarenek, niosąc kubki z gorącą czekoladą i rozmowy pełne ekscytacji po porannym szaleństwie na stoku.
Mamy pokój z tarasem i widokiem na las za wioską — oznajmiła Darling, wyciągając torbę z bagażnika. Dopiero teraz miała czas, żeby dokładniej przyjrzeć się voucherowi, który dostała na święta. — Nie widać stoku, ale przynajmniej jest cicho — oznajmiła, przerzucając bagaż przez ramię. Zawsze uważała, że na takie wypady lepiej nie brać walizek, bo później trzeba ciągnąć je po śniegu i lodzie.
Zameldowanie w pensjonacie odbyło się ekspresowo, więc po wspięciu się na piętro, mogły podziwiać wystój pokoju, którego ściany zdobiły obrazy z KROWAMI, zapewne ku uciesze April. Całość prezentowała się bardzo przytulnie. Miały nawet na wyłączność łazienkę z wanną z hydromasażem. Wspaniale, bo na pewno pomoże w regeneracji stłuczonych na stoku tyłków.
Widzisz, moi rodzice niczego nie insynuowali — powiedziała, wchodząc w głąb pomieszczenia. — Są dwa łóżka — wskazała ręką na na oba meble. — Chcesz spać na tym od okna czy od ściany? Jestem taka dobra, że pozwolę ci wybrać — Teddy wypięła dumnie pierś, napawając się własną życzliwością.

April Finch
Ostatnio zmieniony czw gru 25, 2025 1:15 am przez teddy darling, łącznie zmieniany 1 raz.
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
29 y/o
Welkom in Canada
157 cm
Head of Creative & Strategy Department
Awatar użytkownika
I like my girls just like I like my honey; sweet
A little selfish
I like my women like I like my money; green
A little jealous
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

#7
Pora, którą wybrała Teddy, była dość bestialska. Wstawanie przed ósmą zawsze psuło April humor – szczególnie w dni, które miała mieć wolne. Gdyby jeszcze się wyspała, może nie byłoby tak źle. Siedziała jednak do późna, odpowiadając na wszystkie wiadomości, które pewnie mogły poczekać do stycznia. Starała się zrobić poduszkę bezpieczeństwa, która miała uchronić ją przed dziwacznymi telefonami od kogokolwiek z jej działu, że niby coś się pali. Uznawała za dość zabawne, jak często w jej branży używa się metafory pożaru, biorąc pod uwagę, jak niepoważne były te dramaty. Zastrzegła na działowym czacie, że będzie w głębokich górach bez zasięgu, że wszyscy się mają od niej odjebać i dadzą sobie radę, bo są dorośli. Wiedziała, że przecież i tak będą jej zawracać głowę, jeśli wydarzy się coś, co ich przerośnie, a ona pewnie nie będzie potrafiła ich zignorować. Wyjątkowo późno zdała sobie też sprawę, że powinna się spakować. Dyskusja na ten temat niespecjalnie łączyła się z grzebaniem w szafie, przez co nawrzucała do torby rzeczy, których będzie na miejscu pewnie żałować. W efekcie tych wszystkich nocnych nieprzyjemności część podróży Finch po prostu przespała. Starała się jakoś trzymać, zalewając się kofeiną i zagadywać do prowadzącej samochód Darling, by dodać jej nieco otuchy i ostrości umysłu za kierownicą, ale zdecydowanie nie była perfekcyjną pasażerką. Cóż, przynajmniej nie było niezręcznie.
– No wreszcie jakieś miejsce względnie pasujące do mojego nowobogackiego pochodzenia – zażartowała, rozglądając się wokół z zachwytem. Na miejscu faktycznie było bardzo urokliwie. Zima nie była jej ulubioną porą roku, ale w takim anturażu trudno było odnajdywać jej wady.
Pokój spełniał wymagania w zupełności. Nawet nieco je przekraczał. Zakładała, że będzie po prostu... prościej. Brak perfekcyjnego widoku w ogóle jej nie przeszkadzał. Przecież miały tu obrazy z krowami, więc pieprzyć ten cały stok, to było dużo lepsze.
– Wcale nie o to mi cho... – przerwała, przegryzając dolną wargę, jakby nie była inaczej w stanie zmusić się do milczenia. No dobrze, może poniekąd jednak o to chodziło. Liczba scenariuszy, które przetrawiła od momentu dostania informacji, że ktoś sprezentował jej wyjazd dla dwóch osób była wręcz absurdalna. Powinna ograniczyć oglądanie kretyńskich seriali, bo jej dramowa wyobraźnia pozwalała sobie na zbyt wiele. To szkodziło na nerwy.
Odłożyła własną torbę obok łóżka przy ścianie w ten sposób pieczętując decyzję. Usiadła na nim i zaczęła uporczywie szukać czegoś między ubraniami i ładowarkami do telefonu. Po jaką cholerę jej aż trzy? A wchodząc do auta dałaby sobie głowę uciąć, że nie wzięła żadnej. Dogrzebała się wreszcie do tego, czego szukała. Schowała to za plecami, czekając niecierpliwie, aż Darling odłoży swoje rzeczy, weźmie oddech i będzie gotowa na zarzucanie jej pozytywną energią. Dopadła ją w radosnych podskokach.
– Jeszcze raz wszystkiego najlepszego! – Ucałowała czubek jej nosa i wyciągnęła zza pleców prostokątny pakunek owinięty w świąteczny papier. W dniu urodzin przyjaciółki wysłała jej tylko zdjęcie kartki z napisem sto lat i rysunkiem strażaków gaszących budynek z oknami w kształcie serduszek. Na zdjęciu było widać też kawałek biurka i kilka kolorowych długopisów, które przyczyniły się do powstania tego koślawego dzieła – ewidentnie zrobiła je w trakcie przerwy w biurze. Przez święta nie miały okazji się spotkać, więc prezent miał (jak co roku) łączyć w sobie wszystkie okazje. W środku znajdowała się ładna, prosta ramka, a w niej – certyfikat. Dyplom poświadczający, że Darling zaadoptowała krowę ze zwierzęcego sanktuarium w Vermont. Nie zabrakło również zdjęcia samej krówki, podpisanej jako Królowa Theodora Apreddy LXIX.
– No wiesz. Jak April i Teddy – wyjaśniła, wskazując palcem na zlepek ich imion, którym teraz biedna krowa musiała się przedstawiać. Finch sprawiała wrażenie kosmicznie dumnej ze swoich pomysłów.
– Gratulacje! Zajebista jest, nie? – Przytuliła mocno przyjaciółkę, zasypując ją gradem drobnych pocałunków po policzkach, skroni, nosie i powiekach.

teddy darling
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Werka
30 y/o
REKORD SKOCZNI
167 cm
strażaczka toronto fire station 132
Awatar użytkownika
i powiedz czemu cię szukam w niej? inną ma buzię i inne ma oczy; o tobie śnię, kiedy z inną śpię, chcę wracać po kilometrach warkoczy
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Ten wypoczynek po prostu jej się należał. Jak psu buda i jak chłopu ziemia. To było takie oczywiste, że aż nie wymagało wyjaśnienia. Nie pamiętała, kiedy ostatnio naprawdę była na urlopie. Takim prawdziwym, który nie miał związku ze zwolnieniem lekarskim, na które trafiła po zamachu terrorystycznym w banku — wydarzeniu, które prawie ją ogłuszyło. No bo rzeczywiście na kilka godzin straciła słuch, a piski i szumy w uszach wracały jeszcze przez tygodnie, jakby nie chciały odpuścić, zanim w końcu wszystko zdążyło się unormować.
Na początku tego roku pojechała z rodzicami do Paryża, ale to było tak dawno, że niemal wydawało się nierealne. O dłuższych wakacjach mogła jedynie marzyć. Snuć je w myślach niczym odległą, niemożliwą przygodę. Dlatego prezent w postaci wyjazdu do Mont-Tremblant spadł jej jak z nieba. Mogła zabrać ze sobą praktycznie każdego, kogo tylko zapragnęła, ale od razu padło na April. Duh, przecież były przyjaciółkami! I to wcale nie tak, że chciała z nią spędzić trochę więcej czasu. Więcej niż zwykle.
To o co ci chodziło? — zapytała, niby ot tak, rzucając swoją torbę na łóżku przy oknie. Otworzyła ją, żeby wypakować z niej swoje kable. Musiała podłączyć telefon, bo ten po kilkugodzinnym nawigowaniu prawie umarł. Zupełnie jak April, która była przydatna jako pilot tylko przez pierwszą godzinę jazdy. Swoją drogą, musiała bezgranicznie ufać Darling, skoro nie nadzorowała jej w tak dalekiej podróży i to jeszcze w taką beznadziejną pogodę.
Ledwo zdążyła się odwrócić, a Finch natychmiast objęła ją ramionami i rzuciła się na nią z całym entuzjazmem. Seria buziaków lądowała na jej policzkach, czole, powiekach, a całusy były tak czułe, że nawet gdyby Teddy chciała się wzbraniać, nie znalazłaby sposobu, żeby się wyrwać.
Pospiesznie rozerwała świąteczny papier i przyjrzała się certyfikatowi.
Zaadoptowałaś dla mnie krowę? — zapytała z nieukrywanym zaskoczeniem. — Sześćdziesiąt dziewięć? Serio, April? — posłała przyjaciółce pobłażliwe spojrzenie. — Jest przezajebista — skinęła głową, uśmiechając się na widok krowy z jasnym umaszczeniem. — Trochę podobna do ciebie — dodała zaczepnie, kiedy Finch znów przeszła do ataku w postaci drobnych pocałunków.
A kiedy skończyła, Darling ujęła jej podbródek i spojrzała prosto w te zielone tęczówki, nad którymi niedawno tak się rozpływało. W pierwszym odruchu chciała musnąć jej usta, ale w porę się opamiętała, więc cmoknęła ją w czoło, spuszczając wzrok na zdjęcie z krówką.
Dziękuję! Powieszę ją sobie w szafce w remizie, żeby poprawiała mi humor po chujowej zmianie — oznajmiła i w sumie to był genialny pomysł. Bo co nie poprawiało humoru bardziej, niż własne dziecko? — To co najpierw? — zapytała, odkładając ramkę na łóżko. — Idziemy na dół coś zjeść, lecimy w miasto czy z miejsca chcesz zaliczyć stok? — rzuciła kilkoma propozycjami. Sylwester był dopiero jutro, więc musiały jakoś fajnie zagospodarować ten czas do hucznej imprezy, którą oferował pensjonat.

April Finch
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
29 y/o
Welkom in Canada
157 cm
Head of Creative & Strategy Department
Awatar użytkownika
I like my girls just like I like my honey; sweet
A little selfish
I like my women like I like my money; green
A little jealous
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Zmarszczyła brwi, zastanawiając się nad odpowiedzią. Rzadko kiedy nachodziły ją tego typu refleksje. Zazwyczaj mówiła od razu wszystko, co tylko pojawiło jej się w głowie – często zdecydowanie zbyt szybko. Wierzyła w szczerość i zazwyczaj nie brała nawet pod uwagę mijania się z prawdą i wykręcenia się. Mówiła wprost, nie licząc się z konsekwencjami i potem najwyżej była zdziwiona odbiorem. Teraz jednak poddawała to wszystko pod wątpliwość i trudno było jej zebrać się w sobie, by wyłożyć kawę na ławę.
— SinglomNieDajeSięTakichPrezentówChybaŻeWieSięCośWięcejCzegoNieWiemJa. ZresztąJużNieważneTwoiRodziceSąKochani... O patrz na tę, jaka łaciata! — Wystrzeliwała z siebie słowa w tempie karabinu maszynowego. Mówiła cicho, przez co wypowiedź zlewała się w jakąś dziwaczną masę. Próba odwrócenia uwagi zdjęciem krowy na ścianie była natomiast aż nadto głośna i wyraźna, rozsadziła gęstą i lepką niezręczność, jaka zaczynała je zalewać. Podsumowała to jeszcze głośnym kichnięciem. Dobrze, że chociaż zdążyła zasłonić usta wewnętrzną stroną łokcia. Chyba miała alergię na przesadne pierdolenie bzdur. Sama ze sobą zakicha się na śmierć.
— Jest tak samo bojowa. Straciła ogon w walce z systemem. I ma jakieś problemy z lękiem separacyjnym, ale na miejscu zaprzyjaźniła się z jakąś starą gęsią. A gęsi to są totalne psycholki i morderczynie, serio. Na stronie jest trochę filmików, wszystko ci potem wyślę — wyjaśniła skrupulatnie historię Królowej Theodory Apreddy LXIX. Zwierzak ujął jej serce, gdy przeglądała social media sanktuarium, nie była w stanie sobie odmówić wydania na nią pieniędzy. Pewnie gdyby nie fakt, że był grudzień i zdążyła już wydać spore kwoty na prezenty dla innych, wysłałaby dużo większe datki dla każdego mieszkańca sanktuarium. Nie ograniczał jej rozsądek, tylko budżet. Klasyk.
— Zjedzmy coś, na pewno chcesz odetchnąć po podróży. Z pełnymi żołądkami możemy iść na stok. Nie jeździłam tak dawno, że wizja złamanej nogi zaczyna wydawać mi się niepokojąco realistyczna. — Pogłaskała ją czule po policzku i odsunęła się wreszcie na znaczącą odległość. Ogarnęła minimalny porządek w swoich rzeczach, którymi zdążyła stworzyć już bałagan na łóżku w trakcie poszukiwania prezentu. Kiedy obie były gotowe, wyszły z pokoju i skierowały się w stronę restauracji.
Godzina, którą Darling wybrała na początek podróży, nie była jednak taka głupia. Dzięki temu, że podróż poszła dość sprawnie i nie musiały tracić dużo czasu na odpoczynek w pokoju, perfekcyjnie wpasowały się w porę okołoobiadową. Dopiero teraz Finch poczuła, że przydałoby się coś zjeść. Darowała sobie śniadanie, bo jedzenie o zbyt wczesnych godzinach przyprawiało ją o mdłości. Żołądek dawał o sobie znać, drażniony zapachami unoszącymi się na piętrze.
Usiadła wreszcie naprzeciwko przyjaciółki, gdy przed obiema znalazły się pełne talerze. Uniosła szklankę z wodą w geście toastu.
— Dziękuję za zaproszenie. Myślałam, że sylwester z blantem i Crusader Kings III to najlepsze, na co mnie stać w tym roku, a tu proszę. Niespodzianka idealna. Jest nawet szansa, że nikt nam tego nie zdewastuje. — Stuknęła o jej szkło i upiła kilka łyków. Nie była w stanie powstrzymać się przed odruchowym spojrzeniem na zegarek. Nie było na nim żadnych powiadomień. Kupienie smartwatcha było durną decyzją. Może już nie trzymała telefonu na stoliku przy każdej możliwej okazji, ale przecież z zegarkiem praktycznie się nie rozstawała, nawet pod prysznicem. To dużo bardziej uzależniające i wiążące.

teddy darling
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Werka
30 y/o
REKORD SKOCZNI
167 cm
strażaczka toronto fire station 132
Awatar użytkownika
i powiedz czemu cię szukam w niej? inną ma buzię i inne ma oczy; o tobie śnię, kiedy z inną śpię, chcę wracać po kilometrach warkoczy
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

April mówiła tak szybko, że Teddy musiała naprawdę się skupić, żeby w ogóle nadążyć za strumieniem słów, a co dopiero je zrozumieć. Już poza pracą miała problemy z koncentracją, bo dosłownie wszystko wokół potrafiło odciągnąć jej uwagę — migające światło w oknie, czyjś krok na korytarzu, przypadkowa myśl, która pojawiała się znienacka i natychmiast domagała się uwagi. A potem jej myśli uciekały w najmniej odpowiednich momentach, rozgałęziały się i plątały, zanim zdążyła je pochwycić. Przy potoku słów przyjaciółki ten wysiłek był jeszcze większy. Darling musiała wyławiać sens z chaosu zdań, łapiąc pojedyncze frazy i składając je w całość, aby nie zgubić wątku rozmowy.
Tylko co ona teraz gadała? Niby jakie prezenty daje się singlom na święta? Były jakieś specjalne wytyczne? Mgiełka kupiona na promocji w drogerii i para skarpet? Może nawet nie para, tylko pojedynczą skietę, bo przecież singielka to z parą niewiele ma wspólnego. Pokręciła głową, ale nie doszukiwała się w twierdzeniu April drugiego dna. Według niej tego typu vouchery wręczało się zwykle wtedy, kiedy nie wiedziało się, co kupić. Najwyraźniej państwo Darling poszli na łatwiznę. Albo mieli w tym jakiś swój niecny plan.
Opowieść o wojowniczej Theodorze Apreddy LXIX, która zaprzyjaźniła się z gęsią przypomniała jej o Babe — świnka z klasą, która marzyła o tym, żeby zostać psem pasterskim. Tam też była gęś i też była nieobliczalna!
Dobrze, wszystko później mi pokażesz — rzuciła Finch, po czym lekko pstryknęła ją w nos i zajęła się rozpakowywaniem swoich rzeczy. Daleko było jej do pedantki, jednak nie znosiła, kiedy ubrania gniotły się bezładnie w torbie. — Ale z pełnymi żołądkami nie możemy iść na stok, bo intensywny wysiłek zaburza trawienie — pouczyła ją i już chciała dodać za podobny przykład seks, ale ugryzła się w język. Po co drążyć temat?
Kiedy zeszły na dół, Teddy dopiero wtedy poczuła, jak bardzo jest głodna. Wielogodzinna podróż pozostawiła po sobie zesztywniałe kości, ale na szczęście nie martwiła się tym zbytnio w przekonaniu, że rozrusza je na desce. Darling była prawdziwym sportowym świrem. Kochała zarówno dyscypliny zimowe, jak i letnie, a w każdy czwartek grała w koszykówkę z chłopakami z jednostki. Nie chciała jednak narażać April na faktyczne złamanie nogi. Długo plułaby sobie w głowę, gdyby podczas ich wspólnego wyjazdu, który wyszedł z inicjatywy Teddy, naprawdę coś jej się stało.
Cieszę się, że udało ci się wyrwać, ale jak nie przestaniesz zerkać na zegarek, to wyrzucę ci go w zaspę — zastrzegła z poważną miną, wskazując widelcem na smartwatcha znajdującego się na nadgarstku Finch, po czym nawinęła sobie makaron na widelec. Restauracja oferowała mnóstwo pyszności, ale Darling postawiła na penne ze szpinakiem i fetą. Lepiej nie obżerać się przed szusowaniem po górach. — Chyba poradzą sobie bez ciebie bez kilka dni? Oby nie wzniecili żadnego pożaru, bo nie będę mogła pomóc — Darling wzruszyła ramionami. Przynajmniej ona mogła mieć pewność, że nikt nie będzie zawracać jej dupy. Była zbyt daleko, żeby wsiąść w samochód, wrócić do Toronto i wziąć udział w akcji.

April Finch
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
29 y/o
Welkom in Canada
157 cm
Head of Creative & Strategy Department
Awatar użytkownika
I like my girls just like I like my honey; sweet
A little selfish
I like my women like I like my money; green
A little jealous
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

— To była najbardziej nudziarska rzecz, jaką słyszałam w tym miesiącu. — Parsknęła, kompletnie nie biorąc sobie do serca uwag o łączeniu wysiłku fizycznego z pełnym żołądkiem. Dorośli zawsze powtarzali, żeby nie pływać po jedzeniu, ale gdzie ona niby miałaby teraz szukać basenu? I po co? Lubiła się raz na jakiś czas zmęczyć na świeżym powietrzu, ale daleko jej było do regularności Darling. Cotygodniowe latanie za piłką leżało bardzo daleko od jej pola zainteresowań. Nawet jakby miała chodzić na boisko tak często, by tylko popatrzeć, pewnie szybko by się znudziła. Raz na jakiś czas – jasne. To musiała być niezła zabawa, a ona dawałby z siebie wszystko, by stać się kibicką roku. Ale tak non stop? W końcu wylądowałaby z twarzą w telefonie albo książce, bo przecież ci ludzie na boisku bez przerwy robili to samo. Biegali w tę i z powrotem, próbując umieścić piłkę w jakimś kontekście. Wszystko jedno czy to bramka, kosz czy pole przeciwników.
— Wtedy to ja cię połamię — ostrzegła lojalnie, opierając nadgarstek o krawędź stołu. Nie chodziło oczywiście o przywiązanie do rzeczy materialnej, kupiłaby sobie nowy. Problem leżał raczej w samym fakcie narażenia jej na odłączenie od świata. Nie zabiera się narkotyków ćpunom, a uzależnionym od internetu telefonów i zegarków! Nie, chwila. Psychologowie mówili chyba coś innego. Ale co oni tam niby wiedzą?
— Nie wiem. Czasami mam wrażenie, że beze mnie ta firma runie. A do zarządu mi przecież daleko. Jeszcze. Ale postaram się na nich nie skupiać. Patrz, mamy święty spokój. — Podsunęła zegarek bliżej przyjaciółki chcąc jej pokazać braki w powiadomieniach. Pech chciał, że sekundę później na ekranie wyświetlił się komunikat, że niejaka Corinne wysłała jej jakiś obrazek. Cóż, przynajmniej nie była to żadna aplikacja powiązana z komunikacją w pracy, tylko prywatny Instagram. Wywróciła oczami, chowając rękę z powrotem pod stół. I nawet powstrzymała się od sprawdzenia, co to za grafika! Pewnie jakiś mem. Pośmieje się później. A jak nudes? Nie, chwila. Tym bardziej nie sięgnie teraz po telefon. A jeśli wybuchło jej mieszkanie i... Chryste, Apil, wyluzuj.
— Powiedz mi lepiej, jak się czujesz jako stara dupa. Dasz w ogóle radę się schylić, żeby zapiąć sobie buty? Czy mam się szykować na to, że w styczniu pożegnam się z młodzieńczym wigorem? — Wsunęła widelec do ust, rozkoszując się smakiem ostrego, bezmięsnego spaghetti. Między nimi był tylko miesiąc różnicy, ale przez to, że ich daty urodzenia różniły się rokiem, Finch lubiła robić z przyjaciółki sędziwą nestorkę. Doczłapała się w końcu do trzydziestki i nadal wyglądała fenomenalnie, co było pocieszające. April nieco martwiły zbliżające się urodziny. Miała wrażenie, że bardzo jej daleko do powagi, jaką powinien cechować się trzydziestolatek. Miała stabilne, wysokie stanowisko, żadnych długów i odrobinę poukładane w głowie, ale to nadal było za mało. To pewnie wina rodzicielskiej presji. Dorośli przecież nie są tak beztroscy i nie mają takich durnych hobby. I nie ekscytują się na nadchodzące szusowanie, narzucając sobie niepotrzebnie wysokie tempo pochłaniania obiadu, byle tylko już móc pobiec na dwór.

teddy darling
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Werka
30 y/o
REKORD SKOCZNI
167 cm
strażaczka toronto fire station 132
Awatar użytkownika
i powiedz czemu cię szukam w niej? inną ma buzię i inne ma oczy; o tobie śnię, kiedy z inną śpię, chcę wracać po kilometrach warkoczy
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Niewiele brakowało, a obruszyłaby się za tę nudziarę. Może i Teddy nie była zbyt rozrywkowa, ale gdyby tylko miała na to czas, a nie spędzała w remizie dwudziestoczterogodzinnych zmian, z pewnością wszyscy wokół uznaliby ją za prawdziwego salonowego lwa! To, że dbała o swoje zdrowie, regularnie chodziła na siłownię i starała się unikać śmieciowego jedzenia, wcale nie oznaczało, że nie potrafiła się wyluzować. Tylko że wyluzowanie nie miało nic wspólnego z niestrawnością. Jaką frajdę można czerpać z jazdy na nartach, kiedy boli brzuch, jedzenie z obiadu wraca do gardła, a zgaga nie daje ani chwili spokoju?
Spróbuj — powiedziała, zaczepnie poruszając brwiami. Chciałaby zobaczyć, jak April próbuje ją połamać. Ale tak fizycznie, uszkadzając kości, bo pod innym względem już zdołała ją złamać.
Z pewnością Finch śmiało można było skategoryzować jako pracoholiczkę. Nawet kiedy znajdowała się sześćset kilometrów od firmy, dalej głową pozostawała w pracy. W przeciwieństwie do Teddy, która nawet w najmniejszym stopniu nie myślała o tym, że coś może się wyjebać. Nie była uzależniona od samej pracy, ale od adrenaliny i gdyby tylko mogła, ukróciłaby sobie zmiany o połowę.
No nie wiem, czy taki święty spokój… — odparła, w ostatnim momencie powstrzymując się zapytania o to, kim jest Corinne. Na szczęście w porę zagryzła policzek od środka i zajęła się nabijaniem makaronu na widelec. To nie była jej sprawa! Corinne mogła być samą władczynią krów na Wyspach Owczych, a Darling i tak nie miała prawa o nią dopytywać.
Kiedy była młodsza, zawsze szczyciła się tym, że między nią a April była aż roczna różnica wieku. Czuła się starsza, mądrzejsza, jakby posiadała przewagę, której nie dało się podważyć. Ale z czasem dotarło do niej, że w rzeczywistości dzielił je zaledwie jeden żałosny miesiąc. Ta iluzja przewagi okazała się złudna. Teddy nie mogła w pełni nacieszyć się swoimi urodzinami, bo Finch niemal natychmiast miała własne i nagle znów stawały się rówieśniczkami. To odkrycie było dziwnie przewrotne, a różnica wieku, która przecież i tak nie była diametralna, nagle stała się ledwie zauważalnym szczegółem.
Czuję się wyśmienicie — odparła z uśmiechem. — Hej, serio! — zastrzegła natychmiast, dostrzegając malującą się na twarzy przyjaciółki podejrzliwość. — Tyle się mówi o tym, że trzydzieści to nowe dwadzieścia, czterdzieści to nowe trzydzieści, neonowy pomarańcz to nowa czerń, a jednak wystarczy, żeby zaczęła się zbliżać zmiana cyfry dziesiętnej w wieku, by nagle wszystkim zaczęło, za przeproszeniem, pod deklem odpierdalać. Czemu tak? — uniosła wysoko brwi, zupełnie nie rozumiejąc, o co cały ten szum. — To już nie te czasy, że przeżyłam trzydzieści lat, trzykroć zjadłam brzoskwinie, raz jeden jabłko, mogę umierać szczęśliwa — Teddy zmodulowała głos w taki sposób, żeby brzmieć niczym wielki mędrzec. — Trzydzieści sreści. Mam trzydzieści lat, w życiu zjadłam setki brzoskwiń i tony jabłek. I nie zamierzam na tym poprzestawać — wymierzyła w April widelcem, jakby to było jakieś ostrzeżenie, którego realizacji powinna spodziewać się w każdej możliwej chwili. — A co, wyglądam jakoś inaczej? — upewniła się jeszcze, bo może przyjaciółka dostrzegła coś, czego Darling sama w sobie nie widziała, dlatego tak bała się zmiany na trójkę z przodu?

April Finch
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
29 y/o
Welkom in Canada
157 cm
Head of Creative & Strategy Department
Awatar użytkownika
I like my girls just like I like my honey; sweet
A little selfish
I like my women like I like my money; green
A little jealous
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Miała problemy z utrzymaniem balansu pomiędzy pracą a życiem prywatnym. Gdyby trafiła do miejsca, w którym odbębnia się swoje zadania w konkretnie ustalonych porach, a potem wyłącza komputer (czy jakiekolwiek inne urządzenie) i nawet nie styka się z pracą aż do momentu następnej zmiany – pewnie byłoby inaczej. A może wcale nie? I tak znajdowałaby sobie metody na dorwanie się do obowiązków? Cóż, w swojej branży nigdy nie zazna luksusu bycia całkowicie poza obowiązkami, póki nie wyląduje na środku Bieguna. Takie mamy okrutne czasy, że trudniej było znaleźć miejsca bez zasięgu niż z porządnym dostępem do internetu.
— Przecież skupiam się tylko na tobie – zapewniła, nachylając się do niej nad stołem. Pod blatem sięgnęła ręką do zegarka i wyłączyła wibracje, które były tylko dodatkowym rozpraszaczem. Nie musiała patrzeć na urządzenie, by bez problemu wszystko na nim ustawić. Pewnie nawet dałaby radę z włączeniem budzika na konkretną godzinę. Logika podpowiadała, że najlepiej byłoby po prostu wyłączyć bluetooth, by całkowicie wyeliminować powiadomienia, ale na to jej psychika nie była gotowa. Może za kilka godzin, jak się nieco wyluzuje i poczuje jak na prawdziwym urlopie.
— A bo ja wiem czemu? Jakieś społeczne konwenanse. Ale twoja wersja podoba mi się dużo bardziej niż stereotypy. — Poczuła się nieco podniesiona na duchu. Bardzo łatwo przejmowała od innych optymistyczne podejście do czegokolwiek. Zdecydowany ton Darling pomógł jej na chwilę pozbyć się obaw o postępujące starzenie. Zresztą - była młodsza. Będzie się martwić za miesiąc. Spędzi pewnie urodzinowy poranek na szukaniu nowych siwych włosów w lustrze albo wyłapywaniu kolejnych zmarszczek. Mogła trzymać kciuki, że tego dnia będzie miała multum roboty i to odsunie jej myśli od nieuchronnie zbliżającego się końca. Praca w social mediach w otoczeniu gówniarzeri również odmładzała. Odbierała też nieco powagi, ale to chyba takie naczynia połączone.
— Ale na pewno nie chcesz, żebym zaczęła mówić do ciebie na pani? — zapytała totalnie poważnym tonem, znów z niej nieco kpiąc. Oczywiście z pełną dozą sympatii i miłości! Jeżeli potrzebowała przez miesiąc czuć się mądrzejszą i bardziej doświadczoną, to Finch z przyjemnością jej w tym pomoże. Nie odpuści sobie jednocześnie hektolitrów żartów na ten temat, ale hej, coś za coś.
Przyglądała się jej przez moment, szukając różnic i nowości. Przesuwała wzrok po sylwetce przyjaciółki, a przynajmniej do tych fragmentów, do których miała dostęp znad stołu. Przeciągała moment odpowiedzi, nieco się zapominając. Miała na tyle dobry refleks, że postawiła w głowie mur oddzielający tę chwilę od ich ostatniej wspólnej nocy, dzięki temu migawki nowej Teddy, jaką wtedy poznała, szybko wyparowały spod jej powiek. Wersja, która siedziała na przeciwko, też utrudniała jej poważne podejście do tematu.
— Wyglądasz fenomenalnie, ale to akurat nic nowego — zapewniła przyciszonym ciepłym głosem. Kojący ton mieszał się z subtelnym, bałamutnym uśmiechem i iskierkami drżącymi w jej oczach. Że też szczerość musiała do niej wracać tak gwałtownie i w każdym fragmencie ciała i umysłu. Zamrugała nerwowo, przypominając sobie, na jakim świecie się znajduje. Otrząsnęła się szybko, zalewając ten zdradziecki stan szklanką wody, którą opróżniła do końca na raz. Przynajmniej nie zaszkodzi jej jak to paskudztwo z jarmarku.
— No chodź. Pokaż ten młodzieńczy wigor na stoku. Może urządzimy sobie jakieś małe zawody? Wyścigi? Albo po prostu sprawdzenie, która jest bardziej cool? — zaproponowała, wstając od stołu, gdy ich talerze opustoszały. Skierowały się z powrotem do pokoju, by tam się przebrać i ruszyć wreszcie na podbój gór.

teddy darling
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Werka
30 y/o
REKORD SKOCZNI
167 cm
strażaczka toronto fire station 132
Awatar użytkownika
i powiedz czemu cię szukam w niej? inną ma buzię i inne ma oczy; o tobie śnię, kiedy z inną śpię, chcę wracać po kilometrach warkoczy
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Miała trzydzieści lat i nigdy nie była, w takim ogólnym obrazie, szczęśliwsza. Nie zamieniłaby tego okresu w życiu na żaden inny. Na myśl o tym, że miałby wrócić do college'u, robiło jej się niedobrze. Co i tak było sukcesem, bo na myśl o powrocie do liceum zwijała się na podłodze w pozycji płodowej i zaczynała na przemian histerycznie się śmiać i płakać. To były fajne czasy, ale Teddy już je przeżyła. Poza tym miała już trzydzieści lat i wiedziała rzeczy. Na przykład, że seks po Jacku Danielsie jest sto razy leszy niż po haszyszu. Umiała wylizać wybrać dobrą patelnię. Nigdy nie zapomniała, że w życiu liczy się coś więcej, niż żeby się w tabelkach zgadzało. Umiała przewlec sznurówki w butach na co najmniej dziewięć sposobów. Znała tajemnicę udanych związków i zrozumiała, że przyjaciół można znaleźć w każdym wieku. Dalej świetnie bawiła się na koncertach, chociaż coraz mniej komfortowo czuła się w tłumach. Zrozumiała też, czym można zapłacić za zbytnią niefrasobliwość i brawurę, i nauczyła się, że nadmierna ostrożność wcale nie jest od nich lepsza. Młodzi ludzie (tak, jak April) coraz częściej uważali ją za mądrą, a starzy (czyli rodzice), coraz rzadziej brali za debila. A to już duży sukces.
I jasne, Darling bywała w życiu ładniejsza i lepiej zbudowana. Bywała też bardziej zaangażowana i zdystansowana, ale chyba nigdy nie była bardziej wolna. I nigdy nie czuła się bardziej sobą. Nigdy bardziej na miejscu. I nikt nie mówił jej, co powinna robić. Czasem tylko mama.
Nie, ale możesz mówić do mnie mamusiu — zażartowała, kopiąc ją pod stołem. Nawet dzieciaki z bloku nie mówiły jej "dzień dobry", chociaż nie była pewna, czy to kwestia tego, że nie wyglądała na swój wiek, czy raczej braku dobrego wychowania.
Dojadła makaron, a na wieść, że wygląda fenomenalnie, parsknęła śmiechem znad swojej szklanki z sokiem.
Uważasz tak tylko dlatego, że się przyjaźnimy — stwierdziła, choć właściwie sama wiedziała, czego mogła się spodziewać. Czy naprawdę miała oczekiwać, że April powie jej, że piętnaście lat temu wyglądała znacznie lepiej? Ogólnie pewnie tak właśnie było, ale na korzyść Teddy działało to, że wtedy była również trochę głupia. Kiedy się uśmiechała, ich chemiczka zawsze powtarzała, że Darling nic nie ma w głowie, tylko same zęby.
Rywalizacja działała na nią jak iskra w suchym lesie. Uwielbiała zdrowe współzawodnictwo i chociaż była jedynaczką, nauczyła się z honorem przyjmować porażki. Oczywiście, każdy wolałby wygrywać, ale Teddy wiedziała, że prawdziwa siła polega na umiejętności uznania i że czasem trafi się ktoś lepszy. I że to nie ujma, a szansa, by się poprawić.
Jeśli to mają być wyścigi, to jednak twój zegarek w końcu nam się do czegoś przyda — stwierdziła, kiedy już były na górze, a ona wciskała się w termiczną koszulka z długim rękawem. Jednak koszulka była bardziej przylegająca, niż się spodziewała i przy każdym ruchu podwijała się w górę, odkrywając kawałek skóry na plecach. Teddy próbowała sama ją dopasować, szarpiąc w górę i w dół, ale materiał wydawał się mieć własną wolę. W końcu dała za wygraną. — April, pomożesz mi z tym? — poprosiła, już wiedząc, że sama sobie z tym nie poradzi.

April Finch
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
29 y/o
Welkom in Canada
157 cm
Head of Creative & Strategy Department
Awatar użytkownika
I like my girls just like I like my honey; sweet
A little selfish
I like my women like I like my money; green
A little jealous
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Pokręciła głową z rozbawieniem. Nazywanie jej w ten sposób publicznie nie było na nerwy Finch. Układałoby się to w ustach zbyt niezręcznie. Automatycznie też wyobraziła sobie nazywanie jej panią w kontekście seksualnej uległości. To pewnie byłoby prostsze do zastosowania, ale znów – nie w tym momencie. Niemniej jednak odnotowała ten pomysł w głowie. Może kiedyś się przyda? Całkowitym przypadkiem i splotem okoliczności rzecz jasna. Przecież nie będzie dążyć do tego celowo. Nie, nie, skądże znowu.
— Wręcz przeciwnie. Ze względu na nasza przyjaźń zawsze powiem ci, jeśli będziesz wyglądać źle. Po prostu dawno ci się to nie zdarzyło. — Nie musiała udawać ani być miłą na siłę, bo faktycznie tak było. Nie miała żadnego problemu z wytknięciem, że danej bluzce wygląda jak płaska zjawa albo że widać z kilometra widać, że się nie wyspała i sprawiała wrażenie, że za kwadrans umrze w jakichś konwulsjach. Dziś jednak niczego takiego w sobie nie kryła. Trzydziestka jej służyła, choć tkwiła w niej dopiero od kilku dni.
— Nie demonizuj go — burknęła, spoglądając smutno na zegarek. Przecież, poza byciem męczącym uzależnieniem, miał całą masę zalet! No i był po prostu ładny, a to całej masie odbiorców w zupełności wystarczało. Przebrała się szybko i sięgnęła w końcu po telefon, żeby odczytać zaległą wiadomość. Uśmiechnęła się do ekranu i odpisała Corinne kilka słów. Podniosła wzrok znad ekranu na przyjaciółkę, obserwując przez moment jej zmagania z odzieżą.
Podniosła się z lóżka i podeszła bliżej. Stanęła za plecami Teddy i chwyciła za brzeg koszulki, naciągając ją na właściwe miejsce. Przez moment ich spojrzenia spotkały się w odbiciu szyby okna przy drugim łóżku. April uśmiechnęła się kącikiem ust, wygładzając materiał na jej łopatkach. Przesunęła dłońmi wzdłuż jej kręgosłupa, niby tylko poprawiając ułożenie szwów.
— Wystarczy odrobina cierpliwości. Nie nakręcaj się tak, bo będzie ci potem bardziej przykro, jak już przegrasz. — Odsunęła się i wróciła do własnej torby, by zgarnąć z niej ostatnie poprzednie rzeczy. Naciągnęła na głowę ciemnoóżową czapkę z pomponem, zawiesiła na szyi również różowe gogle. Stanęła w otwartych drzwiach do łazienki, przyglądając się sobie oceniająco w lustrze. Było w porządku. A przynajmniej na tyle, że musiało wystarczyć.
Wciągnęła zachłannie mroźne powietrze, gdy wyszły na zewnątrz. Przyjemnie szczypało od środka, przypominając, jak powinna wyglądać porządna zima. Skierowały się w stronę wypożyczalni sprzętu na stoku, żeby wybrać coś, co poniesie je do zwycięstwa. A właściwie jedną z nich.
— Jaką broń wybierasz? I o co właściwie gramy? — Przyjrzała się uważnie nartom, deskom, sankom i innym dziwactwom rozłożonym w pomieszczeniu. Sama zdecydowała się na snowboard. Nie była żadną mistrzynią, ale dawała sobie radę. Za nartami nie przepadała, jakoś nigdy się nie wkręciła. W głowie nuciła soundtrack z dziecięcych wspomnień z SSX, chcąc się w ten sposób bojowo nastroić i wmówić sobie, że na pewno to doda jej umiejętności. Ze smutkiem przyjęła informację, że wypożyczalnia nie dysponowała aktualnie żadnymi różowymi deskami. Cały sens outfitu poszedł się właśnie jebać, ale to nic! Będzie dobrze. Nie była przecież przesądna, takie banialuki raczej tylko ją irytowały. Sprzęt ma pasować do wzrostu, a nie gogli. Tyle dobrego, że nie musiała sięgać do działu dziecięcego. Był minus, to zaliczyła na plus. Bilans wychodził na zero. Dobry znak.

teddy darling
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Werka
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Kanadzie”