30 y/o, 164 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Na uśmiech trzeba było sobie zasłużyć. Zbyt bardzo zastanawiała się, dlaczego ją zostawił. Mógł ją mieć, wystarczył jeden odpowiedni ruch. Co próbował jej udowodnić? Że nie jest takim dupkiem, za jakiego go uważała? Teraz zastanawiała się, czy to już było prawdziwe znęcanie się nad nią. Podchodziło przez to. Smak jego ust nie mógł wyjść z jej głowy. Tak jakby zaczarował ją.
Ty to umiesz pocieszyć kobietę — mruknęła, finalnie kończąc tę nieszczęsną jajecznicę. Włożyła ostatni widelec do buzi. Tylko co miała mu odpowiedzieć? Wszystko, co przychodziło jej na usta, było związane z wczorajszą sytuacją. Widzisz, do czego doprowadzasz kobiety? Pocałunek był tak kiepski, że z wrażenia nie zasnęłam. Nic nie wydawało się jej odpowiednie. Zamiast wszczynania wojny poddała się swoim myślom, które coraz bardziej prowadziły ją do jego apartamentu.
Polubiła go. Naprawdę.
Nieważne Galen — mruknęła pod nosem, upijając kawę. Typowe słowa dla kobiety. Kiedy coś było nieważne, oznaczało, że miało bardzo duże znaczenie. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Jednak wątpiła, że Wyatt zacznie drążyć ten temat. Poza tym nie była gotowa przyznać mu się do tego, że chciała bliżej go poznać. Na samo wspomnienie tego we własnej głowie, miała odruchy wymiotne. Chociaż sama wyczuwała zmianę. W sobie, w nim. Jakby świat obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni.
Cieszę się, że twój pokój Tobie odpowiada. — rzuciła oschle, spoglądając na niego badawczym wzrokiem. Nie wiedziała, co dokładnie ukrywało się wewnątrz Galena. Dlaczego tak łatwo mu to przychodziło? To kręcenie się wokół nieistotnych powodów. Przymknęła oczy, biorąc głęboki oddech. Musiała wszystko sobie poukładać, zwłaszcza że powoli przypierał ją do muru.
Tak — stwierdziła krótko — zastanawiałam się, dlaczego mi nie pozwoliłeś — przyznała się do tego przed nim, ale też przed samą sobą. Trapiło jej to umysł. Mógł znowu ją złamać. Dwa razy tego nie zrobił, a miał do tego możliwości, okazję. Tylko głupi by nie skorzystał, tamtego wieczoru była wpatrzona w niego jak w obrazek. Chciał, by błagała go o jego uwagę? Nie potrafiła go odgadnąć. Podobnie jak z kolejnym pytaniem. Wyprostowała się, mierząc go mimowolnie wzrokiem.
Nic szczególnego, po prostu odpocząć od zgiełku miasta — odpoczywać nad oceanem, pływać w basenie, napić się wina, by uciszyć własne myśli. Plan idealny.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Jedna jego brew momentalnie podskoczyła do góry na jej słowa, Cherry Marshall była dzisiaj tak pozbawiona energii i swojej zaciętości, że aż naprawdę zrobiło mu się jej odrobinę szkoda. A to wszystko dlatego, że nie dostała tego, na co liczyła. Galenowi nawet przeszło przez myśl, że w tym względzie są do siebie diabelnie podobni. Bo Wyatt też zawsze dostawał, to czego chciał. Ale w tym momencie chciał czegoś zgoła innego niż ona.
- A potrzebujesz pocieszenia? Myślałem, że takie kobiety jak Charity Marshall znają swoją wartość i nie potrzebują z rana komplementów... Ale skoro tak, ładnie Ci w tym kolorze, podkreśla czerwień twoich ust - powiedział zerkając na jej różową bluzeczkę, a później na pełne wargi, już wcale nie musiał sobie wyobrażać ich smaku. Kiedy stwierdziła, że to nieważne, to przez moment nawet chciał kontynuować temat, jeszcze się z nią podrażnić, ciągnąć za język, ale finalnie wypił do końca swoją mini kawę i odstawił na stół filiżankę, przepił wodą. Widział, że nie miała na to humoru.
- Może kiedyś pokażę Ci jaki mam widok, zapiera w piersiach dech, widać całe niebo - odpowiedział na te jej słowa na temat pokoju. Był zadowolony, co prawda płacił za to krocie, ale mógł sobie na to pozwolić. Nie spuszczał wzroku z Cherry, czyżby jej nie podobał się jej pokój? Chociaż Galen podejrzewał, że może raczej nie podobało jej się to, że nie zobaczyła jego, wczorajszej nocy.
Ale może to i dobrze? Pierwszy lepszy dupek, na pewno by jej go pokazał, bez jakiś zbędnych ceregieli, ale nie taki... król dupków, jak Galen Wyatt, on jeszcze musiał się trochę z nią podroczyć.
Uniósł jedną brew, ale później pokręcił z niedowierzaniem głową. Biedna Charity Marshall, nasłuchała się o nim bajeczek i była pewna, że od razu pójdą do łóżka. Może by poszli, gdyby nie to, że odrobinę bardziej mu na niej zależało?
Nie, wcale nie. Zależało mu tylko na tym, żeby coś jej udowodnić!
- Może kiedyś ci powiem, ale nie teraz - stwierdził dość spokojnie, a potem podniósł się z krzesła i wyprostował sobie koszulę - no to w sumie dobrze, bo chciałem Cię gdzieś zabrać - powiedział od razu. I tak w zasadzie miał w planach ruszyć się dzisiaj z hotelu, i tak pewnie szukałby sobie towarzystwa, więc zamiast poświęcać na to czas i energię, mógł przecież zabrać Cherry. To takie proste. Nie było w tym nic skomplikowanego. Na pewno.
- Jesteś gotowa? Bo ja w zasadzie musze tylko odebrać kluczyki z recepcji - schował ręce do kieszeni patrząc na nią z góry. Liczył, że się zgodzi, chociaż podświadomie czuł, że w ogóle nie powinien wychodzić z taką propozycją. Może w Toronto nigdy by nie wyszedł, ale tutaj byli na wakacjach. To chyba to morskie powietrze tak na niego działało, że przychodziły mu do głowy takie pomysły, jak zapraszanie Charity Marshall na... wycieczkę?

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Mógł udawać, że wiedział, czego ona od niego chce. Prawda była taka, że sama Cherry do końca nie wiedziała. Uważała go za największego dupka, którego spotkała na całej planecie. Trudno było wytłumaczyć ją w racjonalny sposób. Zwyczajnie nie przepadała za Galenem, a z innej strony... chciała go bliżej poznać. Dowiedzieć się, co skrywa ten mężczyzna za całą swoją fasadą. Przecież nie mógł być tylko i wyłącznie dupkiem. Nie, przecież okazywał jej gwiazdy, a wczoraj dał jej wybór. Chociaż każda kobieta go miała, za to nie dał ponieść się jej zawahaniu.
Z litości takich słów się nie mówi — wycedziła finalnie, wbijając w niego swoje spojrzenie. Wzięła głęboki oddech, próbując zrozumieć, co się właśnie działo i dlaczego Galen nie zachowywał się, jakby nie był jej wrogiem. Przymknęła na moment oczy — każdy raz na jakiś czas, nieważne, jak silny by był, potrzebuje pocieszenia — stwierdziła finalnie, wpatrując się w mężczyznę wzrokiem pełnym niezrozumienia. Cokolwiek by się działo między nimi, przecież zdawała sobie sprawę, jak to finalnie wyglądało. Jeszcze wczoraj przepychali się jak dzieci w podstawówce, próbując pokazać sobie nawzajem, kto tak właściwie ma większą władzę. Problem wynikał z tego, że prawdopodobnie nikt. Ona poddała się jego urokowi i pluła sobie za to w twarz, za to Galen... chyba postanowił zmienić totalnie taktykę.
Nie wiem, czy to kiedyś zamyka się w okienku twojej przerwy wakacyjnej — mruknęła, wywracając przy tym oczyma. Za parę dni miała zamiar wrócić do Toronto. Biznesy same się nie zrobią. Nawet ona doskonale zdawała sobie z tego sprawę. To był bardzo krótkie okienko, w którym... dalej nie miała zamiaru oddawać się mężczyźnie. Mógł myśleć inaczej, szukać przedziwnych okazji, ale ona będzie niewzruszona.
Za własny pokój też płaciła krocie. Pewnie apartament miała ten sam od dziesięciu lat. Widok się nie zmieniał, jedynie sam jego wygląd w hotelu.
To się nazywa tortura — stwierdził, wbijając w niego spojrzenie. Wzięła kilka większych łyków, by choć odrobinę pobudzić swój organizm. Na szczęście był on w miarę wrażliwy na kofeinę. Pobudzała ją zaledwie połowa filiżanki. — słucham? — o mało się nie zakrztusiła. Próbował ją wyrwać na jakiś dziwny dupkowy szlak? Przymrużyła oczy, patrząc na niego delikatnie zbita z tropu. Wiele myśli przeszło przez jej głowę i wiele wyborów. Finalnie poderwała się do góry i powiedziała krótkie.
A mam coś ze sobą jeszcze wziąć? — bikini? SPF? ręcznik? Pieniądze? Tyle było możliwości, ale jeśli tylko zacząłby iść w stronę wyjścia. Lekko skołowana, podirytowana całą sytuacją. Ruszyłaby za nim.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

- Z litości powiedziałbym, że olśniłaś całą restaurację, kiedy tylko tu weszłaś, a to z ustami miało oznaczać, że jednak może tylko mnie? - spojrzał na nią, jakby sam pytał, czy mu się podobała. A podobała mu się, nawet w tym mniej eleganckim i kobiecym wydaniu, bez wyzywającej sukienki, pod która odznaczała się koronkowa linia jej bielizny.
Na jej kolejna słowa uniósł jedynie brew ku górze.
- To nie prawda, widziałaś kiedyś, żeby lew się łamał? Jeśli nie zapoluje to umrze, ale nie chodzi z tego powodu przybity, no chyba, że to bajka Disneya - rzucił, bo Galen Wyatt miał się za lwa. Szczytowego drapieżnika. Właściwie myślał, że Charity Marshall w tym względzie też jest do niego podobna. Ale może się mylił?
- Wszystko zależy Cherry, od tego co będzie dalej. Bo w sumie, to sam jestem ciekawy - te słowa powiedział z jakimś takim tajemniczym uśmiechem. Akurat ich relacja mogła się potoczyć w bardzo różnym kierunku, w normalnych warunkach, to nie jedliby dzisiaj razem śniadania, tylko Galen wypiłby swoją kawę daleko stąd, może nawet w Toronto. Chyba to też mu się podobało, że to było nieoczywiste, raz jedno z nich chciało bardziej, za chwile drugie, a później okazywało się, że nic z tego nie będzie.
Nieoczywistość, to też było coś co go pociągało.
- To się nazywa... gra wstępna, w niektórych kręgach - parsknął śmiechem, chociaż wiedział, że gdyby sam znalazłby się na miejscu Cherry i jakaś kobieta by go tak zwodziła. Tak, uznałby to za torturę.
- Nie jesteś zainteresowana? - zapytał w odpowiedzi na słucham, ale kiedy jednak to ona spytała co ma wziąć, to tylko pokręcił głową - nic, to co masz na sobie wystarczy - powiedział jeszcze raz mierząc ją spojrzeniem, a później rzeczywiście ruszył w stronę wyjścia. Po drodze odebrał z recepcji kluczyki do samochodu.
Przed hotelem czekał na nich zaparkowany przy krawężniku czarny jeep.
- Chcesz prowadzić? - zapytał Galen spoglądając na Cherry, właściwie bardzo rzadko miał okazję jeździć z kobietą za kierownicą, mogła to być miła odmiana.
Ostatnio zmieniony sob wrz 06, 2025 7:47 pm przez Galen L. Wyatt, łącznie zmieniany 1 raz.
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Czy to oznacza, że jednak zasmakował Ci smak mojej szminki? — spytała, unosząc jedną brew. W tym jednym momencie poczuła swoją dawną werwę. Życie wydawało się dużo prostsze, gdy była w stanie ponownie wbijać mu szpileczki. Westchnęła cicho, próbując poukładać sobie w głowie wszystkie informacje. Może nie tylko ona zastanawiała się, co mogło się wczoraj stać? Galen był inny. Słyszała to w jego głosie. Nie próbował nakręcać na niej spirali nienawiści, przestał toczyć wojny, a zamiast tego wydawał się dziwnie czarujący.
Samice są zwierzętami stadnymi — stwierdziła, wbijając w niego spojrzenie — gdy jedna poluje, druga przynosi jej jedzenie. Więc nawet lwy potrafią się łamać — nawet te szczytowe drapieżniki potrzebowały wsparcia, ale gdy przestawały mieć w sobie tyle siły, mogły zostać pożarte przez hieny. Z kolei gdy one kończyły jeść, zlatywały się sępy. Cherry nigdy nie wierzyła w bajki Disneya. Nie uważała je za realne. Nawet liderzy potrzebowali wsparcia. Gdyby była w odpowiednim humorze, przypomniałaby mu o asystentce. Tylko nie miała ochotę na podnoszenie mu ciśnienia. Chciała dowiedzieć się, czy naprawdę jest dupkiem, czy tylko takiego zgrywa.
Słuchając jego kolejnych słów delikatnie się zainteresowała. Łokieć położyła na stole, a sama ułożyła swoją głowę na nadgarstku, patrząc na niego badawczym spojrzeniem.
Pamiętasz, że dalej mam narzeczonego? — spytała, unosząc jedną brew. Nie miała dziś pierścienia, ale chciała włożyć kij w mrowisku. Nie przyznałaby mu się do tego wprost, że był on jedynie dla picu. Fakty były takie, że była w gorącym czasie, planując swój  ślub. Firma była dla niej najważniejsza i nawet pierdolony Galen Wyatt tego nie zmieni. Nie liczyła na znalezienie się innego, za to mogłaby odbyć ostatnią wakacyjną przygodę.
Nienawidzę niewiedzy — stwierdziła, spuszczając wzrok. Wiele mogłaby sobie samej zarzucić, ale na pewno nie grę wstępną z Galenem. Jednak ciekawiło ją, co miał w głowie. Czy podobał mu się pocałunek, czy chciał pozwolić sobie na więcej? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi. Chciałaby móc poznać je wszystkie.
Poszła za nim. Chciała dowiedzieć się więcej, a w jej oczach błyszczały iskry. Pojawiły się jeszcze większe, gdy dał jej prowadzić. Kiwnęła głową, odbierając kluczyki.
Przynajmniej nie będzie musiała na niego patrzeć. Przed wejściem do auta zdjęła jeszcze swoją koszulę, kładąc ją na fotelu i ruszyła... gdziekolwiek ją Wyatt prowadził.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Galen jeszcze do końca nie wiedział, czy chodziło o szminkę, czy o samą Charity Marshall, ale na pewno myślał o tym pocałunku, co mu się w zasadzie rzadko zdarza, takie rozpamiętywanie. Mimo to wzruszył ramionami.
- Sam jeszcze nie wiem - rzucił zatrzymując na moment spojrzenie właśnie na jej wargach, ale potem przeniósł je wyżej, na jej oczy. Słuchał jej słów o tych lwicach i zastanawiał się czy rzeczywiście coś w tym jest. Nawet lwy potrafią się łamać? Jeśli chodzi o Wyatta to jednak od dziecka uczony był, że nie wolno pokazywać słabości. A zwłaszcza komuś, kto może to później wykorzystać.
Wiedział, że Cherry by to wykorzystała, tak jak te przytyki na temat jego sekretarki. Zastanawiał się tylko, co by się stało, gdyby nagle okazało się, że tą jego słabością mogłaby być ona sama?
- To skoro lwice dzielą się zdobyczą... A Ty jesteś lwicą Cherry... - zaczął zerkając na nią z ukosa. Coś insynuował? Może. Nie dokończył jednak swojej myśli.
- Ja nie lubię się dzielić - postawił sprawę jasno, ale wtedy Charity wspomniała o tym swoim narzeczonym. Właściwie Galen jakby o nim zapomniał. Miała narzeczonego, a zakładała dla niego tę cholernie seksowną sukienkę, koronkową bieliznę, szła z nim na kolacje, a później jeszcze dała mu się porwać w nieznane. Coś mu się tutaj nie kleiło.
Chociaż ta kolacja, to przecież było właściwie służbowe wyjście.
Wywrócił oczami.
- Jakoś go tutaj nie widzę, zresztą... - zerknął na jej dłoń, na której nie było tego diamentowego pierścionka, zauważył to, może nie od razu, ale w tej chwili - pierścionka też nie widzę - Cherry wcale, a wcale nie zachowywała się jak kobieta zakochana, taka, która planuje swój najszczęśliwszy dzień w życiu i teraz Galen zaczął się zastanawiać dlaczego. Wcześniej jakoś o tym nie myślał, właściwie starał się wcale o niej nie myśleć, a jednak teraz go to zastanowiło. Związek Charity Marshall.
- Ja w zasadzie też, więc może później coś z tym zrobimy. Wiedza za wiedzę, wiesz, taka wymiana informacji - powiedział, bo w sumie by mu to nawet pasowało, ona chciała się dowiedzieć czegoś od niego, a on mógłby to wykorzystać, żeby dowiedzieć się czegoś od niej. Na przykład dlaczego zdjęła dzisiaj ten pierścionek i dlaczego zamiast właśnie mierzyć suknie ślubne, to ona odpoczywa na wulkanicznej wyspie daleko od swojego przyszłego męża.
Kiedy wyszli przed hotel, to Galen wskazał na auto, oddał jej kluczyki krótko muskając dłonią jej rękę, a później sam usiadł na fotelu pasażera, nonszalancko opierając łokieć o otwarte okno, założył na nos okulary przeciwsłoneczne.
- Prosto, kieruj się na południe. W stronę Timanfaya - polecił jej, co chwilę zerkał na nią, bo w zasadzie to był ciekawy widok, Charity Marshall za kierownicą. Droga szybko zamieniła się z asfaltowej, w szorstką, wulkaniczną trasę, dookoła czarne skały, czerwone zbocza, surowe krajobrazy. Na kimś, kto był tutaj pierwszy raz na pewno robiło to wrażenie, na nich może nie tak szczególne, chociaż Wyattowi podobał się klimat tej wyspy.
- Co Ci się najbardziej podoba w Lanzarote, Cherry? - zapytał i zwrócił ku niej twarz. Był tego naprawdę ciekawy, zastanawiał się, czy spodoba jej się to co zaplanował. Chociaż w zasadzie dla kogoś, kto przyjeżdża tu od dwudziestu lat mogło to już nie być tak ekscytujące, ale z drugiej strony...
W ich przypadku ekscytacji na pewno doda fakt, że byli tu razem. Tak, to było pobudzające.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Rzadko kiedy Charity myślała o mężczyznach w romantycznym sensie. Jednak Galen pozostawił dziwny niezbadany ślad w jej głowie. Denerwowało ją to. Dlaczego nie postanowił wtedy zrobić? Ta myśl siedziała bardzo mocno. Zastanawiała się, co ma zrobić, w jaki sposób powinna go analizować. Zwłaszcza gdy dawał jej tak dwuznaczne sygnały.
Nie danie jasnej odpowiedzi w tym przypadku sygnalizuje potwierdzenie — odparła pewnym siebie tonem, unosząc kącik ust. Lustrowała go wzrokiem, zastanawiając się, czy dobrze go odgadła. Wcześniej przerzucali się nawzajem gównem, a teraz zamieniło się ono w dość dwuznaczną grę. Kto nad kim bardziej przejmie kontrolę?
Nie mam zamiaru tkwić w trójkącie z twoją sekretarką, Wyatt — skwitowała krótko. Sam ją prowokował do tego stwierdzenia. Poza tym lubiła patrzeć, na jakie zakłopotanie. To była jego pięta Achillesowa, a ona była w stanie ją bardzo łatwo odgadnąć. — to dobrze, bo ja też nie lubię się z nikim dzielić — dodała finalnie. Cherry była bardzo zazdrosną partnerką. W standardowych związkach o zwykłe spojrzenie na czyjeś pośladki potrafiła się zirytować. W końcu miała być dla kogoś królową, a on dla niej królem. Świata miała nie widzieć poza swoim partnerem, no może z wyjątkiem firmy. Ona była spełnieniem wszystkich jej marzeń, z których nie zrezygnowałaby dla faceta.
Tylko że to nie dla niego malowała się i zakładała te sukienki. Wszystko robiła dla siebie, by spojrzenia każdego wędrowała od razu na nią. Lubiła się wyróżniać. Była atencyjna.
Przypominam, że nie wszędzie muszę go zabierać — prychnęła, wywracając oczyma. Jej dusza była wolna. Nie miała czasu, by móc kogoś poznać. Stąd ten narzeczony gej... Jemu mogła zawierzyć wszystkie sekrety, zaufać, że nie zdradzi jej sekretów. Skrzywiła się, słysząc o pierścionku. Zauważył. Oczy mimowolnie się jej zaświeciły — uznajmy, że mam wakacje też od niego — wzruszyła delikatnie swoimi ramionami. Prowokowała go, dając jasny sygnał. Teraz nie miała zamiaru myśleć o tym, co będzie się działo gdy wróci do Toronto.
To co się wydarzy na Lanzarote, zostaje na niej.
Jak powiesz pierwszy, a ja będę po kieliszku wina, to mogę się zastanowić — rzuciła, spoglądając na niego ostatni raz badawczo wzrokiem. Nie łatwo miała zamiar sprzedać taką informację. Galen był dla niej wrogiem. Mogło łączyć go z nią dziwna, niezrozumiana chemiczna energia, a ona i tak się obawiała, że zdradzi całemu światu ten sekret. Ona, Charity Marshall, by przejąć firmę, musiała oddać się mężczyźnie.
Upokarzające to słabe słowo.
Wiem, jak tam jechać — wywróciła oczyma. Nie pierwszy raz jechała po tych drogach. Szosa wydawała się być bardzo wąska, dopiero gdy autokary pełne turystów zaczynały ich mijać. Jednak nie była przygotowana na tę wizytę. Dobrze, że w małej torebce ukryła krem. Oboje będą niedługo cali czerwoni od słońca. Gumkę do włosów też miała. Na oceanicznych wyspach zawsze mocno wiał wiatr. Jakby próbował wywiać wszystkie wątpliwości z ich głów.
To że wygląda jak na księżycu lub Marsie — odparła bez większego zastanowienia — kosmonauci przechodzą w parku wulkanicznym swoje szkolenia, bo widok bardzo przypomina ten z innych planet. Czuję się przez to bliżej gwiazd, tak jakbym wyłączyła się od tego, co się dzieje w firmie — dodała finalnie Cherry. Rzadko kiedy mówiła o tym głośno, ale nie układało się jej najlepiej. Jednemu bratu matkowała, bo został jej asystentem, drugiego musiała uczyć zakładania garnituru, a trzeci chciał jej zabrać firmę. Nie ma to jak wesoła rodzina, prawda?
Jesteśmy, ale poczekaj — rzuciła, zaciągając hamulec ręczny — mam krem przeciwsłoneczny. Nie chcę słyszeć z mojego pokoju twoje jęki. Może wydawać się, że nie jest tak ciepło, ale jesteśmy prawie że na równiku. Przybliż się do mnie — zaraz wyjęła ze swojej torebki, małą tubkę z kremem. Wycisnęła ją sobie wpierw na rękę, po czym ostrożnie zaczęła nakładać Galenowi ją na twarz. Czuła się, jakby stąpała po kamieniach w morzu lawy. Zwłaszcza gdy przed dłuższy moment wpatrywała mu się w oczy. Jej dłoń delikatnie zsunęła się mu na kark i nieosłoniętą przez koszulę część torsu.
Odchrząknęła.
Związała sobie włosy w wysoki kucyk i podała mu tubkę w kremem.
Twoja kolej.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Jeden kącik jego ust uniósł się do góry na jej słowa. Może o to mu właśnie chodziło? Żeby się zgodzić, ale do tego nie przyznawać? Bo w zasadzie on nawet sam przed sobą nie chciał się do tego przyznać. Wciąż powtarzał sobie w myślach, że to nic takiego. To ten klimat wyspy, a nie to, że Charity Marshall działała na niego w jakiś wyjątkowy sposób. Przecież wcale nie była wyjątkowa...
- Skoro tak uważasz Cherry, ale to Ty to powiedziałaś, a nie ja - powiedział powoli, jego niebieskie tęczówki utkwione były w jej brązowych oczach. W sumie czuć było między nimi jakieś dziwne napięcie, a jednak...
Cherry je zniszczyła wspomnieniem o sekretarce. Wyatt znowu strzelił oczami i pokręcił głową.
- Czyli wciąż będziesz mi to wypominać? Może jednak powinienem tutaj przyjechać z nią? - westchnął ciężko - przynajmniej nie zastanawiałbym się jak ją zaskoczyć, gdzie ją zabrać, bo nigdy nie była w takim miejscu - a z Cherry miał taki problem, wiedział, że znała wyspę może nawet lepiej niż on. Ciężko było znaleźć coś, co mogłoby ją zaskoczyć, jednak Galen postanowił spróbować. Może dlatego dał jej prowadzić, to miała być pierwsza taka mała niespodzianka. Mimowolnie jego myśli popłynęły do jego firmy, do biura i do Meeny, o której Marshall lubiła mu przypominać. Przyjechał tu, żeby o tym nie myśleć, żeby oderwać się od pracy, poukładać sobie coś w głowie, a w tej chwili miał w niej jeszcze większy Sajgon.
- Może jednak jesteśmy do siebie odrobinę podobni? - zapytał, kiedy powiedziała, że też nie lubi się dzielić, w zasadzie Galen miał wrażenie, że są, a z każdą chwilą okazywało się, że coraz bardziej. Sam był ciekawy co z tego wyniknie, bo trzeba wspomnieć, że Wyatt najczęściej jednak wybierał kobiety uległe, bo lubił rządzić, nie tylko w Northexie.
- I on się na to godzi? Puszczać samą w świat taką kobietę, niezwykłe - znowu pokręcił głową. Ten jej narzeczony musiał być albo cholernie głupi i naiwny, albo coś innego tutaj było na rzeczy. Galen na pewno nie pozwoliłby swojej narzeczonej podróżować sobie samotnie po hiszpańskich wyspach. Zwłaszcza gdyby była tak piękna jak Charity Marshall.
- Wakacje rządzą się swoimi prawami - powiedział, chociaż odrobinę, ale tylko odrobinę, nie pasowało mu to, że jednak Cherry w ogóle ma tego narzeczonego. Teraz pewnie będzie o tym myślał, zastanawiał się w czym tamten facet jest lepszy od niego, a w czym gorszy. No chyba, że znowu zatraci się w smaku jej ust, do tego stopnia, że po prostu o nim zapomni.
- Dobrze, że mój plan obejmuje ten kieliszek wina, a może nawet dwa - uśmiechnął się delikatnie. Czyli może dzisiaj znowu uda mu się dowiedzieć czegoś więcej o Charity Marshall, musiał tylko odpowiednio to rozegrać. Ale Galen lubił takie gry. Gry dodawały pikanterii.
- Nie sądziłem, że jest inaczej - był pewny, że wiedziała jak tam jechać, prawie pewny był też tego, że może sama zrobiłaby mu jeszcze lepszą wycieczkę po wyspie. Niby podziwiał krajobrazy, a jednak jego wzrok wciąż i wciąż wracał do Cherry za kierownicą, do tych pasm jej włosów, które targał wiatr i słońca, które igrało na jej policzkach. Uśmiechnął się sam do siebie słysząc jej odpowiedź. Tak, to było tutaj wyjątkowe, można było się poczuć jak na obcej planecie.
- Gwiazdy, inne planety, niektóre kobiety powiedziałyby, że podoba im się piękna plaża, a Charity Marshall traci głowę dla wulkanicznych kraterów, ciekawe - powiedział. Rzeczywiście Cherry coraz bardziej go fascynowała, im więcej mu o sobie mówiła, tym Galen chciał jeszcze.
Kiedy zatrzymała samochód i powiedziała, że są na miejscu, to powoli wysiadł z auta. Właściwie Wyatt nawet nie pomyślał o jakimś kremie z filtrem, on w ogóle rzadko myślał o takich rzeczach, bo robiła to za niego... no właśnie, asystentka.
Zatrzymał się i pozwolił Cherry posmarować tym kremem unosząc do góry okulary, kiedy go smarowała, to patrzył jej w oczy, które skupione były na jego twarzy. Dotyk Cherry, mimo, że to tylko smarowanie kremem przeciwsłonecznym sprawił, że po plecach przeszedł mu przyjemny dreszcz.
- Tylko twarz i kark? - zapytał biorąc od niej tubkę, mogło to brzmieć, jakby liczył na więcej. Wycisnął nieco kremu na palce i najpierw oparł je delikatnie na jej karku, jej skóra był ciepła od słońca, a krem przyjemnie chłodny. Rozsmarował go najpierw z tyłu, pochylając się przy tym nad nią, jego ciepły oddech omiótł jej kark. Później palce przesunął do przodu na jej szyję, aż do obojczyka, robił to powoli, wręcz czule, jego wzrok podążał za jego dłońmi. Później kolejna porcja kremu i jej broda, policzki i czoło. Niebieskie tęczówki zawiesił na jej oczach. Kciukiem przejechał jeszcze raz wzdłuż linii żuchwy, prawie do ust, rozcierając resztkę kremu.
- Już - powiedział i zabrał dłoń. Odwrócił się poprawiając na nosie okulary. Jeszcze chwila a posunąłby się dalej. Znowu myślał o smaku jej ust.
Ruszył przed siebie. Na horyzoncie rozciągały się pola lawy, a ziemia miejscami dymiła, jakby wyspa wciąż oddychała. Galen szedł w kierunku punktu widokowego czekając jednak, aż Cherry z nim zrówna.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Zaśmiała się pod nosem, słysząc jego odpowiedź dotyczącą asystentki. Był tak prosty do rozszyfrowania. Powoli zaczynała lubić się z nim drażnić. Polubiła te westchnięcie. Ta jedna uwaga była w stanie zmienić jego nastawienie między nimi. Coś między nimi musiało być. Inaczej nie zareagowałby w tak oczywisty sposób. Jednocześnie drażniło ją to i pociągała dalej. Polubiła taką zabawę w kostka i myszkę. Jednocześnie pchali i wstrzymywali na raz rozwój ich relacji, a ona? Powoli myślała tylko o wspólnym wieczorze.
Jakbyś chciał z nią tu przyjechać, to nie spędzałbyś ze mną czasu — stwierdziła, zawieszając na nim wzrok — wymagam od Ciebie większego wysiłku? Faktycznie straszne — prychnęła Cherry, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Tylko on nie miał w sobie zero złośliwości, po prostu był pełen zadowolenia. Właśnie przyznał się do tego, że zależało mu na niej, że szukał miejsc, które mogłyby ją jeszcze zaskoczyć. Tylko tę wyspę znała lepiej niż własną kieszeń, podobnie jak drugą, którą było widać z hotelu, a właściwie dwie. Połechtał delikatnie jej ego, a ona postanowiła poznać na nowo tę wyspę. Tym razem chciała móc dzielić ją razem z Galenem. Tak jakby nie była w ogóle dla niej niewiadomą.
Tego chyba mamy się dzisiaj dowiedzieć — stwierdziła, wzruszając delikatnie swoimi ramionami. Może wpatrywałaby się w niego dłużej, gdyby nie fakt, że musiała kierować autem. Tylko w trakcie trasy zaczęła poważnie się zastanawiać nad tym, do czego prowadziła ich wspólna droga.
Nie chodziło o park wulkanów. Na pewno.
A przeszkadza Ci to? — spytała, kręcąc głową — podobno nie lubisz się dzielić, Galen — próbowała obrócić konia ogonem. Mogłaby wiele mu powiedzieć o tym, w jaki sposób wyglądał jej związek. Tylko to była bardziej umowa. Jednoznaczna. Dla niej miało być to przypieczętowanie władzy w firmie. Nie chciała przed tym uciekać, tylko oficjalnie dać stempel, który wszystko potwierdzał. Marzyła, by zrobić to bez mężczyzny, ale ojciec by się na to nie zgodził. Kiwnęła lekko głową, słysząc, że wakacje rządzą się własnymi prawami. W Toronto nigdy nie rozmawialiby ze sobą w ten sposób. Konkurowali ze sobą nawzajem. Nie było między nimi dobrej krwi.
Jeszcze pomyślę, że ten twój cały plan to misja wywiadowcza — skwitowała dosyć krótko, ale nawet na niego nie spojrzała. Musiała skupić się na trasie, kiedy starannie wymijała autobus na trasie. Niby droga asfaltowa prowadziła, aż do samego parku, a jednak czuła w tym pewien rodzaj niebezpieczeństwa.
Dosyć podobne do Galena.
Powiedzmy, że mam bardzo dłużą słabość do nieba, a tu czuję, jakbym prawie go dotykała — powiedziała miękkim tonem — wiesz, człowiek patrzy i myśli, że czuje się w innym świecie. Teraz jedziemy po trasie spływania lawy. Erupcja zajęła całą wyspę. Widok, który teraz podziwiasz, mógł być czyimś domem. To straszne i piękne za razem — ta ziemia pod tym względem była dla niej magiczna. Nigdzie na całym świecie nie czuła takiego wewnętrznego skrętu żołądka. Wulkan był aktywny, długo nie wybuchał, a pewnego dnia cała wyspa ponownie cała spłonie...
Delikatnie wsmarowała mu ten krem, ale finalnie uniosła swoje oczy z kącika jego ust do jego oczu. Zawiesiła na nim spojrzenie.
Resztę ukryję pod koszulą — powiedziała powoli, zawieszając wzrok na jego oczach. Czuła, że serce zaczęło jej galopować. Niby zwykły dotyk omiótł jej skórę, a ona nie była w stanie przestać o nim myśleć. Chciała więcej. Wszystkie komórki chciała pragnęły tego króla palantów. Może dlatego na jej twarzy pojawił się grymas, kiedy zabrał dłoń. Liczyła na więcej. Czy oto mu chodziło? Miała być pewna własnych życzeń, zanim je spełni.
Zamknęła auto, kiedy z niego wyszła. Poczuła silny powiew wiatru. Tu były jeszcze silniejsze. Przez moment czuła się tak, jakby miała zaraz się przewrócić. Mocno przechylona góra, a ciepło biło nie tylko od słońca, ale też od samej ziemi. Ciekawiło ją, czy Galen zdawał sobie sprawę... do jak gorącego miejsca ją zabrał. Zrównała się z nim w punkcie widokowym, unosząc delikatnie kąciki ust.
Chodź, poczujesz się jak turysta — rzuciła, chwytając go za dłoń. Pociągnęła go w stronę grupy turystów, którzy mieli podziwiać gorąc. Wpierw dostali do rąk kamienie, które parzyły, wykopane zaledwie jedną łopatką. Następnie ciut prostsze. Na lince prowadzący miał snopek trawy. Włożył go do dziury, a roślina spłonęła. Przy ostatnim poprosił, by ludzie odsunęli się kawałek. Cherry nigdy tego nie lubiła. Jakiekolwiek huki wywoływały u niej tylko jeden rodzaj reakcji. Tubylec podłożył rurę, do której wlał zwykłą wodę. Po chwili dało usłyszeć się huk, a z rury wybuchł gejzer wody. W pierwszej reakcji chwyciła Galena mocniej za rękę i ukryła się za nim. Nigdy nie lubiła głośnych dźwięków. Wprowadzały ją w dyskomfort, a jedyną osobą, którą mogła teraz chwycić był... król dupków.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Problem chyba polegał na tym, że Galen nie do końca wiedział co chciał. Kogo chciał. Z kim chciał spędzać czas. Chociaż w tej chwili, to chyba jednak z Cherry, ale czy gdyby na jej miejscu była Meena, to nie zmieniłby zdania? Zamyślił się nad tym i dopiero jej słowa wyrwał go z tego stanu, sprowadziły na ziemię.
- W zasadzie to lubię wyzwania Cherry - stwierdził, może właśnie o to chodziło, może dlatego tak go do niej ciągnęło? Bo Charity Marshall była dla niego wyzwaniem? Bo nie było tak łatwo zabiegać o jej względy? Bo powinna być dla niego zakazana. Zakazany owoc smakuje jednak najlepiej i Galen o tym wiedział. I nigdy nie umiał się powstrzymać.
- Gorzej jak się okaże, że jednak bardzo, bardzo - powiedział, na te jej słowa, że mają się dzisiaj dowiedzieć, jak bardzo są do siebie podobni, Wyatt był tego ciekawy - jest takie powiedzenie, że iskra jest tam, gdzie różnice, ale prawdziwa siła rodzi się tam, gdzie dusze grają w tym samym tonie - już chyba to gdzieś mówił, ale nie zdołał jeszcze sprawdzić ile w tym przysłowiu było prawdy. Może tym razem się uda?
Na jej pytanie wzruszył ramionami.
- Nieszczególnie - rzucił, ale skłamał, bo zaczynało mu to przeszkadzać, właśnie dlatego, że Galen Wyatt nie lubił się dzielić. Tylko, że właśnie Cherry od początku mówiła o tym narzeczonym, wiedział o tym, a mimo to sam się w to pchał, coraz bardziej. Na własne życzenie.
- Jest też takie stwierdzenie, że przyjaciół trzymaj blisko, ale wrogów jeszcze bliżej, znasz to? - zerknął na nią kątem oka, nawet go kręciła jak prowadziła tego jeepa.
Tylko ciekawe było to, czy oni wciąż tymi wrogami byli, bo ich relacja była dość... dynamiczna. A teraz to już wkraczała na jakiś wyższy poziom. Wrogowie z napięciem erotycznym?
Patrzył na nią, kiedy opowiadała o tym, że ma słabość do nieba. W sumie fajnie się jej słuchało, kiedy to mówiła z taką pasją. Aż zrobiło mu się gorąco, miał nadzieję, że to ta wyspa, ta lawa, a nie to, że Cherry z sekundy na sekundę była coraz mniej jego wrogiem.
- Ogień to niebezpieczny żywioł, ale też fascynujący - rzucił z myślą, że teraz właśnie to co robią jest jak takie igranie z ogniem, ciekawe tylko kiedy się sparzą, albo spłoną oboje, jak ta cała wyspa.
Skinął głową, kiedy powiedziała, że resztę ukryje pod koszulą, chociaż teraz to najchętniej by ją zsunął z jej ramion, koszulę, a potem tę różową bluzkę w kolorze, który pasował do jej pełnych warg.
Musiał to rozchodzić, bo zaczynał się czuć jak ten wulkan, który może zaraz wybuchnie, a może dopiero za setki lat. Chociaż on się czuł, jakby było do tego coraz bliżej. Do tego momentu, w którym się po prostu przed nią złamie. Tylko czy wtedy ona stwierdzi, że jednak jest z niego taki dupek, jak właśnie myślała? Sam tego nie wiedział. Dlatego jeszcze ostatkiem jakiejś silnej woli - hamował się.
Spojrzał na nią, kiedy powiedziała, że poczuje się jak turysta, ale dał się jej pociągnąć do tłumu. Chociaż Galen przecież nigdy nie bawił się w turystę, on wszędzie, gdzie się pojawiał sprawiał wrażenie, jakby był tam setki razy. Podziwiał różne miejsce, ale nie zwiedzał ich z jakimś takim turystycznym zacięciem, więc to też była dla niego pewnego rodzaju nowość. Ciekawe doświadczenie, do którego zaciągnęła go Charity Marshall.
Nawet się wciągnął w ten cały pokaz, może dlatego jakoś nie zwrócił specjalnej uwagi, że trzymał ją za rękę? A może zwrócił, ale wcale nie chciał, żeby puściła?
Kiedy usłyszeli ten huk, to zmrużył oczy, ale jego ciało nawet się nie spięło, spodziewał się tego, zerknął za to na Cherry, bo poczuł jej uścisk i to jak się za nim schowała. Mocniej chwycił jej dłoń i przyciągnął do siebie, tak że opierała się niemal o jego plecy.
- Spokojnie, to tylko pokaz - rzucił cicho, a w jego głosie po raz pierwszy brzmiała... troska? Sam się jej po sobie nie spodziewał. Zwłaszcza względem Charity Marshall.
Odwrócił głowę, by uchwycić jej spojrzenie, przez moment trwał tak, pozwalając, by salwa huków stała się pretekstem do tej bliskości.
- Choć muszę przyznać… - zaczął, pochylając się do niej bliżej - podoba mi się fakt, że wreszcie potrafisz się przyznać, że mnie potrzebujesz - uśmiechnął się delikatnie, a kiedy pokaz się skończył, tym razem on pociągnął ją w innym kierunku, z dala od grupy. Jeszcze chwilę mogli podziwiać czarne pola lawowe, i chociaż Galen już je widział, to dzisiaj wydawały mu się o wiele bardziej fascynujące. Czuł się jakby rzeczywiście spacerowali po innej planecie. Kiedy mijali jakiś gejzer, który buchnął parą, to odruchowo pociągnął ją w swoim kierunku, tak, że wylądowała w jego ramionach. Znowu byli bardzo blisko siebie, za blisko.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Świecie”