31 y/o
For good luck!
169 cm
pielęgniarka na oddziale ratunkowym Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
Merry Christmas, ya filthy animal!
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiŻeńskie
typ narracji3os.
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Nawet nie wiedziała jak to skomentować inaczej niż głośnym i teatralnym westchnieniem. Bo tak… to było pojebane i naprawdę nie przypuszczała, że takie rzeczy zdarzają się w życiu. Była święcie przekonana, że tylko w idiotycznych komediach romantycznych! Z tym, że w komedii romantycznej to wszystko przy okazji skończyłoby się happy endem, a tu nie było na to wszystko najmniejszych szans. Najmniejszych. Iris generalnie nie widziała dla siebie szans na jakikolwiek happy end jak na porządną pesymistkę przystało.
Wydała z siebie dźwięk, który przypominał coś między prychnięciem a parsknięciem, gdy tylko z ust Teddy padło słowo „modelka” i spojrzała na nią bardziej niż wymownie, bo w tym momencie była przekonana, że przyjaciółka sobie z niej żartuje. Była chuda – na własne standardy nawet za chuda – ale poza tym? Ani wzrostu, ani niczego innego – No właśnie ty to wiesz, że nie jestem! – przyznała, bo wcale nie uważała się za niemiłą, ale jednak pierwsze wrażenie potrafiło być zupełnie inne – Bo się nie przestraszyłaś jak byłaś gówniarą. Nie przypuszczałam, że w dorosłym życiu może być jeszcze gorzej niż w liceum. Gdzie się teraz poznaje ludzi? J A K się teraz poznaje ludzi? – w dorosłym życiu, bez użycia internetu i z twarzą, która na pierwszy rzut oka może wskazywać, że lepiej bez kija nie podchodzić. Nie umiała w dobre pierwsze wrażenie – Swoja drogą na szczęście się nie przestraszyłaś. – dodała jeszcze, zerkając na Darling i uśmiechając się pod nosem. Doceniała, że dziewczyna ciągle przy niej była, naprawdę. Ale nigdy też nie przypuszczała, że kiedykolwiek dojdą do rozmowy o… seksie. Swoim. Potencjalnym. Iris ściągnęła mocniej brwi wbijając uważne spojrzenie w Teddy. Jej wydawało się to zupełnie oczywiste – chodziło tylko i wyłącznie o doświadczenie.
- Nie wiem. – przyznała jej rację, bo faktycznie nic na ten temat nie wiedziała – Ale nigdy nie byłam z dziewczyna. Nigdy się nawet z żadną nie całowałam, więc… zakładam, że nie miałabym się czym popisać. Pierwsze razy zazwyczaj pozostawiają wiele do życzenia. – wzruszyła po prostu ramionami, bo naprawdę nic innego nie miała na myśli. Nic… dwuznacznego. Chyba. Bo w momencie, gdy spojrzała na Teddy poczuła jakby jej policzki trochę mocniej zapłonęły, co było dziwne… zazwyczaj nie rumieniła się w przypadku rozmów o seksie. Na boga. Była w wojsku… słyszała chyba wszystko! A teraz po prostu wpakowała sobie do ust kolejną porcję makaronu, żeby ukryć swoją niezręczność.
- Dam znać, pomyśl tylko kiedy i coś wymyślimy. – bo w jej głowie pomysł urlopu zakiełkował na dobre i nie zamierzała tego przyjaciółce darować.



teddy darling
30 y/o
Mark your calendar for Canada Day
167 cm
strażaczka toronto fire station 132
Awatar użytkownika
easy, tiger, don't you cry
people gonna love you, then thy're gonna leave you
that's just the way of life
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Iris była głupia, a nie za chuda i Teddy tylko z grzeczności i z sympatii do przyjaciółki powstrzymała się od przekręcenia oczami. Zastanawiało ją, co kieruje Valentine, że miała niskie mniemanie o sobie. Bo kiedy Darling mówiła, że wyglądała rewelacyjnie i niczego jej nie brakowało, tak właśnie było. Czego nie rozumiała? Miała jej to przetłumaczyć jeszcze na innego języki czy Iris potrzebował jakichś innych zapewnień?
Wiem, że nie jesteś — przytaknęła skinieniem głowy. — Niektórzy po prostu zyskują przy bliższym poznaniu i właśnie ty jesteś jedną z takich osób. Na początku po prostu dobrze się maskujesz tą swoją bitch face, więc nie dziw się, że niektórzy mogą odebrać cię jako niemiłą. A ja jestem nieustraszona, mnie nie można się tak łatwo pozbyć — odparła otwarcie, z zawadiackim uśmiechem. Postawa Iris w młodzieńczych latach nie wzruszała Teddy i tak zostało do dzisiaj. — Aplikacje? Praca? Siłownia? Kawiarnia? Kluby albo puby? — wymieniła kilka miejsc, w których można było spotkać nowych ludzi. Darling wcześniej się nad tym nie zastanawiała, po prostu poznawanie innych przychodziło jej samoistnie, ale to wcale nie oznaczało, że coś z tego później wychodziło. Wprawdzie była na randce z Heleną i w planach miały kolejną, ale ona nie była nowa, bo poznały się, kiedy kilkanaście lat temu Peregrine pracowała w warsztacie pana Darling. A teraz ich ścieżki znów się skrzyżowały. Ten świat naprawdę nie przestawał jej zadziwiać.
Nie całowałaś się z dziewczyną — powtórzyła po przyjaciółce, nie mogąc się powstrzymać od kręcenia głową. — Gdzie ty się uchowałaś, co? Na studiach nie brałaś udziału w srogo zakrapianych imprezach, gdzie każdy całował się z każdym? Nie grałaś w butelkę? Albo w siedem minut w niebie? Jesteś jakimś niespotykanym wyjątkiem — zaśmiała się, jednak bez złośliwości, choć w rzeczywistości wcale ją to nie dziwiło. Iris Valentine była najbardziej heteroseksualną kobietą, z jaką Darling miała kiedykolwiek styczność. — To jest ten moment, w którym chcesz sprawdzić swoje umiejętności i prosisz, żebym cię pocałowała — posłała jej rozbawione, ale jednocześnie trochę wyzywające spojrzenie znad pudełka z chińszczyzną. Dostrzegła, jak jej policzki nagle przybrały rumiany odcień, ale nie skomentowała reakcji. Jedynie pozwoliła sobie na popatrzenie na Iris z niewymuszoną czułością.
Nie zliczyłaby, ile raz w myślach smakowała ust przyjaciółki. Oczywiście działo się to jeszcze wtedy, gdy chodziły do liceum. Chyba? Dawno się nad tym nie zastanawiała. Aż do dzisiaj, kiedy przez głowę znów przeszedł jej podobny pomysł, ale natychmiast pozbyła się go z najodleglejszych zakamarków umysłu.
Z urlopem nie powinno być problemu. Teddy miała do wykorzystania trochę dni, które prędzej czy później będzie musiała zużyć, więc wspólne wakacje brzmiały jak plan bez wad. Musiały jedynie dograć terminy i wybrać cel podróży. Mogło to być naprawdę cokolwiek, byle wyrwać się na kilka dni z Toronto.

Iris Valentine
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
31 y/o
For good luck!
169 cm
pielęgniarka na oddziale ratunkowym Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
Merry Christmas, ya filthy animal!
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiŻeńskie
typ narracji3os.
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Zyskiwała przy bliższym poznaniu. Uśmiechnęła się pod nosem, bo cóż… tak właśnie było. Co nie zmieniało faktu, że wyhodowała u siebie ten cały system obronny, a teraz musiała ponosić tego konsekwencje. Na przykład świadomość, że ludzie myśleli, że jest niemiła. I teoretycznie – bardzo teoretycznie – nie powinno ją obchodzić, co sobie ktoś myśli, ale w rezultacie… cóż było jak było.
Aplikacje. Praca. Siłownia. Kawiarnia. Kluby albo puby. Już przy aplikacjach Iris zmarszczyła śmiesznie nos jakby wyglądała na b a r d z o niezadowoloną. No i cóż… trochę była! Poznawanie ludzi w większości tych przypadków oznaczało wychodzenie do ludzi, a po godzinach spędzonych w pracy (w której nie chciała nikogo poznawać, bo pielęgniarki sypiające z lekarzami to coś tak oczywistego, że aż nudnego!) chyba nie miała na to najmniejszej ochoty. Była beznadziejnym przypadkiem, który trochę liczył, że wielka miłość, przyjaźń i w ogóle wszystko, co najlepsze w życiu – wpadnie na nią samo… ehe, na pewno.
- Czasami mam wrażenie, że wydaje ci się, że jestem… a już na pewno byłam fajniejsza niż w rzeczywistości. – gdy w rezultacie Valentine była znerwicowanym kłębkiem kompleksów, któremu daleko było od social butterfly – od tego były jej siostry. Ona była dziwaczką, której od czasu do czasu udało się złapać jakąś ciekawszą znajomość, która jak widać przetrwała wiele długich lat.
- I co? – aż się zakrztusiła, gdy Teddy zasugerowała, że chciała, żeby ją pocałowała. Chciała? Nigdy, absolutnie nigdy o tym nie myślała. Aż do teraz. Gdy powiedziała to na głos… nabrało to zdecydowanie więcej sensu. Tylko, czy nie była zbyt trzeźwa, żeby całować się z przyjaciółką? Takie rzeczy robiło się pod wpływem chwili i promili alkoholu we krwi… zazwyczaj. A przynajmniej wtedy, gdy jednocześnie uważało się za osobę heteroseksualną, a Iris ze swoją słabością do mężczyzn – zdecydowanie za taką się uważała – Nie proszę. W sensie… nie, jezu, Teddy. Nie mamy po piętnaście lat, żeby eksperymentować! I to na trzeźwo. I może to jednak ja, a nie ty, miałam uraz głowy, że w ogóle coś takiego powiedziałam. Znaczy… zasugerowałam. Znaczy, że w ogóle przeszło mi to przez myśl! – może nie miały po piętnaście lat, ale tak się w tym momencie poczuła – jakby miała piętnaście lat. Chociaż nie… tak dziwnie nie czuła się nawet, gdy miała piętnaście lat i pierwszy raz całowała się z chłopakiem – Ale żeby nie było… jestem pewna, że całujesz świetnie!



teddy darling
30 y/o
Mark your calendar for Canada Day
167 cm
strażaczka toronto fire station 132
Awatar użytkownika
easy, tiger, don't you cry
people gonna love you, then thy're gonna leave you
that's just the way of life
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Mimo szczerych chęci, nie miała dla niej właściwiej rady. Teddy sama spędzała większość czasu w pracy i obracała się w towarzystwie samych facetów. Jeśli już gdzieś wychodziła, to z kolegami do baru niedaleko remizy, gdzie kobiety leciały na jej mundur i niespecjalnie interesowały je dłuższe relacje. Chociaż może właśnie to był jakiś sposób? Może powinna zapoznać Iris z którymś z chłopaków z jednostki? Na przykład z Jettem Donovanem? Jett był świetnym gościem, na pewno sprawdziłby się nie tylko w roli kumpla, ale również w roli partnera.
Mam w pracy kilku spoko kolesi — zaczęła ostrożnie, bo nie miała pojęcia, jak Valentine zapatruję się na taką opcję. — Jak chcesz to... Czekaj, co? — ściągnęła brwi, bo znów odniosła wrażenie, że przyjaciółka znów bredzi głupoty. — Jesteś fajna. I lubię cię w każdej wersji, okej? Przestań pieprzyć — wymierzyła w nią ostrzegawczo palcem.
Dalsza rozmowa zaszła chyba trochę za daleko. Darling nie powinna wspominać o tym pocałunku, nawet w żartach. To było dopiero durne i niedorzeczne. Nie mogła jednak nic poradzić na to, że reakcja Iris rozbawiła ją do tego stopnia, że aż zakrztusiła się kluską, przez co musiała odkaszlnąć kilkakrotnie, żeby się nie zadławić. Najgłupsza śmierć na świecie. I chyba w przypadku Teddy dość ironiczna, gdyby okazało się, że przeżył zamach bombowy tylko po to, żeby dwa tygodnie później udusić się makaronem z chińskiego dania.
Uspokój się, Valentine, nikt nie będzie nikogo całował — zastrzegła natychmiast, aby nie było co do tego żadnych wątpliwości. — Poza tym mam jakieś zielsko w zębach, mogłoby być trochę niekomfortowo — zażartowała, chcąc rozładować sytuację. — Słuchaj, może kiedyś kochałam się w tobie na zabój, ale... — urwała. Chwila, czy ona powiedziała to na głos? Kurwa. — Ale naprawdę nie chcę cię całować — dokończyła, trochę bez przekonania, do czego przyczyniły się wcześniejsze słowa, które wypełzły spomiędzy ust Teddy całkiem bezwiednie. Nie pozostało jej nic innego, jak obrócić wszystko w żart. Przecież wcale nie mówiła poważnie. To znaczy kiedyś to może było poważne, ale z czasem wyzbyła się tego dziwnego uczucia, którym przypadkowo obdarowała przyjaciółkę. — Nie rób takiej żałosnej miny, dobra? Miała wtedy piętnaście lat. Nawet nie wiedziałam, że podobają mi się dziewczyny — wzruszyła lekko ramionami, nawijając makaron na pałeczkę, bo tylko w tak mogła zająć czymś ręce. To pomagało również skupić wzrok na czymś innym, niż rozszerzone źrenice Iris, bo Darling nie musiała na nią patrzeć, żeby widzieć je wyraz twarzy.

Iris Valentine
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
31 y/o
For good luck!
169 cm
pielęgniarka na oddziale ratunkowym Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
Merry Christmas, ya filthy animal!
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiŻeńskie
typ narracji3os.
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Dalsza rozmowa zdecydowanie zaszła za daleko. Zdecydowanie. Za. Daleko. Koledzy z pracy Teddy byliby prawdopodobnie idealnymi kandydatami na potencjalną randkę Valentine. Ba! Prawdopodobnie któryś z nich mógłby być nawet idealnym kandydatem na męża, ale nie miało to absolutnie żadnego znaczenia, gdy cała ta rozmowa zeszła na temat całowania się z ludźmi, z którym całować się nie powinno. Prawda? Próbowała to racjonalizować – całowanie się z przyjaciółmi nawet w żartach i na próbę zazwyczaj nie kończyło się dobrze i było bardzo, bardzo głupim pomysłem. Zwłaszcza, gdy ten przyjaciel…
- Co?! – właśnie dotarł do niej sens słów Darling i teraz to ona zakrztusiła się chińskim makaronem, a również nie chciała w ten sposób umierać. Zwłaszcza w momencie, gdy Darling zrzuciła na nią taką bombę i Iris po prostu musiała wiedzieć więcej.
- Podobałam ci się jak miałaś piętnaście lat? I jeszcze nie zorientowałaś się, że nie interesują cię faceci? A mimo wszystko ja ci się podobałam? – mina Iris była bezbłędna, bo właśnie próbowała połączyć kropki i ogarnąć rzeczywistość, w której podobała się przyjaciółce nieświadomej swojej orientacji. Czy była pierwsza? Czy przed nią podobała jej się jakakolwiek inna dziewczyna? Czy może to uczucia do niej sprawiły, że Teddy dodała dwa do dwóch? Ale czy to jest właściwie takie proste? Pewnie nie…
- Kurwa, Darling… myślałam, że masz lepszy gust. Naprawdę nie było w tamtym czasie nikogo, kto bardziej się na to nadawał? – rzuciła w końcu i aż parsknęła, bo zdecydowanie nie widziała siebie w roli obiektu westchnień. Szczególnie kogoś takiego jak Teddy. Uśmiechnęła się do przyjaciółki, wyraźnie rozbawiona… bo może to wyznanie zrobiło na niej ogromne wrażenie to jednak nie wydawało jej się, żeby cokolwiek zmieniało. Przynajmniej miała nadzieję, że nic nie zmieniało. Nie chciała, żeby cokolwiek zmieniało, bo to przecież… dawno i nieprawda? – Bo to już całkowicie nieaktualne, prawda? Znalazłaś sobie bardziej odpowiednie obiekty westchnień? Jeśli miałybyśmy się całować to wiesz… żadnych uczuć. – dodała całkiem poważnie, ale… no nie, nie było poważnie i trudno było jej powstrzymać głupkowaty uśmiech, który pojawił się na jej twarzy.



teddy darling
30 y/o
Mark your calendar for Canada Day
167 cm
strażaczka toronto fire station 132
Awatar użytkownika
easy, tiger, don't you cry
people gonna love you, then thy're gonna leave you
that's just the way of life
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Nie rozumiała, skąd ta reakcja. A właściwie — rozumiała, tylko wolała udawać, że nie ma sensu tego roztrząsać. Bo w tym momencie naprawdę to było nic. Kilkanaście lat temu przejęłaby się okropnie, gdyby wysypała się przed przyjaciółką z uczuć, jakie do niej żywiła, ale teraz? Teraz wszystko wydawało się prostsze. Może to była mądrość wieku, a może po prostu zmęczenie przeżywaniem wszystkiego tak intensywnie. W każdym razie nie czuła już potrzeby dramatyzowania.
Po pierwsze — zaczęła, unosząc pałeczkę niczym rasowy mędrzec. — Wtedy już wiedziała, że wolę dziewczyny. Okej, może nie miałam stuprocentowej pewności, ale domyślałam się, dobra? Po drugie nic nie poradzę na to, że mam świetny gust — wetchnęła teatralnie, jednocześnie negując słowa Iris i jej niskie mniemanie o sobie. — A po trzecie... — urwała, bo nie było kolejnego punktu. W zasadzie nie miała jej więcej do powiedzenia tym temacie. — To już dawno nieaktualne. O jakieś piętnaście lat — zaśmiała się trochę nerwowo, kończąc swoje danie. Umieściła pałeczki w środku kartonowego opakowania i odłożyła je na stojący naprzeciwko kanapy stolik.
Jej zauroczenie Valentine dawno minęło, ale to wcale nie tak, że przyjaciółka przestała jej imponować. I musiała szczerze przyznać, że przez ten czas stała się jeszcze piękniejsza. Ale Darling nie zamierzała mówić tego na głos, bo jeszcze Irs obrosłaby w piórka i odleciała hen daleko stąd.
Może znalazłam sobie nowy obiekt westchnień — powiedziała tajemniczo, krzyżując nogi na kanapie. — Och, a ty dalej z tym całowaniem? Jeśli chcesz spróbować, to po prostu powiedz. Obiecuję, że się nie zakocham — zastrzegła z rozbawieniem w oczach. W końcu wtedy Teddy również nie zajebała się w niej z dnia na dzień, choć któregoś poranka obudziła się ze świadomością, że coś się zmieniło. Z pewnością przeszła wcześniej przez wszystkie etapy, począwszy od przyjaźni. Później zresztą też było ich wiele, na przykład wyparcie, bo długo nie chciała przyznać się przed samą sobą, że jej uczucia ewoluowały na wyższy poziom.

Iris Valentine
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
31 y/o
For good luck!
169 cm
pielęgniarka na oddziale ratunkowym Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
Merry Christmas, ya filthy animal!
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiŻeńskie
typ narracji3os.
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Musiała to wszystko przetrawić. Czy rozbawienie było reakcją na jakiś pokręcony rodzaj nerwów? Jednak to nie jest coś, czego człowiek dowiaduje się tak… na co dzień? Albo w ogóle? Jednocześnie wcale nie czuła się z tą myślą jakoś źle. Nie wiedziała jak się z nią czuć i co, o niej myśleć. Ale skoro to… przeterminowane i to o dobrych piętnaście lat – chyba mogła po prostu o tym nie myśleć. Tak. To była jej misja. Dlatego właśnie wpakowała sobie do ust porcję makaronu i zajęła się jej jedzeniem. A później wypytywaniem Teddy o jej nowy obiekt westchnień, bo oczywiście, że wyłapała tą subtelną aluzję… a skoro z ich dwójki tylko ona miała jakiś obiekt westchnień i coś faktycznie mogło z tego być – zamierzała się wszystkiego dowiedzieć, żeby po pierwsze zaspokoić ciekawość, a po drugie, żeby wiedzieć komu i czemu kibicować. Bo chociaż jedna z nich powinna mieć trochę więcej szczęścia w miłości i związkach. A później wróciła do wypytywania o to, czy na pewno Darling może wrócić do pracy, czy na sto procent czuje się dobrze i czy nie oszukuje, a lekarze faktycznie dali jej zielone światło do powrotu. Zrobiła jej cały wywód o tym jakie takie urazy mogą być niebezpieczne na dłuższą metę, pewnie przytaczając kilka historyjek z frontu, gdy budynki wybuchały zdecydowanie częściej niż w Toronto i zdecydowanie częściej mierzyli się z konsekwencjami takich urazów. Jednym słowem? Nastraszyła ją. Ale później płynnie przeszła do łosia spacerującego po Toronto, aż zjadły całą kolację i można się było ewakuować.


/koniec
teddy darling
ODPOWIEDZ

Wróć do „#6”