ODPOWIEDZ
27 y/o, 164 cm
primabalerina | The National Ballet of Canada
Awatar użytkownika
part me from my heart, my fate is sealed. offering my soul for something real
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

break the truth inside of me
climbed down to hell on the devil's tree
outfit
Każdy jej oddech natchniony był Giselle. Jej serce wyczekiwało powrotu tej sztuki na deski teatru odkąd po raz pierwszy postawiła stopę na Kanadyjskiej ziemi jedenaście miesięcy temu i dostrzegła rozwieszone w mieście plakaty. Dołączając do firmy zbyt późno, by móc uczestniczyć w nim w zeszłym roku, z zachwytem zjawiła się na pierwszych próbach kilka tygodni temu. Giselle była wszystkim, co kochała w tańcu - była gwałtownością śmierci i postępującego szaleństwa, technicznym kamieniem milowym wymagającym od niej krwi, potu i łez z pomocą których zdobywała formę, której potrzebowała. Balet sięgał szponami wprost do jej duszy i wyciągał emocje schowane głęboko za maską, której codzienność nigdy nie zdołała zadrapać.
W tym roku Giselle była inna.
Gdy pierwszy raz występowała w jednej z pobocznych ról wtedy, w Mediolanie, pragnęła głównej roli dla prestiżu, ambicji - ale też dla dłuższej spódnicy, która mogła zasłonić jej uda. Pragnęła tytułu, który mogła nosić na swojej piersi niczym odznakę. Medalu, którego błysk przyciągnąłby uwagę jej ojca. Tworzyła sztukę, choć z perspektywy czasu nie czuła, by w pełni ją pojmowała. Pośród barwnych kostiumów i dramatycznej muzyki naprzód prowadziło ją ego, dążenie do doskonałości zakorzenione w niej od dzieciństwa.
Wirując tego wieczoru na parkiecie - nawet którego przyczepność okazała się doskonała - w blasku oślepiających świateł i huku wygrywającej muzykę orkiestry, po raz pierwszy poczuła. Poczuła miłość Giselle do mężczyzny, który nigdy nie był jej pisany. Odczuła jej szaleństwo, gdy zatracała się w swojej rzeczywistości. Pozwalała, by i jej cząstka umarła wraz z nią, padając w ramiona swojego partnera. Wcielając się w rolę, czuła się najprawdziwszą wersją siebie od lat, które spędziła w innej.
Nie potrafiła jedynie podzielać jej zdolności do przebaczenia.
Adrenalina i zachwyt stworzyły tak silną barierę w jej umyśle, że żaden ból i dyskomfort nie był w stanie się przez nią przedrzeć. Niemal z niechęcią kończyła trzeci akt, choć jej serce tłukło się o ściany klatki piersiowej, łydki zesztywniały, w stopach brakowało jej czucia gdy pochylała się, kłaniając przed zejściem ze sceny. Kochała to miejsce. Kochała tę sztukę, ale też kochała ten teatr, swoje małe stanowisko na zapleczu, oślepiające światło jarzeniówek lustra, w którym spoglądała na swoje odbicie. Niezależnie od tego, czy była w Toronto, czy w Mediolanie, teatry zawsze wydawały jej się podobne. Miały ten sam zapach, wzbudzały w niej to samo uczucie - domu.
Minęło sporo czasu nim wreszcie przygotowała się do wyjścia. W natłoku emocji spoglądała na pozostawione dla niej bukiety kwiatów, notując w głowie by powrócić po nie rano. Urywkowo potwierdzała wychodzącym tancerzom, że zamierza udać się na przyjęcie po spektaklu. W ciszy i skupieniu łagodziła sceniczny makijaż, rozplątywała ciasnego koka by zaraz stworzyć z niego prostszą, luźniejszą fryzurę czy wyciągała ze swojej walizki sukienkę na przebranie. Gdy jako ostatnia gasiła światło i wzywała taksówkę, przyjęcie trwało już od dłuższego czasu.
Wsuwając się do środka ekskluzywnego klubu - po wcześniejszym odnalezieniu nazwiska na odpowiedniej liście - wzrokiem omiotła znajome i obce twarze. Witała się z przedstawicielami każdej z tej grupy, zmierzając powoli w kierunku baru - dopóki nie dostrzegła tam jego.
W jej balecie było wielu, stałych fanów zjawiających się na przyjęciach takich jak te. Jego lubiła najmniej. Jego źle skrojonego garnituru, na którym już drugi raz dostrzegła tę samą plamę, w tym samym miejscu. Wiecznie spoconych, gorących dłoni, które kładł nieproszony na jej talii zawsze, gdy podeszła zbyt blisko. Tego, w jaki sposób patrzył na nią gdy znajdowała się w pomieszczeniu - w jaki spojrzał teraz, jakby wyczuł jej nadejście i natychmiast odwrócił się, ruszając w jej stronę.
Rozejrzała się, czując ziarenko paniki zasiewające w jej sercu. W poszukiwaniu ucieczki, z ulgą dostrzegła plecy wysokiego mężczyzny o jasnych włosach, który przypominał jej jednego z tancerzy. Ruszyła w jego stronę, palcem trącając go w bok by zwrócić na siebie uwagę.
- Jeśli ten oblech znowu mnie złapie, wyjdę stąd i nigdy nie wrócę - syknęła, stając obok niego i wreszcie zadzierając w górę głowę - po to, by dostrzec zupełnie oblicze od tego, którego się spodziewała. Jej serce zamarło gwałtownie, nie z zaskoczenia, z czystego nietaktu, który popełniła. - Najmocniej przepraszam. Musiałam pana z kimś pomylić.

Marco Todorovski
meow
nuda
41 y/o, 185 cm
Właściciel sieci klubów Klub "Emptiness"
Awatar użytkownika
Można ostatecznie oswoić się z Rosją, ale Rosja oswoić się nie da.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Outfit


Miłość do baletu zaszczepiła w nim matka. W Rosji był to niemal taniec narodowy, lecz to ciche objaśnienia szeptane matczynym głosem utkwiły mu najbardziej w pamięci. Te momenty, dla siedmioletniego dziecka, były czymś, co jako dorosły trzymał w najgłębszych zakamarkach umysłu, tak, by nikt nie był w stanie nawet pomyśleć o tym, że może mieć namiastkę serca. Mimo to nawet teraz pojawiał się na niektórych przedstawieniach, dla czystej przyjemności płynącej z muzyki oraz tańca.
Tak samo było dzisiejszego wieczoru. I fakt, że przyjęcie po spektaklu odbywało się w jego klubie, nie miał tu najmniejszego znaczenia. Oglądał przedstawienie z zainteresowaniem, skupiony na osobie nowej primabaleriny, która zdawała się nie tyle występować przed publicznością, a zwyczajnie być wykorzystaną i porzuconą Giselle. Zaś pas de deux wręcz zahipnotyzowało każdego, kto tego dnia znalazł się na widowni. Wcale by się nie zdziwił, gdyby obwołano ten występ, jednym z najlepszych w historii.
Z widowni wyszedł jako jeden z pierwszych, głównie dlatego, że chciał jak najszybciej zjawić się w "Emptiness" i mieć oko na wszystko. Na ten wieczór cały klub został zamknięty, a do środka wpuszczani byli wyłącznie goście z listy, których tożsamość była dokładnie sprawdzana, aby uniknąć pomyłek. Zaoferował teatrowi preferencyjne warunki, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że może mu się to opłacić w przyszłości. Na szczęście wszystko było przygotowane perfekcyjnie, a pierwsi goście wyglądali na zadowolonych. Prócz muzyki oraz alkoholu, roznoszone były także przekąski. Pomieszczenie, w którym rozpylana była alkoholowa mgiełka, jeszcze nie działało, ale czekało na swoją kolej - jeśli goście będą chcieli się zabawić i w ten sposób, to wszystko było gotowe do uruchomienia.
Krążył wśród gości spokojnie i ze szklanką wódki w dłoni. Nie wyróżniał się niczym specjalnym: kolejny mężczyzna w drogim, szytym na miarę garniturze w szarym kolorze. Dopasowany do niego krawat był dość ciasno zawiązany pod szyją i sztywnym kołnierzykiem białej koszuli, lecz jemu nie wydawało się to w żaden sposób przeszkadzać. Obecnie sam ruszył w stronę baru, ale zwyczajnie tam nie dotarł. Na kilka chwil zatrzymał się, by przyjrzeć pracującej obsłudze, a gdy chciał ruszyć dalej, ktoś go zaczepił i to w sposób, który wyraźnie sugerował, że został pomylony z inną osobą.
- Kto? - Zapytał krótko i konkretnie, dyskretnie się rozglądając za wspomnianym osobnikiem, który ośmielał się obłapiać kobietę w takim towarzystwie. Otaczała go zimna aura, a ten sam chłód krył się także w jego szarych oczach i głosie. Wydawało mu się, że dostrzegł osobnika, który mógł sprawiać problem - nieświeży garnitur, nagłe zmieszanie, gdy kobieta rozpoczęła rozmowę. Potrzebował jednak pewności, dlatego jego spojrzenie ponownie padło na rozmówczynię. Wtedy także ją poznał i uniósł kącik ust w delikatnej namiastce uprzejmego uśmiechu.
- Panna Santorini, primabalerina teatru kanadyjskiego, jestem zaszczycony - powiedział, ujmując delikatnie dłoń kobiety i pochylił się, muskając jej wierzch w eleganckim geście. Z jego ruchów biła pewność mężczyzny, który doskonale wie, jak zachowywać się w towarzystwie kobiet, jednocześnie im się nie narzucając. - Marco Todorovski - przedstawił się, by nie wprawiać jej w dalsze zakłopotanie. - Proszę się nie przejmować tą drobną pomyłką. Śmiało, niech mi pani powie, kto śmie psuć pani zabawę, a ja chętnie pomogę w rozwiązaniu tego problemu. - Miał zadziwiającą cechę nieodrywania wzroku od swojego rozmówcy, co mogło być nieco onieśmielające dla większości. Obserwował ludzi, jakby samym spojrzeniem mógł wyczytać wszystko, co Ci chcieli przed nim ukryć. Teraz jednak oczekiwał na odpowiedź, o dziwo nienachalnie, jakby wszystko było jedynie kurtuazyjną wymianą zdań. Bo w końcu co on mógł tu zdziałać, skoro wydawał się jedynie kolejną zaproszoną osobą?

Elena Santorini
Można ostatecznie oswoić się z Rosją, ale Rosja oswoić się nie da.
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
Kahea
Przemoc wobec zwierząt i dzieci
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Kanadzie”