29 y/o
For good luck!
157 cm
Head of Creative & Strategy Department
Awatar użytkownika
W te Święta dostałem Od Was w prezencie
12 robaków
11 dzieciaków
sąsiadów okropnych
9 lat bezrobotnych
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Wprawienie Teddy nawet w lekkie osłupienie sprawiło April mnóstwo radości. Jakąś wielką mistrzynią niespodzianek nigdy nie była, a przyjaciółka dodatkowo miała dużo lepszy refleks i twardziej stąpała po ziemi. Zbicie jej z pantałyku nie było takie proste. A przecież Finch nawet aż tak się nie starała. Może w tym cała magia? Gdyby wychodziła ze skóry, to pewnie wyszłoby dużo gorzej. Postawiła na spontaniczność i spełnianie własnych zachcianek – zadziałało. Jakby zaczęła się nad tym zastanawiać, to pewnie byłaby podobnie zaskoczona co Teddy. Na szczęście, jak już ustaliłyśmy, myślenie i zdrowy rozsądek schowała w kieszeni na potem. Teraz był mróz, alkohol, hormony i młodzieńcza głupota (prawie) trzydziestolatki.
Zachichotała, słysząc tę wyjątkowo celną odzywkę. Niewiele brakowało, by zaczęła przebierać nogami albo bić sobie brawo. Obserwowała uważnie każdy gest Darling, chcąc wyczytać z niej jak najwięcej. Znały się od lat, ale nie do końca z tej strony. Może i miały za sobą czułe ekscesy, ale jednak Finch nie czuła się specjalistką w ocenianiu takiej Teddy. Właściwie nie była wcale pewna, czy ona miała podobnie.
Obserwowała przez moment jej usta, skupiając myśli wyłącznie na ich teksturze, a nie na tym, co Darling do niej właśnie mówiła. Chwila milczenia była wystarczająco długa, by jej zamyślenie zostało bez problemu zauważone. Przymknęła powieki, potrząsnęła lekko głową i spojrzała z powrotem w oczy Teddy, wracając tym samym na ziemię.
— Przecież chodzimy razem po jarmarku już z dwie godziny. Ile jeszcze mam tak łazić? — Uśmiechnęła się niewinnie. Gdyby tak zliczyć wszystkie kroki, jakie nabiły przez ostatnie kilkanaście lat, to byłoby coś! Nachodziły się wystarczająco, by móc się bezkarnie całować, kiedy tylko im się tak w głowie uroi. To przecież złota zasada! No dobrze, to mogła być reguła wymyślona na poczekaniu przez głos w głowie April zwany wysokoprocentowym alkoholem na mrozie.
— Po pierwsze, nie przeleciałabyś mnie, bo za bardzo mnie kochasz, żeby traktować mnie przedmiotowo. — Podkreśliła wyraźnie to konkretne określenie, chcąc zaznaczyć granicę, po której się poruszały. Owszem, czepiała się nieco słówek, ale jak już się droczyć, to przynajmniej na jakichś uczciwych warunkach. Uniosła jeden palec w górę, żeby Teddy nie miała wątpliwości, że był to punkt pierwszy z wielu. Zanim jednak przeszła do kolejnych, sięgnęła po nowy kubeczek z alkoholem.
— Po drugie, masz mało pieniędzy, więc rozsądniej byłoby to zrobić w czyimś mieszkaniu. — Wyprostowała drugi palec i znów zrobiła przerwę na picie. Teraz robiła to ewidentnie celowo. Zawieszała głos, budowała napięcie, badała cierpliwość. Alkohol z jej naczynia znikał dużo szybciej niż przy poprzedniej porcji.
— A po trzecie, to myślę, że to ty się cykasz. Z naszej dwójki to ja tutaj wychodzę na tę cwaną, a ty tylko biadolisz? Albo cię podmienili, albo po prostu wy-mię-kasz. — Ostatnie słowo zanuciła, wyciągając przy tym kolejny palec. Mówiąc to, zbliżyła się też z powrotem, eliminując chłodną odległość między nimi. Wypięła dumnie pierś do przodu, spoglądając na Darling z dołu, zachwycona własną dedukcją.

teddy darling
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Werka
30 y/o
Mark your calendar for Canada Day
167 cm
strażaczka toronto fire station 132
Awatar użytkownika
easy, tiger, don't you cry
people gonna love you, then thy're gonna leave you
that's just the way of life
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor


Wysłuchała skrupulatnie wyliczanych punktów z uniesionymi brwiami, potakując głową z przesadną uwagą, jakby rzeczywiście traktowała słowa przyjaciółki z należytą powagą. Przez chwilę udawała skupienie godne oficjalnej odprawy przed akcją, jednak w pewnym momencie kąciki jej ust zadrżały zdradliwie. Uśmiech wymknął się spod kontroli, zanim zdążyła go zdusić.
Po pierwsze — zaczęła tym samym mentorskim tonem, unosząc palec wskazujący. — Co ty sobie właściwie wyobrażasz, Finch? Że przejdziemy się po jarmarku, a ja będę świecić przed tobą gołymi cycami? Musisz się bardziej postarać — zaznaczyła, wysuwając drugi palec, bo przecież faktycznie prowadziła teraz rzeczową argumentację.
I co z tego, że przeszłym razem tysiące kilometrów, w tym momencie nie miało to ż a d n e g o znaczenia.
Po drugie — urwała, robiąc przerwę na łyk alkoholu. Nie miała zielonego pojęcia, co właściwie piły, ale jedno było pewne — miało niezłego kopa. Teddy poczuła, jak ciepło rozlewa się najpierw po gardle, a potem po żołądku. — Skąd ty wiesz, ile ja mam pieniędzy? Od kiedy zaglądasz mi do portfela, co? — zmrużyła oczy i ściągnęła brwi, przyglądając się Finch badawczo. W straży może nie zarabiała fortuny, ale nie należała też do osób, które lekką ręką roztrwaniają oszczędności. Wiedziała, jak zarządzać tym, co miała. I z całą pewnością było ją stać na wynajęcie pokoju w hotelu. — Jak jesteś taka mądra, to zaproś mnie do siebie, zamiast tak kozaczyć — dorzuciła, unosząc trzeci palec. — I ostatnie, ale nie mniej ważne — zrobiła krok w przód, niwelując dzielący je dystans. — Wcale się nie boję — oznajmiła twardo, żeby nie powiedzieć wyzywająco. Jeśli Finch sądziła, że zacznie się tu przed nią rozkładać na czynniki pierwsze, była w grubym błędzie.
Theodora Darling była nieustraszona. Wbiegała w ogień, zanim inni zdążyli złapać oddech. Wynosiła rannych spod zawalonych stropów, ignorując gryzący w płuca dym i pieczenie w oczach. Wspinała się po drzewach, żeby zdjąć z gałęzi przerażonego kotka zapłakanej staruszki, nie zważając na wysokość. Płomienie, ruiny i przepaście były dla niej codziennością.
A jednak istniał jeden rodzaj odwagi, którego jej brakowało.
Bo może April miała rację. Może Teddy wymiękała nie dlatego, że się bała — lecz dlatego, że bała się konsekwencji. Tego, że jeśli pozwoli sobie na więcej, jeśli zrobi ten jeden krok za daleko, wszystko się zmieni.
Ogień był uczciwy — gasisz albo płoniesz. Nie zostawiał miejsca na niedopowiedzenia. Ale bliskość była inna. Wymagała zrzucenia z siebie strażackiego munduru. Nie dawała jasnych zasad ani gwarancji, że nie zaboli. I właśnie to przerażało ją bardziej niż jakiekolwiek płomienie.

April Finch
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
29 y/o
For good luck!
157 cm
Head of Creative & Strategy Department
Awatar użytkownika
W te Święta dostałem Od Was w prezencie
12 robaków
11 dzieciaków
sąsiadów okropnych
9 lat bezrobotnych
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Kiwała głową z uczniowskim zrozumieniem, przyjmując do wiadomości wszystko, o czym Teedy mówiła. Grzecznie tego wysłuchiwała, bo i ona została grzecznie wysłuchana. Wszystko wciąż krążyło wokół przyjacielskiego przekomarzania się, do prawdziwego konfliktu było im daleko, więc Finch nie musiała się spinać. Jeszcze tego by brakowało, by się pokłócić przed Świętami! Chociaż akurat awantury w gronie najbliższych to dla wielu rodzin nieodzowny element uroczystości. Dla Finchów na pewno. Może jednak powinna trochę powrzeszczeć, by lepiej okazać miłość?
— Żałowałaś na fotobudkę, a do wydawania na hotel jesteś pierwsza? Niezbyt to rozsądne gospodarowanie pieniędzmi. — Prychnęła urażona, że w powietrzu w ogóle pojawiły się jakiekolwiek oskarżenia o małostkowość. Rzadko kiedy kogokolwiek tak oceniała, a już na pewno nie osoby, które dobrze znała. Nie przyjaźniła się z nikim, kto miał fioła na punkcie forsy. A przynajmniej tak jej się wydawało.
— No to już! Stawiaj Ubera, przecież znasz mój adres. — Ponagliła ją ruchem dłoni. Nie martwiła się, że mogłyby nagle przenieść się do niej do domu. Zakładała, że to wszystko i tak skończyłoby się po prostu długą rozmową, opróżnieniem jakiejś butelki i obejrzeniem czegoś kretyńskiego. Wizja seksu z Darling, jakkolwiek kusząca, na ten moment wydawała się jej całkowicie nierealistyczna. Jak wyciągnięta z jakiegoś fanficka.
Zanim jednak ktokolwiek zdążył załatwić jakąkolwiek taksówkę, April odłożyła kubek na stolik obok nich i zarzuciła ręce na szyję przyjaciółki. Znów uniosła się nieznacznie na palcach, by móc wtulić się w jej nieznacznie odsłoniętą szyję.
— Nie martw się. To by niczego między nami nie popsuło. Nie pozwoliłabym ci zwiać. Znam twój SIN, dopadnę cię na końcu świata — zapewniła, nie odklejając się od niej. No dobra, może nie znała urzędowych numerków Teddy na pamięć, ale na bank, jakby porządnie poszukała, to gdzieś by znalazła notatkę na ten temat, sporządzoną na wypadek jakiejś katastrofy nuklearnej czy innego wymysłu April.
— A jakbyśmy miały się w sobie zakochiwać, to dawno byłybyśmy małżeństwem. Wzięłabym oczywiście twoje nazwisko i obie byśmy się nazywały tak dziwacznie, że nikt by nam nie wierzył w trakcie podawania danych — dodała, wypuszczając ją z uścisku. Wciąż jednak się nie odsuwała. Snuła tę wizję, bawiąc się materiałem jej szalika. Ich urocze, odrzeczownikowe połączenie personaliów bardzo Finch na ten moment bawiło. Może by się jednak oświadczyć dla samej boruty? Miałaby fajną nazwę na Instagramie i wkurzyłaby rodziców. Super sprawa.
— To ty wywołałaś we mnie lesbijkę, więc nic dziwnego, że przeleciałabym cię z największą przyjemnością. Po prostu powiedz, że kogoś masz czy coś i nie będziemy się podrywać. — Podniosła wzrok znad szalika, łapiąc z nią kontakt wzrokowy. To, co miały w kubkach, było zdecydowanie za mocne. A może problem leżał w tym, że drugą porcję April opróżniła na kilka łyków? Była już nieco pijana, nie było żadnych wątpliwości. Nie gada (aż takich) głupot na trzeźwo. Jeszcze raz zarzuciła jej ręce na szyję i połączyła ich usta w kolejnym, krótkim, ale słodkim pocałunku. Uniosła przy tym nogę, jak w Pamiętniku księżniczki, bo poczuła, że są teraz na takim właśnie poziomie romantyzmu.

teddy darling
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Werka
30 y/o
Mark your calendar for Canada Day
167 cm
strażaczka toronto fire station 132
Awatar użytkownika
easy, tiger, don't you cry
people gonna love you, then thy're gonna leave you
that's just the way of life
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Czym innym było wydawanie pieniędzy na głupie fotki z fotobudki, a czym innym wynajęcie pokoju w hotelu i to nie dlatego, że miało się taki kaprys, a na s e k s. Chociaż czy seks też nie był kaprysem? Wymysłem, żeby przelecieć przyjaciółkę, bo akurat Teddy tak sobie wymyśliła? No właśnie.
Och, spadaj! — machnęła ręką, jednocześnie uderzając w dłoń April. — Masz mnie za skąpiradło i jeszcze żądasz, żebym zamówiła dla nas podwózkę? I co jeszcze, co? Nie wystarczy, że odrzucasz moje zaloty? — prychnęła w żartach. Tylko czy na pewno? A nawet jeśli nie, to Darling nie dała po sobie niczego poznać. Bo to wcale nie tak, że oczekiwała entuzjastycznego potwierdzenia ze strony Finch i poparcia dla swojego wspaniałego pomysłu, którym było zaciągnięcie jej do łóżka, ale byłoby o wiele milej, gdyby przyjaciółka nie podcinała jej skrzydeł. To oczywiste, że Teddy wolałaby usłyszeć coś w stylu "zajebista myśl, idę w to", niż mieć mydlone oczy.
Objęła ją w pasie, kiedy ta zarzuciła jej ręce na szyję, a potem przyjrzała się jej spod przymrużonych powiek, chcąc odgadnąć, co rzeczywiście chodziło po głowie Finch.
Kto mówił o jakimś zakochiwaniu się? — powtórzyła po niej z wysoko uniesionymi brwiami. — Teraz to już cię ewidentnie poniosło. Nie dość, że pleciesz głupoty, to jeszcze czepiasz się mojego nazwiska. Przyznaj, że sama chciałabyś, aby ktoś wypowiadał twoje w taki sposób, żeby ciągle brzmiało jak "kochanie" — wymierzyła w April palcem. To było trochę jak ostrzeżenie, ale takie lojalne, żeby Finch wiedziała, żeby nie przeginała pałki, bo wtedy Darling będzie musiała... Na przykład załaskotać ją na śmierć!
Dopiła swój alkohol i odstawiła papierowy kubeczek gdzieś na bok. I dobrze zrobiła, bo zaraz cała zawartość wylądowałaby na Finch, która znów niespodziewanie objęła jej usta własnymi. Tylko tym razem Teddy nie pozwoliła jej się odsunąć; objęła ją w pasie i pogłębiła pocałunek, odważnie wplatając pomiędzy wargi przyjaciółki język. Dopiero po chwili Darling zdecydowała się przerwać ten przyjemny dziwny, cały czas czując na ustach smak April pomieszany z alkoholem.
Nie mogę powiedzieć, że kogoś mam, bo to będzie kłamstwo — odparła po chwili, bo jakieś tam sporadyczne randki nijak miały się do faktycznego bycia z kimś. Jeśli relacja nie była zdeklarowana, to w rzeczywistości nigdy nie miała znaczenia. — A ja nie mogę cię tak okłamywać. To nie byłoby zgodne z moim sumieniem! Wezmę nam jeszcze raz to samo. Ale to już ostatni kubek! — skinęła głową, aby umocnić wypowiedziane słowa, w które i tak sama do końca nie wierzyła. — No może przedostatni — zreflektowała się, tak na wszelki wypadek. Przynajmniej Finch nie powie, że jej na cokolwiek żydziła!

April Finch
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
29 y/o
For good luck!
157 cm
Head of Creative & Strategy Department
Awatar użytkownika
W te Święta dostałem Od Was w prezencie
12 robaków
11 dzieciaków
sąsiadów okropnych
9 lat bezrobotnych
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Za często wpadały jej do głowy nieodpowiedzialne finansowo pomysły, by w pełni pojąć oburzenie Teddy. Może to kwestia, że nie miała jeszcze na barkach żadnej poważnej odpowiedzialności, nawet kota. A może to fakt, że gdzieś z tyłu głowy miała poduszkę finansową zwaną dalej rodzicami? Przecież nie zostawiliby jej na lodzie, gdyby popadła w jakieś finansowe kłopoty. No a może była po prostu dzieciakiem, którego czasem ponosi i musi pogodzić się z tym, że dla własnego widzimisię będzie wydawać spore sumy już zawsze?
— Ten ulepek nie wywołuje w tobie nagłego przypływu miłości? Tak się nazywasz, a do entuzjazmu Kupidyna albo chociaż Afrodyty to ci daleko. — Zmarszczyła brwi, zawiedziona taką zimną postawą. Na samą myśl o zakochiwaniu robiło jej się ciepło w żołądku, a tu proszę, taki cios, który te fantazje natychmiast odrzuca? Okropne. Dobrze, że wnętrza nie ogrzewała jej jedynie idea miłości tylko jeszcze alkohol. Logika wskazywała, że niedługo przez niego zrobi jej się z kolei aż nadto zimno. Nadal stały na mrozie i pewnie z godziny na godzinę temperatura opadła. Niedobrze.
Na pocałunek zareagowała od razu. Pomysł oddania sobie dużo większej partii czułości i namiętności usadowił się w jej głowie jako stwierdzenie oczywiste jak to, że jutro wstanie słońce. Nie było mowy o odsuwaniu się i przerywaniu pieszczoty. W ramionach Darling czuła się zbyt komfortowo. Mróz na moment przestał szczypać jej policzki, pisk jakiegoś wariackiego dziecka stał się w ogóle niedrażniącym tłem. Dziwnie zrobiło się dopiero, gdy jednak się od siebie odsunęły. Uświadomienie sobie, że takie chwile tak naprawdę nie trwają wieczności było dla April gargantuicznie szokujące.
— Ale zadziałałoby jako bardzo skuteczny odstraszacz. — Westchnęła ciężko, zgarniając ich puste naczynia. W czasie, gdy Teddy zamawiała kolejny trunek, ona odniosła to, czemu już sprostały. Zrobienie paru kroków więcej niż przez ostatnie pół godziny uświadomiło jej, że może jednak powinna trochę zwolnić, bo w tym tempie, to zakończy ten dzień nie kacem moralnym a takim zwyczajnym, wyjątkowo paskudnym. Ujęła w dłonie świeży kubek, ale upiła z niego bardzo niewiele. Szybko zauważyła, że się rozpędziła, więc była dla niej jeszcze nadzieja. Trzeba było tylko zachowywać się odpowiedzialnie.
— O, albo jakbyś zaczęła hodować pająki! Wtedy nie weszłabym do twojego mieszkania za żadne pieniądze. — Oparła się wygodniej o blat, przenosząc na niego ciężar ciała, co pozwoliło jej jeszcze bardziej skrócić dystans. Jej palce powędrowały ku dłoni Teddy, kreśląc na jej skórze powolne, leniwe wzory. Cały ten budowany skrupulatnie klimat femme fatale runął w sekundę, gdy pluszowe rogi renifera zsunęły się nieco. W ogóle się tym nie przejęła. Uśmiechnęła się kusząco, jakby knuła właśnie wyjątkowo niecny plan wobec Teddy.
— Ej, a w sumie dziewczyny mówią do ciebie w łóżku po imieniu czy nazwisku? — wypaliła nagle, bo faktycznie ją w tym momencie oświeciło. Jak ona mogła się nigdy nad tym nie zastanawiać? Mimochodem odgarnęła włosy do tyłu i rozluźniła nieco uścisk szalika. Goła szyja była mniej odpowiedzialna niż wstrzemięźliwość w pijaństwie – najwyraźniej coś za coś.

teddy darling
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Werka
30 y/o
Mark your calendar for Canada Day
167 cm
strażaczka toronto fire station 132
Awatar użytkownika
easy, tiger, don't you cry
people gonna love you, then thy're gonna leave you
that's just the way of life
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Miłość zawsze wydawała jej się pojęciem zbyt dużym i zbyt głośnym — opisanym cudzymi słowami, które nijak nie pasowały do jej własnych doświadczeń. Owszem, w jej życiu było kilka dziewczyn, z którymi łączyło ją coś więcej, ale chyba nigdy na tyle poważnego, żeby można było mówić o zakochaniu. Poza tym w szybkim życiu Teddy, skupionym głównie wokół pracy, zwyczajnie nie było miejsca na miłość. Umówmy się — kto chciałby związać się ze strażaczką, skoro ta częściej bywała poza domem niż faktycznie w nim była? Nie zmieniało to jednak faktu, że pocałunek z April wywoływał przyjemny ucisk w żołądku. I ciepło. A może to tylko zasługa alkoholu? Sama już nie wiedziała.
A co, jeśli wcale nie chcę cię odstraszać? — uniosła dłoń, jakby chciała dotknąć jej policzka, ale w ostatniej chwili ją opuściła. Zamiast tego zacisnęła palce i wsunęła rękę do kieszeni. Drugą chwyciła kubek i — w przeciwieństwie do Finch — opróżniła go niemal jednym haustem.
Natychmiast tego pożałowała. Nie dlatego, że alkohol uderzył jej do głowy, ale przez te pająki, o których wspomniała April. Na samą myśl usta Darling wykrzywiły się w autentycznym grymasie, a napój podszedł do gardła.
Żartujesz sobie? — ściągnęła brwi z nieukrywanym niedowierzaniem. — Jesteś okropną przyjaciółką — skwitowała, bo każdy, kto znał Theodorę Darling, wiedział, że ta jedyne, czego się panicznie bała, to właśnie pająków. Miała w sobie wiele lęków i obaw, ale pająki wywoływał w niej niekontrolowane spazmy.
Odstawiła pusty kubek, pozwalając April kreślić wzory na jej dłoni, co było… Miłe. Zadziwiająco miłe. Ciepło palców, ledwie wyczuwalny nacisk, ta bezpretensjonalna bliskość sprawiały, że na moment zapomniała o wszystkim dookoła. Najłatwiej było zrzucić to na zbyt dużą ilość procentów, a jednak coś w tym geście było zbyt świadome, żeby dało się je całkiem zignorować.
W łóżku? — powtórzyła po niej i wyciągnęła rękę z kieszeni z zamiarem poprawienia rogów renifera, które zsunęły się z głowy przyjaciółki. Nadal leżały krzywo, ale przynajmniej teraz nie wyglądała jak ułom. To znaczy, dalej tak wyglądała, chociaż teraz już bardziej niczym uroczy ułom. Nachyliła się w taki sposób, że Finch mogła poczuć na twarzy ciepły jej ciepły oddech. — Nie mówią do mnie wcale. Mają usta zajęte czymś innym — poruszyła znacząco brwiami, dając do zrozumienia, że w sypialni nie było czasu na pogawędki. Oczywiście nie było to do końca prawdą, bo przecież czasami nie ma nic podniecającego od prowokujących szeptów. — A ty jak będziesz się do mnie zwracać? — zapytała, zdecydowanie wybiegając myślami zbyt daleko, niż to było konieczne. — To znaczy... Jakbyś się do mnie zwracała, gdyby do czegoś doszło. Tak czysto hipotetycznie — zreflektowała się, ale bez zmieszania. Po prostu wlepiała spojrzenie w zielone tęczówki, które w świetle migoczących ozdób świątecznych miały jeszcze jaśniejszy odcień.

April Finch
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
29 y/o
For good luck!
157 cm
Head of Creative & Strategy Department
Awatar użytkownika
W te Święta dostałem Od Was w prezencie
12 robaków
11 dzieciaków
sąsiadów okropnych
9 lat bezrobotnych
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Przygryzła niepewnie dolną wargę, obserwując, w jakim tempie znika alkohol Teddy. I niby to ona była tą starszą i mądrzejszą? Nie uczyła się na cudzych błędach, a to niedobrze. Chyba że zobaczyła, na jaką orbitę odlatywała powoli April i stwierdziła, że też tak chce. To chyba nawet gorzej. Przez moment Finch była nawet zadowolona z cierpienia, które będzie ją czekało. Żarty żartami, ale żeby zaraz okropna? Szybkim ruchem wbiła jej palce pod żebra, chcąc dać jej w ten sposób nauczkę. Gruba warstwa ubrań znacznie obniżyła poziom obrażeń, jaki mogła zadać. Niestety. Już mieliła w ustach jakieś wredne przekleństwo, w którym skazywała ją na roje kątników w mieszkaniu, ale nie przeszło jej to przez gardło. Każde okrucieństwo ma swoje granice i szkoda traumatyzować samego siebie, traumatyzując przy tym innych.
Uśmiechnęła się, gdy rogi wróciły na swoje miejsce. Od nowa mogła być czarująca i seksowna! No dobrze, koniec żartów. Nigdy przecież nie przestała być. Niecierpliwie czekała na odpowiedź w kwestii łóżkowych doświadczeń. Bliskość ciała Teddy wymieszana z wiszącym w powietrzu tematem sprawiały, że była naprawdę podekscytowana odpowiedzią, którą miała zamiar otrzymać. Prychnęła cicho, na moment wychodząc z roli. Dobrze, że poziom poczucia humoru od tych kilkunastu lat im się nie zmienił.
— Ja? — upewniła się, naśladując wcześniejszą reakcję Teddy. Bardzo dobre pytanie. Opuściła na moment wzrok, pozwalając tej myśli rozlać się po jej wnętrzu. Obraz, który mignął jej gdzieś z tyłu głowy, niestety nie zawierał żadnych słów. Dźwięk może i był intensywny, ale to na pewno nie był angielski ani w ogóle żaden składny alfabet. Znów zagryzła dolną wargę, tym razem chcąc powstrzymać wkradający się na jej usta uśmiech. Tego na głos na pewno nie powie. Uniosła znów wzrok, spoglądając na nią spod długich rzęs.
— Teddy — szepnęła, wstrzeliwując się w ciszę między końcem jednej świątecznej piosenki, a początkiem drugiej. Odważnie spoglądała jej w oczy, zapominając, jak to imię układała w ustach przez te wszystkie lata. Ten jeden raz był totalnie odmienny, smakował inaczej, brzmiał ostrzej i wywołał gęsią skórkę na jej karku. A może to ten zimny podmuch wiatru, który smagnął odkrytą skórę na szyi?
— Skoro dajesz tak mało szans na oddech... A to zajmie tylko sekundkę — doprecyzowała. Zwyciężyła prostota, a może jednak sentyment? April wierzyła w spontaniczność, więc pewnie ostatecznie i tak skończyłoby się jeszcze inaczej. Ta wersja jej się podobała. Oparła łokieć o blat i leniwie wsparła brodę na dłoni, wbijając w przyjaciółkę wyczekujące spojrzenie. Palce Finch same powędrowały do jej włosów, machinalnie owijając niesforny kosmyk.
— Chyba że wolisz pani kapitan?Przekrzywiła nieznacznie głowę, taksując ją wzrokiem. Nie miała pojęcia, co Darling nosiła na pagonach i czy to w ogóle był jej stopień, ale kogo to obchodziło? Strzeliła w pierwszy tytuł, który brzmiał wystarczająco władczo.

teddy darling
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Werka
30 y/o
Mark your calendar for Canada Day
167 cm
strażaczka toronto fire station 132
Awatar użytkownika
easy, tiger, don't you cry
people gonna love you, then thy're gonna leave you
that's just the way of life
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Teddy miała mocną głowę. Chłopaki z jednostki zadbali, żeby ta opinia miała solidne podstawy. Nie mogła przecież zostawać w tyle, kiedy oni, po kolejnym alarmie albo zwykłym, leniwym dyżurze, przenosili się do baru obok i zamawiali następne piwo. Gdyby odpuściła, natychmiast posypałyby się docinki. Że mięczak, że nie wytrzymuje, że jednak z niej baba. A Darling za wszelką cenę musiała udowodnić, że potrafi dotrzymać im tempa. I kroku. I kieliszka.
Tym razem jednak coś było nie tak. Trunek kupiony na jarmarku smakował podejrzanie. Zbyt słodki, zbyt lepki, a jednocześnie palił w gardle jak spirytus rozcieńczony z byle jaką wodą. A może to nie alkohol był winny? Może to obecność April i rozmowy o seksie robiły jej w głowie taki zamęt? Myśli zaczęły jej się plątać. Smak alkoholu mieszał się z obrazami podsuwanymi przez wyobraźnię, a słowa Finch pobrzmiały w uszach dłużej, niż powinny.
Teatralnie złapała się za bok, robiąc przy tym zbolałą minę, chociaż wcale nie poczuła tego łobuzerskiego dźgnięcia między żebra. Ta nauczka, jaką chciała sprawić jej przyjaciółka, jedynie wywołała na twarzy strażaczki zawadiacki uśmiech. Ale zaraz spoważniała, bo sposób, w jaki Finch wypowiedziała jej imię był... Właściwie nawet nie potrafiła określić, jakie dokładnie wywarł na niej wrażenie. Znały się tyle lat, a usta, które chwilę wcześniej całowała, układały się zupełnie inaczej. I dźwięk też był inny.
Przynajmniej miałabyś czas na wypowiedzenie skróconej formy mojego imienia — skinęła głową, bo Teddy brzmiało uczciwie. A w ten chłodny, zimowy wieczór, kiedy mówiła to April, brzmiało aż za dobrze. — Bo na Theodorę to na pewno zabrakłoby ci tchu — stwierdziła, obserwując, jak przyjaciółka nawija sobie na palec kosmyk jej włosów. — Ale mogłabyś mówić jeszcze inne rzeczy — dodała, a jej ręka automatycznie powędrowała do paska płaszcza Finch, za który pociągnęła prowokacyjnie. — No wiesz... Mocniej. Albo szybciej. Czy jak tam lubisz — wzruszyła ramionami, niby obojętnie, ale w oczach Darling zatańczyły z zadziorne chochliki.
Nie miała żadnego stopnia w straży pożarnej. To znaczy, niby była starszym strażakiem, ale podejrzewała, że jeszcze potrwa, zanim stanie się kimś ważnym. Na przykład dowódcą zespołu czy szefem rejonu. Ciężko pracowała, żeby w przyszłości zasłużyć sobie na takie miano. Tylko był jeden szkopuł — była kobietą, a to automatycznie sprawiało, że jej ścieżka kariery i wspinaczka na szczyt strażackich stopni znacznie się wydłużały.
Dla ciebie mogę być nawet kapitanem statku — odparła, mimowolnie zagryzając dolną wargę. — Albo majtkiem. Mogę być nawet bez majtek. Chyba, że wolisz mnie w mundurze — Teddy nie wiedziała, dlaczego brnęła w ten temat. To samo tak wyszło. I znów mogłaby wszystko zgonić na ten piekielny trunek, ale podświadomość aż się prosiła, żeby flirtować dalej. Jutro żadna z nich może nawet nie pamiętać. A jeśli będą, to wciąż to było zmartwieniem na później.

April Finch
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
29 y/o
For good luck!
157 cm
Head of Creative & Strategy Department
Awatar użytkownika
W te Święta dostałem Od Was w prezencie
12 robaków
11 dzieciaków
sąsiadów okropnych
9 lat bezrobotnych
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Dobrze, że wszystko działo się szybko, a Finch nie miała głowy do poważnych analiz. Zdarzało jej się popadać w pułapkę overthinkingu i zastanawiania się nad tym, co tak naprawdę nie ma znaczenia. Mogłaby badać pod lupą każdy gest przyjaciółki, każde jej słowo. Prześwietlać je we wszystkie strony i dopisywać sobie do nich kilometrowe scenariusze. Jeżeli będzie pamiętać ten wieczór jak przez mgłę, to nie spędzi też nad tymi rozkminami kolejnych kilku nocy. To na pewno zdrowe dla jej psychiki. A jednak chciała wiedzieć jak najwięcej. Chciałaby wkraść się do jej głowy i poznać każdą szczerą myśl, która tam krążyła. Bez przykrywki żartów, cwaniactwa czy rywalizacji, która okaże się odważniejsza. Z drugiej strony – gdyby miała w ten sam sposób wpuścić do swojego umysłu strażaczkę, pewnie w międzyczasie umarłaby ze wstydu.
– Mhm. Albo jeszcze, albo... — zawiesiła głos, wbijając wzrok w dłonie Teddy, które zaciskały się na jej płaszczu. Przylgnęła do niej całym ciałem, niwelując ostatnie milimetry dystansu. Jej dłoń powędrowała w górę, sunąc gładko po chłodnej skórze szyi, by ostatecznie zanurzyć się we włosach na karku i lekko, zadziornie za nie pociągnąć.
Błagam dokończyła szeptem wprost do jej ucha, na te kilka głosek odpuszczając sobie zgrywanie niewiniątka. Oparła skroń o jej głowę i przymknęła powieki, uśmiechając się z niemą satysfakcją, po czym złożyła na linii jej żuchwy powolny pocałunek.
— Może mundur bez majtek? — zaśmiała się, a wibracje tego dźwięku rozeszły się tuż przy jej szyi. Odsunęła się powoli i nieznacznie. Chciała dokładnie widzieć jej twarz. Przyglądała się jej przez moment, jakby patrzyła na nią pierwszy raz. Z uważną czułością przesuwała wzrokiem po jej policzkach, ustach, nosie i oczach, chcąc znaleźć w nich jak najwięcej tej wersji Teddy, której jeszcze nie znała tak dobrze. Czuła, że na jej twarzy pojawiły się rumieńce, które nie były wywołane zimnym wiatrem. Oczy błyszczały jej radośnie, jakby zachwycone tym, co widzą.
— Chociaż nie. Wolałabym cię taką prywatną. W wersji, którą mam oglądać tylko ja, a nie cała jednostka. — Empatia i chęć dzielenia się ze światem wszystkim, co dobre, mają swoje granice. Istniały sfery, w których April wolała być po prostu samolubna. Skoro nie były dla siebie losowymi dziewczynami z baru na jedną noc, to trzeba było to pokazać. W namiętności było mnóstwo miejsca na czułość i uważność, na którą zdecydowanie zasługiwały.
Sięgnęła po swój kubek, upiła z niego kilka łyków i pozwoliła sobie na chwilę rozproszenia. Tłum na jarmarku powoli się rozrzedzał. Ludzie z dziećmi chowali się w domach, inni dorośli kierowali się w stronę barów i restauracji, by celebrować święta w ciepłych czterech ścianach. Napotkała wzrok jakiejś kobiety w wieku ich matek. Była wyraźnie zniesmaczona i zażenowana uczuciami, które sobie okazywały. April nie była pewna, czy to kwestia pruderii, czy homofobii. Na trzeźwo może nawet to pierwsze by poparła. Teraz jednak instynkt podpowiadał jej tylko jedno. Pocałunek smakujący słodkim, mocnym alkoholem i zaborczością.

teddy darling
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Werka
30 y/o
Mark your calendar for Canada Day
167 cm
strażaczka toronto fire station 132
Awatar użytkownika
easy, tiger, don't you cry
people gonna love you, then thy're gonna leave you
that's just the way of life
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Z kolei wszczepiony umysł Teddy nieustannie podsuwał jej rozmaite myśli, prowokując do refleksji nad sprawami, których wcześniej do tej pory nie rozważała. Obce impulsy wnikały w jej świadomość, zmuszając ją do zadawania sobie pytań, podważania dotychczasowych przekonań i dostrzegania problemów z zupełnie nowej perspektywy.
W ich rozmowie coraz częściej pojawiały dwuznaczne skojarzenia i niepokojąco śmiałe pytania. Flirt, który pojawił się mimochodem, ukryty w żartach, spojrzeniach i pozornie niewinnych uwagach, stopniowo skręcał w stronę cielesności i intymności, a Darling coraz częściej łapała się na tym, że nie tylko słucha, ale umyślnie bada granice. Te cudze i własne.
Chłodne palce przesunęły się po szyi, a szept April sprawił, że Teddy aż wstrzymała oddech. Bezwiednie zagryzła dolną wargę, czując, jak serce łomocze jej o żebra, próbując wyrwać się na wolność. Gęsia skórka na szyi ustąpiła miejsca dreszczowi, który, za sprawą subtelnego pocałunku na żuchwie, przeszedł wzdłuż kręgosłupa i przeszył każdy mięsień.
Mhm — wymamrotała, nieco otumaniona. Alkoholem, oczywiście. — Albo nie przestawaj — śmiech Finch był tak zaraźliwy, że Darling nie mogła powstrzymać się od zawtórowania jej zduszonym chichotem.
Zawsze zdawało jej się, że przyjaciółka znała ją z najbardziej możliwie prywatnej strony. W końcu się przyjaźniły, a to do czegoś zobowiązywało. Widział ją w obciachowych łachmanach, pidżamie, galowym mundurze na specjalne okazje i w bieliźnie. Bez niej też, przynajmniej bez tej górnej części, bo przecież to normalne, że swego czasu nastolatki pokazywały sobie cycki, tak jak chłopaki porównywali między sobą przyrodzenia. Nie było w tym nic nadzwyczajnego.
To po co mi mundur, skoro nawet nie zobaczysz, że nie mam majtek? — zapytała z uniesioną lekko brwią. Nie, żeby chciała być podziwiana bez bielizny. A nawet jeśli, to na pewno nie powiedziałaby tego na głos. Nieśmiało jednak musiała stwierdzić, że było co podziwiać, nie każdy mógł pochwalić się tak wyćwiczonymi i umięśnionymi pośladkami! — Czyli jesteś trochę jak ten pies ogrodnika — tym razem Teddy obdarowała April rozbawionym spojrzeniem. — No wiesz, że sama nie weźmiesz i nikomu nie dasz — stwierdziła niby trochę w żartach, ale coś w tym było. Bo rzekomo chciałby mieć ją na wyłączność, ale nic z tym nie robiła. Co z tego, że rozmawiały czysto hipotetycznie, umysł Darling podpowiadał jej kompletnie co innego.
Pochyliła się i objęła usta Finch w krótkim, ale rozkosznym pocałunku. Mogłaby smakować jej ust przez całą noc, ale jeśli nie ruszą się z miejsca, to w końcu odmarzną im tyłki, dlatego objęła przyjaciółkę ramieniem i pociągnęła w kierunku wyjścia.
Moja propozycja jest dalej aktualna — rzuciła ot tak, maszerując chwiejnym krokiem pomiędzy przerzedzonym tłumem. — Możemy iść do mnie. Możemy iść też do ciebie — zmrużyła oczy od epileptycznie migających światełek, które podwieszone pod dachem chatki Świętego Mikołaja dostały jakiegoś pierdolca. — Albo możemy się po prostu rozejść, to już jak wolisz — chyba dała April wystarczająco dużo opcji do wyboru, teraz musiała jedynie podjąć decyzję.

April Finch
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Jarmark Bożonarodzeniowy”