Like, how come no one's laughing now
Może niczego?
Może tak było lepiej? Nigdy nie był w niczym specjalnie stały, nawet w muzyce, która towarzyszyła mu przecież od narodzin i płynęła w jego żyłach razem z krwią. Czasami sobie myślał, że zamiast niej. Jay był zaangażowany, pewny siebie, zakochany, a on? Nie miał nawet pojęcia czy dalej chce tkwić w tym pieprzonym mieście.
A jednak coś się zmieniło i nie potrafił tego rozgryźć. Jay wytrzymał z nim zdecydowanie najdłużej ze wszystkich przygód w jego krótkim życiu. Nie tylko to jednak je różniło. Żadna inna relacja nie pozostawiła po sobie takich emocji i nie sprawiła, żeby zaszywał się w rezydencji matki, ukrywając się przed całym światem. Zsunął się nieco po dmuchanym fotelu, pływającym akurat na środku basenu i poprawił przeciwsłoneczne okulary na nosie. Odciął się, od kilku dni pijąc kolorowe drinki, żywiąc się zimnymi przekąskami i do nikogo się nie odzywając, nie licząc Marthy, która mu te driny i przekąski donosiła. Chyba się o niego zaczynała martwić, ale wolała nie prowokować kolejnych warknięć.
Mimo wszystko nie zadzwoniła jeszcze do jego matki, która latała obecnie po Europie ze swoją sektą, robiąc zapewne to, co sekty robią najlepiej 一 nawracając. Telefon wibrował na mini barku, niedaleko basenu, ale Bowie nawet nie drgnął, żeby zobaczyć powiadomienia, odczytać wiadomości czy odebrać nadchodzące połączenia. Martha za to stanęła nieopodal, niezbyt przychylnie patrząc na prawie pustą szklankę w dłoni chłopaka. Oparła ręce na krągłych biodrach i zerknęła na wyświetlacz telefonu. Znała Bowiego odkąd skończył dziesięć lat i pozwalała sobie na zdecydowanie zbyt wiele, a on jej to zawsze wybaczał, bo w pewnym sensie była mu bliższa, niż matka (no i jeszcze go nie opuściła, tak jak wszyscy inni).
一 Panienka Elena 一 powiedziała głośno, zerkając na Vance’a kątem oka.
一 Odbierz 一 mruknął po dłuższej chwili i cmoknął jakby z niezadowoleniem, ale Martha wiedziała swoje i prawie się na to uśmiechnęła. Odebrała i nawet pozwoliła sobie zaprosić Elenę do posiadłości (Bowie ani razu się nie sprzeciwił, siorbiąc drinka przez słomkę). Kiedy dziewczyna pojawiła się pod bramą, kobieta wpuściła ją i nawet zamieniła z nią kilka słów, tłumacząc sytuację, chociaż pobieżnie, bo sama też nie miała pojęcia czemu Bowie tu przesiaduje tak długo i zachowuje, jakby coś go bardzo mocno w tyłek ugryzło.
一 Nigdy tak wcześniej nie miał. Panienka coś wie? Bo ja z niego nie mogę nic wyciągnąć, a próbowałam wszystkiego, nawet mu zrobiłam torcik kokosowy, to nie tknął 一 mówiła, z miną wyrażającą głębokie zmartwienie i bezsilność. Poprawiła skromnym ruchem pasmo siwiejących włosów i skrzętnie upleciony z warkocza kok. Pochodziła z Portugalii, przeniosła się do Kanady jak miała piętnaście lat, a dla rodziny Vance pracowała od ponad dziesięciu. Dostawała dużą pensję i była całkiem zadowolona, bo wystarczało, żeby utrzymać ją i dwójkę jej dzieci.
Elena Santorini